sobota, 19 lipca 2014

Rozdział 26

Leżeliśmy objęci nic nie mówiąc. Marco zataczał palcem kółka na moim nagim ramieniu. Postanowiłam zebrać się w sobie i powiedzieć mu o Taylorze.
- Marco muszę Ci o czymś powiedzieć. - zaczęłam po czym usiadłam i okryłam się kocem.
- Stało się coś? - zaniepokoił się siadając naprzeciw mnie.
- Generalnie to nie, ale chciałabym żebyś wiedział. Do Dortmundu przyjechał Taylor. - odpowiedziałam spuszczając głowę.
- Taylor? - Marco nie zrozumiał o kogo mi chodzi. 
- Mój były chłopak z Gladbach. - wyjaśniłam.
- I co w związku z nim? - zapytał ostrożnie. 
Mój wzrok nadał był wbity z koc, który mnie okrywał. Marco delikatnie dotknął mojej brody i podniósł głowę tak, abym na niego patrzyła.
- Ann czy wydarzyło się coś o czym powinienem wiedzieć? - zadał kolejne pytanie.
- Nie. - odpowiedziałam szybko. - Oczywiście, że nie. Chciał pogadać, więc poszłam z nim do kawiarni i tyle. 
- I czego chciał? - zapytał z jakąś dziwną nutą w głosie. Brzmiał jak nie mój Marco.
- Przeprosić itd. mówił, że się zmienił, że już nie bierze, że chciałby aby się między nami ułożyło. - przerwałam widząc minę Marco. - Ale powiedziałam mu, że mam teraz Ciebie i to Ciebie kocham i z Tobą chcę być. A z nim nie chce mieć nic wspólnego. - wyjaśniłam szybko. - Myślałam, że po tym odpuści i da mi spokój, ale on jeszcze tego samego dnia do mnie zadzwonił i powiedział, że chciałby chociaż się przyjaźnić. Na drugi dzień przyszedł pod szkołę, więc powiedziałam mu, żeby dał mi czas na zastanowienie się.
- Ta dzisiejsza wiadomość była od niego. - Marco bardziej stwierdził niż zapytał.
- Tak. Chciał wiedzieć co postanowiłam i chciał się spotkać. 
- I co postanowiłaś? - zapytał cicho spuszczając głowę.
- Hej Reus. Nie masz się o co martwić. Ja i Taylor to zamknięty rozdział. - powiedziałam po czym przybliżyłam się do niego i pocałowałam go najmocniej jak umiałam.
- Więc co zamierzasz zrobić? - zapytał.
- Nie wiem. Chciałam najpierw o tym z Tobą porozmawiać. 
- Chcesz mu dać szansę? 
- Jeśli już to tylko i wyłącznie jako przyjacielowi. Ale na prawdę mam mętlik w głowie. Doskonale pamiętam co mi zrobił, ale teraz jak z nim rozmawiałam to widziałam, że się zmienił, że żałuję tego co się wydarzyło. 
- Ann to musi być Twoja decyzja i ja nie mogę Ci powiedzieć co masz zrobić. - odpowiedział - Cokolwiek postanowisz ja uszanuję Twoje zdanie. - dodał i uśmiechnął się lekko.
- No to mi pomogłeś Reus. - podsumowałam i wstałam zabierając moje ubrania. 

~Marco~
Dzień po przyjeździe z Monachium nadszedł czas powrotu do treningów. Jak co dzień o godzinie 9.45 wjechałem na parking przy stadionie. Wysiadłem, zabrałem torbę treningową i ruszyłem do szatni. Po drodze w jednym z pomieszczeń usłyszałem jakieś głosy. Udałem się więc tam.
- Cześć Mats. Co tam się dzieje? - zapytałem Hummelsa, który stał przy drzwiach.
- Tego nie da się opisać. Musisz to zobaczyć. - mówił zanosząc się ze śmiechu. - Już wróciłeś? - zapytał. 
- Tak wczoraj. - odpowiedziałem i podszedłem bliżej.
Na środku sali zobaczyłem Łukasza ubranego w długą czerwoną suknię, która ledwo się na nim mieściła i przyodzianego w damskie szpilki.
- Łukasz a co Ty...? - zapytałem i zacząłem się śmiać.
- Nie pytaj Reus. - odpowiedział spoglądając na mnie groźnym wzrokiem.
- Przegrał zakład i musiał ubrać kieckę Ewki. - nagle obok mnie pojawił się Kuba z wyjaśnieniami.
- Ewa wie, że Ty to nosisz? - zapytałem.
- Nie i mam nadzieję, że się nie dowie. 
W tym momencie jak na złość do sali weszło kilka żon chłopaków. Między nimi była również pani Piszczek. 
- No to po mnie. - jęknął Łukasz zauważając swoją ukochaną.
- Łukasz do jasnej cholery co Ty odwalasz?! - krzyknęła widząc swojego męża. 
- Kochanie to nie tak. - zaczął się szybko tłumaczyć Piszczek, ale Ewa mu przerwała.
- To jest moja najlepsza kiecka, a Ty ją zniszczyłeś! Teraz już się w niej nigdzie nie pokaże! 
- Kotku nie wiedziałem. Obiecuje, że kupię Ci nową. Jeszcze lepszą od tej. 
- Nie kotkuj mi tu! Śpisz dzisiaj na kanapie! - zakończyła Piszczkowa i wyszła z pomieszczenia. 
Wszyscy dookoła łącznie ze mną zanosili się ze śmiechu.
- No to masz stary przerypane. - odezwał się pierwszy Jakub i poklepał przyjaciela po plecach. - Nie wiedziałeś, że to jej najlepsza kiecka? 
- A co Ty myślisz, że ja wiem która z jej 50 sukienek jest tą najlepszą?! Wziąłbym inną to powiedziałaby to samo. - odpowiedział ponuro chłopak. - Dzięki Błaszczykowski. Już więcej się z Tobą o nic nie zakładam. Idę się przebrać, bo zaraz mamy trening. - dodał i wyszedł.
Wszyscy poszliśmy śladami Piszczka i również przenieśliśmy się do naszej szatni. 

