- Marco muszę Ci o czymś powiedzieć. - zaczęłam po czym usiadłam i okryłam się kocem.
- Stało się coś? - zaniepokoił się siadając naprzeciw mnie.
- Generalnie to nie, ale chciałabym żebyś wiedział. Do Dortmundu przyjechał Taylor. - odpowiedziałam spuszczając głowę.
- Taylor? - Marco nie zrozumiał o kogo mi chodzi.
- Mój były chłopak z Gladbach. - wyjaśniłam.
- I co w związku z nim? - zapytał ostrożnie.
Mój wzrok nadał był wbity z koc, który mnie okrywał. Marco delikatnie dotknął mojej brody i podniósł głowę tak, abym na niego patrzyła.
- Ann czy wydarzyło się coś o czym powinienem wiedzieć? - zadał kolejne pytanie.
- Nie. - odpowiedziałam szybko. - Oczywiście, że nie. Chciał pogadać, więc poszłam z nim do kawiarni i tyle.
- I czego chciał? - zapytał z jakąś dziwną nutą w głosie. Brzmiał jak nie mój Marco.
- Przeprosić itd. mówił, że się zmienił, że już nie bierze, że chciałby aby się między nami ułożyło. - przerwałam widząc minę Marco. - Ale powiedziałam mu, że mam teraz Ciebie i to Ciebie kocham i z Tobą chcę być. A z nim nie chce mieć nic wspólnego. - wyjaśniłam szybko. - Myślałam, że po tym odpuści i da mi spokój, ale on jeszcze tego samego dnia do mnie zadzwonił i powiedział, że chciałby chociaż się przyjaźnić. Na drugi dzień przyszedł pod szkołę, więc powiedziałam mu, żeby dał mi czas na zastanowienie się.
- Ta dzisiejsza wiadomość była od niego. - Marco bardziej stwierdził niż zapytał.
- Tak. Chciał wiedzieć co postanowiłam i chciał się spotkać.
- I co postanowiłaś? - zapytał cicho spuszczając głowę.
- Hej Reus. Nie masz się o co martwić. Ja i Taylor to zamknięty rozdział. - powiedziałam po czym przybliżyłam się do niego i pocałowałam go najmocniej jak umiałam.
- Więc co zamierzasz zrobić? - zapytał.
- Nie wiem. Chciałam najpierw o tym z Tobą porozmawiać.
- Chcesz mu dać szansę?
- Jeśli już to tylko i wyłącznie jako przyjacielowi. Ale na prawdę mam mętlik w głowie. Doskonale pamiętam co mi zrobił, ale teraz jak z nim rozmawiałam to widziałam, że się zmienił, że żałuję tego co się wydarzyło.
- Ann to musi być Twoja decyzja i ja nie mogę Ci powiedzieć co masz zrobić. - odpowiedział - Cokolwiek postanowisz ja uszanuję Twoje zdanie. - dodał i uśmiechnął się lekko.
- No to mi pomogłeś Reus. - podsumowałam i wstałam zabierając moje ubrania.
~Marco~
Dzień po przyjeździe z Monachium nadszedł czas powrotu do treningów. Jak co dzień o godzinie 9.45 wjechałem na parking przy stadionie. Wysiadłem, zabrałem torbę treningową i ruszyłem do szatni. Po drodze w jednym z pomieszczeń usłyszałem jakieś głosy. Udałem się więc tam.
- Cześć Mats. Co tam się dzieje? - zapytałem Hummelsa, który stał przy drzwiach.
- Tego nie da się opisać. Musisz to zobaczyć. - mówił zanosząc się ze śmiechu. - Już wróciłeś? - zapytał.
- Tak wczoraj. - odpowiedziałem i podszedłem bliżej.
Na środku sali zobaczyłem Łukasza ubranego w długą czerwoną suknię, która ledwo się na nim mieściła i przyodzianego w damskie szpilki.
- Łukasz a co Ty...? - zapytałem i zacząłem się śmiać.
- Nie pytaj Reus. - odpowiedział spoglądając na mnie groźnym wzrokiem.
- Przegrał zakład i musiał ubrać kieckę Ewki. - nagle obok mnie pojawił się Kuba z wyjaśnieniami.
- Ewa wie, że Ty to nosisz? - zapytałem.
- Nie i mam nadzieję, że się nie dowie.
W tym momencie jak na złość do sali weszło kilka żon chłopaków. Między nimi była również pani Piszczek.
- No to po mnie. - jęknął Łukasz zauważając swoją ukochaną.
- Łukasz do jasnej cholery co Ty odwalasz?! - krzyknęła widząc swojego męża.
