sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 25

- Miałeś wypadek. Jesteś w szpitalu. - wyjaśniłem mu.
- Kim jesteś? - zapytał spoglądając na mnie...

Stałem osłupiały wbijając wzrok w Mario. Minęła chwila zanim dotarło do mnie to co powiedział mój przyjaciel.

- Mario to ja Marco nie poznajesz mnie? - powiedziałem ledwie słyszalnie.
Nie zdążył mi nic odpowiedzieć, bo do sali weszło dwóch lekarzy i pielęgniarka.
- Panie Reus proszę się przesunąć. - odezwał się do mnie jeden z nich.
Posłusznie przeniosłem się na drugi koniec sali, gdzie stała Christine.
- Marco wszystko dobrze? Zbladłeś jakoś. - zapytała zaniepokojona.
- Ja... - zacząłem ale nie dokończyłem chcąc przysłuchać wypowiedziom lekarzy.
- Jak się pan nazywa? - zapytał Mario sprawdzając mu jednoczenie ruch źrenic poprzez świecenie mu w oczy.
- Mario Götze. - odpowiedział na co zrobiłem wielkie oczy.
- A wie pan który mamy rok? - pytał dalej.
- No 2014. Az tak długo mnie nie było? - zapytał zdziwiony.
- Był pan w śpiączce 2 tygodnie. - wyjaśnił lekarz. - Proszę mi powiedzieć czy boli pana głowa.
- Trochę, ale da się wytrzymać. Noga trochę bardziej mi doskwiera.
- Przy złamaniu tak bywa. - odpowiedział.
- Złamana? Ale to nie zaszkodzi mojej karierze? - zapytał ze strachem w oczach.
- Nie. Po zdjęciu gipsu podejmie pan rehabilitacje i myślę, że za jakieś 2-3 miesiące wróci pan do treningów. - odpowiedział i cała trójka wyszła z sali.
- No cześć wam. - odezwał się do nas Mario uśmiechając lekko.
- Mario tak się bałam, że się nie obudzisz. - Christine podbiegła do niego i mocno go przytuliła.
- Już dobrze mała. - odpowiedział gładząc ją po włosach. - A Ty Reus nie przywitasz się z przyjacielem? - zapytał zwracając się do mnie.
- Ty idioto! - wybuchłem. - To my się tu martwimy o Ciebie, a Ty się budzisz ze śpiączki, w której byłeś ponad 2 tygodnie i żarty Ci się trzymają?! - dokończyłem podchodząc do niego.
- Chłopaki, ale o co cho... - zaczęła Christine, ale nie pozwoliłem jej dokończyć.
- Ty na prawdę masz coś z głową! Ciebie powinni na oddziale psychiatrycznym zamknąć!
- Dowiem się o co chodzi?! - Christine również podniosła głos.
- O to, że ten dureń robi sobie wcale nie śmieszne żarty! - odpowiedziałem patrząc na nią.
- Oj tam stary wyluzuj. - odpowiedział lekko rozbawiony Mario. - Udałem, że go nie pamiętam. - wyjaśnił swojej dziewczynie.
- Brawo Götze za dojrzałość, brawo. - odpowiedziała sarkastycznie dziewczyna.
- Wyluzujcie nic mi nie jest.
- Ale godzinę temu jeszcze tego nie wiedzieliśmy! - odezwałem się.
- No dobra może przesadziłem. - odpowiedział rozumiejąc powagę sytuacji. - Przepraszam was.
- Idź do diabła Mario! - machnąłem ręką i wyszedłem z sali.
Wyjąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer do Ann.

~Ann~

Siedziałam na lekcji kiedy poczułam wibrację telefonu. Wyjęłam go z torebki przekonana, że to znowu Taylor dobija się do mnie. Jednak na wyświetlaczu widniało imię Marco. Schowałam go więc do kieszeni spodni i opuściłam salę pod pretekstem skorzystania z toalety.
- Marco? Stało się coś? - zapytałam zaniepokojona.
- Mario się obudził. - poinformował mnie.
- To wspaniale! Jak on się czuje?
- Wszystko z nim dobrze. - odpowiedział krótko.
- Nie cieszysz się? Co masz taki zdenerwowany głos?
- Cieszę, ale tej małej gnidzie zachciało się żartów. Obudził się i udawał, że mnie nie poznaje.
- No to zaszalał. Czy on nie zdawał sobie sprawy z tego w jakim stanie był?
- Najwidoczniej nie. - odpowiedział cierpko. - A Ty nie w szkole? - zapytał zmieniając temat.
- Zadzwoniłeś, więc wyszłam na chwilę.
- To pogadamy potem. Ja jutro najpóźniej pojutrze wracam do Dortmundu.
- Ok. Już nie mogę się doczekać. - odpowiedziałam uśmiechając się lekko.
Pożegnałam się z blondynem i wróciłam do klasy. Wyrwałam kartkę z zeszytu i napisałam krótką notkę dla Bonnie.
"MARIO SIĘ OBUDZIŁ! :)"
- Naprawdę?! - wykrzyknęła na całą sale po przeczytaniu informacji.
Wszyscy w klasie łącznie z nauczycielką spojrzeli się na nią. Bonnie zrozumiała, że wypowiedziała to nieco za głośno.
- Przepraszam nie chciałam. - powiedziała speszona zalewając się ogromnym rumieńcem.
- Panno Bahmann skoro się tak pani wyrywa to zapraszam do tablicy. - nauczycielka matematyki spojrzała na moją przyjaciółkę wyciągając do niej kredę.
Bonnie niechętnie wstała i ruszyła we wskazane miejsce. Nauczycielka nieźle ją przemaglowała z zadaniami. Dziewczyna po 10 minutach wróciła do ławki nie wiedząc jak się nazywa.
- Trzeba było tak nie krzyczeć. - szepnęłam do niej i się zaśmiałam.
- Dla Mario było warto. - odpowiedziała i położyła zmęczona głowę na ławce.

