- Jeszcze chwilka. - wymamrotałam i obróciłam się na drugi bok.
- Spóźnisz się na rozpoczęcie. - nie dawała za wygraną.
- No już, już. - odpowiedziałam jej siadając na łóżku.
- Czekam na dole ze śniadaniem. - powiedziała i wyszła z pokoju.
- Dobrze, że to już ostatnia klasa. Za rok się w końcu wyśpię. - rzuciłam do siebie przecierając oczy.
Wstałam z łóżka, zabrałam z fotela przygotowane wieczorem ubrania i weszłam do łazienki. Tam wzięłam szybki prysznic, zrobiłam sobie makijaż, spięłam włosy w niedbałego koka i gotowa zeszłam na dół. Zjadłam śniadanie i zaczęłam zbierać się do wyjścia. Gdy wyszłam Bonnie podjechała pod mój dom.
- Mam wyczucie.
- Masz wyczucie.
Powiedziałyśmy równocześnie i zaczęłyśmy się śmiać.
- Stres jest? - zapytała mnie.
- Lekki. - odpowiedziałam.
- Spoko dasz radę. Nie będziesz sama. - uśmiechnęła się do mnie.
- I to mnie pociesza. - odpowiedziałam jej.
Resztę drogi spędziłyśmy w milczeniu. Po dotarciu do szkoły zobaczyłyśmy Fabiana stojącego z jakimś chłopakiem.
- Cześć chłopaki. - przywitała się Bonnie.
- Hej wam. - odpowiedzieli razem.
- Ann poznaj Jake'a. Jake poznaj Ann. Będzie chodziła z nami do klasy. - zapoznał nas Fabian.
- Oo widzę, że kolejną piękną dziewczynę będziemy mieć w klasie. - powiedział. - Jake miło mi. - dodał podając mi rękę i uśmiechając się.
- Ann mi również. - odpowiedziałam. - To Ty organizowałeś muzykę na imprezie nad jeziorem? - zapytałam kojarząc go.
- We własnej osobie. - odpowiedział dumny przez co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- Musimy już iść. - odezwał się Fabi.
- Mówiłam, że nie ma się czym stresować. - szepnęła Bonn, gdy szłyśmy za chłopakami.
- Oj tam łatwo mówić. - odpowiedziałam.
Weszłyśmy na salę, gdzie byli już prawie wszyscy. Zajęłyśmy wolne miejsca i czekałyśmy na rozpoczęcie. W międzyczasie moja przyjaciółka zapoznała mnie z kilkoma uczniami mojej nowej klasy. Wszyscy byli dla mnie bardzo mili.
Po godzinnej przemowie pana dyrektora otrzymaliśmy kluczyki do naszych szafek. Ruszyłyśmy więc tam.
- Całe szczęście, że mamy obok siebie. - śmiałyśmy z się z Bonn.
Nagle poczułam uderzenie i upadłam na ziemię. Oczywiście było to spowodowane moją nieuwagą.
- Przepraszam. To moja wina. Nie uważałam. - gdy tylko doszłam do siebie od razu zaczęłam mówić.
- Uważaj jak łazisz łamago! Ślepa jesteś czy co? - darła się na cały korytarz wymalowana blondi.
- No przecież przeprosiłam. Nie zrobiłam tego celowo. - mówiłam zdziwiona jej zachowaniem.
- A kto Cię tam wie! Prawie sobie paznokieć złamałam! W ogóle coś Ty za jedna? - zapytała krzywo na mnie parząc.
- Jestem Ann i będę... - nie dokończyłam, gdyż mi przerwała.
- Zresztą co mnie obchodzi kim jesteś.
- Jess może trochę milej. - wtrąciła się Bonn.
- Bo co mi zrobisz Bahmann? - zaśmiała się szyderczo.
- Nie chcesz wiedzieć. - odpowiedziała mrużąc oczy.
- Pff. Nie boję się Ciebie. Dziewczyny idziemy! - odpowiedziała. Na odchodne pociągnęła mi z ramienia. Co za bezczelna suka - pomyślałam.
- Milusia. - rzekłam do Bonnie.
- W taki oto sposób poznałaś Jessicę. Naszą klasową dziunię.
