Wcale nie miałam chęci aby wpuszczać ją do środka, ale powolnie zebrałam się z łóżka i podeszłam, aby otworzyć.
- Nie mam ochoty rozmawiać. - powiedziałam smętnie po czym ponownie położyłam się na łóżku.
- Nie możesz tak funkcjonować. Od trzech dni nie wychodzisz z pokoju. Nie możesz zaniedbywać szkoły. - powiedziała łagodnie lecz stanowczo mama.
- Nie mam na to ochoty.
- Nie zrozumiałyśmy się kochanie. Mnie nie interesuje, że nie masz ochoty. Jutro wracasz do szkoły. Masz maturę w tym roku i nie możesz jej odpuścić.
- Jestem pełnoletnia i mam prawo robić co chcę.
- Nie przeginaj. - powiedziała już bardziej surowym tonem. Z tej strony nie znałam mojej mamy. Prędzej bym się tego po tacie spodziewała, ale nie po niej.
- Dobra niech będzie! Pójdę jutro do szkoły. Zadowolona? A teraz chciałabym zostać sama w pokoju. - odpowiedziałam wywracając oczami. - Proszę. - dodałam widząc, że mama nie ma zamiaru opuścić pomieszczenia.
Moja rodzicielka nie odpowiadając wstała i wyszła z pokoju. Ja zaś zostałam sama z moimi myślami. Może ona ma rację? Nie mogę zaniedbywać szkoły. Nie mogę pokazywać Vicki i Jess, że się poddałam. Muszę im, a przede wszystkim muszę samej sobie pokazać, że jestem silna i nic nie jest w stanie mnie złamać. Z taką myślą pogrążyłam się w głębokim śnie.
- Ann no w końcu jesteś! Próbuję dodzwonić się do Ciebie od kilku dni! Muszę Ci coś ważnego powiedzieć. Z Marco... - moja przyjaciółka gadała jak nakręcona, lecz słysząc najmniej oczekiwane imię szybko jej przerwałam.
- Bonnie nie chce o nim rozmawiać. Nie obchodzi mnie co on powiedział. Nie i koniec. - odpowiedziałam i zamknęłam szafkę ruszając w stronę klasy.
- No, ale musisz mnie wysłuchać. - nalegała.
- Już przeciągnął Cię na swoją stronę? Myślałam, że jesteś moją przyjaciółką. - rzuciłam z wyrzutem i usiadłam w ławce.
- Bo jesteś. Dobra przepraszam już nic nie będę mówić na ten temat. - odpowiedziała lekko zawiedziona.
- Dziewczyny moja nowa przyjaciółka była ostatnio na imprezie i wiecie kogo na niej wyrwała? - przede mną w ławce usiadła podekscytowana Jessica.
- No kogo? - zapytały jej służki.
- Samego Marco Reusa! - odpowiedziała piskliwym głosem.
Słysząc to na moment przestałam oddychać. W moim gardle ugrzęzła ogromna kula i poczułam, że moje oczy robią się wilgotne.
- Marco Reusa? - zapytały zdziwione. - On nie jest z Ann? - zapytały i spojrzały na mnie.
- Niee coś wam się musiało pomieszać. Ann wam potwierdzi. To była jej siostra. Prawda Ann? - odwróciła się do mnie i posłała sztuczny uśmiech.
Tylko spokojnie. Nie daj się sprowokować. Jej tylko o to chodzi - powtarzałam sobie w myślach. Przełknęłam gulę i odpowiedziałam.
- Oo tak, ale ona tak samo jak Ty puszcza się z kim popadnie. Jesteście podobne do siebie pod tym względem. - odpowiedziałam również posyłając jej sztuczny uśmiech.
Jess chciała mi coś odpowiedzieć, ale do klasy weszła nauczycielka i rozpoczęła się lekcja. Całe 45 minut walczyłam sama ze sobą aby nie myśleć, ani o Jessice, ani o Vicki, ani o Marco. Gdy lekcja się skończyła wyszłam szybko z klasy i udałam się do łazienki. Gdy znalazłam się w środku obmyłam twarz zimną wodą. Patrzałam jak krople z mojej twarzy kapią na blat w łazience. Powstrzymywałam się jak najlepiej umiałam aby nie wybuchnąć płaczem. Jednak gdy w pomieszczeniu pojawiła się moja przyjaciółka coś we mnie pękło. Łzy leciały ciurkiem po mojej twarzy. Usiadłam na podłodze a obok mnie pojawiła się Bonnie mocno mnie przytulając.
