- Ehh nienawidzę tych wyjazdów. - burknął Marco.
- Daj spokój szybko minie. - uśmiechnęłam się.
- Ale ja nie lubię się z Tobą rozstawać.
- Kochany wymarzyłeś sobie karierę piłkarza to musisz to ścierpieć. - uderzyłam go lekko w ramie.
- A może powinienem zostać kimś innym. - zamyślił się.
- Tak woźnym na stadionie. - odpowiedziałam karcąc go wzrokiem.
- Oo to nie głupi pomysł. Przynajmniej nie będę musiał wyjeżdżać. - uśmiechnął się.
- Dobra, dobra już nie wymyślaj.
- Chłopaki zbiórka! - krzyknął trener stojący przy autokarze.
- No to leć. - przytuliłam go mocno.
- Chodź ze mną.
- Nie, nie. Muszę od Ciebie odpocząć.
- Serio? - odsunął się ode mnie. - Masz mnie dość? - zapytał poważnym tonem.
Patrzałam na niego chwilę po czym wybuchłam śmiechem.
- Jejku Reus Ty to jednak we wszystko uwierzysz. - śmiałam się dalej.
- No bo Ty tak lubisz wkręcać. - oburzył się.
- Taka już jestem. Dobra blondasku biegnij, bo Cię zaraz Klopp siłą zaciągnie. - odpowiedziałam i pocałowałam go na pożegnanie.
- No dobra. Skoro masz mnie już dosyć to sobie idę. - odpowiedział i odwrócił się gadając do siebie pod nosem. - Nie kocha mnie już, ma mnie dość, a ja tyle chciałem dla niej zrobić. Ahh te kobiety.
Stałam śmiejąc się z niego. Po chwili Marco przystanął i odwrócił się do mnie.
- Tylko masz być grzeczna. - pogroził mi palcem i się uśmiechnął.
- Dobrze postaram się. - pokazałam mu język.
- Niepokoi mnie to 'postaram się' ale niech będzie, że będziesz grzeczna. - odpowiedział i wsiadł do autokaru.
Nie minęła chwila, a obok mnie znalazła się moja przyjaciółka.
- Ehh jak my wytrzymamy bez nich ten tydzień? - zapytała z rozpaczą.
- Będziemy imprezować. Kota nie ma to myszy harcują. - zaśmiałam się.
- I to mi się podoba Hofmann. - odpowiedziała i obie zaczęłyśmy się śmiać.
Wieczorem szykowałam się na wcześniej wspomnianą imprezę. Dołączyli do nas również Lisa z Fabim oraz Jake. Marco napisał mi wiadomość, że dojechali i zaczynają treningi. Przebywałam w łazience próbując coś zrobić z włosami kiedy usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Wyszłam z pomieszczenia i sięgnęłam po telefon myśląc, że dzwoni Reus. Jednak na wyświetlaczu nie pojawiło się jego zdjęcie.
- Halo? - odebrałam i przyłożyłam telefon do ucha.
- Cześć Ann. - usłyszałam głos Taylora po drugiej stronie.
- No cześć. - odpowiedziałam nieco zaskoczona jego telefonem.
- Słuchaj co dzisiaj robisz? Jesteś umówiona z Marco? - zapytał.
- Nie. Marco wyjechał na obóz. - wyjaśniłam.
- Aa to czyli masz wolny wieczór.
- Nie do końca. Umówiła się z przyjaciółmi do klubu. Taylor stało się coś? - zapytałam marszcząc brwi.
- Nie nic się nie stało. Chciałem się z Tobą zobaczyć. - zaśmiał się. - Będziesz miała coś przeciwko, albo Twoi znajomi jeśli do was dołączę?
- Dołączysz? - powtórzyłam zdziwiona. - Jesteś jeszcze w Dortmundzie?
- No tak jestem. Zostaję tu na jakiś czas. Znalazłem świetną robotę i postanowiłem zostać.
- I kiedy chciałeś mnie o tym powiadomić? - zapytałam lekko zła.
- No właśnie dzisiaj. Chyba nie jesteś zła.
- Nie, nie jestem. - odpowiedziałam z ironią w głosie.
- To ja mogę do was dołączyć? - ponowił pytanie.
- Jasne. - odpowiedziałam i podałam chłopakowi adres klubu do jakiego się wybieramy.
30 min później razem z Bonnie wysiadłyśmy z taksówki pod klubem. Na miejscu był już Taylor.
- A on co tutaj robi? - zapytała moja przyjaciółka.
