- Ann...- nagle jakiś głos wyrwał mnie z rozmyślań.
Otworzyłam oczy i ujrzałam...
Otworzyłam oczy i ujrzałam...
...Marco. Gdy go tylko zobaczyłam wstałam i pośpiesznie zaczęłam iść w kierunku wyjścia z parku.
- Ann! Poczekaj! Chcę z Tobą porozmawiać! - szłam szybko nie oglądając się za siebie, lecz on i tak mnie dogonił.
- Nie mamy o czym. - rzuciłam sucho i dalej szłam.
- Chyba jednak mamy. - Marco stanął przede mną i złapał mnie za ramiona tak, że nie mogłam mu się wyrwać.
- Puść mnie. - powiedziałam nie zdradzając w głosie żadnych emocji.
- Jeśli ze mną porozmawiasz.
- Dyktujesz mi warunki? - zapytałam patrząc na niego ze zdziwieniem.
- Skoro prośba nie skutkuje. - odpowiedział ze stoickim spokojem. - To jak pogadamy?
- Niech Ci będzie. - odpowiedziałam wywracając oczami i kierując się w stronę ławki. - Ehem. - odchrząknęłam.
- Co? - zapytał zdziwiony.
- Możesz mnie nie trzymać za kark? Nie ucieknę Ci.
- A co jeśli tak? Już raz to zrobiłaś.
- Taa, bo uwierzę, że mnie nie dogonisz. - odpowiedziałam mu z ironią w głosie.
- Dobra koniec z ironizowaniem i uszczypliwościami. - powiedział.
- A ktoś tu tak robi? - przedrzeźniałam go dalej. Miałam nadzieję, że się zniechęci i da mi spokój...
- Nie zniechęcisz mnie tak łatwo. - odpowiedział, jakby czytał mi w myślach. - Porozmawiajmy jak dorośli.
- A nie robimy tego? - usiadłam na ławce. Marco zajął miejsce obok mnie.
- Ann... - spojrzał na mnie.
- No ok, ok. Porozmawiajmy. Tylko nie wiem na jaki temat chcesz rozmawiać. - udałam, że nie wiem do czego zmierza.
- Doskonale wiesz na jaki. Chce wiedzieć dlaczego.
- Ale co dlaczego?
- Ann proszę Cię! - powoli zaczął tracić do mnie cierpliwość.
Pora zacząć zachowywać się normalnie Ann! Skarciłam samą siebie w myślach.
- Bo dobrze wiedziałam co byś mi wtedy powiedział, a nie byłam gotowa, żeby to usłyszeć. - powiedziałam nie patrząc na niego.
- Niby co takiego bym Ci powiedział?
- Sorry laska, mam dziewczynę, a to był jednorazowy wyskok. To zapewne byś mi powiedział! - do moich oczu zaczęły napływać łzy.
- Jesteś pewna, że tak bym powiedział? - mówił spokojnie. Hej... Spójrz na mnie. - dopowiedział, lecz gdy tego nie uczyniłam dotknął palcami moją brodę i skierował moją głowę, tak bym patrzyła na niego. - Na prawdę sądzisz, że tak bym Cię potraktował? - zapytał ponownie.
- Tak. - odpowiedziałam szeptem, lecz Marco to usłyszał.
- Aż tak nisko mnie oceniasz? - w jego głosie wyczułam żal.
- A nie jest tak? Nie masz dziewczyny, którą kochasz, a to między nami to był skutek zbyt dużej ilości alkoholu?
- Ann to nie tak...
- A jak? No proszę wytłumacz mi.
- Mam dziewczynę... - zaczął.
- No widzisz. - zaśmiałam się gorzko. - Nie mamy o czym rozmawiać. - chciałam wstać, ale Marco pociągnął mnie za rękę tak, że znowu usiadłam obok niego.
- Daj mi dokończyć! Mam dziewczynę, ale nam się już od jakiegoś czasu nie układa. A wtedy w klubie, gdy Cię spotkałem poczułem coś, czego nawet nie umiem opisać. A potem Ty rano zniknęłaś... Próbowałem Cię szukać, ale na niewiele się to zdało. Dopiero przypadkiem musiałem na Ciebie wpaść.
- Co nie zmienia faktu, że masz dziewczynę i ją zdradziłeś. A ja nie czuję się dobrze, że się do tego przyczyniłam. Czuję się jak tania panienka.