- Dobrze, że nie dałaś się sprowokować tej tlenionej małpie. - powiedziała.
- Bonnie ja już tak nie umiem. Dobrze wiesz, że ona nie odpuści.
- Ale skąd ona o tym wie? Przecież jej nie było na tej imprezie. - zdziwiła się moja przyjaciółka.
- Bonn ona się zna z Vicki. - wyjaśniłam.
- Że co?! - niemalże krzyknęła.
Drzwi do łazienki otworzyły się, stanęły w nich dwie dziewczyny z młodszych klas.
- Skorzystajcie z innej łazienki. - powiedziała Bonnie mrużąc gniewnie oczy, że nam przeszkodziły.
Dziewczyny nie chcąc się narażać bez słowa wyszły z pomieszczenia.
- No więc? - powróciła do mnie przyjaciółka.
Opowiedziałam jej o całym zdarzeniu z niedzieli.
- Wyrzuciłaś ją z domu?! Na serio?! - zapytała pełna podziwu.
- No mówię przecież. Byłam taka wściekła, że nie panowałam nad sobą.
- No, no Hofmann tego bym się po Tobie nie spodziewała. - odpowiedziała i zaczęła się śmiać. - Chciałabym widzieć minę tej wiedźmy. - dodała i wybuchnęła jeszcze większym śmiechem.
- To jeszcze nie wszystko. - powiedziałam.
- A co jeszcze? - zapytała przestając się śmiać.
- No tak jakby pobiłam się z Victorią. - odpowiedziałam spuszczając głowę na dół.
- Pobiłaś?! No mów! - ponagliła mnie.
Zaczęłam streszczać dalszą część mojego zdarzenia. Gdy skończyłam usłyszałam dzwonek na lekcje. Wstałam i szybko zaczęłam poprawiać makijaż.
- Bonnie ja nie mam ochoty iść na dalsze lekcje. Powiedz, że się źle poczułam i poszłam do domu ok?
- Ann chciałabym Ci jeszcze coś powiedzieć. - zaczęła.
- Nie teraz. Pogadamy kiedy indziej. - odpowiedziałam i szybko wyszłam z łazienki.
Przemknęłam przez korytarz tak, aby żaden nauczyciel mnie nie zauważył i opuściłam budynek. Było zimno, strasznie zimno, ale szłam powolnym krokiem w stronę domu. Dobrze wiedziałam, że jak wrócę wcześniej to mama zacznie zadawać pytania, a nie miałam ochoty na kolejną kłótnię z nią.
Idąc ulicami Dortmundu miałam wrażenie jakby ktoś za mną szedł. Obejrzałam się za siebie, ale nikogo tam nie było. Po ulicy jechało tylko ciemne auto. To tylko Twoja chora wyobraźnia - odpowiedziałam sobie w myślach. Pokonując drogę do domu zatraciłam się we własnych myślach. Nawet nie zauważyłam kiedy, a znalazłam się na mojej ulicy. I w tym momencie znowu powróciło to uczucie, że ktoś za mną jest. Ponownie odwróciłam głowę i nikogo nie zauważyłam. Nikogo prócz... Czy to auto nie jechało już jak wyszłam ze szkoły? - zadałam sama sobie pytanie. Przyspieszyłam kroku nieco przestraszona. Kto to mógł być? Odwróciłam się kolejny raz, lecz starałam się teraz zachować nieco dyskrecji i przyjrzałam się mężczyźnie siedzącemu za kierownicą. Miał około 40 lat. Włosy czarne nieco już siwawe. Nigdy wcześniej go nie widziałam. A może mi się tylko wydaje, że za mną jedzie? Może wcześniej było podobne auto? Po chwili stanęłam przed moim domem i nieco spokojniejsza weszłam do środka.
- Ann to Ty? - w progu pojawiła się mama. - Co tak wcześnie?
- Pani od matematyki zachorowała i przepadły nam dwie lekcje. - wymyśliłam na poczekaniu.
- A no dobrze. - odpowiedziała i weszła do salonu.
Ruszyłam za moją mamą. W salonie spotkałam tatę i osobę, której nienawidzę z całego mojego serca.