- On ma na imię Taylor i zaprosiłam go, bo okazało się, że jest w Dortmundzie. - wyjaśniłam.
- Czyli mam wieczór obserwacji. - westchnęła moja przyjaciółka.
- Ei co to miało znaczyć?! - oburzyłam się lekko. - Bonnie nie przesadzaj dobrze? Nie znasz go. Daj mu szansę. Pogadaj z nim i zobacz jaki jest a potem go oceniaj.
- Dobrze nie denerwuj się już. Mamy się świetnie bawić, a nie się kłócić. - odpowiedziała.
- Cześć Taylor. - uśmiechnęłam się do niego. - Pamiętasz Bonnie moją przyjaciółkę? - wskazałam na nią.
- Tak pamiętam. Cześć. - uśmiechnął się do niej.
- Hej. - odpowiedziała z mniejszym entuzjazmem na co skarciłam ją wzrokiem.
- Cześć laski. - podbiegł do nas Jake, wieszając się nam na ramionach. - Jakiś problem? - zapytał i spojrzał na Taylora.
- Nie to mój znajomy Taylor. Taylor to jest Jake, a to jest Lisa i Fabi. - wskazałam na nowo przybyłe osoby.
Po zapoznaniu Taylora wszyscy weszliśmy do środka. Tak jak się spodziewaliśmy tego dnia w klubie było dużo osób. Z trudem znaleźliśmy wolny stolik przy którym zajęliśmy miejsca. Chłopcy poszli zamówić dla nas napoje, a ja zajęłam się rozmową z Bonnie i Lisą.
- Ann skąd jest ten chłopak? - zapytała dziewczyna Fabiana.
- To jest mój przyjaciel z Gladbach. - wyjaśniłam. - Dlaczego pytasz?
- Zapomniałaś dodać, że wcześniej nie był Twoim przyjacielem. - prychnęła Bonnie.
Zignorowałam jej uwagę i czekałam na odpowiedź Lisy.
- Bo kilka dni temu, ale Ann ja nie chce rzucać fałszywych oskarżeń. Kilka dni temu wieczorem jak wracałam do domu to widziałam dwóch kolesi jak się kłócili o jakąś kasę, ale nie do końca wiem o co chodziło. No i wydaje mi się, że jednym z nich był właśnie Twój znajomy.
- Taylor? - zapytałam zdziwiona. - Nie raczej nie. On tu nikogo nie zna. - uśmiechnęłam się.
- Ja tam nie wiem. Wydaje się podobny, ale było ciemno i nie wiedziałam dokładnie twarzy.
Zakończyłyśmy naszą rozmowę, ponieważ chłopaki powrócili do stolika. Przyglądałam się przez chwilę Taylorowi, a gdy chłopak to odkrył uśmiechnęłam się do niego nerwowo i odwróciłam wzrok.
Po godzinie zabawy postanowiłam wyjść na zewnątrz i się przewietrzyć. Wzięłam moją torebkę i sięgnęłam do środka po telefon. Było jedno nieodebrane połączenie od Marco. Jak najszybciej oddzwoniłam do chłopaka.
- Hej. - odezwał się po drugiej stronie.
- Spałeś już? Obudziłam Cię? - zapytałam.
- Nie jeszcze nie śpię. - odpowiedział.
- Przepraszam, że teraz oddzwaniam, ale nie słyszałam dzwonka.
- Rozumiem. Jak impreza? - zapytał.
Rozmawiając wcześniej z blondynem poinformowałam go o moich planach z Bonnie. Na szczęście nie miał nic przeciwko, abyśmy wyszły do klubu.
- Świetnie się bawimy. - uśmiechnęłam się.
- Jesteś tylko z Bonnie?
- Nie jest jeszcze Jake, Lisa, Fabi i Taylor. - wyliczyłam szybko.
- Taylor? - zapytał zdziwiony chłopak. - A co on tam robi? - dodał wyraźnie nie zadowolony.
- Zadzwonił do mnie, bo chciał się zobaczyć, a że ja już byłam umówiona z resztą to go zaprosiłam. - wyjaśniłam nie wiedząc skąd u Marco takie dziwne zachowanie.
- I musiałaś go zapraszać?! Nie mogłaś powiedzieć, że jesteś umówiona z przyjaciółmi i nie masz dla niego czasu?!
- Zapytał czy też może się dołączyć to co mu miałam powiedzieć?
- Że nie może i tyle. - odpowiedział wyraźnie zły.
