- Czyś Ty oszalała?! Chcesz się zabić?! - usłyszałam po chwili głos.
Otworzyłam oczy żeby się upewnić czy to, aby nie sen.
- Fabi? Co Ty tu robisz? - zapytałam otępiałym głosem.
- Wszyscy szukamy Cię już od kilku godzin!
- Jak to? - zapytałam zdziwiona, że minęło już tyle czasu.
- Ann co Ty chciałaś zrobić? Chyba Ty nie..? - urwał pytanie.
- Nie wiem. Możliwe. - odpowiedziałam znudzonym tonem.
- Ann do cholery coś Ty najlepszego chciała zrobić! - krzyczał na mnie.
- Zabiłabym się i byłby święty spokój! - uniosłam głos. - Nic mnie tu już nie trzyma! Słyszysz?! Nic! Chłopak, którego kocham mnie zdradził! Moja siostra po raz kolejny pokazała jaka jest, a ja po raz kolejny dałam się nabrać na tą jej szopkę! Mam już tego wszystkiego dość! - zaczęłam płakać.
Fabi nie odezwał się tylko przytulił mnie jak najmocniej.
- Nie mów, że Cię tu nic nie trzyma, bo tak nie jest. - mówił już spokojnym tonem. - Masz mnie, Bonnie nas nie stracisz. Wracamy już? Wszyscy się na prawdę martwią o Ciebie.
- Nie chcę wracać, ale ok chodźmy. - odpowiedziałam mu, otarłam twarz i ruszyliśmy w stronę domu mojego przyjaciela. - Mam co Ciebie jeszcze prośbę.
- Jaką? - zapytał.
- Nie mów nikomu co tu się wydarzyło. Nie chce żeby o tym gadali.
- Jasne. - odpowiedział i przytulił mnie.
Po 20 minutach dotarliśmy do jego domu.
- Ann gdzieś Ty była?! - od progu naskoczyła na mnie Bonnie. - Bałam się, że coś Ci się stało. - przytuliła mnie mocno.
- Bonnie udusisz mnie. - powiedziałam i próbowałam się od niej odczepić.
- Wszystko dobrze? Wiem o całej sprawie od Mario. Jak on mógł Ci to zrobić! - zaczęła mówić.
- Tak wszystko dobrze. A czy on... On tu jest? - zapytałam.
W tej chwili drzwi do domu Götze otworzyły się, a w progu pojawił się blondyn.
~Marco~
Już od dwóch godzin jeżdżę po całym Dortmundzie, a po Ann ani śladu. Jak ona mogła uwierzyć siostrze, że się z nią przespałem?! Zresztą jak można siostrze taki numer odwalić?! To był błąd, że wziąłem wtedy od niej to piwo. Poza tym powinienem był to przewidzieć, gdy dała mi już otwartą butelkę.
- Reus Ty zawsze myślisz po czasie! - skarciłem się i uderzyłem rękoma o kierownicę.
Wziąłem ponownie telefon i po raz już nie wiem który dzwoniłem do Ann.
- Ann do cholery. Dzwonię już setny raz chyba. Odbierz ten telefon! Chcę Ci wszystko wyjaśnić! To z Victorią to nie było tak jak myślisz! Ona...
- Przepraszamy skrzynka głosowa jest już pełna czy chcesz usunąć wiadomość. - głos po drugiej stronie telefonu przerwał mój monolog.
Wcisnąłem przycisk kasujący wiadomość i zatrzymałem się na parkingu obok parku, w którym na początku mojej znajomości z Ann spotkaliśmy się. Wysiadłem z auta i pospiesznie udałem się w tamto miejsce. Jednak po dziewczynie nie było ani śladu.
- Ann gdzie Ty jesteś? - zapytałem sam siebie siadając na ławce i chowając głowę w dłonie.
Usłyszałem dźwięk telefonu. Wyciągnąłem go jak najszybciej z kieszeni i nie patrząc kto dzwoni odebrałem.
- Ann?! To Ty? - zapytałem z nadzieją w głosie.
- Nie tu Mario, ale Ann jest u nas. Wróciła właśnie z Fabim.
- Dzięki stary! Zaraz u was będę. - odpowiedziałem po czym rozłączyłem się i jak najszybciej pobiegłem do auta.
