piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 6

- Ann...- nagle jakiś głos wyrwał mnie z rozmyślań.
Otworzyłam oczy i ujrzałam...

...Marco. Gdy go tylko zobaczyłam wstałam i pośpiesznie zaczęłam iść w kierunku wyjścia z parku.
- Ann! Poczekaj! Chcę z Tobą porozmawiać! - szłam szybko nie oglądając się za siebie, lecz on i tak mnie dogonił.
- Nie mamy o czym. - rzuciłam sucho i dalej szłam.
- Chyba jednak mamy. - Marco stanął przede mną i złapał mnie za ramiona tak, że nie mogłam mu się wyrwać.
- Puść mnie. - powiedziałam nie zdradzając w głosie żadnych emocji.
- Jeśli ze mną porozmawiasz.
- Dyktujesz mi warunki? - zapytałam patrząc na niego ze zdziwieniem.
- Skoro prośba nie skutkuje. - odpowiedział ze stoickim spokojem. - To jak pogadamy?
- Niech Ci będzie. - odpowiedziałam wywracając oczami i kierując się w stronę ławki. - Ehem. - odchrząknęłam.
- Co? - zapytał zdziwiony.
- Możesz mnie nie trzymać za kark? Nie ucieknę Ci.
- A co jeśli tak? Już raz to zrobiłaś.
- Taa, bo uwierzę, że mnie nie dogonisz. - odpowiedziałam mu z ironią w głosie.
- Dobra koniec z ironizowaniem i uszczypliwościami. - powiedział.
- A ktoś tu tak robi? - przedrzeźniałam go dalej. Miałam nadzieję, że się zniechęci i da mi spokój...
- Nie zniechęcisz mnie tak łatwo. - odpowiedział, jakby czytał mi w myślach. - Porozmawiajmy jak dorośli.
- A nie robimy tego? -  usiadłam na ławce. Marco zajął miejsce obok mnie.
- Ann... - spojrzał na mnie.
- No ok, ok. Porozmawiajmy. Tylko nie wiem na jaki temat chcesz rozmawiać. - udałam, że nie wiem do czego zmierza.
- Doskonale wiesz na jaki. Chce wiedzieć dlaczego.
- Ale co dlaczego?
- Ann proszę Cię! - powoli zaczął tracić do mnie cierpliwość.
Pora zacząć zachowywać się normalnie Ann! Skarciłam samą siebie w myślach.
- Bo dobrze wiedziałam co byś mi wtedy powiedział, a nie byłam gotowa, żeby to usłyszeć. - powiedziałam nie patrząc na niego.
- Niby co takiego bym Ci powiedział?
- Sorry laska, mam dziewczynę, a to był jednorazowy wyskok. To zapewne byś mi powiedział! - do moich oczu zaczęły napływać łzy.
- Jesteś pewna, że tak bym powiedział? - mówił spokojnie. Hej... Spójrz na mnie. - dopowiedział, lecz gdy tego nie uczyniłam dotknął palcami moją brodę i skierował moją głowę, tak bym patrzyła na niego. - Na prawdę sądzisz, że tak bym Cię potraktował? - zapytał ponownie.
- Tak. - odpowiedziałam szeptem, lecz Marco to usłyszał.
- Aż tak nisko mnie oceniasz? - w jego głosie wyczułam żal.
- A nie jest tak? Nie masz dziewczyny, którą kochasz, a to między nami to był skutek zbyt dużej ilości alkoholu?
- Ann to nie tak...
- A jak? No proszę wytłumacz mi.
- Mam dziewczynę... - zaczął.
- No widzisz. - zaśmiałam się gorzko. - Nie mamy o czym rozmawiać. - chciałam wstać, ale Marco pociągnął mnie za rękę tak, że znowu usiadłam obok niego.
- Daj mi dokończyć! Mam dziewczynę, ale nam się już od jakiegoś czasu nie układa. A wtedy w klubie, gdy Cię spotkałem poczułem coś, czego nawet nie umiem opisać. A potem Ty rano zniknęłaś... Próbowałem Cię szukać, ale na niewiele się to zdało. Dopiero przypadkiem musiałem na Ciebie wpaść.
- Co nie zmienia faktu, że masz dziewczynę i ją zdradziłeś. A ja nie czuję się dobrze, że się do tego przyczyniłam. Czuję się jak tania panienka.
- Nie mów tak! - zaprotestował.
- Ale...
Nie dokończyłam mówić, bo Marco przybliżył się do mnie i zaczął całować. Zdziwiona tym zajściem najpierw poddałam się temu, lecz po chwili opamiętałam się. Oderwałam się od niego i uderzyłam go w twarz.
- Nigdy więcej tego nie rób! - krzyknęłam po czym wstałam i odeszłam zostawiając go zdziwionego z czerwonym odbiciem na policzku.
Kipiąca ze złości szłam przed siebie, aż znalazłam się pod domem mojej przyjaciółki. Muszę z kimś pogadać, a Bonnie jest jedyną osobą, której mogę się wygadać. Miałam już zadzwonić dzwonkiem kiedy dobiegła do mnie muzyka zza domu. Tam też skierowałam swoje kroki.
- Co za palant z niego! Jak mógł mnie tak bez zahamować pocałować?! Co on sobie myśli, że kim ja jestem?!
- Ja pier...! Ann czy Ty chcesz, żebym zawału dostała?! Wystraszyłaś mnie! - krzyknęła z wyrzutem.
- Przepraszam. Mogę? - zapytałam wskazując palcem na dzbanek z sokiem. Bonnie kiwnęłam twierdząco głową, a ja nalałam sobie soku do szklanki.
- O kim Ty mówisz? Co się stało? - zapytała przypominając sobie moje wejście.
- No o tego dupka! - byłam tak wściekła, że nawet nie zdawałam sobie sprawy, że Bonnie nie wie o kim mówię.
- Ann do cholery! Uspokój się i powiedz mi od początku.
- Chodzi o Marco. - zaczęłam nabierając powietrza, aby się uspokoić.
- Jakiego Marco?
- No Reusa.
- I co z nim?
Spojrzałam znacząco na przyjaciółkę nic nie mówiąc.
- Czekaj... - zaczęła powoli kojarząc fakty. - Chcesz mi powiedzieć, że ten koleś z klubu to... Marco Reus?
- Mhm. - odpowiedziałam chowając głowę między kolanami.
- Spałaś z Marco Reusem?! - wykrzyknęła, że chyba cała okolica to usłyszała. Oczy mało z orbit jej nie wyszły.
- Zamknij się! - próbowałam ją uciszyć. - Wiedziałam, że lepiej będzie nic Ci nie mówić. - wstałam i pośpiesznie skierowałam się do wyjścia.
- Ej! No poczekaj! Pogadajmy! Po prostu w szoku jestem.
Wróciłam na jej taras i zajęłam miejsce na przeciw mojej przyjaciółki, która siedziała na huśtawce.
- To dlatego tak szybko poszłaś wczoraj...
- Nie przypuszczałam, że go spotkam, a już w ogóle nie przypuszczałam, że to Reus będzie...
- No dobra ok, ale coś się dzisiaj stało, że przyszłaś taka wkurzona?
- Aa to. No to tak... - zaczęłam opowiadać jej wydarzenia dzisiejszego popołudnia.
- Pocałował Cię?! - zapytała zdziwiona.
- Tak. Jak on mógł?! Przecież ma dziewczynę!
- No ok, ale sam Ci powiedział, że im się nie układa.
- Co nie zmienia faktu, że nadal z nią jest! I chyba nie muszę Ci mówić jak się z tym czuję?
- Nie, domyślam się. I co teraz zrobisz?
- Nic nie zrobię, bo mam nadzieje, że się ode mnie odczepi.
- A jak nie?
- Bonn uznajmy wersję, że się odczepi. Innej opcji nie uwzględniam.
- A ja bym na Twoim miejscu jednak rozważyła... - odpowiedziała mi, lecz ja udałam, że tego nie słyszę...