- Cześć tato. - uśmiechnęłam się do niego lekko i ruszyłam po schodach do góry.
- Cześć siostrzyczko. - odezwała się Victoria.
Nie odwracając się udałam że jej nie słyszę. Weszłam do mojego pokoju i z hukiem zamknęłam drzwi.
Nadal siedziałam w pokoju i przeglądałam strony w Internecie. Najczęściej były to strony na temat Marco. Tak wiem, wiem cholerna masochistka jestem. Ale to jest silniejsze ode mnie!
- Ann obiad! - po godzinie usłyszałam wołanie mamy.
Zamknęłam laptopa i zeszłam do kuchni.
- Miałam interesujący telefon. - zaczęła mama patrząc na mnie.
- Jaki? - zapytałam.
- Dzwoniła Twoja wychowawczyni zapytać czy już się lepiej czujesz.
Gdy to powiedziała przerwałam w połowie swój posiłek. Cholera tego nie przewidziałam - pomyślałam.
- Więc co masz nam do powiedzenia? - zapytał tata.
- Źle się poczułam i wróciłam do domu. - odpowiedziałam.
- A dlaczego skłamałaś, że nie ma nauczycielki? - zapytał.
- Bo dobrze wiedziałam, że będziecie robić mi wyrzuty.
- A to niby ja kłamię. - wtrąciła się Vicki.
- Nie odzywaj się! - krzyknęłam na nią.
- Ann uspokój się. - powiedział tata.
- Niby dlaczego?! Jej zawsze wszystko uchodzi na sucho, więc dlaczego nie mnie?! Wiecie co mam tego dosyć! Nie wytrzymam decydujcie albo ja, albo Vicki!
- Ann nie możesz. - powiedziała zszokowana mama. - Nie możemy między wami wybierać.
- Czyli ona. Ok rozumiem. - odpowiedziałam wstając od stołu.
- Rozkapryszona smarkula. - odezwała się Victoria.
- Powiedziałam, żebyś się nie odzywała. Jesteś dla mnie zerem!
Ruszyłam do swojego pokoju.
- Co Ty robisz? - weszła za mną mama.
- Nie widzisz? Wyprowadzam się! - odpowiedziałam jej pakując ciuchy do niewielkiej torby.
- Ann proszę. Nie działaj impulsywnie. Porozmawiajmy.
- Mamo rozmawiamy odkąd ona wróciła. Jak jej nie było to było wszystko dobrze. Wróciła i na nowo zaczęła mi życie rozpieprzać. Ja już tak dłużej nie mogę.
- Niby dokąd się wyprowadzisz? - w drzwiach pojawił się tata.
- To moja sprawa. Przepuść mnie proszę. - powiedziałam chcąc ominąć tatę.
Zbiegłam po schodach napotykając się na moją siostrę.
- Proszę! Wygrałaś! Zadowolona?! - zapytałam patrząc na nią z nienawiścią w oczach.
- Bardzo. - odpowiedziała uśmiechając się ironicznie.
Wyszłam z domu i udałam się w pewne miejsce. Zapukałam do drzwi i czekałam. Po chwili otworzyły się .
- Mogę się u Ciebie zatrzymać na kilka dni? - zapytałam z nadzieją w głosie.
~Marco~
Od kilku dni nie mogę znaleźć sobie miejsca. Ann nie odpowiada na moje telefony. Dobrze, że chociaż treningi mam to jakoś trzymam się rzeczywistości inaczej bym zwariował. Jednak dzisiaj trening został odwołany, ponieważ trenerowi wypadło jakieś ważne spotkanie. Aby nie spędzić dnia samemu w domu postanowiłem wybrać się do rodziców. Dawno u nich nie byłem i powiem szczerze, że stęskniłem się za nimi. Wsiadłem więc do mojego samochodu i udałem się na obrzeża Dortmundu, gdzie znajdował się mój dom rodzinny.
Stanąłem przed drzwiami, po czym nacisnąłem dzwonek, aby zakomunikować moje przyjście i wszedłem do środka.
- Marco. Jak Cię tu dawno nie było. - na schodach spotkałem uśmiechniętą mamę.
- A wy jak zawsze macie dom otwarty. - odpowiedziałem uśmiechając się. - Cześć mamo. - dodałem i przytuliłem ją.
