- Gdzie jest Vicki? - zapytałam mamę wchodząc do kuchni.
- Umówiła się z jakąś koleżanką. - odpowiedziała mi.
- Koleżanką? To ona tu się z kimś poznała? - zdziwiłam się.
- Na to wychodzi. - uśmiechnęła się do mnie. - Ale ostatnio się chyba dogadujecie. - zmieniła temat.
- Można tak powiedzieć. Skoro tu już jest to nie mam zamiaru być tą, złą, która prowokuje do kłótni.
- Ann to nie tak. - zaczęła mama.
- Mamo nie zaczynajmy tego tematu. - uśmiechnęłam się do niej lekko po czym wyszłam z kuchni.
- Proszę Twoja herbata. - podałam kubek Marco, gdy weszłam do salonu.
- Dziękuję. - powiedział uśmiechając się do mnie.
Usiadłam obok blondyna i zajęliśmy się oglądaniem jakiegoś programu w tv.
Nagle drzwi do domu otworzyły się i z holu słychać już było krzyki.
- Kto to był?! - tata krzyczał.
- Nikt ważny! - dobiegł do mnie głos mojej siostry.
- Jak to nie?! Prawie się obściskiwaliście!
- Wcale, że nie!
- Co się dzieje? - do salonu weszła mama, a chwilę później w pomieszczeniu pojawił się mój tata i siostra.
- Twoja córka zadaje się z facetem dwa razy starszym od niej. - wyjaśnił surowo tata.
- Z nikim się nie zadaje! - wydzierała się brunetka.
- Co? O czym wy mówicie? - dopytywała mama.
- Marco chodź na górę nie chce mi się ich słuchać. - rzekłam obojętnie i złapałam chłopaka za rękę.
Weszliśmy do mojego pokoju, z którego już nie było słychać krzyków. Włączyłam cicho muzykę i położyłam się na łóżku. Marco położył się obok mnie. Objął mnie, a ja przysunęłam się do niego i ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej.
- Mario przyjeżdża na kilka dni. - odezwał się Reus.
- Tak? Kiedy? - zapytałam i podniosłam głowę tak, że na niego patrzałam.
- Jutro. Mamy teraz wolny weekend nie ma meczy, więc nas odwiedza. - uśmiechnął się do mnie.
- To co pewnie imprezka się szykuje?
- No a jak. - odpowiedział i się zaśmiał.
- Mogę? - drzwi od mojego pokoju otworzyły się i stanęła w nich Vicki.
- No chodź. - odpowiedziałam jej i podniosłam się opierając na łokciach. - O co chodziło tacie? - zapytałam.
- Aa wymyśla. - odpowiedziała wymijająco i machnęła ręką. - Co robicie?
- A nie widać? - zapytałam. - Leżymy.
- No tak. - zaśmiała się. - Zagramy w Eurobiznes?
- Buahaha! - wybuchnęłam śmiechem. - Ty na serio?
- A nie widać? - zapytała poważna. - No zagramy? Jak za starych dobrych lat. - uśmiechnęła się.
- Blondyno moja co Ty na to? - zwróciłam się do Marco.
- Blondyno? Ja Ci dam blondynę. - odpowiedział i zaczął mnie łaskotać. - Chętnie zagram. - zwrócił się do mojej siostry dalej mnie łaskocząc.
- Aaa głupku puszczaj mnie! - krzyczałam zanosząc się śmiechem.
- To ja pójdę przynieś. - odpowiedziała i wyszła z pokoju.
- Ha! Płacisz mi 4 tysiące. - śmiała się moja siostra.
- Co?! Chyba sobie żartujesz! - burzyłam się.
- Widzisz tu hotel? - zapytała wskazując palcem na planszę.
- No widzę. - odpowiedziałam obojętnym tonem.
- No to płacisz mi 4 tysiące. - zacierała ręce.
- Co hotel? Ja żadnego hotelu nie widzę. - zmieniłam taktykę.
- O nie, nie! Mam świadka co mówiłaś wcześniej. - odpowiedziała patrząc na Marco.
- No wiecie. - zaczął Reus. - Nie żeby coś, ale nie chce wchodzić w biznesy rodzinne. - dokończył.
- Marco! - obie krzyknęłyśmy.
- No co? Nic nie mówię, bo którą wersję wybiorę to druga strona będzie zła.
