Rozdział pisany przy piosence
Pisk opon, huk, mój krzyk, odjeżdżający samochód.. Miałem wrażenie, że to wszystko dzieje się obok mnie. Że to tylko marny koszmar, z którego zaraz się obudzę. Jednak to wszystko działo się na prawdę. Podbiegłem do leżącej na ulicy Ann nie do końca świadomy tego co się przed chwilą wydarzyło. Po chwili obok mnie znalazła się Bonnie.
- Marco! Marco ocknij się! - powoli zaczął do mnie docierać krzyk dziewczyny. - Marco do cholery dzwoń po pogotowie!
- Co tu... Ann?! Ann! Co się stało? Boże Ann obudź się! - podbiegła do nas mama Ann próbując ocucić dziewczynę.
Odszedłem od nich i zadzwoniłem po karetkę. Ambulans przyjechał po jakiś 10 minutach. Rodzice Ann pojechali zaraz za karetką, a mnie i Bonnie kazali zostać i poczekać na policję.
Funkcjonariusze rozmawiali ze mną. Niestety ja choć byłem tego wszystkiego najbliżej nie mogłem pomóc. To wszystko działo się tak szybko, że nie zapamiętałem, żadnych szczegółów. Jedyne co teraz miałem w głowie to Ann. Czy wszystko z nią w porządku. Nie przeżyję, jeśli coś jej się stanie...
~Ann~
Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Zaczęłam powoli otwierać oczy, lecz ilość światła jaka była w pomieszczeniu uniemożliwiała mi to.
- Ann słyszysz mnie? - usłyszałam cichy głos mojej mamy.
- Pić. - wychrypiałam, gdyż suchość w ustach aż mnie paliła.
- Już Ci daje. - powiedziała i usłyszałam jak wstaje.
Po chwili powoli pomogła mi się napić. Podjęłam kolejną próbę otworzenia oczu. Tym razem się udało. Znajdowałam się w jakimś nieznanym mi pomieszczeniu. Ściany były białe. Tak białe, że aż raziły swoim kolorem.
- Gdzie jestem? - zapytałam.
- Jesteś w szpitalu. - odpowiedziała mi mama.
- W szpitalu? Dlaczego? - zdziwiona zapytałam.
- Nic nie pamiętasz?
- Pamiętam, że Marco odwiózł mnie do domu i ja zapomniałam z jego auta telefonu i się po niego wróciłam, a potem... - urwałam, bo przypomniałam sobie co się stało.
Pisk opon, krzyk Marco i ogromny ból. To ostatnie co zapamiętałam.
- A co z Marco? - zapytałam ze strachem w głosie. - Powiedz, że nic mu nie jest.
- Nic mu nie jest. Spokojnie. - uspokoiła mnie mama. - Kazałam mu iść do domu odświeżyć się i coś zjeść, bo od 2 dni nie opuszcza Cię ani na moment. - wyjaśniła.
- Od 2 dni? Byłam nieprzytomna 2 dni? - zrobiłam wielkie oczy.
- Tak kochanie 2 dni. Poczekaj pójdę po lekarza, żeby Cię zbadał. - odpowiedziała i wyszła z sali.
Po chwili wróciła razem z lekarzem.
- Dzień dobry. I jak się pani czuje? - zapytał.
- Dobrze tylko strasznie boli mnie głowa. - wyjaśniłam.
- Przy takim uderzeniu z jakim się pani spotkała to normalne. Ból będzie utrzymywał się jeszcze przez kilka dni, ale zaraz dostanie pani tabletki przeciwbólowe. - wyjaśnił świecąc mi w oczy w celu sprawdzenia czy źrenice odpowiednio reagują na światło.
- A jak długo muszę tu być? - zapytałam, gdy zakończył badanie.
- Jeśli nie wystąpią nowe objawy to myślę, że za 3 dni będziemy mogli panią wypisać. - uśmiechnął się do mnie i wyszedł z sali.
Chwilę po wyjściu lekarza w sali pojawił się Marco.
- Dzień dobry pani Hofmann. - przywitał się z moją mamą. - Ann wreszcie się obudziłaś. - podszedł i pocałował mnie w czoło.
- Witaj Marco. - odpowiedziała mu moja mama. - To ja was zostawię i pójdę zadzwonić do taty. - dodała i wyszła z sali.
- Jak się czujesz? - zapytał z troską w głosie.