Po dojechaniu pod dom przyjaciela wbiegłem szybko do środka. Wszyscy znajdowali się w salonie. Ann spojrzała na mnie oczami napuchniętymi od płaczu. Byłem wściekły na siebie, że to przeze mnie płakała. Miałem nadzieje, że mnie chociaż wysłucha.
- Ann proszę porozmawiaj ze mną. - powiedziałem i zacząłem do niej podchodzić.
- Nie mam z Tobą o czym rozmawiać. Wszystko widziałam! - krzyknęła i zrobiła krok w tył.
- Ale to nie tak. Nic między nami nie zaszło. Chyba... - zawahałem się. - Ona mi czegoś do piwa dosypała i straciłem świadomość.
- Nie chce mi się słuchać Twoich śmiesznych wymówek! - chciała mnie wyminąć, ale złapałem ją za rękę.
- Proszę Cię uwierz mi.
- Puść mnie. - powiedziała oschle.
- Jeśli powiesz, że mi wierzysz.
- Marco nie słyszałeś?! Puść ją! - między nami pojawiła się Bonnie. - W ogóle jak Ty masz czelność tutaj przychodzić?! Takie bajeczki to sobie wciskaj jakiejś naiwnej laluni a nie Ann! - krzyknęła na mnie i obie z Ann wyszły.
Oparłem się o ścianę i osunąłem na podłogę. Byłem kompletnie załamany.
- Chłopaki co ja mam zrobić?
- Trzeba było wcześniej myśleć. - odezwał się Fabian.
- Nie przespałem się z jej siostrą! Mówiłem, że mi czegoś dosypała do piwa! - krzyknąłem i wstałem ruszając w kierunku młodszego z Götze.
- Dobra chłopaki wyluzujcie. Teraz jest wszystko na świeżo. Ann sobie to wszystko przemyśli i pogada z Tobą. Daj jej czas. - odezwał się Mario w obawie, że skoczymy sobie do gardeł razem z Fabim.
- Ehh może i masz rację. Już sam nie wiem. Będę się zbierał już. Cześć. - powiedziałem i nie czekając na ich odpowiedź wyszedłem z domu i udałem się do samochodu.
~Ann~
- Ann wszystko dobrze? Porozmawiaj ze mną. - przerwała ciszę Bonnie.
- Nie mam siły już o tym i o niczym rozmawiać.
- Ale wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. - uśmiechnęła się do mnie.
- Wiem. Fabi mi już to mówił. - nie wysilałam się na uśmiech, bo i tak nic by z tego nie było.
- A gdzie on Cię w ogóle znalazł? - zmieniła nagle temat.
- Siedziałam sobie na tym opuszczonym dworcu kolejowym. - odpowiedziałam ukrywając prawdę przed przyjaciółką.
- Aż tak daleko zaszłaś? - zapytała zdziwiona.
- Szłam nawet nie wiem gdzie i tak się tam znalazłam. A Ty dobrze się czujesz? - stałam się zmienić temat.
- To znaczy?
- No wczoraj trochę poszalałaś z alkoholem. - wyjaśniłam. - Nie masz kaca?
- Aa to. Trochę to było dziwne.
- Dlaczego?
- No bo ja nie wypiłam dużo, a nagle urwał mi się film. - wyjaśniła.
- Masz po prostu słabą głowę. - odpowiedziałam siląc się na uśmiech.
- Tak, tak wmawiaj to sobie. - pokazała mi język.
- Ei nie musiałaś mnie odprowadzać pod same drzwi. - powiedziałam, gdy dotarło do mnie, że jesteśmy już pod moim domem.
- Oj tak, oj tam. - odpowiedziała tylko. - Widzimy się jutro w szkole. - dodała, pożegnała się ze mną i poszła do siebie.
Od razu po wejściu do domu usłyszałam śmiechy w salonie. Chcąc nie chcąc musiałam tamtędy przejść, aby dostać się do mojego pokoju na piętrze. Weszłam i moim oczom ukazała się Jessica i moja siostra.
- Co ona tutaj robi?! - krzyknęłam na cały dom. - Wynoś się stąd!
- Spokojnie Kochana. - powiedziała wyniośle moja niby siostra. - To jest mój gość i to ja decyduje czy ma już wyjść czy nie.