Kilka dni później

~Ann~
- Boski widok. - odezwałam się do Bonnie opierając się o futrynę drzwi.
- Oo tak. Nasi faceci gotujący to niecodzienna sprawa. - zaśmiała się po czym stuknęłyśmy się kieliszkami z winem.
- Dziewczyny prosimy nie komentować. Szefowie kuchni muszą się skupić na swojej pracy. - wtrącił się Erik. - Marco! No co Ty robisz! To chili nie idzie do sałatki! Chcesz żeby nam usta wypaliło?! - krzyknął do blondyna po czym razem z Bonnie wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Sorry powiedziałeś, że mam to pokroić i dodać, a że robiłem sałatkę to myślałem, że do niej. - bronił się Marco.
- Dziewczyny sio mi stąd. Rozpraszacie nas. Idźcie nakryć do stołu czy coś. - wygonił nas z kuchni. 
- Nie rozpędzaj się Erik. Nie jesteś u siebie i nie możesz nam rozkazywać. - burknęła Bonnie, którą pociągnęłam za rękę do salonu.
- Dobra chodź nakryjemy szybko i wybierzemy jakiś film na później.
- Szkoda, że Christine i Fabi nie przyszli. - odezwała się moja przyjaciółka gdy nakrywałyśmy do stołu.
- Co Ty. U nich to dzisiaj III wojna światowa się szykuje. Talerze już pewnie latają. - odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać.
- Co? O czym Ty mówisz? - zapytała Bonnie robiąc dziwną minę, która rozbawiła mnie jeszcze bardziej.
- Aaa, bo Ty wtedy zostałaś chwilę w klasie z panią Hans. No to słuchaj. Stoimy sobie z Fabim na korytarzu i podbiega do nas wściekła Christine. I coś zaczyna krzyczeć, że co on odwala i tak dalej i że porozmawiają sobie po zajęciach. 
- A co Fabi na to? - zapytała zainteresowana.
- Nie zdążył się o nic jej zapytać. Nawet nie wie o co jej poszło. - zaczęłam się śmiać. - Stał taki biedny zdezorientowany, aż się blady zrobił. Myślałam, że mi tam zemdleje. - wyjaśniłam.
- Biedny Fabi. Christine da mu popalić. - odpowiedziała i zaczęła się śmiać. 
- Z kogo się tak zołzy śmiejecie? - zapytał Marco wchodząc do salonu z gotowym posiłkiem.
- Nie za dużo chciałbyś wiedzieć Reus? - zapytałam i spojrzałam na niego.
- Informacji nigdy za wiele. - odpowiedział i pocałował mnie w głowę. 
Erik przyniósł resztę potraw i w końcu mogliśmy zasiąść do stołu. Po zjedzeniu zrobiłam z Bonnie popcorn i we czwórkę zaczęliśmy oglądać komedię ostatecznie wybraną przez chłopaków. Siedziałam wtulona w blondyna. W pewnym monecie usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości w moim telefonie, który leżał na stoliku.
- Kochanie mógłbyś mi podać? - zwróciłam się do Marco. 
Ten nic nie odpowiadając sięgnął po urządzenie podając mi. Odblokowałam ekran i włączyłam wiadomość. Widząc jej treść i nadawcę od razu mój dobry humor poszedł w zapomnienie. 
- Co się stało? - zapytał cicho Marco tak aby nie przeszkadzać Bonnie i Erikowi w oglądaniu. 
- Sam zobacz. - odpowiedziałam i podałam mu telefon.
Marco przeczytał wiadomość marszcząc przy tym brwi.
- Napisz mu, że się z nim spotkasz. - odpowiedział ze spokojem w głosie.
- Ale... - zaczęłam zdziwiona.
- Pójdę tam z Tobą. - przerwał mi uśmiechając się.
- Jesteś tego pewny? 
- Tak. Jestem tego pewny. 
Po odpowiedzi Marco zaczęłam wystukiwać wiadomość do Taylora z godziną i miejscem, gdzie mamy się spotkać. Gdy wysłałam wiadomość wyłączyłam całkowicie telefon i wróciłam do wcześniejszej czynności.

~Marco~
- Tak Yvonne zajmę się nim. Mam wolne popołudnie, więc nie ma problemu. 
- Ale na pewno możesz? Bo jak jesteś już umówiony no to zadzwonię do Melanie. - odezwała się moja siostra po drugiej stronie telefonu.
- Mówię Ci po raz setny, że mogę z nim posiedzieć. - westchnąłem. - Skoro boisz się zostawić ze mną Nico to po co do mnie dzwonisz i pytasz? - zaśmiałem się.
- Nie boję. Po prostu wiem jaki jesteś zajęty. - wyjaśniła.
- No to Ci mówię, że dzisiaj po południu nie jestem zajęty. - odpowiedziałem przewracając oczami.
- Młody nie przewracaj tak tymi oczami. - powiedziała groźnie po czym cicho się zaśmiała.
- Skąd Ty...? - urwałem zdziwiony marszcząc brwi.
- To przywiozę Ci młodego po 15. Może być? - zapytała.
- Tak może. To do później. - odpowiedziałem i zakończyłem z nią rozmowę. 
Po rozłączeniu się napisałem wiadomość do Ann czy pomoże mi w opiece nad siostrzeńcem. Blondynka odpisała mi twierdząco niemal od razu. Po godzinie 14 usłyszałem dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć sądząc, że moja siostra wcześniej przyjechała. 
- Ann ? Miałem po Ciebie podjechać za 20 minut. - powiedziałem zdziwiony.
- Skończyłam wcześniej lekcje i Bonnie mnie podwiozła. - odpowiedziała uśmiechnięta. - Mam tu ciastka i kilka innych słodyczy w razie, gdyby trzeba było przekupić Nico. - dodała i się zaśmiała. 
Moja siostra punktualnie przyjechała do mnie z Nico. Mały, gdy tylko zobaczył Ann zapomniał o całym świecie. Ledwo rozebrałem go z kurtki i butów, a stał już koło mojej dziewczyny. 
- No to mama już się nie liczy, Nico ma nową wybrankę. - zaśmiała się moja siostra.
- Tak. I powiem Ci, że młody ma dobry gust. To po wujku. - powiedziałem śmiejąc się. 
- Mam nadzieję, że tej skromności po Tobie nie odziedziczy. - odpowiedziała i rozczochrała mi włosy. - Lecę. Postaram się wrócić jak najszybciej. 
- Mhm. - burknąłem starając się przywrócić włosy do poprzedniego stanu. 
Yvonne wyszła z domu, a ja udałem się do salonu gdzie znajdowała się Ann oraz Nico.
- No i co tam brzdącu? - zapytałem podnosząc malca do góry i kołysząc go. - Podrywasz mi dziewczynę. - zaśmiałem się.
- Haha wujek. No postaw mnie. - mówił Nico przez śmiech. - A ciocia Ann nie jest Twoją dziewcyną tylko moją. - dodał, gdy stanął już na ziemi.
- Tak? A od kiedy? - kucnąłem, aby znaleźć się na wysokości chłopca. 
- Aaa od teraz. - odpowiedział mi podbiegając do Ann i łapiąc ją za rękę. - Plawda ciociu? - zapytał podnosząc głowę do góry i spoglądając na blondynkę. 
- Oczywiście, że tak skarbie. - odpowiedziała uśmiechając się. - Sorry Reus, Młody ma większą siłę przebicia. - powiedziała do mnie wzruszając ramionami. 
- Dobra skoro tak to ja się usunę w cień i nie będę wam zawadzał w związku. - odpowiedziałem udając smutnego.
- Ei wujek nie smuć się. Możemy zlobić taki układ, że podzielę się z Tobą ciocią Ann. - odpowiedział podbiegając do mnie i mnie przytulając. 
- A ja mam coś do powiedzenia w tej sprawie? - oburzyła się dziewczyna.
- Musimy jakoś ustalić jak się nią podzielimy. - zwróciłem się do Nico nie odpowiadając dziewczynie. 