- Już się bałam, że o nas zapomniałeś. - zażartowała. - No chodź do kuchni zrobię nam coś do picia.
Ruszyłem za nią.
- Taty nie ma w domu? - zapytałem siadając w kuchni przy stole.
- Kawę czy herbatę? - zapytała. - Tata jest w pracy przecież. - posłała mi swój ciepły matczyny uśmiech.
- Kawę. No tak całkiem mi to z głowy wyleciało. - odpowiedziałem i puknąłem się w głowę.
- Oj synu, synu, żebyś Ty tej głowy kiedyś nie zgubił.
- O to się nie martw mocno się trzyma na swoim miejscu. - zaśmialiśmy się.
- No mów co tam u Ciebie. Melanie mówiła mi, że podobno z Caro zerwałeś. - mama usiadła naprzeciw mnie.
- Ta co zawsze musi wypaplać. - burknąłem. - Tak nie jestem z nią. Teraz mam...- urwałem przypominając sobie moją sytuację z Ann.
Mama domyśliła się, że coś jest nie tak. Złapała mnie za dłonie i uśmiechnęła się.
- Mamy przejściowe kłopoty, ale mam nadzieje, że to się niedługo wyjaśni. - odpowiedziałem posyłając jej lekki uśmiech.
- Na pewno. I domyślam się, że ta dziewczyna jest o niebo lepsza od Caro.
- Nie ma jej co porównywać do Carolin. Ona jest...- próbowałem opisać Ann najlepiej jak umiałem. - Ona jest wspaniała, cudowna, mądra, śliczna. - zacząłem wyliczać, lecz to i tak nie opisywało dokładnie tego co czułem do blondynki.
- Widzę po Tobie jak Ci na niej zależy. Gdy tylko o niej wspomniałam dostrzegłam błysk w Twoich oczach. - uśmiechnęła się do mnie.
W kuchni rozbrzmiał gwizdek oznaczający gotującą się wodę. Mama puściła moje dłonie i wstała dokończyć nasze napoje.
- A co tam u was? Wszystko w porządku? - zapytałem zmieniając temat.
- Tak jak najbardziej. W niedziele dziewczynki przyjeżdżają na obiad. Do Ciebie też miałam dzwonić, ale jak już tu jesteś to skorzystam z okazji i Cię zaprosze. Chcieliśmy was z tatą o czymś poinformować. Może zabierzesz swoją dziewczynę chętnie ją poznam. - uśmiechnęła się i postawiła przede mną kubek z kawą.
- Nie wiem czy do tego czasu wszystko między nami się wyjaśni. - odpowiedziałem smętnie. - O czym chcecie nas poinformować? Stało się coś? - zapytałem upijając łyk kawy.
- Wolałabym o tym powiedzieć całej waszej trójce razem z tatą. - próbowała uniknąć odpowiedzi.
- Mamo musisz mi powiedzieć, bo teraz będę cały czas o tym myślał. To coś poważnego? - zaniepokoiłem się.
Mama milczała.
- Dobrze wiesz jaki jestem uparty, i że nie odpuszczę.
- Cały Thomas. - westchnęła mama na co ja się uśmiechnąłem. - No dobrze powiem Ci, ale niech to na razie zostanie między nami. Zależy mi żeby Melanie i Yvonne dowiedziały się o tym ode mnie i taty.
- Jasne. - przytaknąłem i czekałem aż powie.
- Postanowiliśmy z tatą sprzedać dom. - wykrztusiła wreszcie z siebie.
Patrzałem na nią przez chwilę zszokowany.
- Co?! Ale dlaczego?! - nie ukrywałem mojego zdziwienia.
- Marco ten dom jest już dla nas za duży. Yvonne i Melanie mają już własne mieszkania, Ty masz swój dom, więc ten nam nie jest potrzebny.
- Ale mamo.. My się tu wychowaliśmy. Mamy tyle wspomnień. Nie możecie go tak sprzedać. - próbowałem ją przekonać do zmiany zdania.
Moją rozmowę z mamą przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości. Wyjąłem telefon z kieszeni, aby ją odczytać. Była od Bonnie.
"Marco! Ann nie chciała ze mną gadać! Jeszcze Jessica dolała oliwy do ognia... Gdzie jesteś?! Musimy się spotkać!'
- Coś się stało? - zapytała mama.
