Przestraszona, nie wiedząc kto jest tajemniczą osobą siedziałam w samochodzie, bojąc się odezwać słowem. Po jakimś czasie auto zatrzymało się i zostałam wyprowadzona dalej mając zakryte oczy. Domyśliłam się, że jestem w jakimś pomieszczeniu. Zostałam posadzona na krześle. Dłoń z moich oczu zniknęła. Powoli nie wiedząc czego się spodziewać zaczęłam je otwierać.
- CZY WYŚCIE OSZALELI?! - krzyknęłam będąc jeszcze w szoku. - O CO TU CHODZI?! CHCECIE ŻEBYM ZAWAŁU DOSTAŁA?! - wydzierałam się na całe gardło.
- Spokojnie. Inaczej byś nas nie wysłuchała. - odezwał się Marco.
- To jego pomysł nie mój. - dodała Bonnie wskazując na blondyna. - Ja nie byłam za tym, żeby tak zrobić, ale nie było wyjścia. Nie chciałaś mnie słuchać. - tłumaczyła się.
- I teraz też was nie będę! - krzyknęłam i wstałam kierując się w stronę drzwi wyjściowych.
- Nigdzie nie pójdziesz. - nagle przede mną pojawił się Marco.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić!
- Nie wyjdziesz stąd! Ann do cholery możesz nas wysłuchać?! - Bonnie zaczęła tracić cierpliwość.
Patrzałam na nią zdziwionym wzrokiem po czy wróciłam do salonu Marco i usiadłam na kanapie.
- No proszę. Słucham was. - powiedziałam od niechcenia krzyżując dłonie na piersi.
Chciałam to już mieć za sobą i móc stąd wyjść. Widok blondyna nie pomagał mi w walczeniu z moimi uczuciami.
- Marco na prawdę nic nie zrobił. - zaczęła Bonnie.
- Pff. - przerwałam jej wypowiedź na co przyjaciółka zmierzyła mnie groźnym wzrokiem. - Ok, ok kontynuuj. - powiedziałam unosząc dłonie.
- Ja wtedy na imprezie nie wypiłam dużo. Nie mogłam się od tak zalać. Ann ja wypiłam tylko dwa piwa. Aż takiej słabej głowy nie mam. Victoria dobrze wiedziała, że Erik poprosi Ciebie o pomoc i perfidnie to wykorzystała.
- Jak Ty poszłaś z Erikiem i Bonnie do jej domu pojawiła się Victoria. Pytała o Ciebie. Chyba chciała się upewnić, że poszłaś. - wtrącił się Marco.
Przeszyłam go wzrokiem, ale się tym nie przejął i mówił dalej.
- Starałem się ją spławić, ale nie chciała się odczepić. Gdybym nie brał tego piwa od niej... - zatrzymał się spoglądając w bok. - Napiłem się tylko łyka żeby odpuściła, a potem poczułem się senny i następne co pamiętam to Ciebie stojącą w drzwiach. Ann na prawdę między nami do niczego nie doszło. - zakończył i podszedł do mnie klękając i chwytając mnie za dłonie.
Wyswobodziłam się z jego uścisku i wstałam podchodząc do okna. W oczach poczułam łzy, ale szybko je opanowałam i odwróciłam się w ich stronę starając się zachowywać obojętny wyraz twarzy.
- To wszystko co chcieliście powiedzieć?
- Ann proszę... - powiedział Marco.
- Jeżeli tak to ja już pójdę. Jak dobrze wiecie nie nocuję dzisiaj u siebie. - nie czekając na ich odpowiedź wyszłam z domu Reusa.
Udałam się na najbliższy przystanek autobusowy. Po 15 minutach byłam już w mieszkaniu Jake'a.
- Gdzieś Ty tyle była? - zapytał zaniepokojony chłopak.
- Mówiłam, że na spacerze. - odpowiedziałam siląc się na uśmiech. - Jake. Powiedz mi czy widziałeś coś jeszcze na tej imprezie? - zapytałam zmieniając temat.
- Dziewczyno jesteś strasznie przemarznięta. Chodź do kuchni zrobimy gorącej czekolady i wtedy pogadamy. - odpowiedział biorąc ode mnie kurtkę i wieszając ją na wieszaku.
Chwilę później siedzieliśmy w saloniku i piliśmy nasz gorący napój.
