- Przepraszam za spóźnienie. Mama mnie zatrzymała. - rzekłam podbiegając do Fabiana.
- Nic nie szkodzi.
- Dzięki, że chciałeś się spotkać. Musimy pogadać o tym co wydarzyło się wczoraj... - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Ann przepraszam nie powinienem. Zachowałem się jak debil. Nie wiem co ja sobie myślałem. - tłumaczył się.
- A ja nie powinnam tak wczoraj uciekać. Po prostu zaskoczyłeś mnie. Fabi przykro mi, ale ja nic do Ciebie nie czuję. - wyjaśniłam i spuściłam wzrok.
- Domyśliłem się po tym jak wyszłaś. - zaśmiał się sztucznie.
- Boję się tylko, że teraz wszystko między nami nie będzie tak jak dawniej, a nie chciałabym tego.
- Co Ty wygadujesz? - zdziwił się. - Myślisz, że nie będę się z Tobą przyjaźnił? Dalej tak będzie tylko, że ja będę Cię dodatkowo kochał. - uśmiechnął się.
- Nie pomagasz mi takim wyznaniem.
- Dlaczego?
- Bo będę miała wyrzuty sumienia, że nie potrafię obdarzyć Cię takim uczuciem na jaki oczekujesz.
- Oczekuję od Ciebie tylko przyjaźni. - zaśmiał się. - No to jak zgoda?
- Zgoda. - odpowiedziałam i przytuliliśmy się.
~Marco~
To co dobre szybko się kończy. Dzisiaj zaczynamy przygotowania do nowego sezonu, a ja oczywiście musiałem wczoraj przesadzić z alkoholem. Ledwo zwlokłem się z łóżka i pierwsze po wejściu do kuchni było opróżnienie całej butelki wody. Dodatkowo odszukałem jakieś środki, które pomogą choć w małym stopniu na ból głowy. Mam nadzieję, że do treningu doprowadzę się jakoś do porządku, bo jak nie to Klopp da mi za karę porządny wycisk. Zjadłem lekkie śniadanie, aby mieć choć trochę sił, wziąłem zimny prysznic, który w znacznym stopniu postawił mnie na nogi, ubrałem się, zarzuciłem wcześniej spakowaną torbę na ramię i ruszyłem do samochodu. Po 15 minutach byłem już na SIP. W szatni zastałem już wszystkich chłopaków. Siedzieli i rozmawiali wesoło ze sobą.
- Uuu pobalowało się wczoraj? - zapytał Kuba, a oczy wszystkich zwróciły się na mnie.
- Balowałeś beze mnie?! - oburzył się Mario.
- Mąż mojej siostry wpadł i tak jakoś wyszło. - wymyśliłem na poczekaniu.
- To radzę trzymać Ci się z tyłu, bo jak trener Cię dojrzy to uuuu po Tobie chłopie. - ostrzegł mnie Hummels.
- Jakbym tego nie wiedział. - mruknąłem pod nosem i zacząłem się przebierać.
5 minut później wyszliśmy na murawę, gdzie czekał na nas trener. Wmieszałem się między chłopaków tak, że niewiele było mnie widać.
- Witam panowie po urlopie! - rozpoczął. - Liczę, że wypoczęliście i jesteście gotowi do rozpoczęcia przygotowań na nowy sezon.
- Tak jest! - krzyknęli wszyscy razem.
- No i to mi się podoba. - zaśmiał się. - To na początek zacznijcie rozgrzewkę od biegu. - poinstruował nas i dał sygnał gwizdkiem.
Zacząłem biec truchtem razem z Mario. Uff udało mi się. Pomyślałem.
- Marco możesz podejść? - krzyknął z oddali trener.
- Uu stary już po Tobie. - Mario poklepał mnie po plecach.
Zacząłem kierować się w jego stronę. Starałem się wyglądać jak zawsze. Może to jednak nie o to chodzi...
- Stało się coś trenerze?
- Mam nadzieję się tego od Ciebie dowiedzieć. Dobrze wiesz jakie mam zdanie na imprezowanie dzień przed treningami. - spojrzał na mnie surowym wzrokiem.
Czyli jednak mi się nie upiecze. A szło już tak dobrze.
- Przepraszam trenerze nie piłem dużo.
- Dużo czy nie, ja tego tolerować nie będę. Chłopaki biegają 10 kółek, Ty 20 plus potem coś Ci jeszcze ekstra wymyślę. A teraz wracaj do biegania i mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy. Jesteś na prawdę bardzo ważnym zawodnikiem dla drużyny. Mam nadzieje, że zdajesz sobie z tego sprawę.