- Kochanie to nie tak. - zaczął się szybko tłumaczyć Piszczek, ale Ewa mu przerwała.
- To jest moja najlepsza kiecka, a Ty ją zniszczyłeś! Teraz już się w niej nigdzie nie pokaże!
- Kotku nie wiedziałem. Obiecuje, że kupię Ci nową. Jeszcze lepszą od tej.
- Nie kotkuj mi tu! Śpisz dzisiaj na kanapie! - zakończyła Piszczkowa i wyszła z pomieszczenia.
Wszyscy dookoła łącznie ze mną zanosili się ze śmiechu.
- No to masz stary przerypane. - odezwał się pierwszy Jakub i poklepał przyjaciela po plecach. - Nie wiedziałeś, że to jej najlepsza kiecka?
- A co Ty myślisz, że ja wiem która z jej 50 sukienek jest tą najlepszą?! Wziąłbym inną to powiedziałaby to samo. - odpowiedział ponuro chłopak. - Dzięki Błaszczykowski. Już więcej się z Tobą o nic nie zakładam. Idę się przebrać, bo zaraz mamy trening. - dodał i wyszedł.
Wszyscy poszliśmy śladami Piszczka i również przenieśliśmy się do naszej szatni.
Kilka dni później
~Ann~
- Boski widok. - odezwałam się do Bonnie opierając się o futrynę drzwi.
- Oo tak. Nasi faceci gotujący to niecodzienna sprawa. - zaśmiała się po czym stuknęłyśmy się kieliszkami z winem.
- Dziewczyny prosimy nie komentować. Szefowie kuchni muszą się skupić na swojej pracy. - wtrącił się Erik. - Marco! No co Ty robisz! To chili nie idzie do sałatki! Chcesz żeby nam usta wypaliło?! - krzyknął do blondyna po czym razem z Bonnie wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Sorry powiedziałeś, że mam to pokroić i dodać, a że robiłem sałatkę to myślałem, że do niej. - bronił się Marco.
- Dziewczyny sio mi stąd. Rozpraszacie nas. Idźcie nakryć do stołu czy coś. - wygonił nas z kuchni.
- Nie rozpędzaj się Erik. Nie jesteś u siebie i nie możesz nam rozkazywać. - burknęła Bonnie, którą pociągnęłam za rękę do salonu.
- Dobra chodź nakryjemy szybko i wybierzemy jakiś film na później.
- Szkoda, że Christine i Fabi nie przyszli. - odezwała się moja przyjaciółka gdy nakrywałyśmy do stołu.
- Co Ty. U nich to dzisiaj III wojna światowa się szykuje. Talerze już pewnie latają. - odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać.
- Co? O czym Ty mówisz? - zapytała Bonnie robiąc dziwną minę, która rozbawiła mnie jeszcze bardziej.
- Aaa, bo Ty wtedy zostałaś chwilę w klasie z panią Hans. No to słuchaj. Stoimy sobie z Fabim na korytarzu i podbiega do nas wściekła Christine. I coś zaczyna krzyczeć, że co on odwala i tak dalej i że porozmawiają sobie po zajęciach.
- A co Fabi na to? - zapytała zainteresowana.
- Nie zdążył się o nic jej zapytać. Nawet nie wie o co jej poszło. - zaczęłam się śmiać. - Stał taki biedny zdezorientowany, aż się blady zrobił. Myślałam, że mi tam zemdleje. - wyjaśniłam.
- Biedny Fabi. Christine da mu popalić. - odpowiedziała i zaczęła się śmiać.
- Z kogo się tak zołzy śmiejecie? - zapytał Marco wchodząc do salonu z gotowym posiłkiem.
- Nie za dużo chciałbyś wiedzieć Reus? - zapytałam i spojrzałam na niego.
- Informacji nigdy za wiele. - odpowiedział i pocałował mnie w głowę.
Erik przyniósł resztę potraw i w końcu mogliśmy zasiąść do stołu. Po zjedzeniu zrobiłam z Bonnie popcorn i we czwórkę zaczęliśmy oglądać komedię ostatecznie wybraną przez chłopaków. Siedziałam wtulona w blondyna. W pewnym monecie usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości w moim telefonie, który leżał na stoliku.
- Kochanie mógłbyś mi podać? - zwróciłam się do Marco.
Ten nic nie odpowiadając sięgnął po urządzenie podając mi. Odblokowałam ekran i włączyłam wiadomość. Widząc jej treść i nadawcę od razu mój dobry humor poszedł w zapomnienie.
- Co się stało? - zapytał cicho Marco tak aby nie przeszkadzać Bonnie i Erikowi w oglądaniu.