- Pytasz o Twoją siostrę?
- Tak. - odpowiedziałam z wyraźną niechęcią w głosie słysząc to określenie.
- Nie widziałem wiele. Zobaczyłem ich przypadkiem jak rozmawiali w kuchni. Marco nie miał zbytniej ochoty na pogaduszki z tą panną. A potem ich widziałem jak tańczyli. Nic więcej. - wyjaśnił.
- A Marco? Podczas tańczenia nie zachowywał się jakoś inaczej?
- Inaczej? To znaczy jak?
- No nie wiem. Widziałeś go chwilę wcześniej jak rozmawiał w kuchni a potem jak tańczył to nie wyglądał jakby wypił za dużo czy coś?
- Nie nic takiego nie zauważyłem. Przykro mi. - odpowiedział.
- Gdzie mam spać? - zapytałam zmieniając temat. - Chciałabym się już położyć. Za dużo wrażeń dzisiaj miałam. - uśmiechnęłam się do niego.
- Chodź pokaże Ci pokój. - uśmiechnął się pogodnie. Wstając objął mnie po przyjacielsku i ruszyliśmy w kierunku pokoju, który miałam przez kilka dni zajmować.
~Marco~
- Ja już nie wiem co mam mówić, żeby ona nam uwierzyła. - powiedziałem do Bonnie siadając załamany na kanapie.
- Daj jej kilka dni. Widziałam po jej zachowaniu, że zaczyna się łamać. Przemyśli to sobie, poukłada i odezwie się do Ciebie. - starała się mnie pocieszyć.
- A jak nie?
- Prędzej uwierzę w to, że mnie zabije za to, że przystałam na ten Twój głupi pomysł porwania jej niż to, że się nie odezwie.
- Inaczej by z nami nie pogadała.
- Znalazłabym sposób, że by pogadała. - pokazała mi język.
- Tak taki genialny jak ten z rozmową w szkole. - również pokazałem jej język.
- Dobra Reus nie przeginaj. Wracam do siebie. - powiedziała i wstała ruszając w stronę drzwi.
- Czekaj odwiozę Cię. - rzekłem wstając z kanapy i podbiegając do brunetki. Zabrałem kluczyki z komody, odziałem się w kurtkę i wyszedłem razem z Bonnie z domu.
Następnego dnia rano udałem się na trening. Jednak wcale nie miałem głowy do trenowania tego dnia. Trener to chyba zauważył, bo zawołał mnie do siebie.
- Co jest trenerze? - zapytałem, gdy stanąłem naprzeciwko niego.
- Marco co się dzieje? Ostatnio nie wyglądasz zbyt dobrze.
- Mam małe problemy. Ale to nic takiego dam radę trenować. - uśmiechnąłem się do niego lekko.
- Nie dzisiaj raczej z Ciebie nic już nie będzie. Jedź do domu, odpocznij i zobaczymy się jutro na treningu. - poklepał mnie po ramieniu i odszedł w kierunku trenujących chłopaków.
Udałem się do szatni, przebrałem się i po 10 minutach szedłem powolnym krokiem do swojego samochodu. Po dotarciu na miejsce wszedłem do domu i kompletnie nie miałem pojęcia co mam teraz ze sobą począć. Usiadłem na kanapie i włączyłem telewizor na pierwszym lepszym kanale zupełnie nie zwracając uwagi na to co leci. Wyjąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer Ann z nadzieją, że pogada ze mną. Pierwszy sygnał nic... Drugi sygnał nic... Trzeci sygnał nic... W końcu odezwał się jej głos w poczcie głosowej. Rozłączyłem się nie zostawiając żadnej wiadomości dobrze wiedząc, że i tak jej nie odsłucha. Udałem się na piętro do mojej sypialni przebrałem się w dresy, zabrałem telefon ze słuchawkami i wyszedłem z domu w stronę parku, aby pobiegać.
~Ann~
- Haha Jake przestań! No przestań! Spóźnimy się do szkoły! Haha przestań mnie łaskotać już. - wyrywałam się w kuchni chłopakowi.
- Przestanę jeśli obiecasz, że już nie będziesz taka smutna. - postawił warunek.
- Ok, ok już widzisz, że nie jestem smutna. - mówiłam przez śmiech.