- Nie. Tylko muszę już wracać. Wypadło mi coś ważnego. - powiedziałam upijając jeszcze łyk kawy i kierując się w stronę wyjścia. - Przepraszam Cię. Dokończymy tą rozmowę w niedziele. Postaram się być. - dodałem całując ją w policzek.
- Tylko nie pędź jak wariat. Twoja dziewczyna nie będzie zadowolona jak będziesz miał wypadek. - zaśmiała się.
- Nie martw się wszystko będzie dobrze. - odpowiedziałem i wsiadłem do auta.
Po drodze wybrałem numer do Bonnie.
- Gdzie Ty jesteś? - usłyszałem po drugiej stronie.
- Jadę od rodziców. Gdzie się spotkamy? - zapytałem patrząc na drogę.
- W tej kawiarni obok stadionu. Zdążysz dojechać za 30 minut?
- Ja tam będę za góra 15. - odpowiedziałem przyspieszając.
- To do zobaczenia. - odpowiedziała, rozłączając się.
Tak jak zapowiedziałem 15 minut później parkowałem już obok kawiarni. W środku ujrzałem brunetkę niecierpliwie spoglądającą w okno.
- No jestem. - powiedziałem i usiadłem przy stoliku.
- Musimy wymyślić coś innego. Ona w ogóle nie chciała o Tobie dzisiaj słyszeć. Ja nie dam rady z nią pogadać. - mówiła zrozpaczona.
- Mam pewien pomysł, ale nie wiem czy Ci się on spodoba. - powiedziałem.
- Warto zaryzykować. - westchnęła. - Zamieniam się w słuch.
- Zrobimy tak...- zacząłem.
~Ann~
- Jake, ale to na pewno nie będzie problem, żebym tu się zatrzymała na chwilę? - zapytałam po raz setny.
- Mała mówię Ci, że nie ma problemu. I tak mieszkam sam, bo moi rodzice stwierdzili, że muszę się usamodzielnić. - zaśmiał się i puścił mi oczko.
- Na prawdę nie miałam się do kogo zwrócić. U Bonnie lub i Fabiana od razu by mnie znaleźli. Nie mam zamiaru z nimi na razie gadać.
- Nie musisz się tłumaczyć. Moje mieszkanie stoi przed Tobą otworem. - wskazał ręką całe pomieszczenie. - A właściwie to co się stało? To znaczy jeśli nie chcesz to nie mów. - zapytał zmieniając temat.
- Chodzi o moją siostrę. Nie umiemy się dogadać - wyjaśniłam pokrótce.
- O tą brunetkę co była na imprezie u Fabiego? - zapytał.
- Tak. A skąd wiesz, że to moja siostra? - zdziwiłam się.
- Usłyszałem jak na imprezie pytała Marco gdzie jesteś.
Nie odpowiedziałam mu nic. Zaczęłam tępo przyglądać się białej ścianie, na której wisiał wielki plakat przedstawiający konsole DJ-a.
- Fabi mi mówił co się wydarzyło. Przykro mi. - powiedział i mnie przytulił.
- Spoko jest. Na serio. - wymusiłam uśmiech.
Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Pójdę otworzyć. - odezwał się Jake i wstał.
W przedpokoju usłyszałam znajomy głos. Po chwili w saloniku pojawił się Fabian.
- Ann? A co Ty tu robisz? - zapytał zdziwiony.
- Chwilowo mam nową współlokatorkę. - odpowiedział za mnie Jake i się wyszczerzył.
- Co? Ale jak to?
- Wyprowadziłam się z domu. - wyjaśniłam obojętnie. - A u Jake mam pewność, że rodzice nie będą mnie szukać.
- Co się stało? - usiadł obok mnie i czekał na wyjaśnienia.
- To co zawsze. Victoria. - odpowiedziałam. - Wiecie co ja się pójdę przejść. Dobrze mi to zrobi. - dodałam i posłałam im uśmiech.
Wstałam i ruszyłam do przedpokoju. Tam założyłam kurtkę i buty i wyszłam z mieszkania. Chodziłam tak po Dortmundzie może z godzinę. Zrobiło mi się zimno, więc postanowiłam wracać do mieszkania Jake'a. Byłam już pod blokiem mojego znajomego, gdy poczułam, że ktoś zakrywa mi oczy i usta i ciągnie w nieznanym mi kierunku. Próbowałam się wyrywać, ale osoba, która mnie trzymała była silniejsza ode mnie...