- Tak. I jeszcze raz przepraszam. - odpowiedziałem i wróciłem do biegania.
Po 2 i pół godziny zmęczeni wracaliśmy do szatni. Trener dał mi wyjątkowy wycisk co w sumie wyszło mi na dobre, bo odżyłem. Po dotarciu do szatni udałem się pod prysznic. Część chłopaków ruszyła za mną, a część odpoczywała. Po zakończonym prysznicu okryłem się ręcznikiem i ruszyłem do swojej szafki po ubrania. Po drodze wycierałem mokre włosy.
- Trener Cię dzisiaj wymęczył. - zaczął Piszczek.
- Nie zaprzeczę, ale pomogło mi to. - uśmiechnąłem się.
- Widzę. Rano ledwo żyłeś. Jak tam sprawy z Twoją tajemniczą dziewczyną?
- Nijak. Chyba interesuję się kimś innym. - odpowiedziałem przypominając sobie wczorajszą scenę pocałunku Ann i Fabiana.
Nagle z rozmyślań wyrwał mnie czyjś krzyk. Nie wiedząc o co chodzi ruszyłem za resztą chłopaków. Podchodząc bliżej usłyszałem kolejny krzyk a zaraz potem wybuch śmiechu.
- Kto mi do cholery zamienił szampon na to coś?!
Podszedłem bliżej, a moim oczom ukazał się czerwony ze wściekłości Robert Lewandowski z... zielonymi włosami?! Jak tylko go ujrzałem tak samo jak reszta wybuchnąłem śmiechem.
- Takie to śmieszne?! - wściekał się dalej Lewy.
- Wybacz, ale tak. - odpowiedział mu Sahin.
- Który to zrobił?! Przyznać się!
- Lewy...No sorry... - zaczął Hummels. - Myśleliśmy z Kubą, że to szampon Mario...
Spojrzałem na rozchichotanego Mario, który po przetworzeniu tej wiadomości nagle spoważniał.
- Dzięki Hummels. Zobaczysz jeszcze tego pożałujesz. - powiedział mrużąc gniewnie oczy.
- Wy jesteście kompletnymi debilami! Jak ja się teraz pokażę na zewnątrz?! - ponownie Lewy dał znać o swojej obecności przeglądając nową fryzurę w lustrze. - Mam nadzieje, że do jutra to zejdzie...
- Yy... No bo ten... - odezwał się Kuba.
- Jak długo?! - krzyknął z przerażeniem Robert.
- Ehem.. - Mats odchrząknął i coś powiedział, ale nikt go nie zrozumiał.
- Mats! - irytował się dalej Lewandowski.
- Tydzień. - powiedział głośno wypuszczając powietrze, a my zaczęliśmy się śmiać.
- TYDZIEŃ?! Zabiję was! - krzyknął i zaczął ich gonić po całej szatni.
- Słyszałeś ich? Dziady na mnie to przygotowali. - pożalił się Mario, gdy stałem już ubrany przy szafce.
- Dobrze, że macie z Lewym takie same szampony. - zaśmiałem się.
- Oo tak. Inaczej byłoby z nimi źle. - odpowiedział i pogładził z czułością swoje włosy.
Spakowałem ostatnie rzeczy do torby i ruszyłem z Mario w kierunku parkingu.
2 dni później
~Ann~
Postanowiłam wybrać się dzisiaj na zakupy do centrum handlowego. Zadzwoniłam do Bonnie, lecz ta nie mogła, bo musiała pojechać do babci, a Fabianowi wypadł jakiś trening. Samotnie więc oglądałam sklepowe witryny, co jakiś czas zaglądając do sklepów.
- Ciekawy ten zestaw na manekinie. Pasuje do Ciebie. - usłyszałam i szybko odwróciłam się, żeby zobaczyć kto to. Marco stał przede mną uśmiechnięty od ucha do ucha. Mi do śmiechu niestety nie było...
- Cześć. Miło Cię widzieć - rzekł wesoło.
- Czego nie mogę powiedzieć o Tobie. Czy Ty się nigdy ode mnie nie odczepisz. - warknęłam i ruszyłam przed siebie omijając go. Jak mogłam się domyślić ruszył za mną. Natrętny dupek. Pomyślałam.
- Jak tam układa wam się z Fabianem? - zapytał, a ja momentalnie stanęłam i odwróciłam się w jego stronę.
- Co takiego? - zapytałam zdziwiona. - Co Ty bredzisz?
- Nie udawaj. - zaśmiał się cwaniacko. - Widziałem was jak się całowaliście.