- Ty tu nie masz nic do gadania! - syknęłam mrużac oczy. - No już wypieprzaj stąd! - podeszłam szybko do Jessici i szarpnęłam ją, popychając w stronę drzwi.
- Nie pozwalaj sobie śmieciu. - odezwała się farbowana blondi.
- Odezwała się. Ubytek po Czarnobylu. No już wynocha stąd! - wypchnęłam ją za drzwi i zatrzasnęłam z hukiem.
- Co Ty wyprawiasz?! - krzyknęła Vicki. - Z Tobą jest coś nie tak! Na głowę Ci się rzuca! Nie dziwię się, że Marco Cię olał. - zaśmiała się ironicznie.
- Dziewczyny co tu się dzieje? - z góry zeszła mama a za nią podążał tata.
Ten jej śmiech podziałał na mnie jak płachta na byka. Nie zastanawiając się ani chwili podeszłam do Victorii i wymierzyłam jej siarczysty policzek. Brunetka odwróciła głowę i złapała się za miejsce, w które ją uderzyłam.
- Ty mała dziwko. - powiedziała i rzuciła się na mnie.
W rezultacie wylądowałyśmy na podłodze, a Victoria próbowała uderzyć mnie w twarz lecz marnie jej to szło, ponieważ mocno trzymałam jej ręce.
- Dziewczyny spokój! Uspokójcie się! - podbiegli do nas rodzice i rozdzielili nas.
- Mówcie co się dzieje! Natychmiast! - krzyknął stanowczo tata.
- Jej się zapytajcie. Ona jest jakaś nieobliczalna. Sami widzieliście, że się na mnie rzuciła, a wcześniej wyrzuciła z domu moją przyjaciółkę. - mówiła Vicki przybierając ton tej poszkodowanej.
- Ann co się z Tobą dzieje? - zapytała mama.
- Ze mną co się dzieje?! Ze mną?! To nie ja przespałam się z chłopakiem siostry i to nie ja rujnuję siostrze na każdym kroku życie! A zresztą nie mam wam co mówić, bo wy i tak będziecie starali się ją tłumaczyć. Ale mówię teraz ja już nie mam siostry! Nie chcę Cię znać! - odpowiedziałam i ruszyłam w stronę pokoju.
- Ann poczekaj. - odezwał się tata.
- Nie mam ochoty rozmawiać. - rzuciłam cierpko i trzasnęłam drzwiami.
~Narracja trzecioosobowa~
Trzasnęła drzwiami do pokoju. Wyjęła telefon z torebki i go włączyła. Miała mnóstwo wiadomości głosowych od blondyna. Wszystkie tej samej treści.
- Ann gdzie jesteś? Odezwij się. Porozmawiaj ze mną, proszę. To nie jest tak jak myślisz! Ona mi czegoś dosypała. Nie zdradziłem Cię.
Z każdą kolejną wiadomością, w oczach Ann zbierały się łzy. Coś w głosie chłopaka przemawiało do niej, że nie kłamał. Ale ona widziała ich na własne oczy. Razem w łóżku. Myśl o tym co ujrzała dzisiejszego ranka doprowadziła do kolejnej dawki płaczu. Jeszcze na domiar tego jej siostra przyjaźni się z dziewczyną, która jej szczerze nienawidzi. Blondynka spędziła resztę dnia zamknięta w swoim pokoju. Nie chciała z nikim rozmawiać. Zwłaszcza z rodzicami. Dobrze wiedziała, że będą chcieli usprawiedliwiać starszą córkę, ale ona tym razem nie da się na to nabrać. Nie chce jej znać i zdania nie zmieni.
- Cześć Bonnie. - powiedziała słabym głosem.
- Ann. Wszystko dobrze ? - zaniepokoiła się przyjaciółka.
- Tak. Zmęczona jestem. Słuchaj ja przez kilka dni nie pojawię się w szkole. Możesz powiedzieć, że jestem chora czy coś?
- Jasne. Ale Ann na pewno wszystko ok?
- Tak Bonnie nie martw się. Nic mi nie jest. Dzięki, że poinformujesz nauczycieli. - odpowiedziała i zakończyła z nią rozmowę, aby przyjaciółka o nic więcej nie pytała.
Wyłączyła telefon na wypadek, gdyby Reus znowu się do niej dobijał i przeniosła się na parapet, z którego wpatrywała się w ciemne niebo pokryte gwiazdami.