- Masz wybrać moją stronę kochany, bo w końcu jestem Twoją dziewczyną. - odpowiedziałam pokazując mu język. - No, ale dobra. I tak mam dużo kasy więc masz te swoje 4 tysiące. - dodałam rzucając w stronę siostry 4 czarne udające pieniądze kartki.
- Ha wygrałam! - wykrzyknęłam, gdy po godzinie zakończyliśmy grę.
- Daliśmy Ci fory. Prawda Marco? - odezwała się Vicki.
- No oczywiście, że tak. - przytaknął jej piłkarz.
- Jesteście po prostu słabi i nie chcecie tego przyznać. - pokazałam im język.
- Ale Ty jesteś uparta. - zaśmiał się Marco całując mnie w głowę.
- Pff. - odpowiedziałam krzyżując ręce na piersi jak mała dziewczynka.
- Dobra dziewczyny późno już będę się zbierał.
- Już? - odpowiedziałam smutnym głosem.
- Oo jednak nie jesteś obrażona. - powiedział.
- Jeśli chcesz to mogę być. - powiedziałam poważnie.
- Nie no wolę kiedy nie jesteś obrażona. Co do jutra to się jeszcze dokładnie umówimy jak Mario przyjedzie.
- Ok. - odpowiedziałam i odprowadziłam go do holu.
- Cześć Vicki. - pożegnał się z moją siostrą.
- Do zobaczenia. - odpowiedziała mu.
- Kocham Cię. - szepnął mi do ucha, gdy byliśmy sami.
- Ja Ciebie też. - odpowiedziałam mu całując go na pożegnanie.
Następnego dnia
- To widzimy się o 16 w centrum. - powiedział Fabi, gdy wychodziliśmy przed szkołę po zakończonych lekcjach.
- Mario przyjedzie do tej godziny? - zapytała Bonnie.
- Kochana on już jest w domu. - uśmiechnął się do niej.
- Bonnie a Ty będziesz sama czy z Erikiem? - zapytałam zmieniając temat.
- Myślę, że Erik też będzie. - odpowiedziała.
- Dziewczyny jutro u mnie imprezka. - wtrącił Fabi.
- U Ciebie? - zapytałam zdziwiona.
- Rodzice i Felix jadą do dziadków i mamy z Mario wolną chatę. - wyjaśnił.
Znowu na mojej drodze stanęła moja jakże ulubiona koleżanka Jessica... W ręku trzymała jogurt, który po chwili wylądował na mojej kurtce.
- Jess do jasnej cholery możesz się w końcu ode mnie odpieprzyć?! - krzyknęłam na nią wściekła.
- Nie, nie mogę. - odpowiedziała.
- Jessica weź dorośnij. Nie masz już 10 lat. - odpowiedział niechętnie Fabi. - Nie widzisz, że nic nie zyskujesz takim zachowaniem? - dodał.
- Oo rycerz od siedmiu boleści się znalazł. - odpowiedziała sarkastycznie. - A z Tobą jeszcze nie skończyłam. Prawdziwa zabawa dopiero się zacznie. - uśmiechnęła się ironicznie odchodząc.
Zdenerwowana ruszyłam szybkim krokiem w stronę domu.
- Ann nie wygłupiaj się! Wsiadaj! - krzyknęła za mną Bonnie.
Odwróciłam się nic nie mówiąc i skierowałam się w stronę auta mojej przyjaciółki.
- Nie przejmuj się nią. - powiedziała łagodnie, gdy jechałyśmy do domu.
- Bonnie jak mam się nie przejmować?! No powiedz jak?! Ona jest nienormalna i czy jej coś powiem czy nie i tak coś odwali. - mówiłam zdenerwowanym tonem.
Moja przyjaciółka nie odpowiedziała nic i w ciszy kontynuowałyśmy naszą jazdę.
- Dzięki za podwiezienie. - powiedziałam już nieco uspokojona.
- Nie ma problemu. Widzimy się potem. - uśmiechnęła się do mnie lekko i odjechała.
Po wejściu do domu natknęłam się na moją siostrę.
- Co się stało? - zapytała patrząc na moją ubrudzoną kurtkę.
- Nieważne. - burknęłam wymijając ją. Jednak Victoria poszła za mną.
- Wszystko w porządku?
- Vicki mówię że nieważne.
- W szkole coś nie tak? - drążyła dalej doprowadzając mnie do szału.
- Victoria odwal się! - krzyknęłam. - To nie jest Twoja sprawa! - dodałam i trzasnęłam drzwiami od łazienki.