- Podglądałeś nas?! - krzyknęłam, lecz po chwili dotarło do mnie gdzie jesteśmy i upewniłam się, że nikt tego nie słyszał.
- Po prostu byłem tam i widziałem. To nie było celowe.
- To dla Twojej wiadomości ja i Fabi nie jesteśmy razem. - wyjaśniłam. Po co ja mu się w ogóle tłumaczę?! To nie ma najmniejszego sensu!
- To co widziałem...
- To co widziałeś to było nieporozumienie! - przerwałam mu i zaczęłam odchodzić.
Ponownie zaczęłam przyglądać się wystawom sklepowym starając się ignorować blondyna.
- Czy możesz się ode mnie odczepić w końcu?! - zapytałam zirytowana wchodząc do jakiegoś sklepu. Zaczęłam przeglądać pierwsze lepsze ubrania, lecz Marco jak cień wlazł tam za mną.
- Nie, bo chcę z Tobą pogadać. - odparł. - Oo ta koszulka będzie dla Ciebie dobra. - dodał pokazując jakiś T-shirt.
W odpowiedzi wywróciłam oczami i skierowałam się do wyjścia. Zaczęłam się rozglądać dokąd mogłabym uciec, tak żeby Marco dał mi spokój. Nagle mój wzrok znalazł idealny sklep. Był to bowiem sklep z damską bielizną!
- Tam na pewno nie wejdziesz cwaniaku. - rzekłam do siebie po cichu z cwaniackim spojrzeniem.
Pewnym krokiem ruszyłam w stronę sklepu. Po wejściu do niego zniknęłam między regałami i przeglądałam bieliznę. Marco na szczęście nigdzie nie widziałam. Ucieszona moim zwycięstwem przeglądałam dalej.
- Ten zestaw będzie dla Ciebie idealna. - nagle zza regałów wyłonił się Marco. Aż podskoczyłam ze strachu!
- Wlazłeś za mną, aż do sklepu z bielizną?! - cicho pisnęłam rozglądając się czy nikt nas nie widzi. - I co to do cholery ma być?! - wskazałam na zestaw który trzymał.
- Po prostu pomyślałem, że dobrze będzie to na Tobie wyglądać. - odparł smutno.
- To źle myślałeś! Odłóż to i wychodzimy!
Wkurzona do granic wytrzymałości wyszłam ze sklepu. Marco pojawił się chwilę po mnie.
- Czego Ty do cholery ode mnie chcesz?!
- Może na początek pójdziemy na kawę? - zapytał jak zawsze spokojnie.
- Dobrze, niech Ci będzie! Ale to pierwszy i ostatni raz! - warknęłam i ruszyłam w kierunku kawiarni.
- I to tyle? Żadnych wrzut pod moim adresem, ani odmowy? - zapytał zdziwiony.
- Idziesz czy nie? Bo zaraz zmienię zdanie! - spojrzałam na niego gniewnym wzrokiem ignorując pytania.
- Idę, idę. - odrzekł szczerze zaskoczony i ruszył doganiając mnie.
~Marco~
Wkurzanie jej się opłacało. Chociaż nie przypuszczałem, że propozycja wspólnej kawy pójdzie tak dobrze. Weszliśmy do kawiarni, zajęliśmy miejsca i złożyliśmy zamówienia.
- To o czym chciałeś pogadać? - zapytała.
Po głosie było słychać, że nadal jest wkurzona.
- Dlaczego za każdym razem tak się złościsz?
- Złoszczę się, bo nie rozumiesz co do Ciebie mówię.
- Ale ja doskonalę to rozumiem. Tylko zastanawia mnie co ja takiego zrobiłem, że tak na mnie reagujesz.
- Pojawiłeś się na nieodpowiedniej imprezie.
- Nie chce nic sugerować, ale Ty też nie protestowałaś, gdy jechaliśmy do tego hotelu.
- Byłam pijana! Zresztą Ty też powinieneś zareagować. Masz przecież dziewczynę.
- Teraz już byłą. - poprawiłem ją.
- Co? - zapytała zdziwiona. - Przyznałeś się jej?
- Nie zdążyłem. - odpowiedziałem mieszając swoją kawę.
- To znaczy? Nie rozumiem. - drążyła dalej.
- Ehh. Po naszym spotkaniu w parku wróciłem do domu i pokłóciłem się z Caro. Wkurzyłem się, powiedziałem, że jadę do Mario i że nie wrócę na noc. Jednak po rozmowie z nim wróciłem do domu, żeby pogadać i zastałem ją w łóżku z innym facetem.