- I to mi się podoba. To Ty idź się przebrać w jakieś normalne ciuchy, bo przecież w piżamie nie pójdziesz, a ja dokończę robić śniadanie, które Ty zaczęłaś przygotowywać. - zarządził.
- Tak jest. - zasalutowałam mu i ruszyłam w stronę łazienki po drodze zabierając ubrania z pokoju.
Po 15 minutach gotowa weszłam do kuchni, gdzie czekały na mnie grzanki z nutellą.
- Już jesteś gotowa? - zapytał zdziwiony Jake.
- A nie widać? Ty myślałeś, że ja spędzę godzinę w łazience? - odpowiedziałam mu pytaniem i zaczęłam się śmiać.
- Noo tak jakby tak myślałem. - odpowiedział.
- Ale jak widać mi potrzeba góra 15 minut. - uśmiechnęłam się i napiłam herbaty.
- Ty jesteś ideałem kobiety dla każdego faceta. - rozmarzył się. - Nie spędzasz godzin na strojeniu się, lubisz grać w fife. Słyszałem jak rozwaliłaś Fabiana parę razy. - zaczął wyliczać.
- Dobra już tak nie wyliczaj, bo popadnę w samozachwyt. - szturchnęłam go i zaczęliśmy się śmiać.
Naszą rozmowę przerwał mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i mina mi zrzedła.
- Rodzice. - odgadł Jake na co tylko skinęłam głową.
Wcisnęłam zieloną słuchawkę i przystawiłam telefon do ucha.
- Słucham?
- Ann kochanie gdzie Ty jesteś? - usłyszałam zmartwiony głos mamy.
Słysząc troskę w jej głosie poczułam się okropnie, że zrobiłam im wczoraj taką awanturę. Jednak nie dałam tego poznać po swoim głosie.
- Aż tak was to interesuje?
- Nie bądź taka. Jesteś naszą córką. Kochamy Cię. I Twoją siostrę też. - tłumaczyła.
- Nie nazywaj jej moją siostrą. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Proszę Cię wróć do domu. Martwimy się z tatą o Ciebie. Albo chociaż przyjdź do domu i porozmawiajmy na spokojnie.
- Przyjdę do domu po szkole, ale tylko, żeby pogadać. - odpowiedziałam jej. - Muszę już kończyć śpieszę się do szkoły. - dodałam i się rozłączyłam.
Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam oczy. Jake przyglądał mi się.
- Wszystko dobrze? - zapytał.
- W jak najlepszym. Pomijając to, że czeka mnie dzisiaj niemała przeprawa to jest ok. - uśmiechnęłam się do niego i wstałam od stoły. - Idziemy? - zapytałam zatrzymując się w drzwiach kuchni.
- Tak, tak chodźmy. - odpowiedział wstając ze swojego miejsca i podążając za mną.
~Marco~
Biegałem już jakiś czas po parku. Skupiony na własnych myślach i muzyce nie zwracałem uwagi na otaczających mnie ludzi. Nagle przede mną pojawiła się Victoria. Niechętnie zdjąłem słuchawki i patrzyłem na nią.
- No ileż można Cię wołać? - zapytała udając oburzenie.
- Czego chcesz? - zapytałem z wyraźną niechęcią do jej osoby.
- Może tak milej co? - wykrzywiła usta w grymasie.
- A niby dlaczego? Sama do tego doprowadziłaś.
- Nie zapominaj, że Ty też byłeś w tym łóżku skarbie. - powiedziała i położyła dłoń na mojej klatce piersiowej.
- Nie dotykaj mnie! - warknąłem strzepując jej dłoń. - Jak Ty możesz w lustrze patrzeć sobie w twarz?! Victoria do cholery Ann to Twoja siostra!
- No i co z tego, że to moja siostra? - zapytała obojętnie. - Smarkula dostała to na co zasługiwała.
- Tak?! A na co zasługiwała?! Przecież ona nic Ci nie zrobiła! - krzyczałem na nią.
- No właśnie! Nic nie zrobiła! Ona jak zawsze ta święta cnotka! Poza tym mówiłam Ci, że Ty też tego chciałeś, więc się teraz nie wymiguj i nie zganiaj wszystkiego na mnie. - uśmiechnęła się cwaniacko.
