wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział 5

2 tygodnie później
Przez miniony czas nie miałam miejsca na nudę. Spędzanie aktywnie wolnego czasu dobrze wpływa na człowieka. Co kilka dni chodziłyśmy z Bonnie na basen, ponadto jeździłyśmy na rolkach lub rowerze obowiązkowo codziennie. Czasami nawet Fabian nam towarzyszył. Powiedział nam o swojej kłótni z bratem odnośnie wyskoku na imprezie, ale na szczęście już się pogodzili. Uroki rodzeństwa...
- Cześć Fabi. - rzekłam odbierając telefon.
- No hej Mała. Wpadniesz do mnie dzisiaj?
- Mała? - zapytałam zdziwiona. - Nigdy tak do mnie nie mówiłeś.
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz. - zaśmiał się do słuchawki. - To jak wpadniesz? - ponowił swe pytanie.
- Aż tak bardzo wjechałam Ci na ambicję tym, że wygrałam z Tobą w Fifę i teraz nie odpuścisz póki nie wygrasz? - westchnęłam wywracając oczami.
- Kto powiedział, że będziemy grać? - zapytał zdziwiony.
- Fabian...
- No dobra. Muszę się odegrać. - dał za wygraną.
- Haha. - zaczęłam się śmiać. - Wiedziałam. Zaklepuje Real Madryt!
- Spoko ja patriotycznie gram BVB.
- Za ile mam przyjść?
- Za godzinę? - zaproponował. - Zgarnij po drodze Bonn ok?
- Spoko nie ma problemu. Widzimy się za godzinę. Pa
- Pa. - Fabian i ja rozłączyliśmy się

Godzinę później
- Wiesz, że on Ci spokoju nie da? - zapytała moja przyjaciółka, gdy szłyśmy do domu Fabiana.
- Zdążyłam już do tego dojść. - odpowiedziałam jej. - Dlatego dam mu dzisiaj parę razy wygrać.
- Genialny plan! - pochwaliła mnie i obie zaczęłyśmy się śmiać.
Gdy doszłyśmy do domu naszego przyjaciela Bonnie nacisnęła dzwonek. Fabian nie kazał nam długo na siebie czekać.
- Wchodźcie, wchodźcie. - zaprosił nas do środka i zniknął za drzwiami kuchni. My skierowałyśmy się w stronę salonu. Fabian przyniósł napój, oraz różne przekąski.
- Widzę przygotowany na zaciętą, kilkugodzinną walkę. - powiedziała Bonnie.
- Bonn tylko bez zaczepek proszę, bo na Ciebie też przyjdzie pora. - odpowiedział jej.
- Mhm. Już się szykuję. - dodała przyglądając się swoim paznokciom w teatralny sposób.
- Ty Borussia, ja Real? - zapytałam nie chcąc doprowadzić do dłuższej wymiany zdań.
- Tak. - odpowiedział mi i zajął obok miejsce.
Zaczęliśmy grać. Na początku, aby Fabian nie nie zaczął podejrzewać grałam normalnie przez co raz przegrał, a raz zakończyliśmy remisem.
- No i Ty mi dalej nie ściemniaj, że nie interesujesz się piłką! - oznajmił mi z wyrzutem.
- No ile razy mam Ci to mówić? - zapytałam z rezygnacją w głosie. - Gdybyś mi nie powiedział, że Twój brat gra w Borussi i w kadrze to bym nie wiedziała. Więc to chyba o czymś świadczy.
- To gdzie się nauczyłaś grać? - zapytała Bonnie. - Przecież w Gladbach też jest drużyna.
- I też Borussia. - rzucił uśmiechając się od ucha do ucha.
- Wiecie obsługa pada nie zależy od tego czy ja mecze oglądam. - odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać. - A co z tego że tam też jest drużyna? To chyba nie ma znaczenia na to jak gram na PS-ie. Raz czy dwa byłam na meczu, ale to było z 3 lub 4 lata temu i to jeszcze nie z mojej woli. - dodałam.
- Dobra niech Ci będzie. Gramy od nowa. - zakończył Fabian i włączył nowy mecz.