- Ona jest z nami w klasie?! - zapytałam z rezygnacją w głosie.
- Pocieszę Cię tym, że ja z nią w klasie od podstawówki jestem, a Ty spędzisz z nią tylko rok.
- I coś czuję, że to będzie o rok za długo. - odpowiedziałam otwierając moją szafkę.
Po kolejnej godzinie spędzonej tym razem w klasie z wychowawcą mogliśmy opuścić szkołę.
- To co teraz robimy? - zapytała mnie Bonn, gdy stałyśmy przed budynkiem.
- A gdzie jest Götze? - zapytałam zauważając brak naszego przyjaciela.
- On z chłopakami jak zawsze ulotnili się wcześniej. - zaśmiała się.
- Proszę, proszę panna niezdarna będzie z nami w klasie. - zaśmiała się ironicznie Jessica.
- Też się bardzo z tego cieszę. - odpowiedziałam posyłając w jej stronę sztuczny uśmiech.
- Słuchaj cwaniaro. - podeszła do mnie bliżej. - Nie myśl, że będzie Ci łatwo. Już ja się postaram o to, żeby tak nie było.
- Nie spinaj się tak, bo Ci jeszcze żyłka w tyłku pęknie. - odpowiedziałam jej.
Ta nic nie odpowiedziała tylko odwróciła się i odeszła.
- Nie przejmuj się nią. - odpowiedziała Bonn przytulając mnie.
- Ehh nie ma to jak powrót do szkoły. - westchnęłam.
- Oo zobacz Twój książę podjechał. - zaśmiała się moja przyjaciółka.
Spojrzałam w kierunku, który mi wskazała i zobaczyłam czarne auto mojego chłopaka. Kawałek dalej stała Jessica ze swoimi "przyjaciółkami".
- Patrzcie to Marco Reus przyjechał. - jedna z nich się odezwała.
- Marco Reus? Tutaj? - dziwiła się Jessica. - Słyszałam, że zerwał z dziewczyną. Muszę się jakoś koło niego zakręcić. Na pewno nie będę mu obojętna. - zaczęła się poprawiać.
Słysząc to razem z moją przyjaciółką wybuchnęłyśmy śmiechem, lecz po chwili opanowałyśmy się, aby nie zwracać na siebie uwagi. Ujrzałam Marco wysiadającego z samochodu. Serce w momencie zaczęło mi bić jak oszalałe. Czy ja się kiedyś przyzwyczaję do jego widoku ? - zapytałam się w myslach.
Marco odszukał mnie wzrokiem i ruszył w moim kierunku w dłoniach trzymając bukiecik żółtych tulipanów. Jessica ruszyła w jego stronę i już miała zagadywać, gdy Marco wyminął ją i podszedł do mnie uśmiechając się.
- Marco, a co Ty tutaj robisz? - zapytałam zdziwiona.
- Jak to co? Moja dziewczyna rozpoczyna dzisiaj swoją ostatnią klasę. Nie mogłem tego ominąć. - uśmiechał się dalej po czym złożył na mych ustach pocałunek.
Widząc, że Jess nas obserwuje wplotłam dłonie w jego włosy i przyciągałam mocniej do siebie. Usłyszałam tylko jak Bonnie się zaśmiała zapewne widząc minę mojej nowej koleżanki.
- Treningu czasem nie masz? - zapytałam, gdy się od siebie odsunęliśmy.
- Proszę to dla Ciebie. - powiedział wręczając mi bukiecik. - Za 2 godziny mam dopiero. Może pojedziesz ze mną?
- Miałam wyjść gdzieś z Bonnie. - odpowiedziałam spoglądając na nią.
- No to co za problem? Przecież może jechać z nami. - odpowiedział uśmiechając się.
- Nie chcę przeszkadzać. - odezwała się moja przyjaciółka.
- Nie będziemy tam sami. Będzie nam miło jak pojedziesz. - Marco objął mnie ramieniem i namawiał Bonn.
- No zgódź się. Przecież kibicujesz chłopakom. - dołączyłam się do Marco.
- No dobra. Mogę jechać. - uśmiechnęła się. - To pojadę do domu się przebrać. Ann jedziesz ze mną?