- Czyli ona też nie była fair. Dobrana z was para. - zaśmiała się ironicznie.
- Tylko, że ja zdradziłem ją raz, a ona zdradzała mnie od dłuższego czasu.
- Kto wie czy Ty też być tak nie zaczął w końcu robić.
- Ann nie jestem taki. Jak kogoś kocham to nie ranię tej osoby. A z Caro... z Caro nam się już od jakiegoś czasu nie układało.
- Mhm. - odrzekła obojętnie.
- Mam propozycję.
- Jaką?
- Zacznijmy od nowa.
- Od nowa? - zapytała zdziwiona.
- Tak od nowa. Uznajmy, że tamtej nocy nie było.
- Nie wiem czy będę tak umiała.
- Dlaczego nie? Nie rozumiem tego.
- Ty jesteś Marco Reus, piłkarz, którego zna każdy. Wszędzie się pewnie media na Ciebie czają. Ja nie wiem czy będę tak umiała.
- Teraz przede wszystkim jestem Marco Reus zwykły chłopak. A media wcale za mną nie łażą. Nie czuję się popularny. Robię to co kocham, a reszta tej otoczki mnie nie interesuję. - uśmiechnąłem się. - To jak? Zaczynamy od nowa?
- Ehh niech będzie. - dała za wygraną.
- W takim razie. Jestem Marco. - uśmiechnąłem się i wyciągnąłem dłoń w jej stronę.
- Ann. - odpowiedziała podając mi swoją.
W końcu zaczęliśmy normalnie rozmawiać z Ann. Czułem jakbyśmy się znali od lat. Opowiadaliśmy o naszych życiach i poznawaliśmy się na wzajem. Postanowiłem, że będę zbliżał się do Ann małymi kroczkami. Jestem bardzo cierpliwy, jeśli na kimś mi zależy.
Miesiąc później
~Ann~
Połowa wakacji już za mną. Z Marco często rozmawiamy. Rozumiemy się jakbyśmy byli przyjaciółmi od lat. Czasami nawet mówimy razem to samo. Jednak stereotyp, że piłkarze są zadufani w sobie się nie sprawdza. Przełamałam się nawet i poszłam z Bonn i Fabim na mecz sparingowy jaki rozgrywała drużyna BVB. Oczywiście był to przez nich wygrany mecz. Dzisiaj jednak spędzałam leniwie popołudnie. Leżałam za domem na leżaku i opalałam się. Mój spokój przerwał dzwonek telefonu.
- Halo. - powiedziałam po odebraniu.
- Ann. - usłyszałam głos Bonnie.
- No co tam?
- Ann... Błagam Cię przyjedź do Fabiego. - mówiła zdenerwowana.
- Bonn co się stało?! - podniosłam się z leżaka.
- Błagam Cię przyjedź. - powiedziała ponownie i rozłączyła się.
Ruszyłam biegiem do pokoju, aby zmienić ubrania i najszybciej jak mogłam pobiegłam do domu mojego przyjaciela. Gdy tam dotarłam wbiegłam do środka nie czekając, aż ktoś mnie wpuści. Po wejściu do salonu zobaczyłam...
________________________
Rozdział taki jakiś ;D Ale w końcu trzeba ich kiedyś 'pogodzić' ;D
Pozdrawiam ;*
- Nic nie szkodzi.
- Dzięki, że chciałeś się spotkać. Musimy pogadać o tym co wydarzyło się wczoraj... - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Ann przepraszam nie powinienem. Zachowałem się jak debil. Nie wiem co ja sobie myślałem. - tłumaczył się.
- A ja nie powinnam tak wczoraj uciekać. Po prostu zaskoczyłeś mnie. Fabi przykro mi, ale ja nic do Ciebie nie czuję. - wyjaśniłam i spuściłam wzrok.
- Domyśliłem się po tym jak wyszłaś. - zaśmiał się sztucznie.
- Boję się tylko, że teraz wszystko między nami nie będzie tak jak dawniej, a nie chciałabym tego.
- Co Ty wygadujesz? - zdziwił się. - Myślisz, że nie będę się z Tobą przyjaźnił? Dalej tak będzie tylko, że ja będę Cię dodatkowo kochał. - uśmiechnął się.
- Nie pomagasz mi takim wyznaniem.
- Dlaczego?
- Bo będę miała wyrzuty sumienia, że nie potrafię obdarzyć Cię takim uczuciem na jaki oczekujesz.
- Oczekuję od Ciebie tylko przyjaźni. - zaśmiał się. - No to jak zgoda?