~Marco~
Siedziałem zdziwiony na ławce i przyglądałem się jak Ann znika w oddali. Policzek lekko piekł. W sumie zasłużyłem sobie na to. Co nie zmienia faktu, że musiałem to zrobić. Musiałem ją pocałować. To było silniejsze ode mnie. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk telefonu. Sięgnąłem po niego do kieszeni i nie spoglądając na to kto dzwoni nacisnąłem zieloną słuchawkę.
- Halo?
- Kochanie, gdzie Ty jesteś? Wróciłam wcześniej do domu, a Ciebie nie ma. - usłyszałem po drugiej stronie Caro.
- Zaraz będę. - nie czekałem na jej odpowiedź tylko rozłączyłem się. Schowałem telefon z powrotem do kieszeni i ruszyłem w stronę domu.
- Jestem! - krzyknąłem zamykając drzwi.
- Gdzie byłeś? - zapytała Carolin siedząc w salonie.
- Byłem się przejść. - odpowiedziałem krótko i skierowałem się do kuchni. - Jak było u rodziców? - zapytałem udając, że mnie to interesuje, choć myślami byłem zupełnie gdzie indziej.
- W porządku. Pozdrawiają Cię. - odpowiedziała mi krótko.
Dziwne, bo zawsze opowiada mi ze szczegółami jak spędzała u nich czas, ale nie mam zamiaru sobie tym głowy zaprzątać.
- Mhm. - odpowiedziałem zerkając do lodówki.
- Wszystko dobrze? - zapytała wchodząc do kuchni.
- Tak, a dlaczego miałoby nie być?
- Jakiś taki inny jesteś.
- Co masz na myśli?
- Inaczej ze mną rozmawiasz. Wczoraj przez telefon też.
- Nic się nie dzieje.
- Odnoszę inne wrażenie. - drążyła dalej temat. - Wydajesz się być jakiś rozkojarzony.
- Jezu Caro! Mówię, że nic mi nie jest, a Ty dalej swoje! - krzyknąłem na nią.
- Jednak coś jest na rzeczy! Gdyby tak nie było nie unosił byś się tak.
- Jedyne co jest na rzeczy to to, że ostatnio nie umiemy ze sobą normalnie rozmawiać! Ja nie wiem czym to jest spowodowane, ale zaczynam mieć już tego dosyć! - odpowiedziałem jej, kierując się do salonu, gdzie na komodzie leżały kluczyki do auta.
- Dokąd jedziesz?! - krzyknęła idąc za mną.
- Do Mario! I nie czekaj na mnie nie wrócę na noc! - odpowiedziałem trzaskając drzwiami.
Odjechałem z piskiem opon. Po 15 minutach byłem pod domem Mario. Zadzwoniłem dzwonkiem i czekałem, aż mój przyjaciel otworzy.
- Hej. - rzekłem, gdy ujrzałem go w drzwiach.
- Hej. Niech zgadnę, kolejna kłótnia z Caro.
- Żeby tylko... - odpowiedziałem i wszedłem do środka.
- Jak nie to, to co? Czekaj... Spotkałeś ją! - mój przyjaciel od razu wpadł na właściwy trop.
- Wczoraj, a dzisiaj udało mi się z nią pogadać i...
- Wczoraj?! Kiedy?! - Mario nie pozwolił mi dokończyć wypowiedzi.
- Fabian jest? - zapytałem.
- Nie poszedł gdzieś z Felixem. A do czego Ci on?
- Nie chce, żeby się dowiedział.
- Ale czego dowiedział?
- Bo to jest Ann...
- Ann? Ta Ann?!
- Tak Mario ta Ann! - odpowiedziałem mu z ironią w głosie.
- No dobra pogadaliście i co?
- Spotkałem ją w parku dzisiaj... - zacząłem mu opowiadać. - No i pod koniec ją pocałowałem. - zakończyłem opowieść.
- I co ona na to? - zapytał zaciekawiony.
- Dała mi w pysk... - odpowiedziałem szeptem.
- Czekaj co?! - roześmiał się. - Laska nie poleciała na uroki Marco Reusa?! - zaczął się ze mnie nabijać.
- Mario mi wcale nie jest do śmiechu. - mruknąłem ponuro. - Jeszcze z Caro się pożarłem w sumie o nic.
- Wróciła już? - zdziwił się.
- Tak dzisiaj. Co ja mam zrobić? - zapytałem go.
- Stary nie wiem... Wydaje mi się, że musisz zdecydować, którą kochasz.
- Żeby to było takie proste.
- Wiem, że nie jest, ale to jedyne wyjście. Może pogadaj z Caro, przeproś za tą kłótnię i poproś o kilka dni na przemyślenie tego wszystkiego.
- I co jej powiem? Daj mi kilka dni, bo nie wiem czy kocham Ciebie czy laskę z którą się przespałem?!
- Nie! To logiczne, że tak nie powiesz. Powiedz, że potrzebujesz przerwy, bo te kłótnie nie prowadzą do niczego dobrego.
- W sumie to może przejdzie. - powiedziałem. - Jak na takiego debila czasami potrafisz wpaść na dobry pomysł. - dodałem śmiejąc się i czochrając go po włosach.
- Hah. - zaśmiał się gorzko poprawiając fryzurę. - Polecam się na przyszłość. - dodał weselej.
- Tak, tak zapamiętam. Lecę, chce to jeszcze dzisiaj załatwić.
- Spoko. W razie co to wbijaj do mnie. - dodał uśmiechając się.
- Ok to na razie. - wyszedłem kierując się do auta.

- Caro jestem! - powiedziałem wchodząc do swojego domu. Nikt jednak mi nie odpowiedział. Skierowałem się więc na górę do naszej sypialni.
- Caro wróciłem... - zacząłem wchodząc do pomieszczenia. - Co tu się dzieje do cholery?! - krzyknąłem.
- Marco to nie tak. - zaczęła Carolin.
- A jak?! Pieprzysz się z jakimś frajerem w MOIM domu, w dodatku w MOIM łóżku! Czego niby nie rozumiem?! - krzyczałem. - Wynoś się stąd! Natychmiast! - zacząłeś iść w stronę tego kolesia, lecz on szybko zerwał się z miejsca i ruszył ku drzwiom.
- Marco uspokój się. - zaczęła panikować.
- Ty też się stąd wynoś! Nie chcę Cię znać!
- Co Ty wygadujesz?!
- To co słyszysz! Wypieprzaj z mojego życia! Ciekawe od jak dawna robisz ze mnie kretyna! Pewnie wcale nie byłaś u rodziców tylko cały czas się z nim zabawiałaś! Zresztą nie chcę wiedzieć! Zabieraj ciuchy i wynocha! Resztę rzeczy spakuję Ci jutro! - wykrzyknąłem i wyszedłem z sypialni. Nie miałem zamiaru więcej na nią patrzeć...

~Ann~
- Aaa Bonn zabiję Cię! - krzyczałam śmiejąc się. - Jestem cała mokra! Jak wrócę do domu?
- Uu miss mokrego podkoszulka. - nabijała się ze mnie. - Oj daleko nie masz. Zresztą mogę Ci coś pożyczyć. - dodała siadając na leżaku i zamykając oczy.
Grzechem byłoby nie wykorzystać takiej okazji. Najciszej jak umiałam podeszłam do węża ogrodowego, odkręciłam wodę i ruszyłam w stronę Bonnie.
- Zemsta jest słodka! - krzyknęłam i skierowałam na nią strumień wody.
- Ann! - krzyknęła i podskoczyła jak oparzona do góry. - Pożałujesz! - dodała śmiejąc się. Ruszyła w moją stronę i zaczęłyśmy sobie wyrywać węża z rąk wzajemnie się oblewając. Poczułam się nagle słabo. Po chwili dopadły mnie nudności. Czym prędzej pobiegłam do łazienki, gdzie zaczęłam wymiotować. Przestraszona Bonnie dobijała się do drzwi łazienki, które po chwili jej otworzyłam. Siedziałam na podłodze oparta o ścianę. Przyjaciółka kucnęła obok mnie.
- Co jest? - zapytała z troską w głosie.
- Nie wiem. Od kilku dnia tak mam. Może się czymś zatrułam? Albo to od tego gorąca? zaczęłam wyliczać.
- Ann, a może Ty... No wiesz...? - zaczęła ostrożnie.
- Co? - nie do końca wiedziałam do czego zmierza.
- Ehh. Powiem prosto z mostu. Zabezpieczyliście się wtedy?
- Bonnie! - krzyknęłam.
- Tak czy nie?
- Yy... Chyba nie... Nie pamiętam! - odpowiedziałam pogubiona.
- Kiedy miałaś okres?
- A którego dzisiaj mamy? - zapytałam z przerażeniem w oczach.
- 20 lipca. - odpowiedziała mi.
- O cholera... - odpowiedziałam i ponownie zaczęłam wymiotować.
________________________
Zostawiam Was z tym czymś powyżej :)

Kłótnia Marco i Carolin mi trochę nie wyszła... Przepraszam Was za to! ;*

Do następnego ;*

wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział 5

2 tygodnie później
Przez miniony czas nie miałam miejsca na nudę. Spędzanie aktywnie wolnego czasu dobrze wpływa na człowieka. Co kilka dni chodziłyśmy z Bonnie na basen, ponadto jeździłyśmy na rolkach lub rowerze obowiązkowo codziennie. Czasami nawet Fabian nam towarzyszył. Powiedział nam o swojej kłótni z bratem odnośnie wyskoku na imprezie, ale na szczęście już się pogodzili. Uroki rodzeństwa...
- Cześć Fabi. - rzekłam odbierając telefon.
- No hej Mała. Wpadniesz do mnie dzisiaj?
- Mała? - zapytałam zdziwiona. - Nigdy tak do mnie nie mówiłeś.
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz. - zaśmiał się do słuchawki. - To jak wpadniesz? - ponowił swe pytanie.
- Aż tak bardzo wjechałam Ci na ambicję tym, że wygrałam z Tobą w Fifę i teraz nie odpuścisz póki nie wygrasz? - westchnęłam wywracając oczami.
- Kto powiedział, że będziemy grać? - zapytał zdziwiony.
- Fabian...
- No dobra. Muszę się odegrać. - dał za wygraną.
- Haha. - zaczęłam się śmiać. - Wiedziałam. Zaklepuje Real Madryt!
- Spoko ja patriotycznie gram BVB.
- Za ile mam przyjść?
- Za godzinę? - zaproponował. - Zgarnij po drodze Bonn ok?
- Spoko nie ma problemu. Widzimy się za godzinę. Pa
- Pa. - Fabian i ja rozłączyliśmy się