~Ann~
Zignorowali mnie obaj. Ale dobra niech sobie robią interesy moim kosztem. Machnęłam na nich ręką i ruszyłam w stronę kuchni. Marco i Nico tak byli pogrążeni w swoich interesach, że nawet tego nie zauważyli. Gdy znalazłam się już w kuchni Marco postanowiłam zrobić naleśniki dla łakomczuchów. Odnalazłam potrzebne składniki i po 10 minutach ciasto smażyło się już na patelni. 
- Mm a co tu tak pachnie? - w kuchni pojawił się Marco niosąc na rękach swojego siostrzeńca. 
- Ciocia zlobiła naleśniki ! - ucieszył się chłopiec. 
- Interesy już zrobione? Ustaliście dla mnie grafik? - zapytałam i się zaśmiałam.
- Wszystko ustalone. - odpowiedział Marco sadzając małego blondynka przy stole.
- No to się cieszę, że się mną podzieliście, a teraz po tych ciężkich negocjacjach zapraszam panów na małą przekąskę. - uśmiechnęłam się i postawiłam na środku stołu talerz a naleśnikami. 
Wróciłam się jeszcze po nutelle, dżem i cukier puder. 
- Nico z czym chcesz? - zapytałam.
- Z nutellą! - krzyknął radośnie unosząc rączki do góry.
- Naleśnik z nutellą raz. - odpowiedziałam i zaczęłam smarować. 
- A mnie to się już nikt nie zapyta? - wtrącił się smutny Marco.
- Wybacz Kochanie, ale Ty już jesteś duży i sam potrafisz. - pokazałam mu język.
- Właśnie wujek jesteś już duzy. - Nico również pokazał blondynowi język.
Po zjedzeniu naleśników zajęłam się zmywaniem naczyń, a Marco z Nico bawili się w berka w salonie. Chwilę po tym jak zaczęli zabawę usłyszałam huk dochodzący z pomieszczenia, w którym przebywali chłopcy. Wystraszona pobiegłam sprawdzić co się stało. 
- Co się stało?! - zapytałam widząc Marco siedzącego na podłodze i trzymającego się za głowę. 
- Wujek nie zauwazył półki i udezył się w głowę. - wyjaśnił mi chłopiec.
- Marco wszystko w porządku? Mocno się uderzyłeś? - zapytałam kucając przy blondynie. 
- Wszystko dobrze tylko boli jak chol... Bardzo boli. - odpowiedział poprawiając się.
- Siedź tu przyniosę Ci lodu. Nico pilnuj wujka, żeby nie wstawał. - odpowiedziałam i pobiegłam do kuchni.
Po chwili wróciłam niosąc w ręku ściereczkę, a w niej zawinięte kostki lodu.
- Wujek chciał wstać, ale mu nie pozwoliłem. - odezwał się dumny z siebie.
- I bardzo dobrze zrobiłeś. - pogłaskałam go po głowie. - No pokaż to. Może nie będzie guza. - odpowiedziałam przykładając lód. 
Marco wziął ode mnie okład i sam go sobie przytrzymywał. Ja usiadłam na podłodze opierając się o kanapę. Po chwili zaczęłam się na głos śmiać. 
- Z czego się ciocia śmiejesz? - zaciekawił się Nico i podszedł do mnie siadając na kolanach.
- A bo z wujka taka gapa. Żeby nie wiedział, gdzie w domu ma półkę.
Nico poszedł w moje ślady i również zaczął się śmiać.
- Bardzo śmieszne. Haha. Auu. - odpowiedział sarkastycznie Marco i po chwili zajęczał z bólu. 
Po chwili Marco dołączył do nas i wszyscy troje byliśmy rozbawieni zaistniałą sytuacją. 
_____________________
Dzisiaj rozdział trochę luźniejszy :) Nie chce tak szybko rozwijać akcji z Taylorem :) Ale mam już pewne pomysły :) Ciekawe jak to będzie z pisaniem :D 
Ważna informacja. Rozdziału nie będzie przez około 3 tygodnie, ponieważ we wtorek wyjeżdżam nad morze i nie będę miała tam jak pisać. Czytać Waszych rozdziałów też pewnie nie będę miała jak, więc wszystko nadrobię jak wrócę! :) 



Co prawda finał był prawie tydzień temu, ale nie było mnie tu od tamtej pory :) 
Niemcy Mistrzami Świata! :) I ten miły gest Mario z koszulką Reusa :) 

I Marco ponownie na wakacjach :D Takiemu to dobrze! :D I te stylowe spodenki <3 :D 

Do następnego Kochane ;**



sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 25

- Miałeś wypadek. Jesteś w szpitalu. - wyjaśniłem mu.
- Kim jesteś? - zapytał spoglądając na mnie...

Stałem osłupiały wbijając wzrok w Mario. Minęła chwila zanim dotarło do mnie to co powiedział mój przyjaciel.