Dwa dni później jak zawsze po zakończonych lekcjach wychodziłam ze szkoły razem z Bonnie, Fabianem i Jake'm. Marco poinformował mnie, że wraca kolejnego dnia z Monachium.

- Chodźcie do kawiarni i tam zaczniemy już jakoś porządkować nasz projekt. - zaproponował Jake.
- Podzielimy się kto co robi. - dodała Bonnie.
- Dobry pomysł Jake. Czasami Ci się uda pomyśleć. - zaśmiałam się.
Spojrzałam w stronę parkingu. Moim oczom ukazała się osoba, której najmniej się spodziewałam dzisiejszego dnia. Osoba za którą tak strasznie tęskniłam. Za Jego uśmiechem, który był w tym momencie skierowany wprost na mnie. Za Jego niebieskimi oczami, w których mogłabym się zatracić na wieczność. Za Jego blond czupryną, którą tak uwielbiam. Za całym Nim. Nie zastawiając się ani chwili pobiegłam w stronę Reusa. Rzuciłam się w jego ramiona mocno go obejmując. Po chwili złączyliśmy się w długim pocałunku.
- Spokojnie. Bo mnie udusisz. - zaśmiał się Marco gdy się od siebie odsunęliśmy.
- Nawet nie miałam pojęcia, że tak za Tobą tęskniłam. I w ogóle miałeś być jutro. - uderzyłam go lekko w klatkę piersiową. - Ty kłamczuchu!
- Chciałem Ci zrobić niespodziankę. - zaśmiał się. - Cześć wam. - zwrócił się do Bonnie, Fabiana i Jake'a.
- Cześć Marco. - odpowiedziała mu Bonnie.
- To jak idziemy do tej kawiarni? - zapytałam.
- Daj spokój. My rozdzielimy wszystko i damy Ci znać. - odpowiedział Fabi.
- No co Ty. Idę z wami. Przecież to nasz wspólny projekt. - odpowiedziałam szybko.
- Nie wygłupiaj się Hofmann. Damy Ci znać później co i jak. - odpowiedziała z uśmiechem Bonnie.
- Ale na pewno? - spojrzałam na nich wszystkich.
- Tak. - odpowiedzieli zgodnie.
- Jesteście kochani. - podeszłam do nich i wszystkich uściskałam.
- Zapraszam do auta. - odezwał się z uśmiechem Marco, gdy moi przyjaciele odeszli.
- Dziękuję bardzo. - odpowiedziałam również posyłając mu uśmiech.
W drodze napisałam wiadomość do mojej mamy, żeby niepotrzebnie się nie zamartwiała. Po wysłaniu informacji chciałam włożyć telefon do torby, ale uniemożliwiła mi to przychodząca wiadomość. Mama tak szybko odpisała? - pomyślałam. Odblokowałam więc go i odczytałam wiadomość.

"Ann przemyślałaś już sobie to wszystko? Spotkamy się? Proszę. - Taylor."


Przeczytałam wiadomość robiąc przy tym wielkie oczy. Myślałam, że już odpuścił. Ale jak złudna była moja nadzieja.