________________________
O finale nie będę się za dużo rozpisywać... Powinno być 1:0 i bez żadnej dogrywki, ale wyszło jak wyszło :( Jeszcze na koniec widok Marco to już w ogóle załamka :( No ale nic za rok im odbierzemy ten Puchar! :)
Na pocieszenie Marco :)
Co do rozdziału. Jest taki jaki jest. Ann trochę przesadza wiem to, ale jakoś mi tak samo wychodzi pisanie tej postaci chociaż w głowie czasami mam zupełnie co innego :D Mam nadzieje, że mi to wybaczycie :D
Dziewczyny nie uwierzycie co mi się przytrafiło w zeszłą niedziele :D Ja sama jeszcze w to nie wierzę... xD Ale od początku. Tydzień temu w piątek postanowiłam sobie zamówić koszulkę z nazwiskiem Piszczka [wiem, że opowiadanie o Marco, ale moja przygoda z BVB zaczęła się właśnie od Piszczka :D]. Zamówiłam wszystko ok, aż tu w niedziele wchodzę sobie na maila żeby sprawdzić czy nie mam wiadomości od sprzedawcy, a tam czeka na mnie mail z konkursu BVB! Zapewne oglądacie na TVP Sport program Borussia Dortmund TV :D Więc ja co jakiś czas brałam udział w tych konkursach [wy pewnie też :D], ale jakoś nie wierzyłam w to, że coś wygram. I się udało! :D Koszulka jest w drodze do mnie i jak tylko ją dostanę to się od razu podzielę z Wami zdjęciem :D Tymczasem pochwalę się Wam moją Piszczkową koszulką :D
Do piątku ;*
Rozdział super chociaż nie obraź się wkurza mnie postawa Ann. Koszulka zajebista ja na 18 urodziny dostałam koszulkę Reusa jaki miałam zaciesz to się w pale nie mieści. Gratuluję wygrania koszulki. Ona jest z autografem i czyja? Ciekawość sorry :D
OdpowiedzUsuńCo do meczu to ryczałam jak głupia. Jak to mówią Gdzie Bayern nie może tam sędzia pomoże. Bramka powinna być każdy to widział. Bohaterem i największym komikiem w meczy był trener Kloppo. Ale gra BVB bardzo mi się podobała.
UsuńWiem mnie też Ann denerwuje :D Ale czasami trzeba pokazać inną twarz postaci, a nie tylko ukazywać ją w pozytywnym świetle :D W następnych rozdziałach postaram się ją już pokazać z tej lepszej, mniej denerwującej strony :D
UsuńCo do koszulki to raczej nie z autografami i chyba raczej bez numeru. Podejrzewam, że sam napis Dortmund będzie na tyle :) Nie wiem dokładnie wszystko wyjaśni się jak ją otrzymam :D
To i tak super jeszcze raz gratuluję i czekam na nexta. Zapraszam do siebie.
UsuńI mnie również denerwuje postawa Ann. Ale co poradzić. Pewnie z czasem jej przejdzie, ale teraz jest strasznie dziwna. Powinna wysłuchać Bonnie. A Victoria to już w ogóle w szał mnie wprowadza. Strasznie jestem ciekawa co wymyślił Marco. I o co chodzi z tą sceną na końcu. Życzę weny ;**
OdpowiedzUsuńA co do meczu. To nigdy się tak nie popłakałam. ;c To było straszne przeżycie, ale wszyscy teraz wiemy że to Borussia powinna wygrać. A FC Frayern ( bez obrazy dla fanów ) cieszy się z fałszywego zwycięstwa.
Pozdrawiam Marta ;***
Witam :) Przeczytałam i muszę powiedzieć, że końcówka mnie trochę przeraziła... Mam nadzieję, że to Reus ją "porywa".
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :)
Jeśli chodzi o mecz, to sędzia się skompromitował totalnie. Niestety, powinni wprowadzić ten system, o którym mówił Klopp, a przeciwko któremu było była większość drużyn bundesligi. Bayern przegrał i taki jest fakt. Ten puchar na pewno im się nie należy. No ale cóż... Kross też nie dostał wczoraj drugiej żółtej kartki, choć powinien - wtedy Bayern musiałby grać w dziesiątkę. Ale gdzieżby sędzia zdecydowała się zrobić coś takiego Bayernowi... Widok Marco na końcu... cóż żal... Co ciekawe nie widziałam, by Mario podszedł do niego, a pocieszali go Robben, Dante i właśnie Kroos. Dziwne. Rozpisałam się. Sorki
Bardzo ciekawe opowiadanie, z pewnością będę tu zaglądać częściej ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam również do mnie: http://durante-la-vida.blogspot.com/
O Boże!