- Mario to ja Marco nie poznajesz mnie? - powiedziałem ledwie słyszalnie.
Nie zdążył mi nic odpowiedzieć, bo do sali weszło dwóch lekarzy i pielęgniarka.
- Panie Reus proszę się przesunąć. - odezwał się do mnie jeden z nich.
Posłusznie przeniosłem się na drugi koniec sali, gdzie stała Christine.
- Marco wszystko dobrze? Zbladłeś jakoś. - zapytała zaniepokojona.
- Ja... - zacząłem ale nie dokończyłem chcąc przysłuchać wypowiedziom lekarzy.
- Jak się pan nazywa? - zapytał Mario sprawdzając mu jednoczenie ruch źrenic poprzez świecenie mu w oczy.
- Mario Götze. - odpowiedział na co zrobiłem wielkie oczy.
- A wie pan który mamy rok? - pytał dalej.
- No 2014. Az tak długo mnie nie było? - zapytał zdziwiony.
- Był pan w śpiączce 2 tygodnie. - wyjaśnił lekarz. - Proszę mi powiedzieć czy boli pana głowa.
- Trochę, ale da się wytrzymać. Noga trochę bardziej mi doskwiera.
- Przy złamaniu tak bywa. - odpowiedział.
- Złamana? Ale to nie zaszkodzi mojej karierze? - zapytał ze strachem w oczach.
- Nie. Po zdjęciu gipsu podejmie pan rehabilitacje i myślę, że za jakieś 2-3 miesiące wróci pan do treningów. - odpowiedział i cała trójka wyszła z sali.
- No cześć wam. - odezwał się do nas Mario uśmiechając lekko.
- Mario tak się bałam, że się nie obudzisz. - Christine podbiegła do niego i mocno go przytuliła.
- Już dobrze mała. - odpowiedział gładząc ją po włosach. - A Ty Reus nie przywitasz się z przyjacielem? - zapytał zwracając się do mnie.
- Ty idioto! - wybuchłem. - To my się tu martwimy o Ciebie, a Ty się budzisz ze śpiączki, w której byłeś ponad 2 tygodnie i żarty Ci się trzymają?! - dokończyłem podchodząc do niego.
- Chłopaki, ale o co cho... - zaczęła Christine, ale nie pozwoliłem jej dokończyć.
- Ty na prawdę masz coś z głową! Ciebie powinni na oddziale psychiatrycznym zamknąć!
- Dowiem się o co chodzi?! - Christine również podniosła głos.
- O to, że ten dureń robi sobie wcale nie śmieszne żarty! - odpowiedziałem patrząc na nią.
- Oj tam stary wyluzuj. - odpowiedział lekko rozbawiony Mario. - Udałem, że go nie pamiętam. - wyjaśnił swojej dziewczynie.
- Brawo Götze za dojrzałość, brawo. - odpowiedziała sarkastycznie dziewczyna.
- Wyluzujcie nic mi nie jest.
- Ale godzinę temu jeszcze tego nie wiedzieliśmy! - odezwałem się.
- No dobra może przesadziłem. - odpowiedział rozumiejąc powagę sytuacji. - Przepraszam was.
- Idź do diabła Mario! - machnąłem ręką i wyszedłem z sali.
Wyjąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer do Ann.

~Ann~

Siedziałam na lekcji kiedy poczułam wibrację telefonu. Wyjęłam go z torebki przekonana, że to znowu Taylor dobija się do mnie. Jednak na wyświetlaczu widniało imię Marco. Schowałam go więc do kieszeni spodni i opuściłam salę pod pretekstem skorzystania z toalety.
- Marco? Stało się coś? - zapytałam zaniepokojona.
- Mario się obudził. - poinformował mnie.
- To wspaniale! Jak on się czuje?
- Wszystko z nim dobrze. - odpowiedział krótko.
- Nie cieszysz się? Co masz taki zdenerwowany głos?
- Cieszę, ale tej małej gnidzie zachciało się żartów. Obudził się i udawał, że mnie nie poznaje.
- No to zaszalał. Czy on nie zdawał sobie sprawy z tego w jakim stanie był?
- Najwidoczniej nie. - odpowiedział cierpko. - A Ty nie w szkole? - zapytał zmieniając temat.
- Zadzwoniłeś, więc wyszłam na chwilę.
- To pogadamy potem. Ja jutro najpóźniej pojutrze wracam do Dortmundu.
- Ok. Już nie mogę się doczekać. - odpowiedziałam uśmiechając się lekko.
Pożegnałam się z blondynem i wróciłam do klasy. Wyrwałam kartkę z zeszytu i napisałam krótką notkę dla Bonnie.
"MARIO SIĘ OBUDZIŁ! :)"
- Naprawdę?! - wykrzyknęła na całą sale po przeczytaniu informacji.
Wszyscy w klasie łącznie z nauczycielką spojrzeli się na nią. Bonnie zrozumiała, że wypowiedziała to nieco za głośno.
- Przepraszam nie chciałam. - powiedziała speszona zalewając się ogromnym rumieńcem.
- Panno Bahmann skoro się tak pani wyrywa to zapraszam do tablicy. - nauczycielka matematyki spojrzała na moją przyjaciółkę wyciągając do niej kredę.
Bonnie niechętnie wstała i ruszyła we wskazane miejsce. Nauczycielka nieźle ją przemaglowała z zadaniami. Dziewczyna po 10 minutach wróciła do ławki nie wiedząc jak się nazywa.
- Trzeba było tak nie krzyczeć. - szepnęłam do niej i się zaśmiałam.
- Dla Mario było warto. - odpowiedziała i położyła zmęczona głowę na ławce.

Dwa dni później jak zawsze po zakończonych lekcjach wychodziłam ze szkoły razem z Bonnie, Fabianem i Jake'm. Marco poinformował mnie, że wraca kolejnego dnia z Monachium.

- Chodźcie do kawiarni i tam zaczniemy już jakoś porządkować nasz projekt. - zaproponował Jake.
- Podzielimy się kto co robi. - dodała Bonnie.
- Dobry pomysł Jake. Czasami Ci się uda pomyśleć. - zaśmiałam się.
Spojrzałam w stronę parkingu. Moim oczom ukazała się osoba, której najmniej się spodziewałam dzisiejszego dnia. Osoba za którą tak strasznie tęskniłam. Za Jego uśmiechem, który był w tym momencie skierowany wprost na mnie. Za Jego niebieskimi oczami, w których mogłabym się zatracić na wieczność. Za Jego blond czupryną, którą tak uwielbiam. Za całym Nim. Nie zastawiając się ani chwili pobiegłam w stronę Reusa. Rzuciłam się w jego ramiona mocno go obejmując. Po chwili złączyliśmy się w długim pocałunku.
- Spokojnie. Bo mnie udusisz. - zaśmiał się Marco gdy się od siebie odsunęliśmy.
- Nawet nie miałam pojęcia, że tak za Tobą tęskniłam. I w ogóle miałeś być jutro. - uderzyłam go lekko w klatkę piersiową. - Ty kłamczuchu!
- Chciałem Ci zrobić niespodziankę. - zaśmiał się. - Cześć wam. - zwrócił się do Bonnie, Fabiana i Jake'a.
- Cześć Marco. - odpowiedziała mu Bonnie.
- To jak idziemy do tej kawiarni? - zapytałam.
- Daj spokój. My rozdzielimy wszystko i damy Ci znać. - odpowiedział Fabi.
- No co Ty. Idę z wami. Przecież to nasz wspólny projekt. - odpowiedziałam szybko.
- Nie wygłupiaj się Hofmann. Damy Ci znać później co i jak. - odpowiedziała z uśmiechem Bonnie.
- Ale na pewno? - spojrzałam na nich wszystkich.
- Tak. - odpowiedzieli zgodnie.
- Jesteście kochani. - podeszłam do nich i wszystkich uściskałam.
- Zapraszam do auta. - odezwał się z uśmiechem Marco, gdy moi przyjaciele odeszli.
- Dziękuję bardzo. - odpowiedziałam również posyłając mu uśmiech.
W drodze napisałam wiadomość do mojej mamy, żeby niepotrzebnie się nie zamartwiała. Po wysłaniu informacji chciałam włożyć telefon do torby, ale uniemożliwiła mi to przychodząca wiadomość. Mama tak szybko odpisała? - pomyślałam. Odblokowałam więc go i odczytałam wiadomość.