Godzinę później
- I proszę państwa na koniec pierwszej połowy piłkę w siatce umieszcza w pięknym stylu Criiistianoo Rooonaldooo! - krzyknęłam wstając z kanapy.
- Jest jeszcze druga połowa. - sarknął Fabian rzucając pada na stół.
Drzwi do domu państwa Götze otworzyły się, a do salonu wszedł brat Fabiana i... O Boże to nie możliwe! - wykrzyknął głos w mojej głowie. Pech chciał, że w tym momencie piłam i mało nie wyplułam napoju na podłogę.
- Cześć wszystkim. - rzucił pogodnie Mario.
Ja stałam wbita w ziemie patrząc się wielkimi oczami na jego towarzysza...

~Marco~
­Wracałem razem z Mario ze siłowni. Caro pojechała na kilka dni do rodziców, więc mam sporo wolnego czasu.
- Zapraszam do mnie. Fabian z Bonn i tą ich nową znajomą będą u nas. Laska podobno wymiata w Fifę i Młody nie umie dać jej rady. - zaśmiał się Mario.
- Serio? Co to za jedna?
- Przeprowadziła się tu jakoś niedawno. Nazywa się yyy... Kurczę nie pamiętam! - odpowiedział.
- Ok, ok. Pojedziemy to się dowiemy. - odpowiedziałem i skierowałem się w stronę domu mojego przyjaciela.
Po około 10 minutach byliśmy pod domem Götze. Weszliśmy do środka i od razu dobiegły do nas okrzyki z salonu.
- I proszę państwa na koniec pierwszej piłkę w siatce umieszcza w pięknym stylu Criiistianooo Rooonaldooo!
- Jest jeszcze druga połowa. - odpowiedział dziewczynie Fabian.
- Cześć wszystkim. - rzekł Mario, gdy weszliśmy do salonu.
W tej chwili moje serce zamarło. Stała przede mną Ona. Już dawno pogodziłem się z tym, że się już nigdy nie spotkamy, a tu takie zaskoczenie.
- Hej. - odpowiedział Fabian. - Marco poznaj moje przyjaciółki. To jest Bonnie, ale pewnie ją kojarzysz. - wskazał na jedną z nich na co ja odpowiedziałem kiwnięciem głowy. - A to jest Ann niedawno się tu przeprowadziła. - wskazał na dziewczynę, która zaczęła zmieniać moje życie.
- Cze... Cześć wam. - wyjąkałem. - My się chyba... - zwróciłem się do brunetki, lecz ta mi przerwała.

~Ann~
Jakim cudem on się tu znalazł?! Myślałam, że się już nie spotkamy. Gdy tylko mnie zobaczył stanął tak samo zdziwiony jak ja. Stał tak do momentu, aż Fabi zaczął nas sobie przedstawiać.
- My się chyba... - zaczął mówić, lecz mu przerwałam.
- Ciebie też miło poznać Marco. - uśmiechnęłam się nerwowo i podałam mu dłoń. Nie mogłam pozwolić, aby wyjawił, że się już spotkaliśmy.
Staliśmy tak na przeciwko, patrząc się na siebie co zapewne musiało dziwnie wyglądać.
- Napijesz się czegoś Marco? - na szczęście przerwał to Mario.
- Nie dzięki. - odpowiedział cały czas patrząc na mnie.
- Jak wam idzie? - zapytał brata.
- Jeden remis, dwie wygrane Ann i jedna Fabiana. Teraz grają 6 raz! - odpowiedziała mu Bonnie.
- Wiedzę, że Ann na prawdę jest w tym dobra. - zaśmiał się Mario. - Znasz się na piłce? - zapytał mnie.
- Prawdę mówiąc to nie bardzo. - odpowiedziałam lekko zestresowana. - Przepraszam was, ale przypomniało mi się, że mam coś jeszcze do załatwienia. - dodałam.
- Ale nie dokończyliśmy. - pożalił się Fabi.
- Wszystko dobrze? - zmartwiła się Bonnie.
- Dokończymy innym razem. Tak Bonn wszystko ok. Muszę lecieć. Na razie. - jak najprędzej wyszłam i najszybciej jak mogłam pobiegłam w stronę swojego domu.