Godzinę później
- Wiesz, że on Ci spokoju nie da? - zapytała moja przyjaciółka, gdy szłyśmy do domu Fabiana.
- Zdążyłam już do tego dojść. - odpowiedziałam jej. - Dlatego dam mu dzisiaj parę razy wygrać.
- Genialny plan! - pochwaliła mnie i obie zaczęłyśmy się śmiać.
Gdy doszłyśmy do domu naszego przyjaciela Bonnie nacisnęła dzwonek. Fabian nie kazał nam długo na siebie czekać.
- Wchodźcie, wchodźcie. - zaprosił nas do środka i zniknął za drzwiami kuchni. My skierowałyśmy się w stronę salonu. Fabian przyniósł napój, oraz różne przekąski.
- Widzę przygotowany na zaciętą, kilkugodzinną walkę. - powiedziała Bonnie.
- Bonn tylko bez zaczepek proszę, bo na Ciebie też przyjdzie pora. - odpowiedział jej.
- Mhm. Już się szykuję. - dodała przyglądając się swoim paznokciom w teatralny sposób.
- Ty Borussia, ja Real? - zapytałam nie chcąc doprowadzić do dłuższej wymiany zdań.
- Tak. - odpowiedział mi i zajął obok miejsce.
Zaczęliśmy grać. Na początku, aby Fabian nie nie zaczął podejrzewać grałam normalnie przez co raz przegrał, a raz zakończyliśmy remisem.
- No i Ty mi dalej nie ściemniaj, że nie interesujesz się piłką! - oznajmił mi z wyrzutem.
- No ile razy mam Ci to mówić? - zapytałam z rezygnacją w głosie. - Gdybyś mi nie powiedział, że Twój brat gra w Borussi i w kadrze to bym nie wiedziała. Więc to chyba o czymś świadczy.
- To gdzie się nauczyłaś grać? - zapytała Bonnie. - Przecież w Gladbach też jest drużyna.
- I też Borussia. - rzucił uśmiechając się od ucha do ucha.
- Wiecie obsługa pada nie zależy od tego czy ja mecze oglądam. - odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać. - A co z tego że tam też jest drużyna? To chyba nie ma znaczenia na to jak gram na PS-ie. Raz czy dwa byłam na meczu, ale to było z 3 lub 4 lata temu i to jeszcze nie z mojej woli. - dodałam.
- Dobra niech Ci będzie. Gramy od nowa. - zakończył Fabian i włączył nowy mecz.

Godzinę później
- I proszę państwa na koniec pierwszej połowy piłkę w siatce umieszcza w pięknym stylu Criiistianoo Rooonaldooo! - krzyknęłam wstając z kanapy.
- Jest jeszcze druga połowa. - sarknął Fabian rzucając pada na stół.
Drzwi do domu państwa Götze otworzyły się, a do salonu wszedł brat Fabiana i... O Boże to nie możliwe! - wykrzyknął głos w mojej głowie. Pech chciał, że w tym momencie piłam i mało nie wyplułam napoju na podłogę.
- Cześć wszystkim. - rzucił pogodnie Mario.
Ja stałam wbita w ziemie patrząc się wielkimi oczami na jego towarzysza...

~Marco~
­Wracałem razem z Mario ze siłowni. Caro pojechała na kilka dni do rodziców, więc mam sporo wolnego czasu.
- Zapraszam do mnie. Fabian z Bonn i tą ich nową znajomą będą u nas. Laska podobno wymiata w Fifę i Młody nie umie dać jej rady. - zaśmiał się Mario.
- Serio? Co to za jedna?
- Przeprowadziła się tu jakoś niedawno. Nazywa się yyy... Kurczę nie pamiętam! - odpowiedział.
- Ok, ok. Pojedziemy to się dowiemy. - odpowiedziałem i skierowałem się w stronę domu mojego przyjaciela.
Po około 10 minutach byliśmy pod domem Götze. Weszliśmy do środka i od razu dobiegły do nas okrzyki z salonu.
- I proszę państwa na koniec pierwszej piłkę w siatce umieszcza w pięknym stylu Criiistianooo Rooonaldooo!
- Jest jeszcze druga połowa. - odpowiedział dziewczynie Fabian.
- Cześć wszystkim. - rzekł Mario, gdy weszliśmy do salonu.
W tej chwili moje serce zamarło. Stała przede mną Ona. Już dawno pogodziłem się z tym, że się już nigdy nie spotkamy, a tu takie zaskoczenie.
- Hej. - odpowiedział Fabian. - Marco poznaj moje przyjaciółki. To jest Bonnie, ale pewnie ją kojarzysz. - wskazał na jedną z nich na co ja odpowiedziałem kiwnięciem głowy. - A to jest Ann niedawno się tu przeprowadziła. - wskazał na dziewczynę, która zaczęła zmieniać moje życie.
- Cze... Cześć wam. - wyjąkałem. - My się chyba... - zwróciłem się do brunetki, lecz ta mi przerwała.

~Ann~
Jakim cudem on się tu znalazł?! Myślałam, że się już nie spotkamy. Gdy tylko mnie zobaczył stanął tak samo zdziwiony jak ja. Stał tak do momentu, aż Fabi zaczął nas sobie przedstawiać.
- My się chyba... - zaczął mówić, lecz mu przerwałam.
- Ciebie też miło poznać Marco. - uśmiechnęłam się nerwowo i podałam mu dłoń. Nie mogłam pozwolić, aby wyjawił, że się już spotkaliśmy.
Staliśmy tak na przeciwko, patrząc się na siebie co zapewne musiało dziwnie wyglądać.
- Napijesz się czegoś Marco? - na szczęście przerwał to Mario.
- Nie dzięki. - odpowiedział cały czas patrząc na mnie.
- Jak wam idzie? - zapytał brata.
- Jeden remis, dwie wygrane Ann i jedna Fabiana. Teraz grają 6 raz! - odpowiedziała mu Bonnie.
- Wiedzę, że Ann na prawdę jest w tym dobra. - zaśmiał się Mario. - Znasz się na piłce? - zapytał mnie.
- Prawdę mówiąc to nie bardzo. - odpowiedziałam lekko zestresowana. - Przepraszam was, ale przypomniało mi się, że mam coś jeszcze do załatwienia. - dodałam.
- Ale nie dokończyliśmy. - pożalił się Fabi.
- Wszystko dobrze? - zmartwiła się Bonnie.
- Dokończymy innym razem. Tak Bonn wszystko ok. Muszę lecieć. Na razie. - jak najprędzej wyszłam i najszybciej jak mogłam pobiegłam w stronę swojego domu.

~Marco~
­- Dziwne... - zaczął Fabian. - Nie mówiła wcześniej, że jej się śpieszy.
- Pewnie Marco ją wystraszył. - zażartował Mario.
- Spadaj Mario. - warknąłem na niego.
- Dajcie spokój chłopaki może na prawdę coś ważnego jej wypadło. - powiedziała spokojnie Bonnie.
- Albo wystraszyła się Marco. - drążył dalej mój przyjaciel.
- MARIO! - krzyknęliśmy wszyscy jednocześnie.
- Dobra już nic nie mówię. - odpowiedział lekko się krzywiąc.
- Wiecie co ja też będę już jechał. - powiedziałem.
- Już? Dopiero przyjechaliśmy. - rzekł Mario.
- No tak, ale zmęczony jestem po tej siłowni i chciałbym się wcześniej położyć. - skłamałem.
- Skoro tak to w porządku. - odpowiedział mi Mario i odprowadził mnie do drzwi. - Wszystko ok? - zapytał, gdy wyszliśmy przed dom.
- Tak ok, ale na prawdę jestem zmęczony. - lekko się uśmiechnąłem. - Zobaczymy się jutro. - dodałem i ruszyłem w stronę swojego samochodu.
Wsiadłem do auta i odjechałem. Zastanawiałem się dlaczego nie chciała, abym wyjawił, że już się spotkaliśmy. Dodatkowo męczyło mnie to, że ona cały czas była blisko, a ja tego nie wiedziałem. Mario wspominał o jakiejś nowej znajomej Fabiana, ale nigdy bym nie przypuszczał, że chodzi o tą dziewczynę, z którą spędziłem wspólną noc. Może to przeznaczenie, że się spotkaliśmy ? Sam już nie wiem...