"Ann przemyślałaś już sobie to wszystko? Spotkamy się? Proszę. - Taylor."


Przeczytałam wiadomość robiąc przy tym wielkie oczy. Myślałam, że już odpuścił. Ale jak złudna była moja nadzieja.

- Ann wszystko w porządku? - zapytał Marco kładąc mi dłoń na kolanie.
- Tak, tak. - odpowiedziałam mechanicznie wkładając telefon do torby.
- Na pewno? Wyglądasz na zdenerwowaną. - mówił ostrożnie.
- Wydaje Ci się. - wysiliłam się na uśmiech. - To była pomyłka. - dodałam.
Marco chyba zrozumiał, że więcej się nie dowie, więc nie kontynuował tematu. Ale ja mu muszę jakoś powiedzieć o Taylorze. Nie mogę tego ukrywać. Nie mam nawet powodu, aby to przed nim zatajać. Dlaczego więc teraz mu o tym nie powiedziałam ? Zrobię to, ale nie dzisiaj. Nie wiem jak na to zareaguje. Rozmyślając nad tym nie wiem kiedy znaleźliśmy się pod domem blondyna. Marco zaparkował samochód na podjeździe. Chwilę później znajdowaliśmy się w jego domu.
- Zamawiamy pizze? - zapytał Marco siadając na kanapie.
- Oszalałeś? Ty nie możesz się tak odżywiać. Zrobię dla nas coś szybkiego i lekkiego. - zaprotestowałam.
Nie czekając na odpowiedź blondyna udałam się do kuchni. Lodówka jak się domyślałam była wypełniona od góry do dołu.
- Reus Ty i ta Twoja leniwość. - podsumowałam pod nosem.
Wyciągnęłam potrzebne rzeczy na sałatkę warzywną i zabrałam się za ich krojenie.
- Pomogę Ci. - w kuchni pojawił się Marco.
- No dobrze. To masz pokrój te warzywa. - odpowiedziałam ustępując mu miejsca.
Marco podszedł do mnie. Poczułam na swojej szyi pocałunki składane przez blondyna.
- Głodny byłeś. - powiedziałam i się zaśmiałam.
- To może poczekać. - odpowiedział nie przerywając pieszczoty.
Odwrócił mnie przodem do siebie składając na mych ustach delikatny pocałunek. Wplotłam mu dłonie we włosy. Po chwili Marco przesunął wszystko co znajdowało się na blacie i posadził mnie na nim składając coraz niżej swoje pocałunki.
- Marco chyba nie będziemy tego robić w kuchni. - zaprotestowałam.
- A dlaczego nie? - spojrzał na mnie łobuzerskim wzrokiem.
- To chodź chociaż do salonu. - odpowiedziałam.
Marco wziął mnie na ręce i nie przestając całować skierował się w stronę salonu. Znajdując się tam pozbywaliśmy się po kolei części swojej garderoby. Nasze oddechy stawały się nierówne. Serca waliły jak oszalałe. Pocałunki stawały się coraz bardziej zachłanne. Pragnęliśmy siebie jak jeszcze nigdy dotąd. W tej chwili nie liczyło się nic dookoła. Byliśmy tylko my...
________________________
Krótki... Znowu zawaliłam wiem :( A jutro finał MŚ :D Jak myślicie Niemcy czy Argentyna? :)





czwartek, 10 lipca 2014

Liebster Award

Dzisiaj rozdziału nie będzie. Niestety nienapisany jeszcze jest... Wena odeszła :( Ale dzisiaj postaram się coś naskrobać i może koło soboty lub niedzieli coś dodam :) 
Dziękuję za nominację do Liebster Award! :) Bardzo mi miło z tego powodu :) Tak więc zebrałam zaległe nominację i dodam dzisiaj :) 

Pytania od Lulu Julita:

1. Od kiedy używasz bloggera?
Od stycznia 2014.
2. Za co cenisz piłkę nożną?
Za to, że jest z nią związanych tyle emocji i często potrafi zaskoczyć kibica.
3. Twój idol?
Marco Reus, Łukasz Piszczek :)
4. Twoje marzenie?
Być na meczu Borussi :)
5. Twój wymarzony zawód?
Fotograf <3 
6. Zdradź 3 fakty o sobie.
a) Nie lubię się spóźniać, ani gdy ktoś się spóźnia,
b) uwielbiam robić zdjęcia (choć teraz robię ich mniej),
c) podczas oglądania meczy dużo wyzywam :D.
7. Twoja ulubiona książka?
Jestem w trakcie czytania serii Wodospady cienia i bardzo mi się podoba :)
8. Ulubiona pora roku? Dlaczego własnie ta?
Lato! <3 Słońce świeci, cieplutko na dworze, nie trzeba tyle ubrań na siebie zakładać jak w zimę :D 
9. Najsmakowitsza przekąska?
Pizza <3
10. Ile masz lat?
Dużo :D 19 :)
11. Jak chciałabyś mieć na imię?
Hmm... Moje imię mi się podoba :)

Pytania od Kamoncikowa Kali:

1. Największe marzenie?
Być na meczu Borussi :)
2. Jak spędzasz tegoroczne wakacje?
Z przyjaciółmi nad morzem :D
3. Skąd pomysł na bloga?
Tak po prostu :) Pomysł narodził się z nudy :D 
4. Ulubiony piłkarz?
Marco Reus, Łukasz Piszczek i Kuba Błaszczykowski.
5. Ulubiony klub?
Borussia Dortmund <3 
6. Najlepsza piosenka?
LemON "Nice", IRA "Wiara", "Nadzieja" :)
7. Masz jakieś zwierzątko? Jakie?
Niestety nie mam :(
8. Masz rodzeństwo?
2 starszych braci :)
9. Twoje hobby?
Fotografia <3
10. Najgorszy przedmiot w szkole?
Już nie chodzę do szkoły :D Ale, gdy chodziłam nienawidziłam biologii i chemii.
11. Ulubiony napój?
Coca-cola <3

Pytania od Reusowa MaLiNa:

1. Jak masz na imię?
Sylwia.
2. Ulubiony piłkarz?
Marco Reus, Łukasz Piszczek i Kuba Błaszczykowski.
3. Dlaczego kibicujesz właśnie Borussi?
Moja przygoda z Borussią zaczęła się od Piszczka :) Zobaczyłam go na Euro 2012 i zaciekawił mnie jego styl gry :) Potem poznałam resztę Borusii i tak zaczęło się moje kibicowanie im :)
4. Kibicujesz jakiemuś innemu klubowi oprócz Borussi?
Nie :) Nie miałabym czasu oglądać jeszcze więcej meczy niż dotychczas :D 
5. Ulubiona piosenka?
LemON "Nice", IRA "Wiara", "Nadzieja" :)
6. Najpiękniejszy stadion?
Oczywiście, że nasz Signal Iduna Park <3 :)
7. Jaki piłkarz ma najładniejszą i najfajniejszą dziewczynę/żonę? (możesz wymienić więcej niż jedną osobę)
Hmm nie interesuję się jak wyglądają żony/dziewczyny piłkarzy :D
8. Najlepsi piłkarze z Polski?
Jeśli chodzi o Ekstraklasę to nie znam ich za wielu :)
9. Jaki klub ma Twoim zdaniem najwierniejszych kibiców?
Oczywiście, że Borussia :)
10. Czytasz mojego bloga?
No pewnie, że czytam! :)
11. Opisz siebie w trzech słowach.
Nie lubię o sobie pisać :) Ale myślę, że jestem pomocna, miła dla tych co są dla mnie mili i jestem szczera :)

Pytania od Misi Martaa:

1. Jak masz na imię ?
Sylwia.
2. Co lubisz robić w wolnym czasie ?

Robić zdjęcia, spędzać czas z przyjaciółmi :)
3. Piłka nożna vs siatka ?

Kibicowanie - piłka nożna, granie - siatka :D
4. Co sądzisz o moim blogu ( o ile czytasz :D )

Jeszcze nie miałam okazji przeczytać, ale na dniach to zacznę nadrabiać :)
5. Ile masz lat ?

19.
6. Co sądzisz o naszym polskim Trio w BVB ?

Już nie ma tego trio :(
7. Najważniejsza wartości u chłopaka ?

Szacunek dla dziewczyny/kobiety.
8. Lubisz Borussię ?

Uwielbiam <3
9. Jakiś inny klub jeszcze lubisz ? :D

Nie :D
10. Co sądzisz o grze dziewczyn w piłkę nożną ? :D

Ja nie gram, bo  nie umiem za dobrze :D Ale jak dziewczyna to lubi i dobrze jej idzie to jestem za :D

Moje nominacje: 

1) marudny elf
2) Truskawkowa Pata
3) Lulu Julita 
4) Kamoncikowa Kali

Pytania ode mnie :)

1. Największe marzenie?

2. Dlaczego kibicujesz Borussi?
3. Ulubiona piosenka?
4. Ulubiony piłkarz?
5. 3 fakty o sobie.
6. Ulubiona książka?
7. Inny klub poza BVB?
8. Wymarzone miejsce na wakacje?
9. Wymarzony zawód i dlaczego taki?
10. Rodzeństwo?

wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 24

Jak to jest, że gdy chcemy odciąć się od naszej przeszłości ona ciągle do nas wraca? Towarzyszy nam na każdym kroku. Na początku sami przyłapujemy się na tym, że rozpamiętujemy to o czym bardzo chcielibyśmy zapomnieć. W końcu gdy nam się to uda i spotkamy na swojej drodze osobę, która nam w tym pomoże nasza przeszłość wraca do nas ze zdwojoną siłą. I nie wiemy czy po to aby naprawić to co się wydarzyło czy po to aby zniszczyć nasze nowe życie...

Siedziałam w kawiarni mieszając już dawno gotową do wypicia kawę. Wpatrywałam się w nią jakby to była jedyna rzecz, na którą można patrzeć.

- Po co tu przyjechałeś? Skąd masz mój adres? - zapytałam, przerywając tą niezręczną ciszę.
- Spotkałem się z Victorią w Gladbach. Chciałem pogadać. - odpowiedział mi.
- Mogłam się tego domyślić. - prychnęłam. - Taylor my nie mamy już o czym ze sobą gadać. - odpowiedziałam spoglądając na niego.
- Chciałem Cię przeprosić za tamto. Nie byłem sobą. 
- Tak masz rację nie byłeś. Byłeś naćpany. - wzięłam łyk kawy.
- Już taki nie jestem. 
- A jaki jesteś? - mówiłam głosem pełnym nienawiści.
- Zmieniłem się. Jestem czysty od kilku miesięcy.
- Gratulację. A co ja mam z tym wspólnego? 
- Chciałem Cię przeprosić i prosić o to żebyś mi wybaczyła. Ann kocham Cię. Może dasz nam jeszcze jedną szansę. - powiedział po czym chciał złapać mnie za dłonie, ale szybko je odsunęłam.
- Przykro mi Taylor, ale dla nas już nie ma szansy. Sam rozwaliłeś to co było między nami. Poza tym ja już z kimś jestem. - wyjaśniłam mu.
- Kochasz go? - zapytał.
- Kocham. - odpowiedziałam bez wahania. 
- I tak łatwo chcesz przekreślić to co było między nami? 
- Nie zwalaj teraz winy na mnie. To nie ja Ci kazałam brać. Poza tym nie zapominaj o tym jak mnie pobiłeś. Tego się tak łatwo nie wybacza. - odpowiedziałam po czym wstałam i bez pożegnania wyszłam z kawiarni.