- Nie mów tak! - zaprotestował.
- Ale...
Nie dokończyłam mówić, bo Marco przybliżył się do mnie i zaczął całować. Zdziwiona tym zajściem najpierw poddałam się temu, lecz po chwili opamiętałam się. Oderwałam się od niego i uderzyłam go w twarz.
- Nigdy więcej tego nie rób! - krzyknęłam po czym wstałam i odeszłam zostawiając go zdziwionego z czerwonym odbiciem na policzku.
Kipiąca ze złości szłam przed siebie, aż znalazłam się pod domem mojej przyjaciółki. Muszę z kimś pogadać, a Bonnie jest jedyną osobą, której mogę się wygadać. Miałam już zadzwonić dzwonkiem kiedy dobiegła do mnie muzyka zza domu. Tam też skierowałam swoje kroki.
- Co za palant z niego! Jak mógł mnie tak bez zahamować pocałować?! Co on sobie myśli, że kim ja jestem?!
- Ja pier...! Ann czy Ty chcesz, żebym zawału dostała?! Wystraszyłaś mnie! - krzyknęła z wyrzutem.
- Przepraszam. Mogę? - zapytałam wskazując palcem na dzbanek z sokiem. Bonnie kiwnęłam twierdząco głową, a ja nalałam sobie soku do szklanki.
- O kim Ty mówisz? Co się stało? - zapytała przypominając sobie moje wejście.
- No o tego dupka! - byłam tak wściekła, że nawet nie zdawałam sobie sprawy, że Bonnie nie wie o kim mówię.
- Ann do cholery! Uspokój się i powiedz mi od początku.
- Chodzi o Marco. - zaczęłam nabierając powietrza, aby się uspokoić.
- Jakiego Marco?
- No Reusa.
- I co z nim?
Spojrzałam znacząco na przyjaciółkę nic nie mówiąc.
- Czekaj... - zaczęła powoli kojarząc fakty. - Chcesz mi powiedzieć, że ten koleś z klubu to... Marco Reus?
- Mhm. - odpowiedziałam chowając głowę między kolanami.
- Spałaś z Marco Reusem?! - wykrzyknęła, że chyba cała okolica to usłyszała. Oczy mało z orbit jej nie wyszły.
- Zamknij się! - próbowałam ją uciszyć. - Wiedziałam, że lepiej będzie nic Ci nie mówić. - wstałam i pośpiesznie skierowałam się do wyjścia.
- Ej! No poczekaj! Pogadajmy! Po prostu w szoku jestem.
Wróciłam na jej taras i zajęłam miejsce na przeciw mojej przyjaciółki, która siedziała na huśtawce.
- To dlatego tak szybko poszłaś wczoraj...
- Nie przypuszczałam, że go spotkam, a już w ogóle nie przypuszczałam, że to Reus będzie...
- No dobra ok, ale coś się dzisiaj stało, że przyszłaś taka wkurzona?
- Aa to. No to tak... - zaczęłam opowiadać jej wydarzenia dzisiejszego popołudnia.
- Pocałował Cię?! - zapytała zdziwiona.
- Tak. Jak on mógł?! Przecież ma dziewczynę!
- No ok, ale sam Ci powiedział, że im się nie układa.
- Co nie zmienia faktu, że nadal z nią jest! I chyba nie muszę Ci mówić jak się z tym czuję?
- Nie, domyślam się. I co teraz zrobisz?
- Nic nie zrobię, bo mam nadzieje, że się ode mnie odczepi.
- A jak nie?
- Bonn uznajmy wersję, że się odczepi. Innej opcji nie uwzględniam.
- A ja bym na Twoim miejscu jednak rozważyła... - odpowiedziała mi, lecz ja udałam, że tego nie słyszę...
~Marco~
Siedziałem zdziwiony na ławce i przyglądałem się jak Ann znika w oddali. Policzek lekko piekł. W sumie zasłużyłem sobie na to. Co nie zmienia faktu, że musiałem to zrobić. Musiałem ją pocałować. To było silniejsze ode mnie. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk telefonu. Sięgnąłem po niego do kieszeni i nie spoglądając na to kto dzwoni nacisnąłem zieloną słuchawkę.
- Halo?
- Kochanie, gdzie Ty jesteś? Wróciłam wcześniej do domu, a Ciebie nie ma. - usłyszałem po drugiej stronie Caro.