Włożyłam kurtkę do pralki i po 5 minutach zeszłam do salonu, w którym siedziała brunetka.
- Przepraszam. - powiedziałam. - Nie powinnam była krzyczeć.
- Nie gniewam się. - odpowiedziała. - Wszystko ok? Chce Ci pomóc. - dodała.
- Tak wszystko ok. Poradzę sobie. - uśmiechnęłam się do niej lekko.
- Skoro tak mówisz. - odpowiedziała również uśmiechając się.
- Wiesz jednak dobrze, że wróciłaś. Nie przypuszczałam, że po tym co się wydarzyło będziemy rozmawiać tak jak dawniej.
- Też się z tego ciesze. - odpowiedziała i przytuliłyśmy się.
~Narracja trzecioosobowa~
- To my pójdziemy kupić bilety, a wy tu poczekajcie na Erika i Bonnie. - odezwał się Fabi, gdy wszyscy byli już w centrum handlowym
- Ok. - odpowiedział im Marco.
Bracia Götze odeszli od pary i stanęli w kolejce po bilety na komedię, na którą zdecydowali się wybrać.
- Gdzie oni są? - zapytał Mario, gdy zakupili bilety.
- Nie widzę ich. Mieli być tam, gdzie im mówiłem, bo teraz się nie znajdziemy. - odpowiedział Fabian. - Oo patrz tam jest Ann. - wskazał palcem na dziewczynę, która stała tyłem do nich.
- Ann? Ale gdzie Marco? - zdziwił się starszy Götze.
- Nie wiem, jego też nie widzę. - odpowiedział mu.
- Ok to chodźmy do niej. - odpowiedział i ruszyli w kierunku dziewczyny.
- Ann kochana nie wiedziałem, że masz taki zgrabny tyłeczek. - zaczął Mario.
- Opanuj się! Ona jest z Reusem. - oburzył się Fabian.
- Ehh no właśnie. - odparł zasmucony chłopak. - To Reusowi zawsze przydają najlepsze tyłeczki w mieście. No przyznaj mi rację. - dodał.
- No przyznaję. Tylko pozazdrościć Marco takiego tyłeczka.
- Chłopaki o czym tak konwersujecie zawzięcie? - usłyszeli za sobą znajomy głos.
~Ann~
Mario i Fabi poszli kupić bilety, a ja z Marco czekaliśmy w umówionym miejscu na Erika i Bonnie.
- Może pójdę kupić lody? - zaproponował Marco.
- Oo jestem za. Co tam, że mamy październik. - zaśmiałam się.
- Oj tam nic nam nie będzie. - uśmiechnął się do mnie.
- Dobra to idź, a ja pójdę skorzystać z łazienki.
- Ok. - odpowiedział i każdy z nas ruszył w swoim kierunku.
Gdy załatwiłam swoją potrzebę wyszłam i po chwili usłyszałam mój telefon. Wyjęłam go z torebki i odebrałam.
- No Bonn ile można na was czekać? Gdzie jesteście? - zapytałam.
- Wybacz Ann już jesteśmy. A wy gdzie?
- No przy tej fontannie w samym środku centrum. - wyjaśniłam.
- No to my tam za chwilę będziemy.
- Ok. - odpowiedziałam jej i się rozłączyłam.
Wróciłam do miejsca, w którym byliśmy wszyscy umówieni, ale nikogo tam nie było. Zobaczyłam Marco w oddali jak już kupował nasze lody i zaczęłam wzrokiem szukać braci Götze. Po chwili ujrzałam ich. Stali i o czymś rozmawiali. Niezauważona przez nich podeszłam i zapytałam.
- Chłopaki o czym tak konwersujecie zawzięcie?
Fabian i Mario zamilkli jakby usłyszeli ducha. Odwrócili się i na mój widok omal im oczy z orbit nie wyszły.
- Chłopaki co jest? Mam coś na twarzy? - zapytałam zdziwiona.
- Ale...No jak...Przecież Ty... - jąkał się Mario.
Bracia odwrócili się i po chwili odskoczyli jak oparzeni.
- Yy przepraszamy... My nie chcieliśmy... Myśleliśmy.... - Fabian mówił tak samo jak przed momentem jego brat.
Spojrzałam na osobę do której mówili i zobaczyłam dziewczynę, w ubiorze podobnym do mojego i włosami niemal identycznymi. Jednak skupiając się na jej twarzy nie wiedziałam co mnie bardziej szokuje. Makijaż, który był tak jaskrawy, że nie wiem czy można było zrobić jaskrawszy czy ogromne okulary, które obejmowały połowę twarzy. Po chwili za dziewczyną pojawił się dobrze zbudowany mężczyzna.