~Marco~
­- Dziwne... - zaczął Fabian. - Nie mówiła wcześniej, że jej się śpieszy.
- Pewnie Marco ją wystraszył. - zażartował Mario.
- Spadaj Mario. - warknąłem na niego.
- Dajcie spokój chłopaki może na prawdę coś ważnego jej wypadło. - powiedziała spokojnie Bonnie.
- Albo wystraszyła się Marco. - drążył dalej mój przyjaciel.
- MARIO! - krzyknęliśmy wszyscy jednocześnie.
- Dobra już nic nie mówię. - odpowiedział lekko się krzywiąc.
- Wiecie co ja też będę już jechał. - powiedziałem.
- Już? Dopiero przyjechaliśmy. - rzekł Mario.
- No tak, ale zmęczony jestem po tej siłowni i chciałbym się wcześniej położyć. - skłamałem.
- Skoro tak to w porządku. - odpowiedział mi Mario i odprowadził mnie do drzwi. - Wszystko ok? - zapytał, gdy wyszliśmy przed dom.
- Tak ok, ale na prawdę jestem zmęczony. - lekko się uśmiechnąłem. - Zobaczymy się jutro. - dodałem i ruszyłem w stronę swojego samochodu.
Wsiadłem do auta i odjechałem. Zastanawiałem się dlaczego nie chciała, abym wyjawił, że już się spotkaliśmy. Dodatkowo męczyło mnie to, że ona cały czas była blisko, a ja tego nie wiedziałem. Mario wspominał o jakiejś nowej znajomej Fabiana, ale nigdy bym nie przypuszczał, że chodzi o tą dziewczynę, z którą spędziłem wspólną noc. Może to przeznaczenie, że się spotkaliśmy ? Sam już nie wiem...

