Przemierzałem ulice nie zważając na światła czy inne samochody. Musiałem jak najszybciej dotrzeć do Monachium. Pielęgniarka nie chciała mi nic więcej powiedzieć przez telefon. Zaciskałem dłonie na kierownicy tak mocno, że było mi wydać kłykcie. Fabi i Ann chcieli ze mną jechać, ale odwiodłem ich od tego pomysłu.
Po 5 godzinach dotarłem do stolicy Bawarii. Zaparkowałem auto na parkingu obok szpitala i jak najszybciej pobiegłem do recepcji.
- Szukam mojego przyjaciela. Podobno tu trafił z dziewczyną. - powiedziałem zdyszanym głosem.
- Nazwisko? - zapytała pielęgniarka nie patrząc na mnie.
- Götze. Mario Götze.
Wystukała nazwisko mojego przyjaciela na klawiaturze i spojrzała ukradkiem na mnie.
- Pan Götze jest w tej chwili na bloku operacyjnym. - odpowiedziała.
- Jak to na bloku operacyjnym? Co z nim jest? - zadawałem pytania.
- Proszę się udać na pierwsze piętro. Tam znajduję się sala. Gdy będzie po wszystkim porozmawia pan z lekarzem.
- A co z jego dziewczyną Christine Braun?
- Pani Braun znajduję się w sali numer 10 na 2 piętrze.
- Dziękuję. - odpowiedziałem i udałem się na piętro wskazane przez pielęgniarkę.
Dotarłem na miejsce i lekko otworzyłem drzwi. Christine leżała patrząc przez okno.
- Cześć. - powiedziałem spokojnym głosem. - Jak się czujesz? - usiadłem na krzesełku obok łóżka.
- Marco! - odpowiedziała tylko i przytuliła się do mnie. - Nikt mi nie chce powiedzieć co z Mario. Może chociaż Ty nie będziesz nic przede mną ukrywał. - zaczęła szlochać.
- Niewiele wiem. Przechodzi operację. - odpowiedziałem. - Christine powiesz mi co się stało? - zapytałem zmieniając temat.
- Nie pamiętam zbyt dużo. Wracaliśmy z Mario od znajomego i następne co pamiętam to, że jakieś auto nam wyjechało, a było ślisko, cholernie ślisko. Potem tylko czułam kołysanie, chyba dachowaliśmy i potem obudziłam się tu. - płakała dalej.
- Cii. Wszystko będzie dobrze. Mario to twardy chłop nie tak łatwo go pokonać. - starałem się ją pocieszyć. - A Ty jak się czujesz?
- Ze mną wszystko dobrze. Straciłam przytomność, i jestem tylko poobijana. Miałam więcej szczęścia niż Mario. Muszę zostać tylko na noc na obserwacji. - odpowiedziała smutno. - Marco pójdziesz i dowiesz się co z nim? - zapytała patrząc na mnie.
- Tak już idę. Może się czegoś dowiem. - odpowiedziałem i wyszedłem z sali.
Znajdując się pod salą operacyjną czekałem na jakiekolwiek wieści o stanie Mario.
- Przepraszam co z moim przyjacielem? - zapytałem pielęgniarkę, która wyszła z pomieszczenia.
- Jego stan jest stabilny, ale stracił dużo krwi. Właśnie idę zadzwonić do banku krwi.
- Tutaj nie macie? - zapytałem zdziwiony. - Jak nie macie to ja oddam. Tu zaraz.
- Jaką pan ma grupę?
- A RH+. - odpowiedziałem szybko.
- Przykro mi pan Götze ma AB. Ale może pan oddać dla innych. - uśmiechnęła się do mnie.
Pielęgniarka powiedziała mi dokładnie dokąd mam się udać, aby oddać krew. Nie mogłem pomóc Mario, ale mogłem uratować życie komuś innemu. Po 30 minutach ponownie zjawiłem się pod salą operacyjną.
- Panie doktorze co z Mario? - podbiegłem szybko do ok 50-letniego mężczyzny, który wyszedł z sali.
- Usunęliśmy mu śledzionę. Doznał wewnętrznych obrażeń i na chwilę obecną pacjent jest w śpiączce.
- W śpiączce? Jak długo? - zapytałem zdenerwowany.
- Tego nie jestem w stanie panu powiedzieć. Wszystko zależy od organizmu. Przepraszam muszę już iść.
- A gdzie on jest? Mogę go zobaczyć?
- Przykro mi pacjent jest na OIOM-ie. Tam nie można przebywać. Za kilka dni jak się nieco jego stan poprawi to zostanie przewieziony na normalną salę. Przepraszam, ale już na prawdę muszę iść. - odpowiedział i wyminął mnie.