- Bywało gorzej. - odpowiedziałam uśmiechając się lekko.
- Ann muszę Ci coś powiedzieć. - zaczął Marco.
- Co takiego?
- Bo ten wypadek... - urwał.
- To był wypadek. Po prostu nie uważałam i tak się skończyło. - odpowiedziałam łapiąc go za dłoń, którą trzymał na łóżku.
- No właśnie to nie do końca tak było.
- Nie? - zdziwiłam się.
- Zrozumiem jeśli po tym co powiem nie będziesz chciała mnie widzieć.
- Marco a możesz jaśniej.
- Ten wypadek spowodowała Carolin.
- Carolin?! Jak to?
- Nie może pogodzić się z tym, że z nią zerwałem. Domyśliła się, że jesteś dla mnie kimś ważnym dlatego chciała się na mnie odegrać.
- Oh. - tylko tyle byłam w stanie wypowiedzieć.
- Jeśli chcesz to mogę wyjść. - powiedział, a ja wyczułam w jego głosie ból.
- Marco Ty nie miałeś pojęcia o tym co ona knuje, więc ja nie mogę i nie chcę Cię obwiniać.
- Już się bałem, że mnie znienawidzisz. - odpowiedział całując moją dłoń. - Całe szczęście, że ta wariatka wpadła. - dodał.
- Jakim cudem? - zapytałam.
- Myślała, że nikt się nie domyśli, że to ona za tym stoi, bo miała inne auto, ale Bonnie wszystko widziała. Podała policji numery i dotarli do właściciela, który okazał się znajomym Caro. Wystraszył się więzienia i ją wydał.
- I co z nią teraz będzie?
- Czeka na sprawę w areszcie i pewnie dostanie karę za spowodowanie wypadku. - wyjaśnił. - Ann ja się tak strasznie bałem, że coś Ci się poważnego stanie. Gdyby tak było nie darowałbym sobie tego. - zmienił nagle temat.
- Marco już dobrze. Nic mi nie jest. - odpowiedziałam.
- Kocham Cię. - rzekł nagle blondyn.
- Ja Ciebie też. - odpowiedziałam mu.
Spojrzał na mnie zdziwiony nie do końca chyba wierząc w to co powiedziałam.
- Co tak patrzysz? Język Ci odcięli? - zapytałam i zaczęłam się śmiać.
- Ty...Ty...Powiedziałaś serio? - jąkał się.
- Ja z takich rzeczy nie żartuję. Od jakiegoś czasu zaczęłam do Ciebie coś czuć, ale nie byłam pewna co. Teraz już wiem, że to miłość. - wyjaśniłam uśmiechając się.
Marco nic nie odpowiedział tylko wstał i zbliżył się do mnie. Po chwili poczułam jego usta na swoich.
- Niespo... - do sali weszła Bonnie, a za nią Fabi zasłonięty kolorowymi balonami.
Oderwaliśmy się momentalnie od siebie.
- To my przyjdziemy później. - powiedziała Bonn.
- Nie! Wchodźcie. - odpowiedziałam. - Fabi, a Ty z cyrku się urwałeś? - zapytałam wybuchając śmiechem.
- Już jest zdrowa, bo zaczyna mi dogryzać. - odrzekł Fabi śmiejąc się.
- Proszę to dla Ciebie. - powiedziała Bonnie dając mi misia i przytulając mnie.
- Dziękuję. Jest śliczny. - odpowiedziałam.
- I to też dla Ciebie. - dodał Fabi trzymając w dłoniach balony.
- Fabi i co ja z nimi zrobię? Może lepiej rozdaj je dzieciakom na oddziale dziecięcym?
- Skoro tak mówisz. - odpowiedział.
- Weź ze sobą Marco. Będą miały taką dodatkową atrakcję. - dodała Bonnie.
- Oo dobry pomysł. - poparłam moją przyjaciółkę.
- Ehh widzisz Marco. Chcą się nas pozbyć. - powiedział Fabi robiąc smutną minę.
- No nic skoro nas tu nie chcą to idziemy. - zaśmiał się i wyszli z sali.
- Uprzedzam Twoje pytanie. Nie wiem czy jesteśmy razem, bo przez was nie dokończyliśmy rozmowy. - powiedziałam, gdy zostałyśmy same.
- Tak, tak widziałam jak rozmawialiście jak tu weszłam. - pokazała język.
- Cii. - zaśmiałam się.