- Marco o co Ci do cholery chodzi?! - uniosłam głos.
- O to, że ten koleś się koło Ciebie kręci kiedy mnie tam nie ma!
- Jesteś zazdrosny?! Nie ufasz mi? - zapytałam urażona
- Tobie ufam, to jemu nie ufam!
- Nie kochany tak to my nie będziemy rozmawiać! Porozmawiamy jak ochłoniesz! - powiedziałam i nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się.
Zdenerwowana zaistniałą sytuacją wróciłam do klubu.
~Marco~
- Halo? Ann?! Jesteś tam?! A niech to szlag! - krzyknąłem i rzuciłem telefonem o łóżko.
- Co jest? - zapytał Auba, z którym to dzieliłem pokój.
- To nie jest tak, że nie ufam Ann, bo jej ufam. Ja nie ufam temu kolesiowi! - wyrzuciłem z siebie i usiadłem na łóżku.
- Stary powoli. Powiedz co się dzieje.
- On doskonale wiedział kiedy jedziemy na obóz i wykorzystał to. - burknąłem wściekły.
- Kto? Mówisz o tym byłym chłopaku Ann?
- Tak. Myślałem, że wyjechał ale on cały czas jest w Dortmundzie.
- Marco uspokój się. Ann pewnie nie jest z nim sama, więc nic jej nie grozi, a Ty się tylko niepotrzebnie nakręcasz. Powiedziała Ci niejednokrotnie, że to między nimi jest skończone, więc nie masz czym się przejmować.
- Ehh może masz rację. Stąd i tak nic nie zrobię. - odpowiedziałem kładąc się plecami do przyjaciela.
Rano po pierwszej serii treningowej mieliśmy z chłopakami dłuższą przerwę. Postanowiłem wtedy zadzwonić do Ann i przeprosić ją za moje zachowanie.
- Już ochłonąłeś? - usłyszałem zimny ton Ann po drugiej stronie.
- Kochanie chciałbym Cię przeprosić. Ja nie wiem co we mnie wczoraj wstąpiło.
- Ja też nie wiem. - mówiła obojętnie.
- Może to, że ten koleś się koło Ciebie kręci kiedy mnie nie ma. Nie powinienem tak wybuchać.
- Masz rację Marco nie powinieneś. Mnie i Taylora nic prócz przyjaźni nic nie łączy. Jeśli zacznie wychodzić poza te granice to na pewno odpowiednio na to zareaguje i z nim porozmawiam. Odrobinę zaufania Reus.
- Wiem i ufam Ci. Jeszcze raz przepraszam. I nie gniewaj się już na mnie. - jęknąłem.
- Ehh nienawidzę się z Tobą kłócić blondyno. - zaśmiała się lekko co wywołało uśmiech również u mnie.
- Kocham Cię wiesz? - zapytałem.
- Ja Ciebie też. Słuchaj muszę kończyć. Idę obudzić Bonnie i jedziemy na małe zakupy.
- Jasne. Bawcie się dobrze. - zaśmiałem się.
- Na pewno będziemy. Pa. - odpowiedziała mi.
- Pa. - odsunąłem telefon od ucha i wcisnąłem czerwoną słuchawkę.
Dołączyłem do chłopaków, gdzie zjedliśmy nasze drugie śniadanie po czym wróciliśmy do treningu.
~Ann~
- Mamo wychodzę. - krzyknęłam zbiegając na dół.
- Dokąd? - z kuchni wyłoniła się moja rodzicielka.
- Pobiegać. - uśmiechnęłam się zakładając buty.
- Tylko nie za długo, bo zimno jest. - rzekła matczynym tonem.
- Dobrze będę pamiętać. Pa. - odpowiedziałam i wyszłam z domu.
Kierowałam się truchtając w stronę parku. Po chwili byłam już na miejscu.
- Cześć. Przepraszam za spóźnienie. - odezwałam się.
- Hej. W sumie ja też się spóźniłem, więc nie czekałem długo. - zaśmiał się chłopak.
- To co biegamy? - zapytałam i ruszyłam biegiem przed siebie.
Taylor po chwili biegł obok mnie.
- Ann co się stało wczoraj w klubie?
- Co? Kiedy? - zapytałam udając, że nie wiem o co mu chodzi.
- Nie udawaj, że nie wiesz. Wyszłaś się przewietrzyć, a potem wróciłaś jakaś przygaszona. Pokłóciłaś się z Marco? Pewnie nie był zadowolony, że ja też jestem w klubie. - odparł.