~Ann~
Jak tylko wróciłam do domu zamknęłam się w swoim pokoju i leżałam patrząc się tępo w sufit. Jakim cudem on zna się z Mario?! Miałam nadzieje, że go już więcej nie zobaczę. Oh... Jakby Bonnie wiedziała, że to z nim się przespałam... Ugh zapadłabym się chyba pod ziemię. Wydzwania do mnie na zmianę z Fabianem, ale nie odbieram. Muszę pobyć teraz sama i wszystko sobie przemyśleć, poukładać. Jutro im to jakoś wyjaśnię. Nagle coś zaczęło mi świtać w głowie. Marco wydawał mi się tamtej nocy, a właściwie rankiem znajomy, ale nie wiedziałam skąd go kojarzę. Przyjaźni się z Mario, a ten gra w Borussi... Czym prędzej dopadłam do mojego laptopa, który był na biurku i wróciłam na łóżko. Po włączeniu weszłam na stronę klubu z Dortmundu i to co ujrzałam spełniło moje najgorsze oczekiwania. Chłopak, którego spotkałam w klubie i z którym spędziłam noc to... MARCO REUS. Ale nadal nie wiem skąd go kojarzę... Muszę zajrzeć głębiej w jego biografię... O cholera! Wcześniej grał w Gladbach! To stąd go znam! Musiałam go wtedy widzieć jak byłam na którymś z meczy. A niech to! W co ja się wpakowałam... Załamana odłożyłam laptopa i rzuciłam się na łóżko chowając głowę między poduszki.
Obudziłam się cała obolała. Ledwo dosięgłam po telefon, który leżał na szafce nocnej. Zobaczyłam na godzinę i... o matko! Już rano?! Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Wstałam, wybrałam z szafy świeże ubrania i ruszyłam w stronę łazienki. Tam nalałam wody do wanny i dodałam olejku aromatycznego. Relaksując się w taki sposób i uspokajając swe myśli spędziłam w łazience godzinę. Po zakończonej kąpieli zeszłam do kuchni, w której była moja mama. Usiadłam na krześle przy tzw. wyspie.
- Stało się coś wczoraj? - zapytała mama stawiając przede mną herbatę i talerz z kanapkami.
- Dziękuję. - powiedziałam biorąc łyk herbaty. - Nic się nie stało, dlaczego pytasz?
- Bo przyszłaś wczoraj do domu jakaś zdenerwowana i od razu zamknęłaś się w pokoju. Nawet na kolację nie zeszłaś. - wyjaśniła. - Pokłóciłaś się z Bonnie, albo Fabianem?
- Nie, nie pokłóciłam się z nimi. - uśmiechnęłam się do niej. - Źle się czułam i chciałam się położyć. Nie zeszłam na kolację, bo nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
- Ale teraz już dobrze? Co Ci było? Mogłaś powiedzieć. - zaniepokoiła się.
- To był tylko ból głowy. Od tego się nie umiera. - siliłam się na żart, ale kiepsko mi wyszło.
- No dobrze. Co masz zamiar dzisiaj robić?
- Nie wiem, ale może zaraz pójdę się przejść. A co mam Ci w czymś pomóc?
- Nie, nie. Pytam, bo umówiłam się z Elizabeth na kawę i pomyślałam, że poszłabyś ze mną. - odpowiedziała uśmiechając się.
- Dzięki, ale dacie sobie radę beze mnie. - obie się zaśmiałyśmy.
Po zjedzonym śniadaniu udałam się do pokoju po okulary przeciwsłoneczne i telefon po czym zeszłam na dół, założyłam trampki i wyszłam z domu. Wolnym krokiem przemierzałam ulice Dortmundu. Rozmyślałam nad moim życiem tu, a tym w Gladbach. Zmieniło się i to bardzo. Poznałam ludzi, których mogę nazwać prawdziwymi przyjaciółmi, nie tych, którzy byli ze mną tam. Nawet się nie zorientowałam, a znalazłam się w parku. Poszłam w kierunku pewnej fontanny, którą pokazała mi kiedyś Bonnie. Tam usiadłam na ławce i zamknęłam oczy unosząc głowę ku promieniom słonecznym.
- Ann...- nagle jakiś głos wyrwał mnie z rozmyślań.
Otworzyłam oczy i ujrzałam...
________________________
Z okazji dzisiejszej wygranej Borussi postanowiłam zrobić wyjątek i dodać rozdział :D

Poniżej dwa zdjęcia z dzisiaj ;D 


Do piątku ;*

piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 4

Nad jezioro dojechaliśmy po 20 minutach. Znajdowało się już tam sporo ludzi, a na środku grupka jakiś chłopaków rozpalała duże ognisko.
- Wow na prawdę tu jest świetnie. - powiedziałam do Bonnie.
- Mówiłem, że Ci się spodoba. - wtrącił się Fabian.
- Zawsze jesteś taki pewny siebie? - zapytałam pokazując mu język.
- Zawsze. - odpowiedziała ze śmiechem za niego Bonnie.
Po naszej szybkiej wymianie zdań ruszyliśmy w kierunku jeziora. Fabian przedstawił mnie grupce osób do której się dołączyliśmy, lecz nie jestem zbyt dobra w zapamiętywaniu tylu imion jednocześnie. Może z czasem zacznę ich kojarzyć. Do tego czasu pozostaje mi się tylko uśmiechać i odpowiadać starając się nie używać imion. Nagle usłyszałam głośną muzykę.
- Muzyka? - zapytałam Fabiana.
- A co Ty myślałaś, że bawimy się tu na sucho? - odpowiedział mi pytaniem na pytanie roześmiany podrygując w rytm nieznanego mi utworu.
- Ale... jak? - zapytałam nie dowierzając.
- Jake ma sprzęt i zawsze oferuje się jako DJ. - wytłumaczył mi. - Chcesz piwo? - zapytał.
- Jasne może być.
- To poczekaj zaraz wracam. - odpowiedział i zniknął w tłumie ludzi.
- Bonnie powiedz mi od dawna znasz się z Fabianem? - zagadnęłam przyjaciółkę, która zakończyła rozmowę z jakąś blondynką.
- Jakby nie patrząc to całe życie. - zaśmiała się. - Od przedszkola jesteśmy w jednej klasie, poza tym nasi rodzice się przyjaźnią, więc spędzaliśmy z Fabianem i jego braćmi prawie każde wakacje.
- Fabi ma braci?
- Tak. Starszego Mario i młodszego Felixa. Wpadł Ci w oko prawda? - zapytała puszczając mi oczko.
- Czy Ty oszalałaś? Nie znam go prawie. Zresztą nie interesują mnie na razie związki. - szybko się wytłumaczyłam.
- A co Cię interesuje? Przelotny seks z nieznajomym? - zapytała nieświadoma tego jak źle to zabrzmiało i jak się w tym momencie poczułam.
- Tak mnie postrzegasz? Jak szmatę, która włazi do łóżka obcym facetom?!
- Ann... Nie to miałam na myśli... Nie chciałam, żebyś się tak poczuła. - tłumaczyła się.
- Ale tak się właśnie poczułam! - krzyknęłam. - Mówiłam Ci, że to był pierwszy raz i więcej bym tego nie zrobiła.
- Proszę Twoje piwo. Bonn dla Ciebie też mam. - Fabian podał nam po butelce schłodzonego napoju. - Wszystko ok? - zapytał widząc wyraźne napięcie między nami.
- Tak jak najbardziej. - odpowiedziałam nie patrząc na Bonnie. - Zatańczymy? - spojrzałam na Fabiana chcąc oszczędzić dodatkowych pytań. Chłopak tylko przytaknął i ruszyliśmy do miejsca, gdzie tańczyło już sporo ludzi.

~Marco~
Dotarłem na miejsce. Impreza już się rozkręciła na dobre. Mario czekał na mnie przy swoim samochodzie.
- No stary już myślałem, że Cię ta jędza...- rzuciłem przyjacielowi groźne spojrzenie. - To znaczy myślałem, że Cię Caro nie puści. - poprawił się nieco zmieszany.
- O dziwo nie było z nią problemu. - odpowiedziałem obojętnym głosem.
Zarzuciłem na głowę kaptur, aby jak najmniej osób mnie nie rozpoznało. Nie żeby popularność mi przeszkadzała po prostu czasami wolę być Marco Reusem - zwykłym dwudziestoczterolatkiem niż Marco Reusem - piłkarzem Borussi Dortmund. Mario oczywiście to nie przeszkadzało, więc nie ukrywał zbytnio swojej tożsamości. Poza tym ludzie tutaj i tak nas znają, więc mamy choć odrobinę prywatności. Ja jednak wolę się zbytnio nie wyróżniać. Podszedłem z moim przyjacielem do stołu, na którym znajdował się alkohol i sięgnęliśmy po butelki z piwem. Nim się odwróciłem Mario królował na parkiecie z jakąś dziewczyną. Zaśmiałem się i pociągnąłem łyk piwa.

~Ann~
Muszę przyznać, że Fabian jest dobrym tancerzem. Przetańczyliśmy razem 3 piosenki i całkiem wyczerpana usiadłam na ławeczce obok Bonnie.
- Ann ja Cię przepraszam. Na prawdę nie chciałam, żeby tak to zabrzmiało. Proszę Cię, nie bądź na mnie zła.
- Już mi dawno przeszło. - odpowiedziałam uśmiechając się do niej. - Jesteśmy przyjaciółkami i nie warto się o takie nieporozumienia kłócić.
- Jesteś wspaniała! - uradowana objęła mnie na co ja się zaśmiałam.