- Oj no dobra. Ale chyba wszystko idzie ku dobremu. - uśmiechnęła się.
- Chyba tak. - odpowiedziałam również się do niej uśmiechając.
Rozmawiałyśmy z Bonnie przez dłuższą chwilę. W końcu chłopaki wrócili do nas i opowiedzieli nam jak spędzili czas z dziećmi.
~Marco~
Dzisiaj Ann wychodzi ze szpitala. Ja niestety nie mogę jej odebrać, bo za pół godziny zaczynam trening.
- Nie martw się rodzice mnie odbiorą. - powtórzyła kolejny raz, gdy rozmawialiśmy przez telefon.
- Dobrze, dobrze. Po treningu do Ciebie przyjadę.
- Na to liczę. - zaśmiała się do słuchawki. - Kochanie kończę, bo lekarz przyszedł.
- Ok. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - odpowiedziała i się rozłączyła.
Zabrałem torbę treningową, założyłem buty i ruszyłem do auta. Po dwugodzinnym treningu wróciłem do szatni, wziąłem szybki prysznic i zacząłem pakować rzeczy.
- Reus idziesz z nami na piwo? - zapytał mnie Marcel.
- Sorry chłopaki. Innym razem. Ann wyszła dzisiaj ze szpitala i jadę do niej. - odpowiedziałem.
- No proszę, proszę. Nasz Marco wpadł po uszy. - Hummels poklepał mnie po ramieniu.
- Tak wyszło stary. - zaśmiałem się. - A teraz wybaczcie muszę lecieć. Do jutra. - pożegnałem się z nimi i wyszedłem z szatni.
Po drodze do Ann wstąpiłem do kwiaciarni i sklepu, gdzie kupiłem bukiet czerwonych róż oraz czekoladki. Do domu dziewczyny dotarłem po 10 minutach. Zadzwoniłem dzwonkiem, a po chwili w drzwiach pojawił się ojciec dziewczyny.
- Dzień dobry panu. Jest Ann? - zapytałem.
- Cześć Marco. Tak jest u siebie w pokoju. - odpowiedział wpuszczając mnie do środka. - Na górze pierwsze drzwi po prawo. - wytłumaczył mi po chwili.
- Dziękuję. - uśmiechnąłem się i ruszyłem na górę.
Zapukałem, ale nie usłyszałem żadnej odpowiedzi. Uchyliłem więc lekko drzwi. W pokoju zastałem zapłakaną Ann siedzącą na łóżku.
- Co się stało?! - zapytałem podchodząc do dziewczyny.
- On ją tak strasznie kochał. - mówiła zapłakana.
- Kto?
- Mieli tyle czasu przed sobą. I wszystko musiało się spieprzyć. - mówiła dalej.
- Ann o czym Ty mówisz?
- Jeden dzień! - odpowiedziała.
- Jeden dzień? - nie wiedziałem o co jej chodzi.
- Tak. Taki film. - wyjaśniła.
- Oglądałaś film i dlatego jesteś taka zapłakana?! - zapytałem zdziwiony, a po chwili wybuchnąłem śmiechem.
- To nie jest tylko film! - oburzyła się i uderzyła mnie w ramie. - Taka miłość...A z resztą co ja Ci będę tłumaczyć. Wy faceci i tak tego nie zrozumiecie. - westchnęła i udała się do łazienki.
Po chwili wróciła do pokoju, usiadła na łóżku i udawała obrażoną.
- No Kochanie, nie gniewaj się na mnie. - powiedziałem siadając obok. - Proszę mam dla Ciebie kwiaty.
Nie odpowiedziała tylko siadła do mnie plecami. Zaśmiałem się cicho i ukląkłem przed nią.
- Proszę Cię wybacz mi ten mój nagły wybuch śmiechu. Obiecuję, że to już nigdy się nie powtórzy.
- A czekoladę masz? - spojrzała na mnie.
- Mam czekoladki. Mogą być? - zaśmiałem się.
- Ehh no dobra. - odpowiedziała udając znudzoną. - I tak nie umiem się na Ciebie gniewać. - na jej twarzy zagościł uśmiech od ucha do ucha, a po chwili poczułem jej usta na swoich. Zabrała ode mnie kwiaty i wstawiła do wazonu.
- No to teraz czas na czekoladki. - uśmiechnęła się do pudełka i zaczęła je otwierać.
Ułożyliśmy się wygodnie na jej łóżku i zaczęliśmy oglądać film. Tym razem była to komedia.