- Jesteś nienormalna. - rzekłem mrużąc oczy. - Ale pamiętaj. Prawda wcześniej czy później wyjdzie na jaw i Ty gorzko tego pożałujesz. - odpowiedziałem i odbiegłem od niej nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź.
Wściekły dobiegłem do mojego domu i wszedłem do środka mocno trzaskając drzwiami. Wziąłem prysznic nieco rozładowując emocje po czym usiadłem w salonie i wykonałem telefon do Piszczka i Błaszczykowskiego. Umówiłem się z nimi na wieczór.
~Ann~
Dzień w szkole minął mi błyskawicznie. Nie było dzisiaj Jess to i nie miał mi go kto umilać...
- A Ty dalej jesteś na mnie zła? - zapytała mnie Bonnie, do której nie odzywałam się cały dzień.
- A jak myślisz? - zapytałam nie patrząc w jej stronę.
- Ile razy mam Cię jeszcze przepraszać? Mnie też się ten pomysł nie podobał, ale nie było innego wyjścia, abyś nas wysłuchała. - tłumaczyła się.
- Bonnie do cholery to mogliście chociaż powiedzieć, że to wy! Wiesz jak ja się wtedy bałam?!
- Dziewczyny o co chodzi? - obok nas pojawił się Fabian.
- O nic! - krzyknęłyśmy do niego równo.
- Dobra już o nic nie pytam. - odpowiedział zdziwiony po czym zaczął odchodzić. - Dziewczyny. - dodał po cichu, ale go zignorowałyśmy.
- Ann jeszcze raz bardzo, ale to bardzo Cię przepraszam. - mówiła ze skruszoną miną moja przyjaciółka.
Nie odpowiedziałam nic tylko podeszłam do niej i przytuliłam mocno na znak zgody.
- Ale jeszcze jeden taki numer i przysięgam, że Cię zabije. - zagroziłam, gdy się od siebie odsunęłyśmy.
- Będę pamiętać. - uśmiechnęła się do mnie.
- Mogę jechać z Tobą? - zapytałam zmieniając temat.
- Jasne. Ale jedziesz do domu?
- Tak obiecałam, że dzisiaj przyjadę, żeby z nimi pogadać. - wyjaśniłam.
Wsiadłyśmy do auta Bonnie i kontynuowałyśmy naszą rozmowę.
- Wracasz do domu?
- Na razie tylko jadę z nimi pogadać. Ale nie wydaje mi się, żebym teraz wróciła.
- Dlaczego?
- Nie chce patrzeć na Victorie, a znając ją gdy wrócę to będzie prowokować nowe kłótnie. Nie mam już na to siły.
- Jedyny sposób to nabić ją na pal. W końcu dawno temu tak robiono z czarownicami. - zażartowała Bonnie na co ja zaczęłam się śmiać.
- Ale gdzie my taki wielki pal znajdziemy? Przecież ona na żaden się nie zmieści. - dodałam dalej się śmiejąc.
- Coś byśmy wymyśliły.
- Oo tak my na bank.
- A z Marco gadałaś? - zaczęła ostrożnie moja przyjaciółka.
- Nie. Dzwonił rano, ale nie odebrałam. - odpowiedziałam krótko.
- Nie wierzysz nam prawda?
- Bonnie ja za dużo widziałam wtedy, żeby uwierzyć w jakąś historyjkę z dosypywaniem czegoś. Skąd niby Vicki miałaby pewność, że pójdę z Tobą? I skąd ona mogła wiedzieć którą butelkę z piwem weźmiesz?
- Ann bo tak jakby ja tą butelkę na chwilę zostawiłam na stoliku jak szłam tańczyć z Erikiem. - speszyła się.
Nie odpowiedziałam nic tylko zapatrzyłam się w okno. A co jeśli oni mówią prawdę? Co jeśli Vicki rzeczywiście im coś dosypała? Nie to na pewno nie tak. Marco próbuje się po prostu od tego wykpić.
- Bonnie nie chce już o tym gadać. - powiedziałam po chwili milczenia. - Dzięki za podwiezienie. - dodałam i wysiadła z jej samochodu.
Ruszyłam w stronę mojego domu. Już miałam wchodzić na podwórko, gdy ktoś mnie zaczepił.
- Przepraszam czy Ty jesteś może siostrą Victorii?