Stałem przez chwilę patrząc pustym wzrokiem przez okno. Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu.
- Halo? - zapytałem nie patrząc nawet na to kto dzwoni.
- Marco? Marco wszystko w porządku? Co z Mario? - usłyszałem zmartwiony głos Ann.
- Mario on. - zacząłem, ale nie umiałem jej dokończyć.
- No co Mario. Mów. - ponaglała mnie.
- Przeszedł operację, stracił dużo krwi. Doznał wewnętrznych obrażeń i jest w śpiączce. - wyjaśniłem i usiadłem na krześle.
- Ale.. Ale będzie żył? - zapytała ostrożnie.
- Oczywiście, że będzie! On nas tu tak nie zostawi! - zaprotestowałem.
- A co z Christine?
- Nic jej nie jest. Ma parę siniaków i tyle.
- Marco powinnam tam z Tobą być. Ja i Fabi. - odezwała się.
- Wszyscy i tak byśmy mu nie pomogli. - starałem się ją pocieszyć. - Kochanie porozmawiamy potem. Pójdę do Christine.
- Dobrze. Przekaż jej szybkiego powrotu do zdrowia od nas wszystkich. - odpowiedziała.
- Przekażę.
- Marco?
- Tak?
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też.
Rozłączyłem się i poszedłem do sali, w której leżała Christine.
- Jesteś. Już się zaczynałam martwić. No i co z Mario? Marco mów. - zaczęła mówić od wejścia.
- Operacja się udała, ale Mario jest w śpiączce. Nie wiadomo kiedy się wybudzi. - wyjaśniłem jej pokrótce.
- Skoro się udała to dlaczego jest w śpiączce? Marco mówisz mi wszystko? - zapytała ze łzami w oczach.
- Mówię Ci to co powiedział mi lekarz. Jego organizm musi się zregenerować pewnie dlatego ta śpiączka. Christine, Mario z tego wyjdzie obiecuje Ci to. - odpowiedziałem i uścisnąłem jej dłoń.
- Przepraszam, ale wizyty się już skończyły. Proszę przyjść jutro. - do sali weszła pielęgniarka.
- No to już chyba muszę iść. Zatrzymam się w jakimś hotelu i jutro po Ciebie przyjadę. - uśmiechnąłem się lekko do blondynki.
- Do jakiego hotelu? Jedź do domu Mario. Masz tu klucze. - odpowiedziała i sięgnęła po torebkę leżąca na szafce obok łóżka.
- Christine nie potrzeba. - zacząłem, ale mi przerwała.
- Reus nie ma dyskusji. Mario będzie zły jak się dowie, że nie nocowałeś w jego domu. Trzymaj. - wcisnęła mi pęk kluczy do ręki.
- Dziękuję. - odpowiedziałem całując ją w policzek.
~Ann~
- I co Ci powiedział? - zapytał Fabi, gdy tylko odłożyłam telefon.
- Jest po operacji, w śpiączce, doznał wewnętrznych obrażeń i potrzebował krwi. Christine miała więcej szczęścia. Skończyło się na kilku siniakach. - wyjaśniłam mu.
- Ann powinniśmy tam być a nie tu siedzieć. Jadę tam! - odpowiedział i wstał z kanapy.
- Fabi uspokój się. Jest już wieczór nie będziesz jechał tyle kilometrów! - do rozmowy włączyła sie Bonnie. - Jeszcze Tobie się coś stanie i tyle narobisz.
- Bonn ma rację. Zresztą my i tak tam nic nie pomożemy. Marco tam jest. Twoi rodzice kiedy wracają do Dortmundu? - zapytałam patrząc na niego.
- Nie wracają. Felix został u babci, a oni już jadą do Monachium. - wyjaśnił.
- Zostaniemy dzisiaj z Tobą. - powiedziała moja przyjaciółka na co ja tylko twierdząco pokiwałam głową.
Przez kolejne kilka dni Marco i rodzice Mario byli w Monachium. My niestety musieliśmy wrócić do szkoły po przerwie świątecznej. Fabi dał sobie spokój z wyjazdem do Monachium. Udało nam się go przekonać z Bonnie, że tam i tak nic nie pomoże. Jak co dzień wracałam z moją przyjaciółką ze szkoły.
- Rozmawiałaś dzisiaj z Marco? - zapytała mnie.
- Tak. Rano przez chwilę. Robił śniadanie dla Christine. Gdyby nie on, ona by nic nie jadła. Ledwo ją zabierają ze szpitala od Mario.
- Nie ma co się dziwić. Kocha go i martwi się. Była tam i widziała to wszystko. A z Mario jak?
- Bez zmian. Jest już na normalnej sali. To oznacza, że jest jakaś mała poprawa. No tylko ta śpiączka. - wyjaśniłam.