~Marco~
- Teraz to już ma całkiem wyłączony telefon. - powiedziałem zrezygnowanym tonem.
- Chłopie daj jej czas. Musi to sobie poukładać. - Piszczek starał się pocieszyć przyjaciela.
- To samo mówił mi Mario.
- I nie możesz go posłuchać?
- Stary, ale ja muszę z nią pogadać! Ona musi mi uwierzyć! Nie zdradziłem jej! Zostałem odurzony czymś co było w piwie. - powiedziałem i sięgnąłem po kieliszek z białym trunkiem.
- Może już wystarczy? Jutro masz trening. - zaniepokoił się Piszczek.
- Mam gdzieś trening wiesz? Muszę jakoś odzyskać Ann. - odpowiedziałem przyjacielowi, a po chwili usłyszeliśmy dzwonek do mojego mieszkania. - Może to Ann ! - powiedziałem i pobiegłem otworzyć.
- Cześć.
- Aa to Ty. - powiedziałem zawiedziony. - Wchodź Błaszczu.
- Co za miłe powitanie. No to co się stało? - zapytał i zasiadł na kanapie.
Ja już nie miałem siły opowiadać tego co się wydarzyło, więc wyręczył mnie w tym Piszczek.
- A rozmawiałeś z tą przyjaciółką Ann? Może ona byłaby Ci w stanie jakoś pomóc. - zapytał Kuba, gdy został wtajemniczony.
- Jej się wolę nie narażać. Mało mnie rano nie zabiła.
- Dzwoń do niej i z nią pogadaj. Jak Cię będzie miała zabić to zrobi to prędzej czy później. - odpowiedział Błaszczykowski wręczając mi telefon.
Wybrałem numer do Bonnie i czekałem aż się odezwie.
- Czego? - usłyszałem po drugiej stronie.
- Bonnie proszę porozmawiaj ze mną. - zacząłem błagalnym tonem.
- O czym? Mam Ci powiedzieć jaką jesteś świnią? - zapytała z wyraźnie wyczuwalną wściekłością w głosie.
- Musisz mi uwierzyć, że ja tego nie zrobiłem.
- Niby na jakiej podstawie mam Ci wierzyć? Ann was widziała.
- Bonnie, Victoria mi coś dosypała. Ona mnie czymś odurzyła. Ja nic nie pamiętam od momentu jak Ann poszła z Tobą do domu.
- Czekaj, czekaj... - zaczęła. - Mówisz, że Cię czymś odurzyła?
- No tak. Film mi się urwał.
- I to było po tym jak rzekomo ja za dużo wypiłam i Ann poszła ze mną do domu?
- Bonnie no mówię przecież. - odpowiedziałem zrezygnowany.
- Marco ona to wszystko miała zaplanowane! - krzyknęła do słuchawki. - Możemy się zobaczyć? Najlepiej teraz?
- Jasne. Możesz przyjechać do mnie? Wyśle Ci adres SMS-em.
- Ok. Za pół godziny będę.
- I co? - zapytał Piszczek, gdy się rozłączyłem.
- Nie wiem. - odpowiedziałem.
- Jak to nie wiesz? - zapytał Kuba.
- Bonnie powiedziała, że ona to miała wszystko zaplanowane. Ale nic więcej nie wiem. Ma tu przyjechać, więc się dowiemy.
- No to nie pozostaje nam nic innego jak czekać na nią. - odpowiedział Błaszczykowski i rozłożył się na kanapie.
________________________
Ten rozdział był chyba najszybciej napisanym rozdziale w istnieniu tego bloga! Napisałam go w jeden dzień :D Może nie powala, ale nic lepszego bym i tak nie wymyśliła :)
Jutro ostatni mecz ligowy. A za tydzień finał! Matko jestem przerażona jak o tym myślę :o W związku z tym informuje, że następny rozdział dodam w sobotę, bądź niedziele po finale, żeby było wszystko na świeżo :D
A przed Wami piłkarz BVB sezonu 2013/2014 :D
Buziol ;** <3
Ajajajajjj... Co to się porobiło...
OdpowiedzUsuńNo nie mogę uwierzyć. Dobrze, ze Fabi... Uff...
A to, że Jessica... ta jędza "zaprzyjaźniła" się z Victoria to już totalny szok!