~Marco~
Teraz to już Mario mi całkowicie zniknął z pola widzenia. A odwróciłem się tylko na moment!
- Hej nie widziałaś może Mario? - zapytałem jakąś dziewczynę stojącą najbliżej mnie.
- Przykro mi, ale nie. - odpowiedziała speszona co pewnie było spowodowane tym, że mnie rozpoznała.
Co za dureń z niego! Wiedziałem, że jest nienormalny, ale żeby aż tak? Zacząłem okręcać się wokół własnej osi wypatrując przyjaciela. Tylko jak w tym tłumie mam znaleźć tą małą kanalię?! Niech no tylko wpadnie w moje ręce.
- Raz, dwa... - usłyszałem nagle z głośników. - Słychać mnie dobrze? - udałem się w stronę dochodzącego głosu. - To dobrze. Chciałbym wam zaśpiewać piosenkę, którą dedykuję... - dotarłem do tłumu ludzi, którzy byli skierowani w stronę imitacji sceny, na której znajdował się sprzęt i kogo tam ujrzałem? Mojego przyjaciela we własnej osobie! - Mojemu najlepszemu przyjacielowi Marco. Jake możesz włączać.
Co on do cholery wyprawia? Kiedy zdążył doprowadzić się do takiego stanu? Z głośników usłyszałem znajomą muzykę, a mój przyjaciel starał się śpiewać.
- Baby, baby, baby oh
  Like
  Baby, baby, baby no
  Like
  Baby, baby, baby oh
  I througt you'd always be mine (mine).
Wszyscy, którzy się tam znajdowali włączając w to mnie nie mogli powstrzymać się ze śmiechu. Jednak po chwili się opanowałem i ruszyłem w stronę przyjaciela, aby go stamtąd zabrać. Wystarczająco się dzisiaj skompromitował więcej mu nie potrzeba. Oby to tylko nie trafiło do Internetu... Gdy zacząłem przeciskać się przez tłum ludzi miałem wrażenie, że przeszła obok mnie Ann. - moja tajemnicza brunetka, która od kilku dni nie potrafi opuścić moich myśli. Natychmiast ruszyłem za nią, próbując ją dogonić, lecz było to utrudnione przez tłum, który mnie spowalniał. Gdy już się z niego wydostałem zacząłem się rozglądać. Kawałek dalej stały dwie dziewczyny. Pewny, że to moja nieznajoma podszedłem do nich.
- Ann? - zapytałem i dotknąłem ramienia jednej z nich.
Dziewczyna powoli odwróciła się w moją stronę i ujrzałem jej twarz.
- Nie przykro mi. Jestem Samantha. - odpowiedziała uśmiechając się.
- Przepraszam. Myślałem, że jesteś moją znajomą. Nie chciałem wam przeszkodzić. - odpowiedziałem speszony i odszedłem.
Czy to możliwe, że przez ten cały czas ona tu była, a ja jej nie spotkałem? Niepocieszony ruszyłem w stronę sceny, aby zabrać stamtąd Mario.
- Dobra chłopaku, koniec tego podziękuj wszystkim i złaź stamtąd. - warknąłem na niego.
- Oo i oto on! Mój najlepszy przyjaciel Marco! - bełkotał do mikrofonu Mario.
- Fajnie, fajnie. Złaź stamtąd! Natychmiast! - poczułem się jak rodzic, który zabrania dziecku wspinać się wyżej po drabinkach w obawie, żeby nie spadło.
Mario chyba zrozumiał, że nie jest mi już do śmiechu, więc oddał mikrofon DJ-owi i podszedł do mnie.
- Stary wyluzuj. - poklepał mnie po ramieniu ledwo trzymając się na nogach. - To tylko wygłupy.
- Spoko. Powygłupiałeś się to teraz odwiozę Cię do domu.
- A co z moim autem?
- Trzeba było wcześniej o tym myśleć. Jutro po nie wrócisz, a teraz wsiadaj do auta i nie marudź.
Mario posłusznie wsiadł do mojego samochodu i ruszyłem w stronę jego domu.

~Ann~
Gadałam z Fabianem, Bonnie i jeśli dobrze pamiętam Olivią, gdy nagle usłyszeliśmy z głośników muzykę Justina Biebera... Jednak zamiast jego głosu dotarł do nas jakiś nieznany nam bełkot. Zdziwieni udaliśmy się w miejsce, w którym stała scena. Moja przyjaciółka nagle wybuchnęła śmiechem.
- Bonnie dobrze się czujesz? Znasz go? - zapytałam ją lekko zdezorientowana.
- Niestety, ale znam. - odpowiedziała i ponownie zaniosła się śmiechem.
- No to powiesz mi kto to jest?
- To jest... - mówiła w przerwach od śmiechu. - Haha to jest...brat Fabiana, Mario. - odpowiedziała ponownie wybuchając śmiechem.
- Serio?! - zapytałam wychylając się i spoglądając na Fabiana, który stał poważny obok Bonnie z miną jakby chciał kogoś zabić. - Fabi, nie denerwuj się, Twój brat ma bardzo ciekawą... - zatrzymałam się na moment. - Barwę głosu - dokończyłam i zaczęłam się znowu śmiać razem z Bonnie.
- Wiedziałem, że to nie będzie dobry pomysł, aby mu pisać o tej imprezie! - syknął wyraźnie zdenerwowany. - Idziecie, czy będziecie tak stały i się całą noc śmiały? - zwrócił się do nas.
- Fabi, no ale co Ty chcesz? Dobrze mu idzie. Nie wiedziałam, że jest takim dobrym piosenkarzem... Może powinien zastanowić się nad zmianą zawodu? - powiedziała Bonnie.
- Idziecie czy wracacie na nogach?! - zapytał dostatecznie zdenerwowany.
- Chodźmy Bonn, nie drażnijmy go lepiej. - rzekłam po ciuchu do przyjaciółki. - Idziemy. - dodałam głośniej i ruszyłyśmy za Fabianem.
Przecisnąć się przez ten tłum nie było łatwo, lecz innej drogi nie było, aby dostać się do samochodu Fabiana. W pewnej chwili miałam wrażenie, że ktoś mnie zawołał i ruszył za nami, ale nie miałam jak się odwrócić i sprawdzić. Gdy wydostaliśmy się ruszyliśmy biegiem do auta. Fabian biegł jakby go ktoś gonił, a my z Bonnie musiałyśmy dotrzymać mu kroku. Gdy nasza trójka była już w samochodzie mój przyjaciel ruszył z piskiem opon.

Następny dzień
Obudziłam się koło 10. Wstałam wykonałam poranne czynności i ubrana w krótkie spodenki i bokserkę zeszłam na dół do kuchni. Zastałam tam moich rodziców jedzących śniadanie.
- Wcześnie wczoraj wróciłaś. - rozpoczęła rozmowę moja mama.
- Aa tak to dlatego, że brat Fabiana wypił za dużo i zaczął śpiewać na scenie. - wyjaśniłam i zaczęłam się śmiać przypominając sobie owe wydarzenie. - Oh Fabian się na niego zdenerwował i chciał wcześniej wrócić, a to była moja i Bonnie jedyna forma powrotu. - dodałam widząc zdezorientowane spojrzenie rodziców.
- Widzę, że Fabian ma ciekawego brata. - rzekł poważnie tata.
- Na pewno nie może się z nim nudzić. - dodałam i zajęłam się jedzeniem śniadania.
Po skończonym posiłku udałam się do salonu i zaczęłam oglądać TV.