~Marco~

Kolejny dzień siedziałem przy Mario. Jego rodzice z Christine poszli coś zjeść. Ja nie chciałem zostawiać go samego. Mimo, że był w śpiączce lekarze powiedzieli aby do niego mówić, że nas usłyszy. 'Rozmawiałem' z nim codziennie. Opowiadałem o tym jak nam się układa z Ann, o chłopakach z drużyny, że brakuje nam go na treningach. Dzisiaj już nie wytrzymałem i dałem upust swoim emocjom.
- Mario debilu! Masz się obudzić! I to już! Słyszysz?! Nie możesz mi tego zrobić! Ja Cię potrzebuję! - mówiłem i czułem jak moje oczy robią się wilgotne. - Musisz zostać świadkiem na moim ślubie! Masz jeszcze Christine. Chcesz ją tutaj samą zostawić?! Götze co z Ciebie za facet do cholery! - kontynuowałem. 
Usłyszałem, że drzwi do sali cicho się otwierają. Otarłem więc szybko łzy z policzka przekonany, że wrócili państwo Götze i Christine. Odwróciłem się i zobaczyłem zupełnie inną osobę.
- Witaj Marco. Mogę wejść? 
- Dzień dobry panu. Tak proszę. - odpowiedziałem trenerowi mojego przyjaciela.
- Jak on się czuje? - zapytał podchodząc do łóżka. - Wszyscy z Bayernie bardzo się o niego martwimy. 
- Na razie bez zmian. - odpowiedziałem.
- Wiadomo kiedy wybudzi się ze śpiączki? 
- Lekarze mówią, że to wszystko zależy od organizmu Mario. 
- Przykra sprawa. Ale miejmy nadzieję, że lada dzień się to stanie. - uśmiechnął się do mnie lekko. 
- Oby. - odpowiedziałem posyłając mu lekki uśmiech.
- A co tam u Ciebie? Jak Ci idzie w Dortmundzie? - zapytał zmieniając temat. 
- Bardzo dobrze nie narzekam. Trener dał mi dwa tygodnie wolnego, abym mógł być przy Mario. - odpowiedziałem. 
- Marco wiesz, że teraz jest zimowe okno transferowe. Nie ukrywam, że byłbym zainteresowany Twoją osobą w mojej drużynie. 
- Mam umowę z Borussia i klauzulę. - odpowiedziałem czując narastającą we mnie irytację. 
- Klauzula to nie jest problem. 
- Ale ja mam rodzinę w Dortmundzie. W drużynie czuję się dobrze i nie chce jej zmieniać na chwilę obecną. 
- Rodzinę można odwiedzać. W Monachium będziesz miał lepsze zarobki i będziesz mógł się rozwijać. 
- Przepraszam bardzo, ale pan przyszedł zapytać co z Mario czy negocjować ze mną kontrakt dla pańskiej drużyny?! - podniosłem lekko głos. - Bo jeśli to drugie to proszę bardzo tam są drzwi! - dokończyłem wskazując dłonią drzwi. 
- Marco ja... 
- Nie jestem zainteresowany ofertą Bayernu. Pieniądze nie są w życiu ważne. Nie widzi pan, że życia nie można kupić?! W Dortmundzie też się rozwijam. Nawet lepiej niż w Bayernie. Tak, że to by było na tyle jeśli chodzi o naszą rozmowę. Dziękuję w imieniu Mario, że pofatygował się pan tutaj, aby dowiedzieć się co z nim. Do widzenia. - powiedziałem i odwróciłem się do niego plecami.
Guardiola wyszedł nic nie odpowiadając. Ja potrzebowałem chwili aby się uspokoić.
- Wybacz Mario, ale nie wiedziałem, że ten Twój trener to taki dupek. Może Ty go lubisz, ale ja bym się z nim raczej nie dogadał. - zwróciłem się do mojego przyjaciela. 
Poczułem wibrację w kieszeni, więc sięgnąłem po mój telefon i zerkając kto do mnie dzwoni nacisnąłem zieloną słuchawkę. 
- Cześć Kochanie. - powiedziałem lekko się uśmiechając.
- Wszystko w porządku? Coś z Mario? - zapytała zaniepokojona.
- Nie z Mario bez zmian. Dlaczego tak sądzisz?
- Bo masz taki zdenerwowany głos. - wyjaśniła.
- Aa to. Miałem małe spięcie z trenerem Mario. Ale to nic takiego. - wyjaśniłem i wziąłem głęboki wdech.
- Na pewno to nic takiego? 
- Tak Ann. Nie martw się. Co u Ciebie? - zapytałem zmieniając temat. - Tęsknię za Tobą. 
- Ja za Tobą też. U mnie ok. Szkoła, dom i tak w kółko. Kiedy wracasz? 
- Za kilka dni. Trener mi głowę urwie jak przedłużę wolne. 
- Nie chciałabym mieć chłopaka bez głowy. - zaśmiała się lekko do słuchawki.
- Też bym nie chciał bez niej zostać. 
Do sali mojego przyjaciela weszli jego rodzice. 
- Kochanie, rodzice Mario wrócili. Porozmawiamy później.
- Jasne. Będę czekać na telefon. 
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też.
Pożegnaliśmy się i schowałem telefon do kieszeni.

~Ann~

Chciałam powiedzieć Marco o Taylorze, ale znając go niepotrzebnie by się denerwował. Nie chciałam mu niepotrzebnie zawracać głowy. Postanowiłam, więc poczekać aż wróci z Monachium. Odłożyłam telefon na szafkę i poszłam się przebrać. Założyłam dresy i koszulkę Marco, którą kiedyś po kryjomu mu zwędziłam. Uśmiechnęłam się wspominając moment, w którym blondyn przeszukiwał cały dom, aby ją znaleźć. Włosy związałam w niedbałego koka. Przebrana położyłam się na łóżku i wzięłam książkę, którą musiałam przeczytać na następny dzień robiąc przy tym różne notatki. Po jakimś czasie odezwał się mój telefon. Wstałam z łóżka i sięgnęłam po niego. Na wyświetlaczu widniał napis 'Numer prywatny'. Niepewnie nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo? 
- Ann proszę porozmawiaj ze mną. - po drugiej stronie usłyszałam głos Taylora.
- Mówiłam Ci, że już nie mamy o czym. - warknęłam do słuchawki.
- Ale ja się na prawdę zmieniłem. Proszę daj nam szansę. - błagał.
- Nie Taylor. To co było między nami już jest dawno skończone. Zrozum to wreszcie. - odpowiedziałam i się rozłączyłam.
Rzuciłam telefon na łóżko i położyłam się chowając głowę między poduszki. Dlaczego on nie może sobie odpuścić? Przecież ja mam Marco i kocham go. A Taylor sam posuł to co było między nami. Myśląc o tym usłyszałam ciche pukanie do pokoju. 
- Ann przyniosłam Ci kanapki i kakao. - do mojego pokoju weszła mama. - Co sie stało Kochanie? - zapytała podchodząc do mnie. - Coś z Mario? 
- Nie z Mario wszystko dobrze. - odpowiedziałam wynurzając głowę z poduszek.
- No to o co chodzi? - usiadła na skraju łóżka obok mnie.
- Taylor tu przyjechał. - wyjaśniłam krótko.
- Czego on tu chce? 
- Chciał mnie przeprosić. Twierdzi, że się zmienił. Chce naprawić wszystko między nami. Chce, żebyśmy do siebie wrócili.
- A Ty czego chcesz? 
- Jeśli pytasz o to czy coś do niego czuję to nie. Mam Marco i wiem w 100 % że to jego kocham. A od Taylora i tej przeszłości chce się odciąć, ale on mi nie pozwala. 
- Każdy z nas ma jakąś przykrą sprawę z przesłości. Od tego nie da się ucieć choćbyśmy bardzo tego chcieli. Nie zadręczaj się tym dzisiaj. Ochłoń trochę. Zjedz to co Ci przyniosłam i szoruj spać. - odpowiedziała uśmiechając się do mnie.
- Spać? O tej godzinie? - zapytałam patrząc na nią ze zdziwioną miną.
- Kochanie zobacz, która godzina. - zaśmiała się wskazując na zegarek.
- Już 22?! - zrobiłam wielkie oczy odkrywając która widnieje godzina. - Zanim się ogarnę to już będzie północ. - jęknęłam. 
- Właśnie dlatego Ci mówię, żebyś to zostawiła na jutro. Dobranoc. - pocałowała mnie w czoło i wyszła z pokoju.
- Dobranoc. - odpowiedziałam jej. 