- Zaraz będę. - nie czekałem na jej odpowiedź tylko rozłączyłem się. Schowałem telefon z powrotem do kieszeni i ruszyłem w stronę domu.
- Jestem! - krzyknąłem zamykając drzwi.
- Gdzie byłeś? - zapytała Carolin siedząc w salonie.
- Byłem się przejść. - odpowiedziałem krótko i skierowałem się do kuchni. - Jak było u rodziców? - zapytałem udając, że mnie to interesuje, choć myślami byłem zupełnie gdzie indziej.
- W porządku. Pozdrawiają Cię. - odpowiedziała mi krótko.
Dziwne, bo zawsze opowiada mi ze szczegółami jak spędzała u nich czas, ale nie mam zamiaru sobie tym głowy zaprzątać.
- Mhm. - odpowiedziałem zerkając do lodówki.
- Wszystko dobrze? - zapytała wchodząc do kuchni.
- Tak, a dlaczego miałoby nie być?
- Jakiś taki inny jesteś.
- Co masz na myśli?
- Inaczej ze mną rozmawiasz. Wczoraj przez telefon też.
- Nic się nie dzieje.
- Odnoszę inne wrażenie. - drążyła dalej temat. - Wydajesz się być jakiś rozkojarzony.
- Jezu Caro! Mówię, że nic mi nie jest, a Ty dalej swoje! - krzyknąłem na nią.
- Jednak coś jest na rzeczy! Gdyby tak nie było nie unosił byś się tak.
- Jedyne co jest na rzeczy to to, że ostatnio nie umiemy ze sobą normalnie rozmawiać! Ja nie wiem czym to jest spowodowane, ale zaczynam mieć już tego dosyć! - odpowiedziałem jej, kierując się do salonu, gdzie na komodzie leżały kluczyki do auta.
- Dokąd jedziesz?! - krzyknęła idąc za mną.
- Do Mario! I nie czekaj na mnie nie wrócę na noc! - odpowiedziałem trzaskając drzwiami.
Odjechałem z piskiem opon. Po 15 minutach byłem pod domem Mario. Zadzwoniłem dzwonkiem i czekałem, aż mój przyjaciel otworzy.
- Hej. - rzekłem, gdy ujrzałem go w drzwiach.
- Hej. Niech zgadnę, kolejna kłótnia z Caro.
- Żeby tylko... - odpowiedziałem i wszedłem do środka.
- Jak nie to, to co? Czekaj... Spotkałeś ją! - mój przyjaciel od razu wpadł na właściwy trop.
- Wczoraj, a dzisiaj udało mi się z nią pogadać i...
- Wczoraj?! Kiedy?! - Mario nie pozwolił mi dokończyć wypowiedzi.
- Fabian jest? - zapytałem.
- Nie poszedł gdzieś z Felixem. A do czego Ci on?
- Nie chce, żeby się dowiedział.
- Ale czego dowiedział?
- Bo to jest Ann...
- Ann? Ta Ann?!
- Tak Mario ta Ann! - odpowiedziałem mu z ironią w głosie.
- No dobra pogadaliście i co?
- Spotkałem ją w parku dzisiaj... - zacząłem mu opowiadać. - No i pod koniec ją pocałowałem. - zakończyłem opowieść.
- I co ona na to? - zapytał zaciekawiony.
- Dała mi w pysk... - odpowiedziałem szeptem.
- Czekaj co?! - roześmiał się. - Laska nie poleciała na uroki Marco Reusa?! - zaczął się ze mnie nabijać.
- Mario mi wcale nie jest do śmiechu. - mruknąłem ponuro. - Jeszcze z Caro się pożarłem w sumie o nic.
- Wróciła już? - zdziwił się.
- Tak dzisiaj. Co ja mam zrobić? - zapytałem go.
- Stary nie wiem... Wydaje mi się, że musisz zdecydować, którą kochasz.
- Żeby to było takie proste.
- Wiem, że nie jest, ale to jedyne wyjście. Może pogadaj z Caro, przeproś za tą kłótnię i poproś o kilka dni na przemyślenie tego wszystkiego.
- I co jej powiem? Daj mi kilka dni, bo nie wiem czy kocham Ciebie czy laskę z którą się przespałem?!