~Ann~
Kto by pomyślał, że moje życie po przeprowadzce tak się zmieni? Na pewno nie ja! Gdyby ktoś 3 miesiące temu powiedział mi, że będę spotykać się z jakimś Marco Reusem to bym w to nie uwierzyła. Jednak życie ma dla nas różne niespodzianki.
Wakacje dobiegają już końca. To były chyba jedna z najlepszych. Jutro już niestety rozpoczęcie roku. Ostatnia klasa i potem co? Nie wiem. Jeszcze się nad tym nie zastanawiałam. Trafię do nowej klasy. Na szczęście jest tam Bonnie i Fabi, więc nie będzie tak źle. Ale jak będzie na prawdę to przekonam się już jutro...
________________________
Zostawiam Was z tym czymś powyżej :) Rozdział trochę krótszy, ale jakoś tak wyszło :) W końcu są razem :D Już nie mogłam ich dłużej męczyć :D
Do następnego ;*
Heja BVB! :D
Super rozdział, i cieszę się, ze Ann i Marco są w końcu razem ♥ Achh.... głupia Caro...
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i zapraszam do siebie <3
Iwefjiuvwsfdjker jakie słodziaki *o* Wreszcie, dziewczyno nie męcz mnie już tak ! :P
OdpowiedzUsuńPo pierwsze... przestraszyłam się co do tego wypadku i bardziej przeżywałam to niż sparwdzian z fizyki HAHAHA :D
Po drugie... takie romantyczne, noo *o*
Nie wiem, weź się zapisz do jakiejś szkoły pisarskiej, albo coś w tym stylu, bo wymiatasz <3
Buziaki, Julka :**
I jak zwykle coś cudownego.
OdpowiedzUsuńRozpływam sie jak czytam twoje posty.
Masz niesamowity talent. A ja jak głupia się uzależniam od twojego bloga. Jak ja się cieszę że oni są razem <33 Tacy słodcy :D Kocham ich i twoje posty.
Pozdrawiam Marta :) <3
Zapraszam do siebie :)
Ahh... Ci zakochani!
OdpowiedzUsuńNo w końcu są razem. Gołąbeczki ;)
Ale słodko. Tylko Fabi. Trochę się o niego martwię, ale Ann i Marco kiedyś i tak byliby razem.
A ta cała Carolin to niech się w końcu odczepi od Reus'a i Ann.
Pozdrawiam ;))
Cieszę się, że Ann nie stało się nic poważnego! Ale naprawdę za tym wszystkim stoi Carolin?! Co za wredne babsko, no ja nie mogę -.-
OdpowiedzUsuńAAAAAA!! Marco i Ann w końcu są razem! Wszystko zaczyna się dobrze układać! :D
Hahaha, scena kiedy Niemiec dowiaduje się, że dziewczyna płacze z powodu filmu - genialna! Wystraszyła go trochę, no no xD
Mam nadzieję, że Ann nie będzie miała problemów w nowej szkole. No ale tego zapewne dowiemy się w następnych rozdziałach. A więc czekam na ciąg dalszy, życzę weny ;**
<3
Wierna Czytelniczka.
Grrrr Carolin mnie strasznie, ale to strasznie wkurzyła! ;o Mam nadzieją że ją wsadzą do więzienia na długiee lata
OdpowiedzUsuńA Co do Ann i Marco tak się cieszę że wreszcie są razem ;**
Czekam na kolejny ;*
Ann i Marco Taaaaaaaaaaaaaaaak !!!!! Nareszcie !!!! Ale się cieszę ! :D Romantycznie.. ;)))
OdpowiedzUsuńCzekam na następny !
Buziaczki.♥
Dopiero teraz odkryłam to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńJest świetne <33
Dobrze, że złapali Caro i dobrze, że Reus jest z Ann ♥
Czekam na nn:*
Buziaki:*
http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/
Hej Kochana :*
OdpowiedzUsuńO Dżizys jakie przystojniaki na zdjeciu. mrrrr :)
Zamawiam tego w środku w razie czego :D
Hahaha, dobra bredzę już :D
Wpadłam tu przypadkiem i o Boże, zostanę, pozwolisz?
BARDZO MI SIĘ IDEA PODOBA OPOWIADANIA. :)
W końcu gołąbeczki są razem :)
Czekam na następny :)
Pozdrawiam,
Julita ♥
http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com/