- Jeśli nie masz nic przeciwko to Ann pojedzie ze mną. - odpowiedział za mnie Marco uśmiechając się. - Potem możesz jechać z nami. - dodał.
- No dobrze. To widzimy się za godzinę. - odpowiedziała Bonnie i ruszyła do swojego samochodu.
- Pa. - pomachałam jej na odchodne. - A my co? Też jedziemy? - zapytałam patrząc na Marco.
- Jedziemy, jedziemy. - odpowiedział całując mnie w policzek. - Wiesz, że Cię kocham? - zapytał, gdy szliśmy w stronę auta.
- Wiem ja Ciebie też. - uśmiechnęłam się.
Podeszliśmy do samochodu Marco, a ten jak przystało na dżentelmena otworzył mi drzwi. Wsiadłam do auta i czekałam, aż Reus do mnie dołączy. Spojrzałam na miejsce, gdzie stała Jessica i jej przyjaciółki. Patrzyła na mnie takim zabójczym wzrokiem, że mało nie wybuchnęłam śmiechem. Dotarło do mnie, że słyszała wszystko o czym rozmawialiśmy z Marco. Ann masz przechlapane - pomyślałam i się zaśmiałam.
- Co Cię tak śmieszy? - zapytał Marco zajmując miejsce za kierownicą.
- A nie nic. Przypomniałam sobie tylko coś. - odpowiedziałam krótko.
Po 10 minutach dojechaliśmy do mojego domu.
- Mamo wróciłam! - krzyknęłam po wejściu.
- Dzień dobry! - Marco tak jak ja krzyknął czym doprowadził mnie do wybuchu śmiechu. - No co? - zapytał.
- Nie nic. - odpowiedziałam.
- Cześć wam. - do salonu weszła moja mama. - Jak pierwszy dzień?
- Spoko. Poznałam sporo ludzi z klasy i są bardzo fajni. - uśmiechnęłam się.
- To dobrze. Zjecie obiad?
- Oo tak bardzo jestem głodna. Ale najpierw idę się przebrać. - odpowiedziałam.
- A Ty Marco? - zwróciła się do mojego chłopaka.
- Bardzo chętnie. - odpowiedział uśmiechając się do niej.
Marco poszedł za moją mamą do kuchni, a ja szybko pobiegłam do pokoju przebrać się. Po 5 minutach przebrana w luźniejsze ubrania zeszłam do kuchni. Mama z Marco zawzięcie o czymś rozmawiali.
- Yyy... Może ja wam przeszkadzam? Mam wyjść? - zapytałam.
- Jakbyś mogła. - odpowiedziała żartem moja mama i razem z Marco zaczęli się ze mnie śmiać.
- Haha. Ale się was żarty trzymają. - odpowiedziałam z ironią siadając obok Marco.
- Bonn za ile przyjdziesz? - zapytałam przez telefon moją przyjaciółkę, gdy skończyliśmy obiad.
- Zakładam buty i za minutę jestem. Pa. - odpowiedziała i się rozłączyła.
- I co? - zapytał mnie Marco.
- Już idzie. Poczekamy na nią na dworze. - powiedziałam do Marco. - Mamo, my wychodzimy.
- Ok. Bawcie się dobrze. - odpowiedziała nam.
- Do widzenia. I dziękuję za pyszny obiad. - powiedział Marco.
- Lizus. - powiedziałam po cichu do Marco i wyszliśmy z domu.
- Muszę się przypodobać teściowej. - wyszczerzył się do mnie.
- Jeszcze nie teściowej. - pogroziłam mu palcem.
- Ale kiedyś na pewno. - odpowiedział i wziął mnie na ręce.
- Głupku postaw mnie, bo sobie coś jeszcze zrobisz i tyle będzie. - śmiałam się.
- Jestem. - powiedziała zdyszana Bonnie.
- Oo widzę, że ktoś tu kondycji nie ma. - powiedziałam do niej.
- Ciekawe jak z Twoją kondycją. - odgryzła się.
- Bardzo dobrze się ma. Odpoczywa na urlopie daleko stąd. - odpowiedziałam śmiejąc się.
Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w stronę stadionu. Po dotarciu na miejsce Marco udał się do szatni, a ja z Bonnie poszłyśmy na trybuny. Po jakiś 10 minutach chłopaki wraz ze sztabem szkoleniowym zaczęli wychodzić z tunelu. Kuba i Łukasz zobaczyli nas na trybunach i zaczęli machać w naszym kierunku. W ich ślady poszło kilku innych piłkarzy.
- Niezłe znajomości masz. - zaśmiała się Bonnie.
- No oczywiście. Ty za chwilę też będziesz takie miała. - dźgnęłam ją w bok.
Trening chłopaków rozpoczął się. Na początek mieli trening biegowy. Gdy skończyli trener pokazał im inne ćwiczenie i zaczęło się... Nuri zaczął przeskakiwać przez Matsa mało nie zaliczając przy tym upadku, Łukasz i Kuba udawali, że tańczą tango, a Marco gonił Aubameyanga, bo ten zabrał mu buta. Reszta chłopaków starał się wykonywać ćwiczenia, ale marnie im to wychodziło, bo byli zainteresowani poczynaniami kolegów.
- Dobrze, że podczas meczy się tak nie zachowują. - mówiła Bonnie śmiejąc się razem ze mną.
- Oo tak. Dzieci z przedszkola to przy nich aniołki. Współczuje trenerowi. - dodałam.
- Ann weź koleżankę i chodźcie do nas. - krzyknął w naszą stronę Hummels.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Wy macie trenować, a nie się wygłupiać. - odkrzyknęłam mu.
- Nie marudź tylko chodźcie. - odpowiedział.
- A gdzie trener? - zapytałam, gdy byłyśmy już na murawie.
- Zebranie zarządu. - wyjaśnił Kuba. - Mamy na razie wolne.
- A koleżanka to...? - zapytał Mats uśmiechając się do Bonn.
- Kochany nie zapominaj, że masz dziewczynę. - pogroziłam mu palcem. - To jest moja przyjaciółka Bonnie. Bonnie tych panów nie muszę Ci przedstawiać. - zaśmiałam się.
- Miło mi. - powiedziała moja przyjaciółka. - Nie, nie potrzeba wszystkich znam. - zaśmiała się.
Siedliśmy na trawie tworząc koło. Każdy z nas zajęty był rozmową. Po jakiś 30 minutach wrócił trener i oznajmił, że trening jest zakończony, gdyż zebranie się przeciągnie i nie ma sensu, aby chłopaki czekali. Ci uradowani ruszyli do szatni.
- Kochanie za niedługo wracam. - cmoknął mnie w nos i pobiegł za resztą na co ja się tylko zaśmiałam.
- Zakochańce. - westchnęła Bonnie i ruszyłyśmy do wyjścia.
~Marco~
Wziąłem szybki prysznic i zacząłem się zbierać, gdy podszedł do mnie Erik.
- Marco. - zaczął.
- No co jest? - spojrzałem na niego.
- Zrobisz coś dla mnie?
- Co dokładnie?
- Zapoznasz mnie z tą przyjaciółką Ann?
- Ooo czyżby Bonnie wpadła Ci w oko? - zapytałem uśmiechając się cwaniacko.
- No nie powiem, bo fajna jest. - zaśmiał się. - To jak?
- Jasne. Chodź. - odpowiedziałem i wyszliśmy z szatni.
Dziewczyny czekały przed wejściem. Podeszliśmy do nich.
- Jestem. To znaczy nie sam.
Odwróciły się do nas.
- Cześć Erik. - przywitała się z nim Ann.
- Cześć Ann. - uśmiechnął się do niej lekko.
- Poznajcie się. Erik to jest Bonnie, Bonnie to Erik. - uśmiechnąłem się do nich. - Ann obiecałem Ci pokazać ten sklep z tymi starymi aparatami, więc musimy już lecieć. - dodałem puszczając jej oczko. - Bonnie Erik podwiezie Cię do domu dobrze?
- Aa tak ostatnio mi obiecałeś. Bonn to widzimy się jutro w szkole. - powiedziała Ann.
- Ok, ok. - odpowiedziała lekko zdezorientowana dziewczyna.
Pożegnaliśmy się z nimi i ruszyliśmy w stronę mojego samochodu.
- Co to było? - zapytała Ann, gdy byliśmy już w aucie.