~Marco~
Byłem właśnie w drodze do mojego przyjaciela. Muszę go zawieźć nad jezioro, aby mógł zabrać swoje auto. Przy okazji chce z nim pogadać o tym kogo prawdopodobnie wczoraj widziałem. Zaparkowałem auto na podjeździe i ruszyłem w kierunku drzwi. Miałem już naciskać guzik dzwonka, ale usłyszałem krzyki dochodzące z środka. Otworzyłem więc drzwi i wszedłem do salonu państwa Götze.
- Ty jesteś nienormalny! - wydzierał się Fabian na Mario. - Wiesz jakiego mi obciachu narobiłeś?!
Wolałem na razie pozostać cichym obserwatorem zaistniałej kłótni.
- Ciszej młody. Łeb mi pęka. - wyszeptał Mario.
- I bardzo dobrze! Jak Ci się zachciało wygłupów po pijaku to teraz cierp! - miałem wrażenie, czy Fabian specjalnie zaczął jeszcze głośniej krzyczeć pochylony nad Mario?
- Chłopie daj spokój. To tylko wygłupy, a Ty się ciskasz jakbym Ci laskę odbił. - odpowiedział mu Mario próbując dosięgnąć butelkę wody. - Ei no! - uniósł się, gdy Fabian zabrał mu butelkę.
- Nie, nie, nie. Tak łatwo nie będzie. Dziewczyny mi teraz żyć nie dają to dzisiaj ja Tobie nie dam. - posłał w stronę brata ironiczny uśmieszek.
- Fabi nie znęcaj się, aż tak nad nim. - postanowiłem w końcu ujawnić moją obecność. - Nie widzisz, że on już wygląda jak siedem nieszczęść? - zaśmiałem się.
- Dzięki Marco, na Ciebie zawsze mogę liczyć. - mruknął Mario.
- A z resztą. - odrzekł Fabian rzucając w Mario butelką i ruszając na piętro.
- Nie ma za co. - rzuciłem rozsiadając się obok przyjaciela.
- Stary, aż tak źle było? - zapytał zakrywając twarz dłońmi.
- Na serio chcesz wiedzieć? - zapytałem ironicznie.
- Nie w sumie masz rację. Im mniej wiem tym lepiej.
- Widziałem ją nad tym jeziorem. - rzekłem do Mario zmieniając temat.
- Kogo? - zapytał spoglądając na mnie z grymasem na twarzy co było spowodowane zbyt dużą ilością światła w salonie.
- No Ann. To znaczy nie do końca mam pewność czy to ona, ale raczej tak. - wyjaśniłem.
- To nie poszedłeś za nią?
- Czy Ty mnie masz za kretyna? Oczywiście, że poszedłem! Ale to było w momencie, gdy Ty dawałeś swój popis wokalny na scenie i było ciężko się przecisnąć przez ten tłum. Gdy już mi się to udało zobaczyłem dwie dziewczyny. Byłem przekonany, że jedna z nich to Ann i podszedłem do nich. Ale okazało się, że to nie ona.
- No to może to znak, żebyś dał sobie z nią spokój?
- Sam już nie wiem... Może masz rację... To jest jak szukanie igły w stogu siana. - rzekłem podłamany.
- Mówiłem Ci od początku, że to jest nie realne żebyście się spotkali. - odpowiedział klepiąc mnie po ramieniu. - Idę wziąć szybki prysznic i możemy jechać? - zapytał wstając.
- Tak, tak jasne. Zaczekam tutaj. - odpowiedziałem mu.
Mario zniknął na górze i po 15 minutach wrócił odświeżony i w lepszym stanie niż był 30 minut temu. Wstałem z kanapy i ruszyliśmy w kierunku mojego samochodu.
________________________
Zostawiam Was z tym powyżej :)

Chciałabym podziękować za pomysł na scenę ze śpiewającym Mario, Madridistce i przy okazji zachęcić do poczytania jej bloga :) Link po lewej stronie :)

Pozdrawiam i do następnego ;*

środa, 19 lutego 2014

Rozdział 3

~Marco~
- Nie Caro dzisiaj nie mogę z Tobą pójść na te zakupy, bo mam popołudniowy trening.
- No ale Skarbie obiecałeś mi. Poza tym już po sezonie, więc należy się Tobie wolne!
- Mówiłem Ci, że mamy wolne od przyszłego tygodnia! - traciłem już powoli cierpliwość.
- Ostatnio w ogóle nie masz dla mnie czasu! - krzyknęła, a w oczach pojawiły się jej łzy.
- Kochanie, przecież wiesz na czym polega mój zawód. - powiedziałem spokojniej podchodząc do niej. - Teraz był koniec sezonu, więc był większy nacisk ze strony klubu. Wytrzymaj jeszcze kilka dni i sobie to odbijemy. - dokończyłem kładąc dłoń na jej policzku i uśmiechając się do niej lekko.
- Obiecujesz? - zapytała patrząc na mnie.
- Obiecuję. - odpowiedziałem całując ją w policzek. - A teraz na serio muszę lecieć, bo spóźnię się na trening. Kocham Cię. - dałem jej szybkiego całusa w usta i wyszedłem.
Droga na SIP zajęła mi kilkanaście minut, gdyż na mieście nie było dużego ruchu. Całą drogę myślałem o tajemniczej dziewczynie, z którą spędziłem ostatnio noc. Myślałem również nad moim związkiem z Carolin. Mam wrażenie, że coś między nami się wypala. Nie ma już między nami tego uczucia, które było na początku naszego związku. Może to wynik tego, że zdecydowaliśmy się razem zamieszkać? Może było na to jeszcze za wcześnie? A może to wina tej tajemniczej brunetki? Sam już nie wiem...
- Halo Marco! - z zamyśleń wyrwał mnie Piszczek.
- O hej Piszczu. - odpowiedziałem uśmiechając się lekko do niego.
- Wołam Cię już od kilku minut. - rzekł uśmiechając się. - Wszystko w porządku? - zapytał z troską w głosie.
- Tak. Wszystko jak najbardziej ok. Chodźmy do szatni, bo jak się spóźnimy to trener da nam popalić. - rzekłem chcąc zmienić temat.
Łukasz tylko mi przytaknął i razem ruszyliśmy w kierunku naszej klubowej szatni.

~Ann~
Całe przedpołudnie spędziłam z moją mamą na zakupach w sklepie meblowym, ponieważ nasz salon nie do końca był urządzony. Po powrocie do domu wzięłam chłodny prysznic. Dzień dzisiaj jest wyjątkowo gorący. Po 15 minutach odświeżona wyszłam na taras, gdzie znalazłam moją mamę siedzącą na huśtawce i czytającą gazetę. Usiadłam obok i się do niej przytuliłam.
- Oo, czy Ty coś kochana ode mnie chcesz? - zapytała z rozbawieniem w głosie.
- A to już nie mogę się przytulić bez powodu do własnej, prywatnej mamy? - zapytałam udając urażenie w głosie.
- Oczywiście, że możesz. - odpowiedziała również mnie obejmując.
- Dziękuję Ci. - rzekłam.
- Za co Kochanie? - zapytała z troską w głosie.
- Za wszystko. Za to, że jesteś. Ty i tata. Że mnie wspieraliście i wspieracie. - odpowiedziałam i poczułam jak pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Starłam ją dyskretnie, żeby mama się nie zorientowała.
- Znowu do tego wracasz? To już dawno za Tobą, a ja i Twój tata nigdy się od Ciebie nie odwrócimy. Pamiętaj. - mówiąc to patrzyła mi prosto w oczy.
- Wiem, ale to część mojej przeszłości, od której nie będę umiała uciec.
- Wiem Kochanie, wiem, dlatego zawsze możesz porozmawiać ze mną i tatą. Pamiętaj o tym. - powiedziała głaszcząc mnie po głowie.
- Dlatego właśnie wam dziękuję. - odpowiedziałam jej mocno ją przytulając. - A tak poza tym. To za ile obiad?
- Wiedziałam, że coś jeszcze się za tym kryje. - powiedziała mama i obie zaczęłyśmy się śmiać. - Za jakieś 10 minut powinien być. Chodź pójdziemy do kuchni.
Wstałyśmy z huśtawki i ruszyłyśmy w stronę kuchni, gdy usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Pobiegłam szybko na piętro do mojego pokoju. Tam odszukałam telefon, który leżał na łóżku. Numer, który mi się wyświetlał nie był mi znany. Niepewnie więc wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo?
- Ann? Cześć tu Fabian. - usłyszałam po drugiej stronie.
- Hej Fabian. Skąd masz mój numer? - zapytałam nieco zdziwiona.
- Od Bonn. Chyba nie masz jej tego za złe? Zapomniałem Cię wczoraj poprosić.
- Nie jasne, nic się nie stało. - odpowiedziałam uśmiechając się.
- To dobrze, bo już się bałem, że będę musiał ją gdzieś ukryć. - odpowiedział żartem.
- Nie no, aż taka straszna nie jestem. - odrzekłam śmiejąc się. - Dzwonisz w jakiejś konkretnej sprawie? - zapytałam.
- W sumie to tak. Masz jakieś plany na wieczór?
- Nic ciekawego mi się nie zapowiada.
- To mam propozycję. Tu niedaleko znajduje się takie jezioro. Co byś powiedziała na imprezę?
- Impreza nad jeziorem? To nie jest aby zakazane? - zdziwiona zapytałam.
- Może i jest. - Fabian zaśmiał się. - Ale już nie raz tam imprezowaliśmy i nigdy nie było z tym problemów. - wyjaśnił po chwili.
- No nie wiem...
- Proszę zgódź się. Bonn też będzie i kilkoro innych znajomych ze szkoły.
- Nie dasz mi spokoju, aż się nie zgodzę, prawda? - zapytałam z rezygnacją w głosie.
- Raczej nie. To jak? O 20?
- Ok niech będzie, ale powiedz mi dokładnie gdzie to jezioro jest?
- Spotkajmy się pod domem Bonnie. Pojedziemy razem.
- Dobrze to widzimy się o 20.
- Super. To do zobaczenia. - rzekł mój nowy przyjaciel.
- Do zobaczenia. - odpowiedziałam i się rozłączyłam.
- Ann! Obiad! - usłyszałam wołanie mojej mamy z kuchni.
- Już idę! - odkrzyknęłam i wyszłam z pokoju.