- Coś Ty gadał o mojej dziewczynie? - zapytał groźnym tonem.
- Niee my nic. Już idziemy. - mówił wystraszony Mario.
- No już. Zmykamy. - dodał Fabian odwracając mnie i popychając tak abym szybciej szła.
- Chłopaki co to było? - zapytałam, gdy byliśmy już w bezpiecznej odległości od tego napakowanego gościa.
- Gdzie Ty do cholery byłaś?! - uniósł się Mario.
- I gdzie jest Marco?! - dodał Fabi.
- Wyluzujcie panienki. Marco poszedł po lody, a ja byłam w łazience. O co tam poszło z tą panną? - zapytałam unosząc brwi.
- O nic nieważne. - odburknął Fabi.
- Co się stało? - zapytał Marco dołączając do nas.
- No właśnie chciałam się dowiedzieć i chłopaki nie chcą mi powiedzieć. - wyjaśniłam.
- No to może ja się dowiem? - zapytał.
- Nie, nie dowiesz się. - odpowiedział mu Mario i zakończył temat.
~Marco~
Chłopaki nadal nie chcą wyjawić co się wczoraj wydarzyło w centrum handlowym. Nie ma siły żebym to z nich wyciągnął. No nic nie chcą to nie. Dzisiaj Mario i Fabi organizują u siebie imprezkę. O godzinie 20 zaczęli schodzi się pierwsi goście.
- Oto i moja gwiazda. - odezwałem się, gdy do domu weszła Ann z Bonnie. - Wyglądasz ślicznie. - dodałem i złożyłem na jej ustach pocałunek.
- Dziękuję Ty też. - uśmiechnęła się. - Skąd tu się tyle gości wzięło? - zapytała rozglądając się po pomieszczeniach.
- Mnie nie pytaj. Ja tu tylko pomagałem ogarniać. - uśmiechnąłem się do niej.
- Niektórych kojarzę ze szkoły. Ehh Fabi poszalał. - wywróciła oczami.
- Cześć Ann. - rzekł znajomy Ann przebiegając koło nas i psikając jakąś osobę sprayem z serpentyną.
- No cześć Jake. - odpowiedziała osuwając się, żeby nie oberwać tym od niego. - Co za wariaci. - zaśmiała się.
Impreza rozkręciła się na dobre. Alkohol lał się litrami. Jednak ja i moja dziewczyna używaliśmy go z rozsądkiem. Dużo też tańczyliśmy przez co nie miał jak nam szumieć w głowie.
- Ann możesz na chwilę pójść ze mną? - podszedł do nas Durm.
- Jasne, ale coś się stało? - zaniepokoiła się dziewczyna.
- Mam problem z Bonnie. - krótko wyjaśnił.
- Dobrze to chodźmy. Kochanie poczekaj tu. - zwróciła się do mnie i dała całusa w policzek.
Poszedłem do kuchni, gdzie było nieco ciszej. W pomieszczeniu po chwili pojawiła się siostra Ann.
- Vicki? A co Ty tu robisz? - zapytałem zdziwiony. Nie przypominam sobie, żeby Fabi a tym bardziej Mario ją zapraszali.
- Impreza jest nie widzisz? - uśmiechnęła się do mnie. - A gdzie moja siostrzyczka? - zapytała.
- Zaraz przyjdzie. - odpowiedziałem krótko.
Nie ufałem Vicki. Miałem wrażenie, że udaje dobrą siostrę, aby uśpić czujność Ann. Ja jednak wolałem utrzymywać do niej dystans.
- Może napijemy się piwa? Pójdę przynieść. - powiedziała i wyszła z kuchni przez co nie zdążyłem zaprotestować.
- Oo tu jesteś. - w kuchni pojawił się Erik.
- Co jest? Co z Bonnie?
- Za dużo wypiła i odpadła. Ann pomogła zaprowadzić mi ją do domu. Prosiła żebym Ci przekazał, że z nią zostanie. I jutro rano tu przyjdzie, bo masz tu nocować podobno. - wyjaśnił.
- Tak zostaje u chłopaków. No dobrze. Dzięki, że mi powiedziałeś. - uśmiechnąłem się do niego. - A Ty zostajesz?
- Nie ja już będę się zbierał. I tak nie mam nastroju żeby teraz się bawić. - odpowiedział i wyszedł z kuchni.