Skąd on to wiedział? Postanowiłam jednak ukryć przed nim prawdę. Po raz drugi dzisiejszego dnia. Najpierw okłamałam Marco, a teraz musze okłamać Taylora. Co do Marco to tak mam wyrzuty sumienia, ale musiałam to zrobić, bo doskonale wiedziałam, że będzie zły, że znowu spotykam się z Taylorem. Co do tego drugiego to sama nie do końca wiedziałam dlaczego muszę skłamać...
- Nie pokłóciłam się z Marco. Zresztą skąd ten pomysł, że byłby zły, że też jesteś w tym klubie? Przecież on doskonale wie, że się przyjaźnimy, a i ja myślałam, że wy też się zaczynacie lubić. - zaśmiałam się nerwowo. Chyba Taylor uwierzył w moje słowa.
- Ja tam nic do niego nie mam. To on nie wydaje się pałać do mnie miłością. - zaśmiał się. - Więc jeśli nie z Marco to z kim się pokłóciłaś?
- Jakaś podpita laska się wczoraj do mnie przyczepiła i to z nią miałam spięcie. - wymyśliłam na poczekaniu i przyspieszyłam bieg.
Trzy dni później
~Marco~
Biegaliśmy z chłopakami jak każdego dnia na rozgrzewce. Podczas biegu rozmawiałem z Łukaszem i Kubą kiedy zauważyłem, że na końcu biega sam Erik. Miny też nie miał za wesołej, więc postanowiłem do niego podbiec i zapytać co się stało.
- Chłopaki opuszczam was na chwilę. - zaśmiałem się i zwolniłem tempa czekając, aż Durm do mnie dołączy. - Hej młody co jest? - zapytałem gdy przebiegł obok mnie. - Stało się coś? Pokłóciłeś się z Bonn?
- Co? Aa nie nie pokłóciliśmy się. - odpowiedział wybijając się z zamyśleń.
- To o co chodzi?
- Bonnie trzy dni temu wyjechała do dziadków, żeby im pomóc i nie ma czasu nawet ze mną pogadać. - wyjaśnił.
- Oj młody też masz problemy. - zaśmiałem się. - Gdyby świat takie miał... - uciąłem poważniejąc i uświadamiając sobie co mój młodszy przyjaciel przed chwilą powiedział. - Jak to od trzech dni jest u dziadków?
- No tak. Dzień po tym jak wyjechaliśmy Bonnie pojechała do dziadków.
- Po tej imprezie na której była z Ann i resztą?
- No tak. Rano miała pociąg. Jechała na lekkim kacu podobno. - zaśmiał się. - Halo Marco. Co jest? - zapytał widząc moją minę.
Biegłem przed siebie czując narastającą we mnie irytację. Nie zwracałem uwagi na to co jest dookoła mnie. Po chwili poczułem ból w kostce i upadłem na ziemię.
- Cholera! - zakląłem pod nosem.
Wokół mnie zbiegli się chłopaki, a wraz z nimi trener.
- Marco co jest? Wszystko w porządku? - zapytał Klopp kucając obok mnie.
- Chyba. Coś. Z. Kostką. - mówiłem przez zaciśnięte zęby.
- Łukasz i Erik zaprowadźcie go do gabinetu naszych lekarzy. Oby to nie było nic poważnego. - lamentował trener.
Chłopaki pomogli mi wstać i zaprowadzili mnie do klubowego lekarza. Ten dokładnie zbadał moją bolącą kostkę.
- Powiem Ci tyle Marco, że obóz możesz już uznać za zakończony. - odezwał się doktor Fisher wpisując coś do karty.
- Ale jak to? Co się stało z tą nogą? - zapytałem.
- Musiałeś źle stanąć podczas biegu i lekko ją zwichnąłeś. - wyjaśnił.
- Ile będę musiał pauzować?
- Myślę że od 7 do 10 dni nie dłużej. - uśmiechnął się.
- Czyli co wracam do Dortmundu?
- Wydaje mi się, że tak. Tam po powrocie za 3 dni zaczniesz lekkie ćwiczenia i powinno być wszystko dobrze. - odpowiedział na moje pytanie.