OdpowiedzUsuńEmocjonująca końcówka:)
No cóż nie dziwię sie, że Ann tak reaguje na wszystko, bo nie codziennie człowiek się dowiaduje, że został zdradzony.
No ale to nie wina Marco..Niech sie w końcu dogadaja no!
Czekam na nn
Buziaki:*
http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com/
Rzeczywiście Ann teraz bardzo dziwnie się zachowuje. Ale chyba każdy na jej miejscu by się tak zachowywał. Ciężko jest jej na pewno pogodzić się z tym że przyłapała swojego chłopaka z swoją siostrą w łóżku. Co to końcówki to trochę mnie przeraziłaś. Mam nadzieję jak koleżanka wyżej, że to jednak Marco ją "Porywa". No i niech oni się w końcu dogadają.
OdpowiedzUsuńA co do meczu to Borussia powinna wygra i co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Sędzia się skompromitował i tyle. A to tego jak patrzyłam na Marco to mi się płakać chciało ;c
To ja czekam na kolejny rozdział ;*
Moja przygoda z BVB też zaczęła się od Piszczka! ♥
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony ma ładny uśmiech! Dobra ogar Monika przyszła skomentowac rozdział a nie!
No więc niechże Ann już da spokój i da szansę Reusowi bo On przecież nic złego nie zrobił.
Tylko ta Jej siostra się zachowuje jakby Jej ktoś mocno prądem przypieprzył.
Ja mam nadzieje, że to Reus Ją tam dorwał, bo jak nie to będzie Meksyk -.-
Już nie mogę doczekać się nexta więc pisz :)
Buziaki + zapraszam do mnie: http://powrotyirozstania.blogspot.com/
Okeeey. Narobiło się i nie powiem, że podoba mi się to...
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze booooski...
Jessica... Ojejej, jaka ona fajna! Żeby się czasem nie... nie będę kończyć!
Serio żal mi jest Ann..
Mam nadzieję, że nowy pomysł Marco coś pomoże i między Ann a Marco znów będzie super.
Co do końcówki rozdziału... Jestem ciekawa kto to...
Nie powiem... boję się trochę co może być w kolejnym rozdziale, bo już w tym serce zaczęło bić mi szybciej...
Niecierpliwie czekam na nexta..
Buźka... ;*
Ech, szkoda mi tej Ann, bo widać, że załamała się tą całą sytuacją... Zresztą wcale jej się nie dziwię. Jeszcze ta Jess musiała dowalić, no nie mogę! Grr..
OdpowiedzUsuńRozumiem, że Vicki to też podły babsztyl, ale chyba jednak Ann trochę przesadziła, każąc wybierać rodzicom pomiędzy nimi... No i szczerze powiem, że myślałam, że pójdzie do Fabiana! A tu takie zaskoczenie :D
Rodzice Marco sprzedają dom? A to nowina... Ciekawe jak siostry piłkarza zareagują na tę wiadomość. Coś czuję, że podobnie do niego...
I kto był w tym samochodzie, który krążył za Ann? O co w tym chodzi? I co to za zakończenie?! Mam nadzieję, że nic się nie stanie głównej bohaterce!
Jestem pewna, że w następnym sezonie Borussia zgarnie nie jeden Puchar! :)
Co do wygranej koszulki, to powiem tyle: Ty szczęściaro! :D
A koszulka z Piszczkiem, jak już mówiłam świetna!!
<3 ;*
Dobra,może i mnie Ann wkurza. No ale co to by było za opowiadanie gdyby nie wywoływalo żadnych skrajnych emocji.
OdpowiedzUsuńVictoria- co za kobieta! Bezczelność chyba płynie w Jej krwi!
Ciagle mam nadzieję, że sie pogodzą niedługo, bo mi tak jakos smutno jest!
Czekam na nn
Ładne plecy :)
Zapraszam na 38 u mnie: http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/