- Sam zobacz. - odpowiedziałam i podałam mu telefon.
Marco przeczytał wiadomość marszcząc przy tym brwi.
- Napisz mu, że się z nim spotkasz. - odpowiedział ze spokojem w głosie.
- Ale... - zaczęłam zdziwiona.
- Pójdę tam z Tobą. - przerwał mi uśmiechając się.
- Jesteś tego pewny?
- Tak. Jestem tego pewny.
Po odpowiedzi Marco zaczęłam wystukiwać wiadomość do Taylora z godziną i miejscem, gdzie mamy się spotkać. Gdy wysłałam wiadomość wyłączyłam całkowicie telefon i wróciłam do wcześniejszej czynności.
~Marco~
- Tak Yvonne zajmę się nim. Mam wolne popołudnie, więc nie ma problemu.
- Ale na pewno możesz? Bo jak jesteś już umówiony no to zadzwonię do Melanie. - odezwała się moja siostra po drugiej stronie telefonu.
- Mówię Ci po raz setny, że mogę z nim posiedzieć. - westchnąłem. - Skoro boisz się zostawić ze mną Nico to po co do mnie dzwonisz i pytasz? - zaśmiałem się.
- Nie boję. Po prostu wiem jaki jesteś zajęty. - wyjaśniła.
- No to Ci mówię, że dzisiaj po południu nie jestem zajęty. - odpowiedziałem przewracając oczami.
- Młody nie przewracaj tak tymi oczami. - powiedziała groźnie po czym cicho się zaśmiała.
- Skąd Ty...? - urwałem zdziwiony marszcząc brwi.
- To przywiozę Ci młodego po 15. Może być? - zapytała.
- Tak może. To do później. - odpowiedziałem i zakończyłem z nią rozmowę.
Po rozłączeniu się napisałem wiadomość do Ann czy pomoże mi w opiece nad siostrzeńcem. Blondynka odpisała mi twierdząco niemal od razu. Po godzinie 14 usłyszałem dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć sądząc, że moja siostra wcześniej przyjechała.
- Ann ? Miałem po Ciebie podjechać za 20 minut. - powiedziałem zdziwiony.
- Skończyłam wcześniej lekcje i Bonnie mnie podwiozła. - odpowiedziała uśmiechnięta. - Mam tu ciastka i kilka innych słodyczy w razie, gdyby trzeba było przekupić Nico. - dodała i się zaśmiała.
Moja siostra punktualnie przyjechała do mnie z Nico. Mały, gdy tylko zobaczył Ann zapomniał o całym świecie. Ledwo rozebrałem go z kurtki i butów, a stał już koło mojej dziewczyny.
- No to mama już się nie liczy, Nico ma nową wybrankę. - zaśmiała się moja siostra.
- Tak. I powiem Ci, że młody ma dobry gust. To po wujku. - powiedziałem śmiejąc się.
- Mam nadzieję, że tej skromności po Tobie nie odziedziczy. - odpowiedziała i rozczochrała mi włosy. - Lecę. Postaram się wrócić jak najszybciej.
- Mhm. - burknąłem starając się przywrócić włosy do poprzedniego stanu.
Yvonne wyszła z domu, a ja udałem się do salonu gdzie znajdowała się Ann oraz Nico.
- No i co tam brzdącu? - zapytałem podnosząc malca do góry i kołysząc go. - Podrywasz mi dziewczynę. - zaśmiałem się.
- Haha wujek. No postaw mnie. - mówił Nico przez śmiech. - A ciocia Ann nie jest Twoją dziewcyną tylko moją. - dodał, gdy stanął już na ziemi.
- Tak? A od kiedy? - kucnąłem, aby znaleźć się na wysokości chłopca.
- Aaa od teraz. - odpowiedział mi podbiegając do Ann i łapiąc ją za rękę. - Plawda ciociu? - zapytał podnosząc głowę do góry i spoglądając na blondynkę.
- Oczywiście, że tak skarbie. - odpowiedziała uśmiechając się. - Sorry Reus, Młody ma większą siłę przebicia. - powiedziała do mnie wzruszając ramionami.
- Dobra skoro tak to ja się usunę w cień i nie będę wam zawadzał w związku. - odpowiedziałem udając smutnego.
- Ei wujek nie smuć się. Możemy zlobić taki układ, że podzielę się z Tobą ciocią Ann. - odpowiedział podbiegając do mnie i mnie przytulając.
- A ja mam coś do powiedzenia w tej sprawie? - oburzyła się dziewczyna.