Widać, ze Marco kocha Ann... stara się.
Mam OGROMNA nadzieje, ze pogodzisz Marco i Ann, a jak nie to... Znajdę twój adres i odwiedzę cie! :D
Nie to, ze grożę czy coś w tym stylu... Ja po prostu informuje...
Rozdział booooski <33
Buziakiii ;**
Boże jak ta Jessica mogła zaprzyjaźnić się w Victorią! Dwie jędzę się dobrały -.- Jak ja się cieszę że Fabi uratował Ann. Ona musi wybaczyć Reusowi, nie ma innej możliwości. Widać że Marco bardzo na niej zależy stara się o to aby mu wybaczyła. W końcu to nie jego wina że wredna Victoria dosypała u czegoś do piwa. No i teraz Bonnie powinna mu też uwierzyć i przekonać Ann by mu przebaczyła ;***
OdpowiedzUsuńA rozdział jak zawsze cudowny ;)
Zapraszam na 1 rozdział u mnie:
http://nie-chce-cie-zranic.blogspot.com/
Pozdrawiam <3
Ojej, jakie zamieszanie tu nam się zrobiło! Jak dobrze, że Fabian zdążył przybyć w odpowiednim momencie i uratował Ann! Strasznie mi jej szkoda... Czuję, że Marco jej nie zdradził, ale wcale nie dziwię się, że ona pomyślała o tym, gdy ich zobaczyła. Każdy by tak pomyślał...
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony biedny Marco nie wie co dokładnie się wydarzyło. Ta Vicki to naprawdę wiedźma. Dosłownie mam przed oczami jej postać na miotle z rozczochranymi włosami, serio -.- :D
Oo, może Bonnie coś pomoże? Mam taką nadzieję!
W ogóle jeszcze ta Vicki chyba specjalnie działa na nerwy Ann, na przykład zapraszając tą Jess. Ech, aż brak słów...
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Jestem pewna, że będzie tak dobry, jak ten ;**
I oczywiście gratulacje dla Marco za to wyróżnienie! Piłkarz BVB tego sezonu? No no :D
Buziaki <3
Oni muszą się pogodzić. Myślałam już że uśmiercisz Ann ale na szczęście nie :) Czy Vicki można nazwać siostrą? No raczej nie! co za podła małpa i jeszcze się z tą debilką 'przyjaźni". Dobrze że Bonnie skojarzyła fakty, przynajmniej ona będzie po stronie Marco a tej dwójce Ann będzie musiała uwierzyć.
OdpowiedzUsuńNie ma co Reusowi się ten tytuł należał, widać było że w każdym meczy daje z siebie 100%
Serdecznie Cię pozdrawiam no i już nie mogę się doczekać niedzieli i kolejnego rozdziału.
Normalnie serce zaczęło mi szybciej bić!
OdpowiedzUsuńOna mogła juz nie żyć!
Ta Victoria to straszna szuja!
Reus ma rację: jak mozna siostrze coś takiego odwalić!
Biedny Marco. Przecież to nie Jego wina. Mam nadzieję, ze sprawa sie niedługo wyjaśni.
A ta pożal się Boża siostryczka jak ona w ogóle ma czelność sie pokazywać komukolwiek na oczy! Nie lubię Jej.
Przepraszam, ze tak długo nie komentowałam sle już się poprawiam.!!
♥♥♥ O jaki słodki Marco!!!!
Buziaczki:**
http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com/
Bosz!
OdpowiedzUsuńNikomu nie życzę tak paskudnej siostry jaką jest Vicki!
Co ona wyrabia?
Biednemu reusowi teraz nikt nie wierzy.
Zresztą nie dziwie się. Ta szuja sobie to dokładnie obmysliła i wcieliła plan w życie.
Normalnie udusiła bym ją i poćwiartowała.
Nie mogę się doczekać następnego :*
Buźka:*
http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/
Biedna Ann.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Jej.
Taką głupia siostrę mieć to już szczególny pech.
Mam nadzieję jednak że ułoży sobie życie z Marco.
Czekam na kolejny :)
Pozdrawiam i zaraszam do siebie: http://powrotyirozstania.blogspot.com
Monika ♥
nie ma rozdziału??? :( :( :(
OdpowiedzUsuń