- Ehh marna ze mnie swatka. Ale może jednak. - zaśmiałem się.
- Co Ty bredzisz?
- Erikowi spodobała się Bonnie i poprosił mnie, żebym ich zapoznał. - wyjaśniłem.
- Serio? - zapytała zdziwiona.
- No serio. A co Cię tak to dziwi?
Ann wybuchnęła śmiechem, a ja spoglądałem na nią czekając, aż mi wyjaśni.
- Czekam... - ponagliłem ją, gdy nic nie mówiła.
- Bo zanim przyszliście to Bonn mi powiedziała, że Erik jej się podoba od jakiegoś czasu.
Gdy to usłyszałem również zacząłem się śmiać. Odpaliłem samochód i wyjechaliśmy ze stadionu.
~Ann~
Po treningu Marco wybraliśmy się na lody i spacer wzdłuż jeziora Phoenix znajdującego się w Dortmundzie. Uwielbiam spędzać czas z Marco. Na każdym kroku mnie rozśmiesza i nie ma nawet chwili, abym się nie śmiała. Po mile spędzonym popołudniu Marco odwiózł mnie do domu. Jak to on musiał mnie odprowadzić pod same drzwi. Pożegnaliśmy się i weszłam do siebie. W salonie usłyszałem rozmowę. Skierowałam tam swoje kroki myśląc, że zastanę tam tylko rodziców.
- Co Ty tu robisz? - zapytałam stając wbita w podłogę widząc osobę siedzącą na kanapie...
________________________
Ohh zła ja :D Znowu Was zostawiam z takim oto zakończeniem :D Tylko nie bijcie mnie mocno za to :D
Wtorkowy mecz fenomenalny! Tyle emocji i tak mało brakło.. No ale i tak się cieszę, że z taką kadrą jaką mamy teraz doszliśmy daleko :)
Do piątku ;**
Uff.. Co za rozdział. Taki romantyczny. Ahh...
OdpowiedzUsuńMarco i Ann tak fajnie razem wyglądają. Aww..
Hm.. czyżby nowa para? Bonnie i Erik?
Ciekawe, ciekawe...
Niecierpliwie czekam na nexta i zapraszam do siebie: http://serce-nie-slugaa.blogspot.com/
Pozdrawiam ;))
Już byłam przekonana, że pierwszy dzień w nowej szkole przebiegnie dla Ann wręcz wspaniale. No niestety myliłam się... Mam nadzieję, że ta cała Jess nie będzie utrudniała życia głównej bohaterce...
OdpowiedzUsuńAle scena kiedy Ann całuje Marco na oczach blondynki - mega :D to się dziewczyna zdziwiła, haha.
Ooo, Bonnie i Erik? Zapewne coś pomiędzy tą dwójką będzie ;)
No ale z tym zakończeniem to przegięłaś... Naprawdę masz serce przerywać w takim momencie?! Ech! Kto to może być? Mam kilka teorii i już nie mogę się doczekać nowego rozdziału, by zobaczyć, czy dobrze myślę. Także pisz Kochana szybko! ;**
Co do wtorkowego meczu: wielkie brawa dla BVB od Boguśki !
A ostatnie zdjęcie nadzwyczaj mi się podoba, a jak! <3
Uwielbiam tego bloga po prostu :)
OdpowiedzUsuńChciałabym zobaczyc mine Jess przy pocałunku Marco i Ann.
Wyczuwam nowy związek uhuhuhu :)
Czekam na kolejny a w międzyczasie zapraszam do siebie :)
Buziaki:**
Uhuhu Bonnie ma branie :)
OdpowiedzUsuńLubię to :)
Cieszę się, że Ann jest szczęśliwa :)
Czekam na nn :)
Buziaki:*
Julita ♥
http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com
Nominowałam cię do LBA :) Więcej u mnie : http://bvb-love.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZ tego powodu, że bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie nominuję Cię do Liebster Award. ;) http://serce-nie-slugaa.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Z racji, że podoba mi sie twój blog, nominowałam cię do Liebster Award ;))
OdpowiedzUsuńWięcej informacji http://echteliebe1909borussia.blogspot.com/
To jest cudowne ! :D Czekam na next :)
OdpowiedzUsuń