- Ann wszystko w porządku? - zapytał Marco kładąc mi dłoń na kolanie.
- Tak, tak. - odpowiedziałam mechanicznie wkładając telefon do torby.
- Na pewno? Wyglądasz na zdenerwowaną. - mówił ostrożnie.
- Wydaje Ci się. - wysiliłam się na uśmiech. - To była pomyłka. - dodałam.
Marco chyba zrozumiał, że więcej się nie dowie, więc nie kontynuował tematu. Ale ja mu muszę jakoś powiedzieć o Taylorze. Nie mogę tego ukrywać. Nie mam nawet powodu, aby to przed nim zatajać. Dlaczego więc teraz mu o tym nie powiedziałam ? Zrobię to, ale nie dzisiaj. Nie wiem jak na to zareaguje. Rozmyślając nad tym nie wiem kiedy znaleźliśmy się pod domem blondyna. Marco zaparkował samochód na podjeździe. Chwilę później znajdowaliśmy się w jego domu.
- Zamawiamy pizze? - zapytał Marco siadając na kanapie.
- Oszalałeś? Ty nie możesz się tak odżywiać. Zrobię dla nas coś szybkiego i lekkiego. - zaprotestowałam.
Nie czekając na odpowiedź blondyna udałam się do kuchni. Lodówka jak się domyślałam była wypełniona od góry do dołu.
- Reus Ty i ta Twoja leniwość. - podsumowałam pod nosem.
Wyciągnęłam potrzebne rzeczy na sałatkę warzywną i zabrałam się za ich krojenie.
- Pomogę Ci. - w kuchni pojawił się Marco.
- No dobrze. To masz pokrój te warzywa. - odpowiedziałam ustępując mu miejsca.
Marco podszedł do mnie. Poczułam na swojej szyi pocałunki składane przez blondyna.
- Głodny byłeś. - powiedziałam i się zaśmiałam.
- To może poczekać. - odpowiedział nie przerywając pieszczoty.
Odwrócił mnie przodem do siebie składając na mych ustach delikatny pocałunek. Wplotłam mu dłonie we włosy. Po chwili Marco przesunął wszystko co znajdowało się na blacie i posadził mnie na nim składając coraz niżej swoje pocałunki.
- Marco chyba nie będziemy tego robić w kuchni. - zaprotestowałam.
- A dlaczego nie? - spojrzał na mnie łobuzerskim wzrokiem.
- To chodź chociaż do salonu. - odpowiedziałam.
Marco wziął mnie na ręce i nie przestając całować skierował się w stronę salonu. Znajdując się tam pozbywaliśmy się po kolei części swojej garderoby. Nasze oddechy stawały się nierówne. Serca waliły jak oszalałe. Pocałunki stawały się coraz bardziej zachłanne. Pragnęliśmy siebie jak jeszcze nigdy dotąd. W tej chwili nie liczyło się nic dookoła. Byliśmy tylko my...
________________________
Krótki... Znowu zawaliłam wiem :( A jutro finał MŚ :D Jak myślicie Niemcy czy Argentyna? :)





6 komentarzy:

  1. Super rozdział ! ;* A dzisiaj tylko Niemcy !!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahh:-* Znakomity rozdział nadrobiłam wszystkie rozdziały i już nie mogę doczekać się nastepnego <3
    W wolnej chwili zapraszam do
    siebie, dopiero zaczynam i mam
    nadzieję, że się spodoba ;*
    http://
    jestesdlamniecalymzyciem.blogspot.com/2014/07/wstep.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej... Wiedziałam! Mario idiota!
    Marco tak się o niego martwił, a ten ciota sobie durne żarty robił, które jak powiedział Marco w ogóle nie były śmieszne.
    Al;e w sumie to dobrze, że Mario wszystko pamięta. Mam tylko nadzieję, ze przez ten głupi żart Gotze jego przyjaźń z Mario nie ucierpi.
    Co do Ann... Powinna powiedzieć Marco o Taylor'ze. Przecież nic nie zrobiła. Nie jest niczemu winna. I wydaje mi się, że jeżeli nie powie tego Marco teraz to później będzie jeszcze gorzej i może to negatywnie wpłynąć na jej związek z Reus'em.
    A ta akcja w kuchni... Bosh... Jesteś boska.
    No tak. Marco nie zależy gdzie. Ważne, że z Ann. :D
    Niecierpliwie czekam na nn. ;)) A w wolnej chili zapraszam do siebie, na nowego bloga: http://doskonale-rozni.blogspot.com/

    Buziaczki... ;** <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Mario żartował! Choć wybrał sobie facet czas do takich wybryków, ot zero litości dla przyjaciela :D
    Myślałam, że Marco przyjedzie w tym terminie co zapodał, a tu taka niespodzianka ;) Tylko co się stanie, jak dowie się o byłym Ann? Coś czuję, że będzie sporo zamieszania. A dziewczyna cały czas przekłada powiedzenie mu prawdy... Choć wcale się nie dziwię, chyba każdy by tak niestety zrobił.
    No a zakończenie to cud, miód i malina, że się tak wyrażę ;D Mamy czekać na małe Reusiątka? Hahaha!
    Świetny rozdział, czekam na ciąg dalszy ;*
    A nowy wygląd bloga jest po prostu boski!!
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Zakończenie aww : 3 Aż było czuć w powietrzu to podniecenie ! :D Jak dobrze, że Mario żartował, przestraszyłaś mnie tym nieźle, już się martwiłam ! Ciekawa jestem co dalej w sprawie Ann : D Czekam niecierpliwie na kolejny, równie świetny jak ten rozdział : *
    Pozdrawiam i zapraszam w wolnej chwili na : http://this-could-be-paradisee.blogspot.com : *

    OdpowiedzUsuń
  6. Uff trochę wystraszyłaś mnie z tym Mario, ale z niego debil no! Super że Marco już wrócił bo stęskniłam się za tą parą. Aaaa i Ann ma mu wszystko powiedzieć o swoim byłym żeby nie było między nimi kłótni!
    czekam na następny rozdział i zapraszam na mojego bloga.

    OdpowiedzUsuń