Odwróciłam się i zobaczyłam mężczyznę. Gdzieś go już chyba widziałam. Po chwili do mnie dotarło, że to ten sam mężczyzna, który wczoraj jechał za mną, gdy wracałam do domu.
- A o co chodzi? - zapytałam niepewnie.
- Muszę się z nią spotkać. Przepraszam nie przedstawiłem się. Nazywam się Joe Smith. Byłem jej szefem, gdy była na stażu w Anglii.
- To nie może pan do niej zadzwonić?
- Próbowałem, ale nie odbiera ode mnie telefonów. Muszę wiedzieć co z nią.
- Co z nią? Stało się tam coś? - zaciekawiona zapytałam.
- Mógłbym wejść? Nie chciałbym rozmawiać na ulicy.
- Jasne. To może nawet lepiej. Rodzice też się dowiedzą. - odpowiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi z cwaniackim uśmieszkiem. Mężczyzna podążał za mną, więc nie widział mojej miny.
Otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
- Mamo, tato! Jestem! - krzyknęłam od wejścia.
Ściągnęłam kurtkę, buty i weszłam do salonu.
- Mamy gościa. - powiedziałam wskazując na mężczyznę.
W salonie pojawiła się Vicki. W dłoni trzymała szklankę z piciem. Gdy ujrzała osobę stojącą za mną szklanka wysunęła jej się z ręki i rozbiła się na milion małych kawałków. Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Co też ona nawywijała w tej Anglii - pomyślałam.
- No to zapowiada się interesująca rozmowa. - rzekłam zadowolona i usiadłam przy stole w salonie czekając, aż w moje ślady pójdzie reszta domowników.
________________________
Dziękuję Wam, za tyle komentarzy! ;* Nie spodziewałam się, że zachowanie Ann wywoła tyle emocji :D
Dzisiaj rozdział chyba krótszy... Nie wiem tak jakoś wyszedł :D Ann nadal wkurzająca, ale już mniej :D W 20 rozdziale wszystko się pozmienia, ale nie będę Wam więcej zdradzać :D
Koszulka z konkursu przyszła do mnie wczoraj :D Tak jak obiecałam wstawiam zdjęcia :D
Do następnego ;*
No niech Ann wybaczy wreszcie Marco ;* Strasie ciekawi mnie co takiego zrobiła Vicki w Anglii ;D MAm nadzieję że to będzie coś strasznego co sprawi że wreszcie zniknie z życia Ann. A co do Marco to bardzo, bardzo mi go szkoda ;c widać że strasznie zależy mu na Ann i bardzo ją kocha a ona nie chce mu uwierzyć. Mam nadzieję że to wszystko się nie długo zmieni ;*
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ;)
Ajajajj... Nie mogłam się doczekać! I w końcu...
OdpowiedzUsuńPiątek to i nowe rozdziały..!
Jesssuuu... Niech Ann wybaczy w końcu Reusowi, no! Prosssee!
Ja już nie mogę patrzeć na tego Marco!
Widać, że strasznie zależy mu na Ann i nie chce mieć nic wspólnego z Victorią.
A ta cała Vicki.. Niech w końcu zauważy to, że Marco nie jest nią zainteresowany i kocha TYLKO Ann!
Mam OGROMNĄ nadzieję, że Ann wybaczy Reusowi i będzie wszystko tak jak przed kilkoma rozdziałami!
Niecierpliwie czekam na nexta i zapraszam do siebie na kolejny rozdział: http://serce-nie-slugaa.blogspot.com/
Buziakiii ;**
O matko, jak dobrze, że to tylko Bonnie i Marco!! No nie dziwię się, że Ann była wściekła na nich za to.. ja to bym chyba tam padła ze strachu :D tylko jaka szkoda, że im nie uwierzyła! Ech, muszą wymyślić coś innego!
OdpowiedzUsuńBiedny Marco, taki przybity, ze aż nawet trening mu nie idzie... a to przypadkowe spotkanie z Vicki to mnie rozwaliło! Ta dziewczyna chyba nie zna żadnych granic -.- niech ona w końcu zniknie..