~Marco~
- Klopp nas kiedyś wykończy, mówię wam. - podsumował dzisiejszy trening Nuri.
- Nie marudź. Czasami bywało gorzej. - odpowiedział mu Kuba.
- Ciesz się, że dzisiaj biegaliśmy 10, a nie 20 kółek. - dopowiedziałem.
- Dokładnie! Reus ma racje. - Kuba podszedł i przybił ze mną "piątkę".
- Pss blondi. - Mario potajemnie do mnie podszedł.
- Wybiję Ci kiedyś zęby za tą blondi Götze. - spojrzałem krzywo na przyjaciela.
- Już się tak nie wnerwiaj, bo Ci żyłka pęknie i tyle się narobi. - szepnął podśmiewając się.
- Gadaj o co Ci chodzi, albo spadaj. I w ogóle dlaczego szepczesz?
- Bo to sprawa wagi państwowej. - zabrzmiał poważnie, aż się wystraszyłem czy to nadal mój przyjaciel.
- A jaśniej możesz? - spojrzałem na niego i usiadłem na ławce zdejmując korki.
- Młody do mnie napisał, że robią dziś imprezę nad jeziorem, wiesz tym co zawsze i pyta czy przyjedziemy też.
- Dzisiaj? Stary nie wiem. Caro się czepia, że za mało czasu ze sobą spędzamy.
- No to co za problem? Weź ją ze sobą. - dopowiedział ukazując rząd białych zębów.
- Zapytam, ale nie wiem czy będzie chciała iść na taką imprezę.
- Powiedz jej, że jesteś moją jedyną deską ratunku, i że nie możesz mnie samego zostawić, bo mogę zrobić coś głupiego.
- Wiesz dobrze, że wydajesz o sobie nie najlepszą opinię zważając na to, że i tak macie z Caro na pieńku po tym jak rozkochałeś, a potem rzuciłeś jej najlepszą przyjaciółkę?
- Oj tam, pozbierała się po tym i już ma nowego faceta z tego co wiem. Nie wiem o co chodzi Carolin. - odparł urażony. To jak? Zapytasz?
- Zapytam i jak będę coś wiedział to zadzw...- nie dokończyłem, gdyż Mario przerwał mi moją wypowiedź.
- To widzimy się o 20 nad jeziorem. Narka.
-...onię. - dokończyłem z rezygnacją w głosie, lecz jego już nie było.

~Ann~
- Wychodzisz? - zapytał z salonu tata.
- Tak. Idę spotkać się z Bonnie i Fabianem. - odpowiedziałam zakładając buty.
- Wrócisz na noc? - mama włączyła się do naszej krótkiej rozmowy.
- Yy... No tak wrócę. - odpowiedziałam czując jak wielki rumieniec oblewa moją twarz. - To ja idę pa. - dodałam szybko nie czekając na odpowiedź rodziców.
Po chwili znalazłam się pod domem mojej przyjaciółki, gdzie czekał już Fabian.
- Bonnie jeszcze nie ma? - zapytałam.
- Już jestem. - powiedziała moja przyjaciółka dołączając do nas. - Jedziemy?
- Tak, tak wsiadajcie. - odpowiedział Fabian uśmiechając się.
Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w stronę nieznanego mi jeziora.

~Marco~
- Kochanie na pewno nie chcesz z nami jechać? - zapytałem.
- Nie, nie interesują mnie takie szczeniackie imprezy, ale skoro Mario tak i potrzebuję Cię do tego to jedź. - odpowiedziała uśmiechając się lekko.
- Dziękuję. - pocałowałem ją. - Nie będę tam długo.
- Nie musisz się spieszyć. Monic do mnie przyjdzie, więc trochę nam zejdzie.
- No dobrze. To lece, bo Mario będzie się niecierpliwił. Pa.
- Pa.
Wyszedłem z domu, wsiadłem do auta i ruszyłem w stronę jeziora.
________________________
No i trójka :)

Prosiłyście mnie żeby dodawała częściej, więc pomyślałam, że będę dodawać rozdziały w każdy  piątek i co drugą środę :) Po prostu taki układ będzie dla mnie najłatwiejszy, żeby pisać nowe rozdziały :) Mam nadzieje, że Wam to będzie odpowiadać :)

Do następnego ;*

piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 2

~Marco~
- Stary mówię Ci ! Ona była cudowna!
- W łóżku?
No tak. Mogłem się tego spodziewać. Cały Mario.
- Ty tylko o jednym! - skarciłem przyjaciela.
- No, a jak mam to inaczej rozumieć? W końcu jesteś z Carolin, a ta laska wczoraj to był przypadek.
- Ona chyba myśli tak jak Ty. A to nie jest prawda do cholery! Gdy ją zobaczyłem w tym klubie poczułem...- nie umiałem znaleźć odpowiedniego określenia. - poczułem coś czego nigdy wcześniej nie doświadczyłem. Ale co z tego jak szanse, że ją spotkam są zerowe.
- Masz Caro, szybko zapomnisz o tej panience. Chodź w końcu do tego centrum, bo mi sklepy zamkną!
- No już idę! A co do tego czy zapomnę, to nie byłbym taki pewny. - powiedziałem ciszej i wyszedłem za Mario.

~Ann~
- Uważam, że ta sukienka idealnie na Tobie wygląda.
- A nie uważasz, że tu po bokach nie jest za dobrze? Przydałoby się zrzucić trochę kg.
- Bonnie czy Ty oszalałaś?! Wyglądasz pięknie i nie waż mi się ani myśleć o odchudzaniu. - posłałam w stronę przyjaciółki groźną minę.
- Ale...- zaczęła moja przyjaciółka, lecz jej przerwałam.
- Nie ma żadnego ale! Przebieraj się, płacimy za sukienkę i idziemy na kawę i ciasto, bo mnie już nogi bolą.
- Tak jest szefie! - opowiedziała mi w żartach przyjaciółka i zniknęła w przymierzalni.
- Wariatka. - zaśmiałam się i usiadłam na krzesełku.
Po zapłaceniu za sukienkę wyruszyłyśmy z Bonnie w stronę kawiarni.

~Marco~
- Mario! Jesteś niemożliwy! Po co Ci tyle ciuchów?! Mało masz już w domu?! - zapytałem patrząc na ilość toreb jakie niósł mój przyjaciel. Ja miałem zaledwie trzy małe...
- Znasz mnie nie od dziś, więc ja nie rozumiem skąd zdziwienie w Twoim głosie. Zresztą u mnie ciuchów nigdy za wiele. - odpowiedział mi szczerząc przy tym białe zęby.
- Cześć chłopaki. A może powinienem powiedzieć cześć chłopaku i witam panienkę? - podszedł do nas młodszy brat Mario, patrząc z rozbawieniem na brata.
- Spadaj młody! - syknął groźnie Mario.
- Cześć Fabian. - odpowiedziałem rozbawiony całą sytuacją i podałem mu dłoń. - Co tam młody?
- Przyszedłem się poszwendać może spotkam kogoś znajomego. Nie pytam jak zakupy, bo widzę, że udane. Mama się załamie jak zobaczy ile znowu nakupowałeś.
- To akurat nie Twój interes. Za jakiś czas będziecie mieli spokój ode mnie i moich ciuchów.
- Co masz na myśli? - zapytałem Mario nieco zbity z tropu.
- No własnie co masz na myśli? - zapytał podejrzliwie Fabian.
- No... Przecież kiedyś będę musiał wyprowadzić się od rodziców i zamieszkać sam. - odpowiedział patrząc znacząco na brata.
- Dobra ja wam nie przeszkadzam. Zauważyłem w kawiarni koleżankę ze szkoły. - powiedział Fabian zmieniając temat.
Razem z Mario odwróciliśmy się w stronę w którą spoglądał młody Götze.
- Bonnie? - zapytał Mario.
- Mhm. - odpowiedział przyglądając się dalej znajomej. - Jest z nią ktoś jeszcze, ale nie wiem kto to.
W tym momencie zauważyłem, że z przyjaciółką Fabiana jest jeszcze jakaś brunetka. Twarzy nie widzę, gdyż dziewczyna siedzi do mnie tyłem.
- Jasne leć. - Mario wyrwał nas obu z obserwacji. - Widzimy się w domu.
- Tak, tak. To cześć. - odpowiedział Fabian i odszedł.
- Cześć. - odpowiedziałem i w tym momencie zaczął dzwonić mój telefon. Wyjąłem go z kieszeni spodni, aby zobaczyć kto się do mnie dobija.
- Caro. - Mario raczej stwierdził niż zapytał widząc moją minę. - Odbierz i pogadaj z nią. - zachęcił mnie przyjaciel.