Wyszedłem do salonu, gdzie wszyscy się bawili. Po drodze spotkałem Victorię.
- Proszę Twoje piwo. - rzekła podając mi butelkę.
- Nie dzięki nie mam ochoty.
- No weź Marco. Ze mną się nie napijesz. Nie rób mi tego. - nalegała.
Żeby dała mi spokój wziąłem od niej butelkę i upiłem kilka łyków. Następnie starsza siostra mojej dziewczyny pociągnęła mnie na środek pokoju i zaczęła ze mną tańczyć. Po chwili poczułem się senny i nawet nie wiem kiedy straciłem kontakt z rzeczywistością...
~Ann~
Obudziłam się rano obok mojej przyjaciółki, która spała sobie w najlepsze. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam na nim godzinę 10. Wstałam powoli z jej łóżka. Ponieważ nie miałam u niej swoich ubrań a w sukience nie chciałam wychodzić wzięłam z szafy przyjaciółki jeansy i koszulkę i weszłam do łazienki. Po 15 minutach ubrana i w miarę odświeżona wyszłam i skierowałam się na dół. Spotkałam się tam z mamą Bonnie.
- Ann Ty już uciekasz? - zapytała uśmiechając się do mnie. - Zostań na śniadanie.
- Nie dziękuję pani Bahmann. Idę do chłopaków pomóc im sprzątać. - odpowiedziałam.
- A Bonnie z Tobą nie idzie?
- Ona jeszcze śpi i nie chciałam jej budzić. - uśmiechnęłam się. Założyłam buty i kurtkę pożegnałam się z panią Bahmann i opuściłam mieszkanie.
Dotarłam do domu mojego przyjaciela i weszłam do środka. W salonie urzędował już młodszy z braci Götze.
- Hej. Ty już sprzątasz? - przywitałam się.
- Jak widać. - uśmiechnął się. - Rodzice wracają niedługo.
- To czekaj pomogę Ci. A gdzie chłopaki?
- Śpią jeszcze. Nie budziłem ich nawet.
- A w którym pokoju jest Marco?
- Na górze na samym końcu po lewej.
- Ok. Idę go obudzić i zaraz Ci pomożemy. - uśmiechnęłam się i pobiegłam na górę. - Marco! Pobu...- nie dokończyłam.
Marco nie był sam. Obok niego spała moja...siostra?! Leżeli przytuleni obok siebie w samej bieliźnie.
- Co jest? Oo Ann kochanie. - Marco się obudził.
- Ty świnio! Jak mogłeś! - krzyczałam ze łzami w oczach.
- Co o czym Ty mówisz? - zapytał i spojrzał w bok. - Co?! O co w tym chodzi?! - również krzyknął odsuwając się od mojej siostry jak oparzony.
- To Ty mi powiedz!
- Ann ja nie wiem co się stało.
- Jak to nie wiesz. - odezwała się zaspana Victoria. - Spędziliśmy razem noc. Sam tego chciałeś. - dodała słodkim głosikiem.
- A ja głupia myślałam, że już między nami wszystko dobrze. A Ty się tylko mną bawiłaś! - krzyczałam. - Nie chce was znać! - wybiegłam z pokoju po drodze taranując Fabiana.
- Ann poczekaj! - krzyknął za mną, ale nie zwracałam na to uwagi.
Biegłam przed siebie nie patrząc na to gdzie się udaję. Po jakimś czasie znalazłam się na przejeździe kolejowym. Panowała tu cisza i spokój. Łzy nie mogły przestać spływać po moich policzkach. Jak oni mogli mi to zrobić?! Victoria tylko bawiła się moim zaufaniem. Chciała zbliżyć się tym do Marco. Ale nie to mnie najbardziej zabolało. Zabolało mnie to jak Marco mógł dać jej się tak łatwo zmanipulować. Zaczęłam powoli iść po szynach. Usłyszałam dźwięk nadjeżdżającego pociągu. Po chwili ujrzałam wyłaniające się z oddali białe światło. Nikt i nic mnie tu już nie trzyma - pomyślałam i ruszyłam w stronę zbliżającego się pociągu...
________________________
Zostawiam Was z tym czymś powyżej :) Średnio mi się podoba, ale nic lepszego nie dałam rady wymyślić...:(
No to do piątku ;*
Victoria menda ;__:
OdpowiedzUsuńDługi rozdział - lubię to (y) :**
Kochana, to nieważne, że Tobie się średnio podoba ten rozdział... Dla mnie jako czytelnika jest genialny! :D
OdpowiedzUsuńNie wiem ile jeszcze razy to napiszę, ale ta Jessica mnie strasznie wkurza!