- Zgoda. - odpowiedziałam i przytuliliśmy się.
~Marco~
To co dobre szybko się kończy. Dzisiaj zaczynamy przygotowania do nowego sezonu, a ja oczywiście musiałem wczoraj przesadzić z alkoholem. Ledwo zwlokłem się z łóżka i pierwsze po wejściu do kuchni było opróżnienie całej butelki wody. Dodatkowo odszukałem jakieś środki, które pomogą choć w małym stopniu na ból głowy. Mam nadzieję, że do treningu doprowadzę się jakoś do porządku, bo jak nie to Klopp da mi za karę porządny wycisk. Zjadłem lekkie śniadanie, aby mieć choć trochę sił, wziąłem zimny prysznic, który w znacznym stopniu postawił mnie na nogi, ubrałem się, zarzuciłem wcześniej spakowaną torbę na ramię i ruszyłem do samochodu. Po 15 minutach byłem już na SIP. W szatni zastałem już wszystkich chłopaków. Siedzieli i rozmawiali wesoło ze sobą.
- Uuu pobalowało się wczoraj? - zapytał Kuba, a oczy wszystkich zwróciły się na mnie.
- Balowałeś beze mnie?! - oburzył się Mario.
- Mąż mojej siostry wpadł i tak jakoś wyszło. - wymyśliłem na poczekaniu.
- To radzę trzymać Ci się z tyłu, bo jak trener Cię dojrzy to uuuu po Tobie chłopie. - ostrzegł mnie Hummels.
- Jakbym tego nie wiedział. - mruknąłem pod nosem i zacząłem się przebierać.
5 minut później wyszliśmy na murawę, gdzie czekał na nas trener. Wmieszałem się między chłopaków tak, że niewiele było mnie widać.
- Witam panowie po urlopie! - rozpoczął. - Liczę, że wypoczęliście i jesteście gotowi do rozpoczęcia przygotowań na nowy sezon.
- Tak jest! - krzyknęli wszyscy razem.
- No i to mi się podoba. - zaśmiał się. - To na początek zacznijcie rozgrzewkę od biegu. - poinstruował nas i dał sygnał gwizdkiem.
Zacząłem biec truchtem razem z Mario. Uff udało mi się. Pomyślałem.
- Marco możesz podejść? - krzyknął z oddali trener.
- Uu stary już po Tobie. - Mario poklepał mnie po plecach.
Zacząłem kierować się w jego stronę. Starałem się wyglądać jak zawsze. Może to jednak nie o to chodzi...
- Stało się coś trenerze?
- Mam nadzieję się tego od Ciebie dowiedzieć. Dobrze wiesz jakie mam zdanie na imprezowanie dzień przed treningami. - spojrzał na mnie surowym wzrokiem.
Czyli jednak mi się nie upiecze. A szło już tak dobrze.
- Przepraszam trenerze nie piłem dużo.
- Dużo czy nie, ja tego tolerować nie będę. Chłopaki biegają 10 kółek, Ty 20 plus potem coś Ci jeszcze ekstra wymyślę. A teraz wracaj do biegania i mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy. Jesteś na prawdę bardzo ważnym zawodnikiem dla drużyny. Mam nadzieje, że zdajesz sobie z tego sprawę.
- Tak. I jeszcze raz przepraszam. - odpowiedziałem i wróciłem do biegania.
Po 2 i pół godziny zmęczeni wracaliśmy do szatni. Trener dał mi wyjątkowy wycisk co w sumie wyszło mi na dobre, bo odżyłem. Po dotarciu do szatni udałem się pod prysznic. Część chłopaków ruszyła za mną, a część odpoczywała. Po zakończonym prysznicu okryłem się ręcznikiem i ruszyłem do swojej szafki po ubrania. Po drodze wycierałem mokre włosy.
- Trener Cię dzisiaj wymęczył. - zaczął Piszczek.
- Nie zaprzeczę, ale pomogło mi to. - uśmiechnąłem się.
- Widzę. Rano ledwo żyłeś. Jak tam sprawy z Twoją tajemniczą dziewczyną?
- Nijak. Chyba interesuję się kimś innym. - odpowiedziałem przypominając sobie wczorajszą scenę pocałunku Ann i Fabiana.
Nagle z rozmyślań wyrwał mnie czyjś krzyk. Nie wiedząc o co chodzi ruszyłem za resztą chłopaków. Podchodząc bliżej usłyszałem kolejny krzyk a zaraz potem wybuch śmiechu.
- Kto mi do cholery zamienił szampon na to coś?!