~Ann~
Jak tylko wróciłam do domu zamknęłam się w swoim pokoju i leżałam patrząc się tępo w sufit. Jakim cudem on zna się z Mario?! Miałam nadzieje, że go już więcej nie zobaczę. Oh... Jakby Bonnie wiedziała, że to z nim się przespałam... Ugh zapadłabym się chyba pod ziemię. Wydzwania do mnie na zmianę z Fabianem, ale nie odbieram. Muszę pobyć teraz sama i wszystko sobie przemyśleć, poukładać. Jutro im to jakoś wyjaśnię. Nagle coś zaczęło mi świtać w głowie. Marco wydawał mi się tamtej nocy, a właściwie rankiem znajomy, ale nie wiedziałam skąd go kojarzę. Przyjaźni się z Mario, a ten gra w Borussi... Czym prędzej dopadłam do mojego laptopa, który był na biurku i wróciłam na łóżko. Po włączeniu weszłam na stronę klubu z Dortmundu i to co ujrzałam spełniło moje najgorsze oczekiwania. Chłopak, którego spotkałam w klubie i z którym spędziłam noc to... MARCO REUS. Ale nadal nie wiem skąd go kojarzę... Muszę zajrzeć głębiej w jego biografię... O cholera! Wcześniej grał w Gladbach! To stąd go znam! Musiałam go wtedy widzieć jak byłam na którymś z meczy. A niech to! W co ja się wpakowałam... Załamana odłożyłam laptopa i rzuciłam się na łóżko chowając głowę między poduszki.
Obudziłam się cała obolała. Ledwo dosięgłam po telefon, który leżał na szafce nocnej. Zobaczyłam na godzinę i... o matko! Już rano?! Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Wstałam, wybrałam z szafy świeże ubrania i ruszyłam w stronę łazienki. Tam nalałam wody do wanny i dodałam olejku aromatycznego. Relaksując się w taki sposób i uspokajając swe myśli spędziłam w łazience godzinę. Po zakończonej kąpieli zeszłam do kuchni, w której była moja mama. Usiadłam na krześle przy tzw. wyspie.
- Stało się coś wczoraj? - zapytała mama stawiając przede mną herbatę i talerz z kanapkami.
- Dziękuję. - powiedziałam biorąc łyk herbaty. - Nic się nie stało, dlaczego pytasz?
- Bo przyszłaś wczoraj do domu jakaś zdenerwowana i od razu zamknęłaś się w pokoju. Nawet na kolację nie zeszłaś. - wyjaśniła. - Pokłóciłaś się z Bonnie, albo Fabianem?
- Nie, nie pokłóciłam się z nimi. - uśmiechnęłam się do niej. - Źle się czułam i chciałam się położyć. Nie zeszłam na kolację, bo nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
- Ale teraz już dobrze? Co Ci było? Mogłaś powiedzieć. - zaniepokoiła się.
- To był tylko ból głowy. Od tego się nie umiera. - siliłam się na żart, ale kiepsko mi wyszło.
- No dobrze. Co masz zamiar dzisiaj robić?
- Nie wiem, ale może zaraz pójdę się przejść. A co mam Ci w czymś pomóc?
- Nie, nie. Pytam, bo umówiłam się z Elizabeth na kawę i pomyślałam, że poszłabyś ze mną. - odpowiedziała uśmiechając się.
- Dzięki, ale dacie sobie radę beze mnie. - obie się zaśmiałyśmy.
Po zjedzonym śniadaniu udałam się do pokoju po okulary przeciwsłoneczne i telefon po czym zeszłam na dół, założyłam trampki i wyszłam z domu. Wolnym krokiem przemierzałam ulice Dortmundu. Rozmyślałam nad moim życiem tu, a tym w Gladbach. Zmieniło się i to bardzo. Poznałam ludzi, których mogę nazwać prawdziwymi przyjaciółmi, nie tych, którzy byli ze mną tam. Nawet się nie zorientowałam, a znalazłam się w parku. Poszłam w kierunku pewnej fontanny, którą pokazała mi kiedyś Bonnie. Tam usiadłam na ławce i zamknęłam oczy unosząc głowę ku promieniom słonecznym.
- Ann...- nagle jakiś głos wyrwał mnie z rozmyślań.
Otworzyłam oczy i ujrzałam...
________________________
Z okazji dzisiejszej wygranej Borussi postanowiłam zrobić wyjątek i dodać rozdział :D

Poniżej dwa zdjęcia z dzisiaj ;D 


Do piątku ;*

6 komentarzy:

  1. Oby spotkała Reusa ;*
    Rozdział cudny <3
    Czekam na kolejny ;*
    Zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielbię Cię kobieto!! :D
    Jeszcze bardziej lubię Ann za ten wybór klubu w grze, hehe. No i oczywiście wspomniany Cris :D
    Ale dobra, teraz o czymś innym, bo się rozpiszę na nie wiadomo ile...
    W końcu się spotkali ! Chyba dla obojga było to ogromne zaskoczenie. Mam nadzieję, że Ann przemyśli sobie wszystko i jednak będzie 'przyznawać się' do tej znajomości. Biedny Marco, jego przyjaciel uważa, że blondyn straszy dziewczyny ;D

    Mistrzowski rozdział, czekam na kolejny. Do piątku ;*
    Wierna Czytelniczka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny!:*
    Do następnego<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Superowy rozdział ;p nareszcie się spotkali :)
    Ale normalnie uduszę za to, że przerywasz w takim momencie! hahah :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest fenomenalny ! ;* Nie mogę się doczekać następnego..:P Dlaczego przerwałaś w takim momencie ? :O
    Pozdrawiam. ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniały jest ten rozdział :) Tylko tyle powiem i uciekam czytać dalej :)

    OdpowiedzUsuń