Scena w centrum handlowym rozwaliła mnie konkretnie! Chłopaki chcieli zrobić żart, a tu nie udało się. I ta ich reakcja, gdy zorientowali się, ze to nie Ann - bezcenna! Hahahahaha :D
Kurde, dałam się nabrać co do Vicki... Na początku tego rozdziału wydawało się, że naprawdę będzie już wszystko w porządku pomiędzy siostrami. A tu na koniec wiedźma pokazała swe oblicze -.- Jak ona mogła zrobić to własnej siostrze?! I jak Marco mógł?! Choć nie ma pewności czy w ogóle coś pomiędzy nimi zaszło, to jednak na razie wygląda to bardzo źle...
I co to za zakończenie?! Nie strasz kobieto, nie strasz!
Odliczam dni do kolejnego rozdziału. Życzę weny ;**
PS: widzę, że to zdjęcie Marco naprawdę bardzo przypadło Ci do gustu :D
O Mój Boże.! Poszalałaś dziewczyno. Na prawdę dałaś czadu. A to coś ? To coś to najwspanialszy rozdział jaki widziałam na tym blogu. Ogólnie blog to cudo ale nie wiedziałam że aż takie cudeńko. Ten żart w centrum handlowym, haha boki zrywać. I ci przestraszeni Mario i Fabi. I ja dałam się nabrać że Vicki jest spoko a tu taka cudowna niespodzianka. Wredna żmija i tyle.! Jak można takie świństwo zrobić własnej siostrze. Świat spada na psy. Domyślam się że jak że cudowna siostrzyczka dosypała coś do tego piwa. Mam nadzieje że Ann wyjaśni wszystko z Marco i znów będą szczęśliwi. Kocham :**
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie : http://miloscjestwnaszychsercach.blogspot.com/ <3
wspaniały rozdział! czekam na dalszy ciąg...
OdpowiedzUsuńwpadnij do mnie: http://sophieicristiano.blogspot.com
Genialne opowiadanie, genialny rozdział. Podoba mi się styl Twojego pisania. Nie wiem co bym zrobiła jakbym miała taką siostrę, wredna krowa. Kurde biedny Marco wiedział że coś kombinuje a i tak wpadł. Mam nadzieję że z Ann będzie wszystko dobrze, przecież na nie może umrzeć!!! Ona musi być z Marco są parą idealna.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział.
Pozdrawiam
kurde..... wiedziałam że z tą Victorią będą problemy.... Co za szuja?!!? Grrr nie cierpię jej!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Marco tak naprawdę nie zdradził Ann....
I nie wolno ci uśmiercać Ann!! Pamiętaj!! <3
Rozdział boski :*
Pozdrawiam :)
O mój Boziu...
OdpowiedzUsuńPoczątek znakomity!
Kiedy tylko Ann poszła do Bonnie wiedziałam, ze coś się szykuje...
I jeszcze ta Victoria! Jak ona mogła...!?
Wiedziałam, ze z nią będą same problemy! Grr... nienawidzę małpy!
I wierze, nawet wiem, ze Marco nie zdradził Ann...
I jeszcze ten pociąg! Błagam nie...!
Buziaki ;*
Ta Victoria mi działa na nerwy!!!
OdpowiedzUsuńBoże...znów mi sie cisnienie podniosło!
Nie wyczymam...zabiłabym
Czekam na nn
Buzioooool:**
Czekam na nn
http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com/
Buźka :*
Boże jak ta Victoria mnie wkurza! ;O Same problemy są przez nią tylko! No po prostu bym ją ukatrupiła i zakopała w ogródku! ;O Mam nadzieję że Marco nie zdradził Ann i to wszystko to tylko intryga Jej wrednej siostry żeby ich rozdzielić. No a Ann nie może zginąć! Marco musi ją uratować no! ;*
OdpowiedzUsuńA Co do rozdziału to nie dość że długi to jeszcze fenomenalnie napisany ;* Dziewczyno podziwiam twój talent ;* Uwielbiam to jak piszesz i mogła bym to czytać cały czas ;*
Czekam na kolejny i zapraszam na nowy rozdział u mnie ;*
Pozdrawiam i życzę weny ;*
Buźka <3