~Ann~
- Czyli mam rozumieć, że w naszej szkole... - nie dokończyłam, ponieważ do naszego stolika podszedł jakiś chłopak.
- Cześć dziewczyny. - zaczął pogodnie.
- Cześć Fabian. To właśnie na niego masz uważać w szkole. - powiedziała Bonnie i zaczęła się śmiać.
- Na mnie?! Dlaczego?! zapytał oburzony.
- Oj Fabi durniu! Żartuje! - wstała i poczochrała go po włosach. - Poznajcie się. To jest Fabian Götze mój najlepszy kumpel, a to jest Ann Hofmann moja nowa przyjaciółka. Będzie z nami chodziła do szkoły.
- Miło mi. - powiedziałam podając chłopakowi dłoń i posyłając uśmiech.
- Mi również. - chłopak również się do mnie uśmiechnął. - Mogę się do was dosiąść?
- Jasne nie ma problemu. - opowiedziała Bonnie. - Prawda Ann? - zapytała patrząc na mnie.
- Oczywiście, że nie ma. - odpowiedziałam uśmiechając się ponownie.
- To opowiedz mi coś o sobie. - zaczął Fabian puszczając do mnie oczko.
- Zaczyna się. - wtrąciła moja przyjaciółka wywracając oczami.
- Tak, kawę poproszę Bonn, dziękuję, że zapytałaś. - zignorował jej uwagę.
Bonnie głośno westchnęła i poszła złożyć zamówienie.
- Na czym to stanęło? - zamyślił się mój nowy znajomy. - A na Tobie. - dopowiedział uśmiechając się.
- To tak jak powiedziała Ci Bonnie będę chodziła z wami do szkoły, przeprowadziłam się tu miesiąc temu z Gladbach, co w sumie wyszło mi na dobre. Zmiana otoczenia, nowi ludzie, nowe miejsce. - pokrótce opowiedziałam mu skąd się tu wzięłam.
- Przeprowadziłaś się tu sama? - zapytał zdziwiony co wywołało u mnie śmiech.
- Nie z rodzicami. Tata dostał lepszą propozycję pracy tutaj i postanowiliśmy się tu przenieść.
- Z czego się śmiejesz? - Bonnie wróciła do nas z czarnym napojem dla Fabiana. - Tak wiem, zaloty Fabiana są trochę drętwe.
- Nie przesadzaj Bahmann. - syknął Fabian. - Kiedyś Ci się to podobało. - dociął swojej przyjaciółce.
- Oo to teraz po nazwiskach zaczynamy, co Götze ? - odpowiedziała mrużąc gniewnie oczy.
- Dobra przestańcie. - wtrąciłam się do ich wymiany zdań, gdyż nie chciałam, aby wywiązała się jakaś poważna kłótnia.
- Ann, my się tylko wygłupiamy. To nie jest na poważnie. - wyjaśniła Bonnie i razem z Fabianem zaczęli się ze mnie śmiać.
- Oh. - nic więcej nie byłam w stanie z siebie wydusić.
- Musisz się jeszcze trochę od nas nauczyć. - dodał Fabian kładąc rękę na moim ramieniu.
Spędziłam jeszcze trochę czasu z moimi nowymi przyjaciółmi, po czym zmęczona wróciłam do domu. Wzięłam szybki prysznic po którym szybko zasnęłam w swoim łóżku.
________________________
Zostawiam was z dwójką :) ;*

Happy Valentine's Day ! ;**

czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 1

Rano weszłam do domu pewna, że rodzice nie zauważyli mojej całonocnej nieobecności. Jakże złudne były moje nadzieje...
-Czy Ty oszalałaś?! Gdzie byłaś całą noc?!  - mama jak zwykle zaczynała przesadzać.
- Spokojnie. Nocowałam u Bonnie. - kłamanie przychodziło mi z trudem, ale była to konieczność.
- To nie mogłaś chociaż zadzwonić? Jesteśmy tu od miesiąca, nie znasz miasta, bałam się, że coś Ci się stało!
- Ale się nie stało! Poza tym, gdybyśmy nie musieli się przeprowadzać, nie byłoby tego problemu!
- Rozmawiałyśmy już wiele razy na ten temat...
- Tak, tak to było konieczne, bo tata dostał awans. Kumam. Mogę już iść do siebie?
Nie czekałam na jej pozwolenie tylko wyminąwszy ją pomknęłam na górę do swojego pokoju. Po dotarciu na miejsce postanowiłam zadzwonić do Bonnie.
- Ann! No nareszcie! - usłyszałam po drugiej stronie.
- Ciebie też miło słyszeć.
- Ty wiesz jak się martwiłam o Ciebie? Miałam już iść do Twoich rodziców.
- To dobrze, że tego nie zrobiłaś, bo oficjalna wersja jest taka, że nocowałam u Ciebie.
- A nieoficjalna to taka, że w jednej chwili tańczyłaś z jakimś obcym gościem, a potem Cię już nie było! A spuściłam cię tylko na moment z oka!
- Oj tam wszystko jest ok, jak słyszysz. - powiedziałam z uśmiechem. - Byłam z tym chłopakiem właśnie. - dodałam.
- Całą noc?! - usłyszałam zdziwioną Bonnie.
- Nie, pół nocy! A drugie pół spędziłam na ławce w parku! - odpowiedziałam jej z ironią w głosie.
- Ta uważaj, bo Ci uwierzę! A na serio?
- No na serio byłam całą noc z tym kolesiem.
- I wy ten tego...?
- Tak graliśmy w karty! No Bonnie proszę Cię! - powiedziałam wybuchając razem z przyjaciółką śmiechem.
- Dobra nie wnikam. Spotkasz się z nim jeszcze? Fajny jakiś? - Bonnie zaczęła swój wywiad.
- Nie raczej się nie spotkamy. Nawet nie pamiętam jego imienia. - odpowiedziałam zmieszana.
- Oho czuję, że szykuje się dłuższa rozmowa. Za 5 minut jestem u Ciebie.
Nie zdążyłam jej odpowiedzieć, bo się rozłączyła. Przebrałam się w dresy i szarą bokserkę i zeszłam po picie. Będąc w kuchni usłyszałam dzwonek do drzwi. Popędziłam otworzyć, lecz moja rodzicielka mnie uprzedziła.
- Dzień dobry. Ja do Ann. - rzekła z uśmiechem Bonnie.
- Dzień dobry. Dopiero się widziałyście. - powiedziała zdziwiona mama.
O nie! Teraz się wszystko wyda! No to już po mnie!
- No tak, tylko Ann zostawiła u mnie swój sweter, więc postanowiłam oddać. - odpowiedziała ukazując mamie ubranie.
Rzeczywiście! Dałam go wczoraj Bonnie, bo jej bardziej pasował do stroju niż mnie.
- Chodź do pokoju. - pociągnęłam ją i pobiegłyśmy na górę.
- No to teraz możemy dokończyć rozmowę. - Bonnie zajęła miejsce na moim łóżku. Ja stałam naprzeciwko niej.
- No ale co ja mam Ci powiedzieć? Tak przespałam się z nim! Tak był przystojny! To był impuls... Normalnie bym tego nie zrobiła, ale alkohol robi swoje.. Poza tym mam wrażenie, że gdzieś go już wcześniej widziałam, ale nie mogę sobie przypomnieć gdzie. No ale co z tego? To była jedna nic nie znacząca noc.
- Tak Ci powiedział?
- Nie. Nie do końca.
- Ann, a możesz jaśniej?
- Wyszłam kiedy on jeszcze spał... - mówiąc to nie patrzałam na przyjaciółkę.
- Że co proszę?! Dlaczego?!
- Nie unoś się! Mama może usłyszeć!
- Sorki. Więc?
- To oczywiste, że powiedziałby mi, że to było bez znaczenia, że ma dziewczynę, którą kocha, a to była tylko chwila słabości taki jednorazowy skok w bok. Taki chłopak jak on na pewno ma kogoś. A ja i tak teraz czuje się podle po tym co się stało. Wcześniej się tak nie zachowywałam, nie wiem co mnie wczoraj opętało. A gdyby powiedziałby mi to prosto w oczy czułabym się jeszcze gorzej. Teraz rozumiesz?
- No nie bardzo. Nie wiesz czy tak by było. Czy by Ci tak powiedział. Mogłaś nie uciekać. Nie znasz go i nie wiesz co on o tym myśli.
- Nie usprawiedliwiaj go. Żebym nie wyszła na aż tak beznadziejną czy łatwą panienkę zostawiłam mu liścik.
- A w nim numer telefonu mam rozumieć?
- Nie? Napisałam mu, że to było pierwsze i ostatnie nasze spotkanie i to co się wydarzyło było błędem. Tak będzie lepiej.
- Nie wiem dla kogo. - powiedziała i przewróciła oczami.
- Uznajmy, że dla obu stron. - posłałam jej lekki uśmiech. - Idziemy do centrum na jakieś małe zakupy ? - puściłam do niej oczko próbując zmienić temat.
- W sumie dobry pomysł. Przyda mi się kilka nowych ciuchów na lato. - Bonnie podążyła moim śladem.
- Wiem, że pomysł dobry, bo mój. - obie wybuchnęłyśmy śmiechem i wyszłyśmy z pokoju.
________________________
Oto pierwszy rozdział :) Wiem, że krótki, ale teraz staram się pisać dłuższe :) Rozdziały będą pojawiać się co piątek, dzisiaj zrobiłam mały wyjątek :) Mam nadzieje, że się podoba :)