Podszedłem bliżej, a moim oczom ukazał się czerwony ze wściekłości Robert Lewandowski z... zielonymi włosami?! Jak tylko go ujrzałem tak samo jak reszta wybuchnąłem śmiechem.
- Takie to śmieszne?! - wściekał się dalej Lewy.
- Wybacz, ale tak. - odpowiedział mu Sahin.
- Który to zrobił?! Przyznać się!
- Lewy...No sorry... - zaczął Hummels. - Myśleliśmy z Kubą, że to szampon Mario...
Spojrzałem na rozchichotanego Mario, który po przetworzeniu tej wiadomości nagle spoważniał.
- Dzięki Hummels. Zobaczysz jeszcze tego pożałujesz. - powiedział mrużąc gniewnie oczy.
- Wy jesteście kompletnymi debilami! Jak ja się teraz pokażę na zewnątrz?! - ponownie Lewy dał znać o swojej obecności przeglądając nową fryzurę w lustrze. - Mam nadzieje, że do jutra to zejdzie...
- Yy... No bo ten... - odezwał się Kuba.
- Jak długo?! - krzyknął z przerażeniem Robert.
- Ehem.. - Mats odchrząknął i coś powiedział, ale nikt go nie zrozumiał.
- Mats! - irytował się dalej Lewandowski.
- Tydzień. - powiedział głośno wypuszczając powietrze, a my zaczęliśmy się śmiać.
- TYDZIEŃ?! Zabiję was! - krzyknął i zaczął ich gonić po całej szatni.
- Słyszałeś ich? Dziady na mnie to przygotowali. - pożalił się Mario, gdy stałem już ubrany przy szafce.
- Dobrze, że macie z Lewym takie same szampony. - zaśmiałem się.
- Oo tak. Inaczej byłoby z nimi źle. - odpowiedział i pogładził z czułością swoje włosy.
Spakowałem ostatnie rzeczy do torby i ruszyłem z Mario w kierunku parkingu.
2 dni później
~Ann~
Postanowiłam wybrać się dzisiaj na zakupy do centrum handlowego. Zadzwoniłam do Bonnie, lecz ta nie mogła, bo musiała pojechać do babci, a Fabianowi wypadł jakiś trening. Samotnie więc oglądałam sklepowe witryny, co jakiś czas zaglądając do sklepów.
- Ciekawy ten zestaw na manekinie. Pasuje do Ciebie. - usłyszałam i szybko odwróciłam się, żeby zobaczyć kto to. Marco stał przede mną uśmiechnięty od ucha do ucha. Mi do śmiechu niestety nie było...
- Cześć. Miło Cię widzieć - rzekł wesoło.
- Czego nie mogę powiedzieć o Tobie. Czy Ty się nigdy ode mnie nie odczepisz. - warknęłam i ruszyłam przed siebie omijając go. Jak mogłam się domyślić ruszył za mną. Natrętny dupek. Pomyślałam.
- Jak tam układa wam się z Fabianem? - zapytał, a ja momentalnie stanęłam i odwróciłam się w jego stronę.
- Co takiego? - zapytałam zdziwiona. - Co Ty bredzisz?
- Nie udawaj. - zaśmiał się cwaniacko. - Widziałem was jak się całowaliście.
- Podglądałeś nas?! - krzyknęłam, lecz po chwili dotarło do mnie gdzie jesteśmy i upewniłam się, że nikt tego nie słyszał.
- Po prostu byłem tam i widziałem. To nie było celowe.
- To dla Twojej wiadomości ja i Fabi nie jesteśmy razem. - wyjaśniłam. Po co ja mu się w ogóle tłumaczę?! To nie ma najmniejszego sensu!
- To co widziałem...
- To co widziałeś to było nieporozumienie! - przerwałam mu i zaczęłam odchodzić.
Ponownie zaczęłam przyglądać się wystawom sklepowym starając się ignorować blondyna.
- Czy możesz się ode mnie odczepić w końcu?! - zapytałam zirytowana wchodząc do jakiegoś sklepu. Zaczęłam przeglądać pierwsze lepsze ubrania, lecz Marco jak cień wlazł tam za mną.
- Nie, bo chcę z Tobą pogadać. - odparł. - Oo ta koszulka będzie dla Ciebie dobra. - dodał pokazując jakiś T-shirt.
W odpowiedzi wywróciłam oczami i skierowałam się do wyjścia. Zaczęłam się rozglądać dokąd mogłabym uciec, tak żeby Marco dał mi spokój. Nagle mój wzrok znalazł idealny sklep. Był to bowiem sklep z damską bielizną!