Następnego dnia rano obudziłam się lekko niewyspana. Cóż takie uroki chodzenia późno spać - pomyślałam. Sprawą Taylora na razie nie chciałam sobie zawracać głowy. Mam nadzieję, że zrozumiał wszystko po tym co mu wczoraj powiedziałam. Wstałam z łóżka i ruszyłam do łazienki. Tam włożyłam na siebie ubrania przygotowane wieczorem, umyłam się, zrobiłam lekki makijaż i gotowa zeszłam na dół. Zjadłam śniadanie przygotowane przez moją mamę i jak każdego dnia punktualnie wyszłam przed dom, gdzie czekała na mnie już moja przyjaciółka. 

- Hej. Co Ty taka dziwna? - zapytała Bonnie lustrując mnie wzrokiem.
- Co? Ja? Nie nie wyspałam się tylko. - odpowiedziałam.
- Pokłóciłaś się z Marco? 
- Nie. Poszłam późno spać i to dlatego. - uśmiechnęłam się do niej. 
- Słyszałaś najnowsze wieści? - zapytała mnie, gdy byłyśmy już pod szkołą.
- Jakie wieści? - zapytałam marszcząc brwi.
- No takie, że Fabi nie idzie na studia do Monachium. - odpowiedziała i wysiadłyśmy z jej samochodu.
- Jak to?! Co się stało?! - prawie wykrzyknęłam. - Tyle mówił o tych studiach.
- No jak to co się stało. Miłość, kochana miłość! - wyjaśniła obejmując mnie.
- No tak mogłam się tego po nim spodziewać. - odpowiedziałam i zaczęłyśmy się śmiać.
- Cześć. - przed nami pojawił się nagle Taylor.
- Cześć. Znamy się? - zapytała Bonn krzyżując dłonie na piersi.
- My się znamy. - wyjaśniłam przez zaciśnięte zęby. - Mówiłam Ci, żebyś mi dał spokój. Tak trudno to do Ciebie dociera. 
- Ale Ann proszę. Daj mi 5 minut. Tylko o tyle proszę. 5 minut. - złożył dłonie w geście proszenia. 
Stałam chwilę i patrzyłam na niego przymrużonymi oczami.
- 5 minut i ani sekundy więcej. - odpowiedziałam. - Bonnie możesz poczekać na mnie w szkole ? - zwróciłam się do mojej przyjaciółki.
- Jesteś pewna? - zapytała.
- Tak. Za 5 minut jestem. - uśmiechnęłam się do niej.
Odeszła od nas bez słowa.
- Czego chcesz? 
- Ann ja wiem, że to co między nami było już nie wróci. Rozumiem też to, że masz kogoś innego. Ale czy mogę liczyć chociaż na przyjaźń z Twojej strony? 
Patrzałam chwilę na niego po czym wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
- Ty mówisz serio? 
- A czy wyglądam jakbym żartował? Chcę chociaż trochę poprawić relację między nami. Ann proszę Cię. - odpowiedział i złapał mnie za dłonie.
Odsunęłam się od niego.
- Nie wiem. Muszę to przemyśleć. Daj mi kilka dni. - odpowiedziałam cicho.
- Dam Ci tyle czasu ile potrzebujesz. Proszę tu masz mój numer. - wręczył mi karteczkę z numerem telefonu.
Wzięłam od niego karteczkę i odeszłam bez słowa. 
- Kto to do cholery był? - napadła na mnie Bonnie, gdy znalazłam się w środku.
- To był Taylor. - wyjaśniłam krótko otwierając szafkę i wrzucając tam karteczkę z jego numerem.
- Ten Taylor?! - zapytała zdziwiona.
- Tak Bonnie ten Taylor! - odpowiedziałam jej.
- Czego chciał? 
Opowiedziałam jej o naszym wczorajszym spotkaniu, naszej rozmowie i o tym, że na razie nie powiedziałam o tym Marco.
- Ty chyba nie masz zamiaru się z nim pogodzić? 
- Nie wiem Bonnie. Cały czas mówi, że się zmienił. A ja nie zauważyłam, żeby był jakiś inny odkąd go zobaczyłam. A co jeśli on na prawdę się zmienił i zrozumiał to co zrobił? 
- Ann nie wiem. Nie znam go, ale na Twoim miejscu byłabym ostrożna. Zanim podejmiesz jakąkolwiek decyzję porozmawiaj o tym z Marco.
- Wiem. Poczekam, aż wróci z Monachium. Nie chce tego załatwiać przez telefon.
Naszą rozmowę przerwał dzwonek na lekcje. Niechętnie zabrałyśmy nasze rzeczy i ruszyłyśmy w stronę klasy. 

~Marco~

Jak co rano byłem u Mario. Towarzyszyła mi Christine.
- Marco, a co jak on się nie obudzi? - zapytała mnie zw łzami w oczach.
- Nawet tak nie mów. Obudzi się zobaczysz. Wydobrzeje i wszystko wróci do normy. - odpowiedziałem jej łapiąc mojego przyjaciela za dłoń. 
- Ale on już jest tyle czasu w tej śpiączce. Powoli zaczynam tracić nadzieję na cokolwiek. - wstała i stanęła przodem do okna.
Po słowach Christine zaczęła wzbierać ze mnie złość. Jak ona, kobieta jego życia może tak mówić?! 
- Christine nawet... - zacząłem mówić przez zaciśnięte zęby, ale przerwałem czując lekki ścisk dłoni Mario. 
Spojrzałem na nią wielkimi oczami i poczułem ponowne ściśnięcie. 
- Mario. Mario słyszysz mnie? - wstałem z krzesełka i stanąłem nad moim przyjacielem. - Christine on się budzi! - powiedziałem do blondynki, która nadal stała tyłem do mnie. 
- Co? Marco co Ty bredzisz? - zapytała patrząc na mnie czerwonymi od płaczu oczami. 
Nie odpowiedziałem jej nic. Stałem nad Mario czekając na jakikolwiek znak, że się wybudza. I stało się ! Mario powoli zaczął otwierać oczy. 
- Mario słyszysz mnie? To ja Marco. Jest tu też Christine. Leć szybko po lekarza! - zarządziłem.
Blondynka będąc w szoku stała jak wmurowana w podłogę, po czym wybiegła z sali. Mario otworzył oczy i rozglądał się przez chwilę po sali nic nie mówiąc.
- Miałeś wypadek. Jesteś w szpitalu. - wyjaśniłem mu.
- Kim jesteś? - zapytał spoglądając na mnie...
________________________
Taka jestem zła! :D Rozdział dłuższy niż poprzedni, ale jakością nie powala. Weno powróć do mnie! :(
Teraz raczej rozdziały będą pojawiać się niesystematycznie :( Mam nadzieję, że mi to wybaczycie ;*


<---Taylor

Ćwiczymy, ćwiczymy :)

Do następnego ;*