Lekko utykając, starając się nie stawać całym ciężarem na zwichniętej stopie wróciłem na boisko, gdzie poinformowałem trenera o diagnozie. Pół godziny później byłem w hotelu, gdzie pakowałem swoje rzeczy. Biłem się z myślami po tym co powiedział mi Erik. Czy to możliwe, że Ann mnie okłamała? A może jemu się coś pomyliło i Bonnie pojechała później do dziadków. Rozważałem każdą możliwą wersję tej sytuacji. W końcu doszedłem do wniosku, że aby dowiedzieć się prawdy muszę porozmawiać z Ann. Wyjąłem więc z kieszeni mój telefon i napisałem jej krótką wiadomość.
'Wracam dziś do Dortmundu. Spotkajmy się wieczorem u mnie. - M.'
Kilka godzin później samolot wylądował w Dortmundzie. Wyszedłem przed lotnisko i złapałem taksówkę. W drodze do mojego domu zadzwoniłem do Ann.
- Marco co się stało? Nie odpowiedziałeś mi na wiadomość. - usłyszałem zmartwiony głos dziewczyny.
- Hej. Ja już wylądowałem i jadę do domu. Gdzie jesteś? - zignorowałem jej pytanie.
- Jestem u Ciebie. - odpowiedziała.
- Za 10 minut jestem. - odpowiedziałem i się rozłączyłem.
Taksówka zatrzymała się pod moim domem. Zapłaciłem za kurs i ruszyłem do środka. Wszedłem trzaskając drzwiami. Po chwili w holu pojawiła się Ann.
- Marco co się stało? - zapytała patrząc na mnie wystraszonym wzrokiem.
- Lekkie zwichnięcie. - wyjaśniłem lakonicznie. - Ann powiedz mi co robiłaś dzień po tej imprezie, na której byłaś? - zapytałem patrząc jej w oczy.
- Mówiłam Ci już, że byłam z Bonnie na zakupach. - odpowiedziała wyraźnie unikając mojego spojrzenia.
- Ciekawe...- rzekłem wchodząc do salonu.
- Co takiego? - zapytała podążając za mną.
- Ciekawe, bo Erik mi powiedział, że Bonnie dzień po imprezie z samego rana wyjechała do dziadków. - odwróciłem się do niej. - Możesz mnie nie okłamywać i powiedzieć prawdę?! - lekko uniosłem głos.
- Po co skoro i tak już wiesz gdzie byłam i zapewne masz już swoją historię ułożoną. - odpowiedziała patrząc na mnie.
- Może daj szansę swojej historii. - odezwałem się siadając na kanapie i krzyżując ręce na piersi.
- Byłam z Taylorem, ale to już zapewne wiesz. Biegaliśmy po parku. I pewnie w to nie uwierzysz, ale taka jest prawda. - wyjaśniła.
- Dlaczego mnie wtedy okłamałaś?!
- Bo doskonale wiedziałam jak zareagujesz! I wierz mi lub nie, ale nie czułam się z tym dobrze. Tylko, że to jest Twoja wina!
- Moja wina?! - zaśmiałem się ironicznie. - Ciekawe. Rozwiń tę myśl.
- Twoja, bo Ty zachowujesz się jak zazdrosna nastolatka! A ja już nie mam siły Ci powtarzać, że kocham Ciebie, a Taylor to tylko przyjaciel! - mówiła, a ja widziałem łzy napływające do jej oczu.
- Gdybyś była szczera na pewno inaczej bym na to zareagował! Ann nie widzisz, że ten chłopak ma na Ciebie zły wpływ?! Oddalamy się przez niego od siebie.
- A nie pomyślałeś, że to Ty jesteś winny?! To nie Taylor robi sceny zazdrości tylko Ty! Reus zastanów się czego Ty chcesz! Bo skoro tak ma wyglądać nasz związek to ja się z tego wypisuje! - blondynka wykrzyczała te kilka zdań po czym zakładając kurtkę i buty wybiegła z mojego mieszkania.
'- Reus zastanów się czego Ty chcesz! Bo skoro tak ma wyglądać nasz związek to ja się z tego wypisuje!'
W głowie utknęły mi słowa Ann, które powtarzały się w kółko i w kółko. A co jeśli ona nie chce już ze mną być...? Przecież ja ją do cholery kocham! Nie pozwolę jej tak łatwo odejść!