- Musimy jakoś ustalić jak się nią podzielimy. - zwróciłem się do Nico nie odpowiadając dziewczynie.
~Ann~
Zignorowali mnie obaj. Ale dobra niech sobie robią interesy moim kosztem. Machnęłam na nich ręką i ruszyłam w stronę kuchni. Marco i Nico tak byli pogrążeni w swoich interesach, że nawet tego nie zauważyli. Gdy znalazłam się już w kuchni Marco postanowiłam zrobić naleśniki dla łakomczuchów. Odnalazłam potrzebne składniki i po 10 minutach ciasto smażyło się już na patelni.
- Mm a co tu tak pachnie? - w kuchni pojawił się Marco niosąc na rękach swojego siostrzeńca.
- Ciocia zlobiła naleśniki ! - ucieszył się chłopiec.
- Interesy już zrobione? Ustaliście dla mnie grafik? - zapytałam i się zaśmiałam.
- Wszystko ustalone. - odpowiedział Marco sadzając małego blondynka przy stole.
- No to się cieszę, że się mną podzieliście, a teraz po tych ciężkich negocjacjach zapraszam panów na małą przekąskę. - uśmiechnęłam się i postawiłam na środku stołu talerz a naleśnikami.
Wróciłam się jeszcze po nutelle, dżem i cukier puder.
- Nico z czym chcesz? - zapytałam.
- Z nutellą! - krzyknął radośnie unosząc rączki do góry.
- Naleśnik z nutellą raz. - odpowiedziałam i zaczęłam smarować.
- A mnie to się już nikt nie zapyta? - wtrącił się smutny Marco.
- Wybacz Kochanie, ale Ty już jesteś duży i sam potrafisz. - pokazałam mu język.
- Właśnie wujek jesteś już duzy. - Nico również pokazał blondynowi język.
Po zjedzeniu naleśników zajęłam się zmywaniem naczyń, a Marco z Nico bawili się w berka w salonie. Chwilę po tym jak zaczęli zabawę usłyszałam huk dochodzący z pomieszczenia, w którym przebywali chłopcy. Wystraszona pobiegłam sprawdzić co się stało.
- Co się stało?! - zapytałam widząc Marco siedzącego na podłodze i trzymającego się za głowę.
- Wujek nie zauwazył półki i udezył się w głowę. - wyjaśnił mi chłopiec.
- Marco wszystko w porządku? Mocno się uderzyłeś? - zapytałam kucając przy blondynie.
- Wszystko dobrze tylko boli jak chol... Bardzo boli. - odpowiedział poprawiając się.
- Siedź tu przyniosę Ci lodu. Nico pilnuj wujka, żeby nie wstawał. - odpowiedziałam i pobiegłam do kuchni.
Po chwili wróciłam niosąc w ręku ściereczkę, a w niej zawinięte kostki lodu.
- Wujek chciał wstać, ale mu nie pozwoliłem. - odezwał się dumny z siebie.
- I bardzo dobrze zrobiłeś. - pogłaskałam go po głowie. - No pokaż to. Może nie będzie guza. - odpowiedziałam przykładając lód.
Marco wziął ode mnie okład i sam go sobie przytrzymywał. Ja usiadłam na podłodze opierając się o kanapę. Po chwili zaczęłam się na głos śmiać.
- Z czego się ciocia śmiejesz? - zaciekawił się Nico i podszedł do mnie siadając na kolanach.
- A bo z wujka taka gapa. Żeby nie wiedział, gdzie w domu ma półkę.
Nico poszedł w moje ślady i również zaczął się śmiać.
- Bardzo śmieszne. Haha. Auu. - odpowiedział sarkastycznie Marco i po chwili zajęczał z bólu.
Po chwili Marco dołączył do nas i wszyscy troje byliśmy rozbawieni zaistniałą sytuacją.
_____________________
Dzisiaj rozdział trochę luźniejszy :) Nie chce tak szybko rozwijać akcji z Taylorem :) Ale mam już pewne pomysły :) Ciekawe jak to będzie z pisaniem :D
Ważna informacja. Rozdziału nie będzie przez około 3 tygodnie, ponieważ we wtorek wyjeżdżam nad morze i nie będę miała tam jak pisać. Czytać Waszych rozdziałów też pewnie nie będę miała jak, więc wszystko nadrobię jak wrócę! :)
Co prawda finał był prawie tydzień temu, ale nie było mnie tu od tamtej pory :)
Niemcy Mistrzami Świata! :) I ten miły gest Mario z koszulką Reusa :)
I Marco ponownie na wakacjach :D Takiemu to dobrze! :D I te stylowe spodenki <3 :D
Do następnego Kochane ;**