- Kiedy Marco wraca?
- Nie wiem. On sam nie wie. Trener dał mu wolne tyle ile potrzebuje. Teraz meczy i tak nie ma, więc nie ma potrzeby żeby tutaj był.
- Znam Mario od małego. Jestem pewna, że się wyliże z tego. On zawsze spada na cztery łapy. Jak kot. - powiedziała Bonnie bardziej pocieszając siebie niż mówiąc to do mnie.
- Wszyscy mamy taką nadzieję. - odpowiedziałam. - Dzięki za podwiezienie. Widzimy się jutro. - powiedziałam całując ją w policzek.
- Jakbyś się czegoś dowiedziała więcej to dzwoń. - odpowiedziała i odjechała.
Szłam do domu szukając kluczy w torbie, kiedy napotkałam się na jakąś postać stojącą przede mną.
- Co Ty tu robisz? - zapytałam podnosząc wzrok na osobę…
________________________
Krótki, nudny, beznadziejny. Zawaliłam wiem to. Ale ostatnio nie mam natchnienia do pisania... Muszę chyba ciągnąć już to opowiadanie ku końcowi... Następny nie wiem kiedy. Postaram się na piątek, ale nie wiem czy się uda...
Remis z Ghaną. Lepszy to niż przegrana :) Jak myślicie bramka Mario była zadedykowana Marco tak jak mówił wcześniej? :) Zostawiam Was z tym czymś powyżej i Marco poniżej :)
Do następnego ;*
Ojjj biedny Mario ...... Mam nadzieję że wyjdzie z tego ..... Marco się męczy następny biedaczek . . ..... Rozdział cudowny <3 <3 Dawaj nn. :-*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
PS Zapraszam na nowy rozdział na Mario i Susanne . Buziaki :-* :-*
Nie no błagam! Mario w śpiączce?
OdpowiedzUsuńZnów problemy nad Marco wiszą :(
Dobrze, że ma przy sobie Ann
Czekam na nn i zapraszam do siebie: http://powrotyirozstania.blogspot.com/
Bosh... Jak mogłaś!?
OdpowiedzUsuńMario w śpiączce? Nie.. To niemożliwe!
Błagam, powiedz, że to tylko zły sen. Proszę...
Nadal nie mogę się uspokoić... Cały czas płaczę... Nie wiem dlaczego... Może dlatego, ze kocham Mario. Tak, wiem może to głupi zabrzmiało, ale nie wyobrażam sobie życia bez Borussi, Mario i Roberta.
Dzięki Tobie uświadomiłam sobie jak bardzo ważna jest dla mnie Borussia...
Mam nadzieje, że ten wypadek to tylko zły sen, koszmar...
A jeżeli nie to Mario wybudzi się z tej śpiączki i wszystko będzie tak jak dawniej, po staremu...
Niecierpliwie czekam na nexta.. :D
Buziaki... ;** <3
Jestem i ja ;) Przeczytałam na jednym wdechu i powiem Ci, że jestem przerażona stanem Mario. Mam nadzieję, że się szybko wybudzi i będzie wszystko z nim w porządku. Powiem Wam, że strasznie się wczuwam w to opowiadanie i przeżywam. W rzeczywistości lubię bardzo Mario, choć swoim odejściem do Bayernu złamał serce kibicom czarno- żółtym, to dla mnie nadal jest fenomenalnym piłkarzem i wcale nie darzę go mniejszą sympatią. Każdy ma prawo wyboru i on taki wybór podjął. Rozdział wspaniały i bardzo przeze mnie wyczekiwany, ponieważ uwielbiam to opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie- być może dziś pojawi się kolejny rozdział, a jeśli dziś nie zdążę to będzie jutro :)
Ty to jednak jestes niedobra kobieta!
OdpowiedzUsuńJak mi tu można Mario do takiego stanu doprowadzić>?
Chyba zaraz sie poryczę i pędzę lecę do Monachium!
Biedaczek mój! ♥
Czekam na nn i wpadaj do mnie w wolnej chwili: http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/
Ej no!
OdpowiedzUsuńJak to Mario w śpiączce .?!
Kurde co mu się stało. Przecież to nie możliwe. ;cc
Jezu, dobrze mieć takiego przyjaciele jak Marco <3
Biedaczki ;cc
Czekam na kolejny rozdział ;***
Pozdrawiam, Marta <3
Jeju, co za emocje!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Mario szybko z tego wyjdzie. A z Marco to naprawdę dobry przyjaciel :)
Tylko szkoda dziewczyny Mario, bo teraz będzie się biedna zamartwiała... Ech, przywracaj go do zdrowia! :D
I co to za zakończenie?! Kto to?!
Super rozdział!
Buziaki :*:*:*