_____________________
Bla, bla, bla... Wyszło beznadziejnie... Nie podoba mi się, ale nic innego nie umiałam wymyślić :( Mam pewien pomysł na postać Taylora, ale nie wiem jak to będzie z przelaniem to w słowa... W głowie wszystko układa się w super całość, a jak przychodzi do pisania to nagle czarna dziura i wychodzi takie coś -.- Dobra już nie marudzę.. Ocenę zostawiam Wam :) I chętnie przyjmę słowa krytyki może to mnie jakoś odblokuje :D
A oto zwycięzcy Superpucharu Niemiec! :D Oby to był dobry znak nadchodzącego sezonu :)
Oraz nasz wicekapitan :D
Buziaki ;**
Jej.. bardzo mi się podoba <3
OdpowiedzUsuńAnn trochę namieszała.. Powiem szczerze. Wkurzyła mnie. :(
Doszukuje się błędów i winy u innych, a nie patrzy na siebie.
W tym przypadku jestem całym sercem z Marco i przyznaję mu rację, że Taylor ma zły wpływ na Ann. :/
Nie wiem, co będzie dalej, dlatego czekam z niecierpliwością na nn. :3
Buziaki :*
Świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńMarco ma rację, a Taylor coś kompinuje.... :/
Czekam na nn i pozdrawiam :)
Cudowny rozdział. Nie podoba mi się ten Taylor. :/
OdpowiedzUsuńCzuje że coś kręci....
Marco i Ann.... uh te ciągłe kłótnie.
Może niech od siebie odpoczną czy coś??
Nie wiem.
Buziaki ;***
PS Zapraszam do mnie.
Kocham cie! Kocham tegp bloga! Jestes cudowna! Jak ty to robisz? Ja tak nie potrafie! Nie potrafie poklocic Marceli i Marco, a tobie wychodzi to idealnie z Ann i Reus'em.
OdpowiedzUsuńAle nie pochwalam zachowania Ann jak i Marco.
Ann dlatego, ze oklamuje Reusa.
A Marco dlatego, ze caly czas jest cholernie zazdrodny o Ann.
Ale w sumie nie dziwie sie mu.
W jego idealnyn zyciu pojawil sie byly jego ukochanej.
Nie wiem co juz mam o tym myslec.
Niecierpliwie czekam na nn. ;))
Buziaczki... ;**
Ale się porobiło. Źle że Ann zataiła to spotkanie,Marco ma prawo być zazdrosny,w końcu to jej były :) Czasem taka zazdrość wkurza,więc zrozumiałe jest też zachowanie Ann. Rozdział z pazurkiem i wspaniale napisany ;) Czekam na następny ; * Pisz szybciutko! Buziaki!!
OdpowiedzUsuńKurcze, ja wiedziałam, że coś tu jest nie tak...Niby Taylor taki miły, toleruje Marco, ale właśnie tym zachowaniem skłóca Ann i Reusa. Co by nie robił to i tak wychodzi źle -.-
OdpowiedzUsuńI Ann zaczyna okłamywać blondasa. A było już tak dobrze...
Przykro mi Kochana, ode mnie nie usłyszysz słów krytyki, bo uwielbiam każdy Twój rozdział :)
W ogóle to opowiadanie jest mistrzowskie, moje ulubione!
Czekam na ciąg dalszy. Co Ty wykombinowałaś z tym Taylorem?
Buziaki :*:* <3
Cholera, a było tak słodko....Nie lubię jej byłego chłopaka, namieszał i pewnie jeszcze nie raz tak zrobi....Może nie celowo, ale cóz, tak czy siak, lepiej żeby zniknął :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jak najszybciej się pogodzą : 0
Oby Marco bardziej jej zaufał, aczkolwiek ma prawo być zazdrosny :)
Świetny rozdział, czekam niecierpliwie na następny :)
Pozdrawiam : *
Wiedziałam że potać Taylora nie przyniesie nic dobrego. Ja normalnie czułam to w kościach! ^^
OdpowiedzUsuńNiech On lepiej zniknie w niwecz.
Mam nadzieje, że Marco i Ann jakoś się dogadaja no. muszą!
Czekam na nn:)
Buziak<3
już uciekają z Polandu? szkoda :c
OdpowiedzUsuńGrrr ten Taylor niby nic nie robi a już mąci.
Boję się o ich związek.
Błagam nie rób nic między nimi, bo chyba zwariuję pychicznie.
Czekam na kolejny:)
Buziaki:*
W sumie mogłam się spodziewać, że pojawienie się Taylora nie wróży nic dobrego, ale nie miałam pojęcia, że przez niego Ann zacznie okłamywać Reusa... Z drugiej strony Marco faktycznie jest chorobliwie zazdrosny, choć tak naprawdę dziewczyna nie daje mu do tego powodów... Przynajmniej na razie. Ach, zmykam czytać dalej ;)
OdpowiedzUsuń