- Nie! To logiczne, że tak nie powiesz. Powiedz, że potrzebujesz przerwy, bo te kłótnie nie prowadzą do niczego dobrego.
- W sumie to może przejdzie. - powiedziałem. - Jak na takiego debila czasami potrafisz wpaść na dobry pomysł. - dodałem śmiejąc się i czochrając go po włosach.
- Hah. - zaśmiał się gorzko poprawiając fryzurę. - Polecam się na przyszłość. - dodał weselej.
- Tak, tak zapamiętam. Lecę, chce to jeszcze dzisiaj załatwić.
- Spoko. W razie co to wbijaj do mnie. - dodał uśmiechając się.
- Ok to na razie. - wyszedłem kierując się do auta.
- Caro jestem! - powiedziałem wchodząc do swojego domu. Nikt jednak mi nie odpowiedział. Skierowałem się więc na górę do naszej sypialni.
- Caro wróciłem... - zacząłem wchodząc do pomieszczenia. - Co tu się dzieje do cholery?! - krzyknąłem.
- Marco to nie tak. - zaczęła Carolin.
- A jak?! Pieprzysz się z jakimś frajerem w MOIM domu, w dodatku w MOIM łóżku! Czego niby nie rozumiem?! - krzyczałem. - Wynoś się stąd! Natychmiast! - zacząłeś iść w stronę tego kolesia, lecz on szybko zerwał się z miejsca i ruszył ku drzwiom.
- Marco uspokój się. - zaczęła panikować.
- Ty też się stąd wynoś! Nie chcę Cię znać!
- Co Ty wygadujesz?!
- To co słyszysz! Wypieprzaj z mojego życia! Ciekawe od jak dawna robisz ze mnie kretyna! Pewnie wcale nie byłaś u rodziców tylko cały czas się z nim zabawiałaś! Zresztą nie chcę wiedzieć! Zabieraj ciuchy i wynocha! Resztę rzeczy spakuję Ci jutro! - wykrzyknąłem i wyszedłem z sypialni. Nie miałem zamiaru więcej na nią patrzeć...
~Ann~
- Aaa Bonn zabiję Cię! - krzyczałam śmiejąc się. - Jestem cała mokra! Jak wrócę do domu?
- Uu miss mokrego podkoszulka. - nabijała się ze mnie. - Oj daleko nie masz. Zresztą mogę Ci coś pożyczyć. - dodała siadając na leżaku i zamykając oczy.
Grzechem byłoby nie wykorzystać takiej okazji. Najciszej jak umiałam podeszłam do węża ogrodowego, odkręciłam wodę i ruszyłam w stronę Bonnie.
- Zemsta jest słodka! - krzyknęłam i skierowałam na nią strumień wody.
- Ann! - krzyknęła i podskoczyła jak oparzona do góry. - Pożałujesz! - dodała śmiejąc się. Ruszyła w moją stronę i zaczęłyśmy sobie wyrywać węża z rąk wzajemnie się oblewając. Poczułam się nagle słabo. Po chwili dopadły mnie nudności. Czym prędzej pobiegłam do łazienki, gdzie zaczęłam wymiotować. Przestraszona Bonnie dobijała się do drzwi łazienki, które po chwili jej otworzyłam. Siedziałam na podłodze oparta o ścianę. Przyjaciółka kucnęła obok mnie.
- Co jest? - zapytała z troską w głosie.
- Nie wiem. Od kilku dnia tak mam. Może się czymś zatrułam? Albo to od tego gorąca? zaczęłam wyliczać.
- Ann, a może Ty... No wiesz...? - zaczęła ostrożnie.
- Co? - nie do końca wiedziałam do czego zmierza.
- Ehh. Powiem prosto z mostu. Zabezpieczyliście się wtedy?
- Bonnie! - krzyknęłam.
- Tak czy nie?
- Yy... Chyba nie... Nie pamiętam! - odpowiedziałam pogubiona.
- Kiedy miałaś okres?
- A którego dzisiaj mamy? - zapytałam z przerażeniem w oczach.
- 20 lipca. - odpowiedziała mi.
- O cholera... - odpowiedziałam i ponownie zaczęłam wymiotować.
________________________
Zostawiam Was z tym czymś powyżej :)
Kłótnia Marco i Carolin mi trochę nie wyszła... Przepraszam Was za to! ;*
Do następnego ;*