A zakończenie jak zawsze pozostawia w napięciu. Może w końcu dowiemy się co to za facet? Chyba siostra Ann sporo nawywijała w tej Anglii skoro aż tak zareagowała na jego obecność.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
Ta koszulka też fajna! Ma się to szczęście, no nie? :D
Trzymaj się Kochana :*<3
Hahahaha. Tak, Marco miał na prawdę świetny pomysł. Nie będzie z nami gadać to ją porwę. hahaha <3 :D Mistrz. :) Może Ann w końcu wybaczy Reusowi i znów będą szczęśliwi. Oby, dobrze że się pogodziła z Bonnie. I czy mi się wydaje czy Jake coś czuje do Ann ? :D Ciekawe co Vicki narobiła w tej Anglii. Może dostanie w końcu zasłużoną karę ? :D Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. ( O ile wcześniej nie padnę z ciekawości ;D ) Koszulka jest świetna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;**
A już się bałam, że to jakiś bandzior porwał Ann ;) Jak przeczytałam, że to Marco i Bonnie to byłam mega zdziwiona . Nie dziwi mnie reakcja dziewczyny- śmiertelnie się przestraszyła. Ja bym dostała zawału ;) Ale oni pomysły mają :) :) :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, żę Ann w końcu zrozumie, że Reus mówi prawdę, że mu na niej zależy. Nie można zaprzepaścić takiego uczucia, ponieważ drugi raz może się nie trafić :)
Dzięki, że komentujesz u mnie :) Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na Twój następny post :) Tym bardziej, że zdradziłaś, iż wiele się w nim zmieni :)
Nich oni się w końcu pogodzą! Ten Marco to ma pomysły ja na miejscu Ann dostałabym zawału. Nie możesz tak przypadkiem uśmiercić Vicki i Jess ? Jestem bardzo ciekawa co tam się w tej Anglii wydarzyło. Przepraszam że nie skomentowałam ostatniego rozdziału ale nie maiłam czasu ale już nadrobiłam :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny
Pozdrawiam.
Hej Kochana:*
OdpowiedzUsuńNa wstępie to chciałam podziękowac za to, że regularnie komentujesz u mnie rozdziały:)
A teraz zmierzam do Twego rozdziału: Ta Victoria to nieustannie chyba lubi wkurzac. Marco ma RACJĘ! Jak Ona może w swoje odbicie spojrze. Jędza jedna fałszywa.
O Chryste! Dobrze, że to porwanie to nie w sumie takie porwanie tylko Bonnie i Reus.
Juz myślałam, że sie pogodzą a tu jeszcze nie!
Nie byłabym oczywiscie sobą gdybym nie powiedziała czegoś nieadekwatnego do sytuacji więc: ładne masz włosy :) na tym zdjęciu :)
Czekam na nn:)
Pozdrawiam,
Kalina ♥
Grrrrr ta Victoria mnie działa na nerwy tak, że ech szkoda słów.
OdpowiedzUsuńAle co ten Marco? Chce, żeby Ann zawału dostała? I ja przy okazji też?
Mam nadzieję, że niedłgo ta oto dwójka dojdzie do porozumienia, bo nie mogę patrzec jak się męczą.
Czekam na nn:)
zapraszam do siebie na nowe opowiadanie. Jest juz prolog:http://kochac-nie-znaczy-miec.blogspot.com/
Buziaki:**
Jej przestraszyłam się, że ktoś porwał Ann i bałam, się. Nie wiedziałam o co chodzi myślałam, że to ten starszy facet. A tu taka niespodzianka Marco i Bonnie hahahahahaha. To było świetne. Myślę, że Anna wybaczy Marco, ale nie tak łatwo znając charakterek tej dziewczyny. No Reus będzie się musiał trochę "pogimnastykować ". Ciekawi mnie sytuacja Viki. Co ona tam w Anglii nabroiła ? Czemu uciekła ? Czy poniesie jakieś konsekwencje ? Bo od tych konsekwencji zależy czy Ann wróci do swych rodziców. W ogóle to co to ma być za akcja z Jake'iem ? " Widać ", że ona mu się podoba, a może z tej znajomości coś wyniknie. Tak na złość Reusowi ^^.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny ! Zapraszam do siebie ;)
miloscwdortmundzie.blogspot.com
Boże o mało co nie zeszłam z tego świata! *o*
OdpowiedzUsuńDobrze, że Ann nic nie jest :)
Co do Victorii to brak mi słów na Jej durne zachowanie.
Mam nadzieję, że relacje z Marco niedługo ulegną poprawie.
<3