- Tam na pewno nie wejdziesz cwaniaku. - rzekłam do siebie po cichu z cwaniackim spojrzeniem.
Pewnym krokiem ruszyłam w stronę sklepu. Po wejściu do niego zniknęłam między regałami i przeglądałam bieliznę. Marco na szczęście nigdzie nie widziałam. Ucieszona moim zwycięstwem przeglądałam dalej.
- Ten zestaw będzie dla Ciebie idealna. - nagle zza regałów wyłonił się Marco. Aż podskoczyłam ze strachu!
- Wlazłeś za mną, aż do sklepu z bielizną?! - cicho pisnęłam rozglądając się czy nikt nas nie widzi. - I co to do cholery ma być?! - wskazałam na zestaw który trzymał.
- Po prostu pomyślałem, że dobrze będzie to na Tobie wyglądać. - odparł smutno.
- To źle myślałeś! Odłóż to i wychodzimy!
Wkurzona do granic wytrzymałości wyszłam ze sklepu. Marco pojawił się chwilę po mnie.
- Czego Ty do cholery ode mnie chcesz?!
- Może na początek pójdziemy na kawę? - zapytał jak zawsze spokojnie.
- Dobrze, niech Ci będzie! Ale to pierwszy i ostatni raz! - warknęłam i ruszyłam w kierunku kawiarni.
- I to tyle? Żadnych wrzut pod moim adresem, ani odmowy? - zapytał zdziwiony.
- Idziesz czy nie? Bo zaraz zmienię zdanie! - spojrzałam na niego gniewnym wzrokiem ignorując pytania.
- Idę, idę. - odrzekł szczerze zaskoczony i ruszył doganiając mnie.
~Marco~
Wkurzanie jej się opłacało. Chociaż nie przypuszczałem, że propozycja wspólnej kawy pójdzie tak dobrze. Weszliśmy do kawiarni, zajęliśmy miejsca i złożyliśmy zamówienia.
- To o czym chciałeś pogadać? - zapytała.
Po głosie było słychać, że nadal jest wkurzona.
- Dlaczego za każdym razem tak się złościsz?
- Złoszczę się, bo nie rozumiesz co do Ciebie mówię.
- Ale ja doskonalę to rozumiem. Tylko zastanawia mnie co ja takiego zrobiłem, że tak na mnie reagujesz.
- Pojawiłeś się na nieodpowiedniej imprezie.
- Nie chce nic sugerować, ale Ty też nie protestowałaś, gdy jechaliśmy do tego hotelu.
- Byłam pijana! Zresztą Ty też powinieneś zareagować. Masz przecież dziewczynę.
- Teraz już byłą. - poprawiłem ją.
- Co? - zapytała zdziwiona. - Przyznałeś się jej?
- Nie zdążyłem. - odpowiedziałem mieszając swoją kawę.
- To znaczy? Nie rozumiem. - drążyła dalej.
- Ehh. Po naszym spotkaniu w parku wróciłem do domu i pokłóciłem się z Caro. Wkurzyłem się, powiedziałem, że jadę do Mario i że nie wrócę na noc. Jednak po rozmowie z nim wróciłem do domu, żeby pogadać i zastałem ją w łóżku z innym facetem.
- Czyli ona też nie była fair. Dobrana z was para. - zaśmiała się ironicznie.
- Tylko, że ja zdradziłem ją raz, a ona zdradzała mnie od dłuższego czasu.
- Kto wie czy Ty też być tak nie zaczął w końcu robić.
- Ann nie jestem taki. Jak kogoś kocham to nie ranię tej osoby. A z Caro... z Caro nam się już od jakiegoś czasu nie układało.
- Mhm. - odrzekła obojętnie.
- Mam propozycję.
- Jaką?
- Zacznijmy od nowa.
- Od nowa? - zapytała zdziwiona.
- Tak od nowa. Uznajmy, że tamtej nocy nie było.
- Nie wiem czy będę tak umiała.
- Dlaczego nie? Nie rozumiem tego.
- Ty jesteś Marco Reus, piłkarz, którego zna każdy. Wszędzie się pewnie media na Ciebie czają. Ja nie wiem czy będę tak umiała.
- Teraz przede wszystkim jestem Marco Reus zwykły chłopak. A media wcale za mną nie łażą. Nie czuję się popularny. Robię to co kocham, a reszta tej otoczki mnie nie interesuję. - uśmiechnąłem się. - To jak? Zaczynamy od nowa?
- Ehh niech będzie. - dała za wygraną.
- W takim razie. Jestem Marco. - uśmiechnąłem się i wyciągnąłem dłoń w jej stronę.
- Ann. - odpowiedziała podając mi swoją.
W końcu zaczęliśmy normalnie rozmawiać z Ann. Czułem jakbyśmy się znali od lat. Opowiadaliśmy o naszych życiach i poznawaliśmy się na wzajem. Postanowiłem, że będę zbliżał się do Ann małymi kroczkami. Jestem bardzo cierpliwy, jeśli na kimś mi zależy.
Miesiąc później
~Ann~
Połowa wakacji już za mną. Z Marco często rozmawiamy. Rozumiemy się jakbyśmy byli przyjaciółmi od lat. Czasami nawet mówimy razem to samo. Jednak stereotyp, że piłkarze są zadufani w sobie się nie sprawdza. Przełamałam się nawet i poszłam z Bonn i Fabim na mecz sparingowy jaki rozgrywała drużyna BVB. Oczywiście był to przez nich wygrany mecz. Dzisiaj jednak spędzałam leniwie popołudnie. Leżałam za domem na leżaku i opalałam się. Mój spokój przerwał dzwonek telefonu.
- Halo. - powiedziałam po odebraniu.
- Ann. - usłyszałam głos Bonnie.
- No co tam?
- Ann... Błagam Cię przyjedź do Fabiego. - mówiła zdenerwowana.
- Bonn co się stało?! - podniosłam się z leżaka.
- Błagam Cię przyjedź. - powiedziała ponownie i rozłączyła się.
Ruszyłam biegiem do pokoju, aby zmienić ubrania i najszybciej jak mogłam pobiegłam do domu mojego przyjaciela. Gdy tam dotarłam wbiegłam do środka nie czekając, aż ktoś mnie wpuści. Po wejściu do salonu zobaczyłam...
________________________
Rozdział taki jakiś ;D Ale w końcu trzeba ich kiedyś 'pogodzić' ;D
Pozdrawiam ;*
Ech, trochę szkoda mi Fabiana, bo wiadomo, że będzie cierpiał... Ale oczywiście kibicuję głównym bohaterom! Haha, biedny Marco, trener go wymęczył ;D
OdpowiedzUsuńDziewczyno, jesteś genialna! Lewandowski z zielonymi włosami?! Hahahahaha! Uwielbiam Cię, naprawdę :D
Oo, widać, że Marco łatwo się nie poddaje, skoro wchodzi nawet do sklepu z damską bielizną xD I oczywiście super, że Ann zgodziła się na ponowne rozpoczęcie tej znajomości.
Ale znowu skończyłaś w takim momencie... No jak mogłaś?! Pisz szybko następny!
A nowy wygląd bloga bardzo mi się podoba :)
Pozdrawiam ;**
Wierna Czytelniczka.
Genialny rozdział :3
OdpowiedzUsuńNo w końcu rozmawiają jak ludzie :D
A Reusik musi się nauczyć,
że kobiet się nie wkurza :>
Ciekawe co się wydarzyło u Bonn :)
Czekam na kolejny :)
Pozdrawiam :*
Hahahahaha Lewy z zielonymi włosami wymiata ;D
OdpowiedzUsuńWidać że Reus nie daje łatwo za wygraną jak nawet wszedł za Ann do sklepu z bielizną ;D
Cieszę się że wreszcie się pogodzili ;*
Szkoda mi tylko Fabiana ;c
I normalnie ci nie wybaczę że przerywasz w takim momencie, teraz umrę z ciekawości co tam się wydarzyło! <3
Czekam na kolejny i zapraszam do siebie ;****
Dlaczego przerywasz w takim momencie ?! :O
OdpowiedzUsuńHahaha Lewy i zielone włosy.. :D
A Reus nie lepszy xd
Czekam na kolejny rozdział ! ;*
Pozdrawiam i zapraszam do mnie http://zmienmy-przyszlosc-na-lepsza.blogspot.com/
Aiii... dziewczyno.. Czyś ty zgłupiała!?
OdpowiedzUsuńPrzez Ciebie w nocy nie będę mogła spać, no!
Jestem strasznie, ale to strasznie ciekawa kogo ona tam zobaczy... Może Marco albo Fabiana załamanego!?
Nie mam pojęcia. Proszę dodaj kolejny rozdział jak najszybciej, bo ja nie wytrzymam.
Niecierpliwie czekam na nexta.
W wolnej chwili zapraszam do siebie: http://serce-nie-slugaa.blogspot.com/
Pozdrawiam ;)))