- Fabi czy Ty dobrze się czujesz? Po co ściągasz mnie do siebie o 9 rano?! Przecież to jeszcze noc! - rzuciłam z wyrzutem wchodząc do salonu przyjaciela. - Cześć Bonnie. - powiedziałam, gdy ją zobaczyłam i zajęłam miejsce obok niej.
- Hej. Widzę, że impreza udana była. - zaśmiała się.
- No było fajnie. - odpowiedziałam krótko i położyłam głowę na barku mojej przyjaciółki zamykając oczy.
- Fabi o co chodzi? Co to za sprawa? - zwróciła się do niego Bonn.
- Nie wiem. To Mario coś wymyślił i kazał mi was ściągnąć. - wyjaśnił.
- Mario? - zdziwiona otworzyłam oczy i podniosłam głowę. - A co my mamy z tym wspólnego?
- Ann mówiłem, że nie wiem. Za niedługo powinien być to się dowiemy.
Drzwi do domu Götze otworzyły się, a po chwili w salonie pojawił się Marco. Wyglądał podobnie do mnie. Niczym żywy trup. Włosy w nieładzie, oczy podkrążone. No tak co się dziwić. W końcu wróciliśmy późno w nocy.
- Zabiję tą małą gnidę. - powiedział na wejściu. - Cześć wam. - podszedł do mnie i dał mi buziaka w policzek. To samo uczynił z Bonn. - Was też tu ściągnął? - zapytał siadając na fotelu.
- Jak widać. - odpowiedziała mu Bonnie.
- Już jesteśmy! - krzyknął Mario, trzaskając drzwiami wejściowymi. - Oo jesteście wszyscy. To dobrze. - pojawił się w salonie razem z Christine.
- Mario do rzeczy. - powiedział Marco.
- A tak już, już. Pomyśleliśmy z Christine... - zaczął mówić.
- Chciałeś chyba powiedzieć, że Christine pomyślała. - dogryzł mu blondyn.
- Reus przymknij się, bo wam nie powiem. - spojrzał na niego gniewnie.
- Ok, ok. - uniósł dłonie w geście zgody.
- Zostało wam jeszcze 2 tygodnie wakacji, ja we wtorek już wyjeżdżam, a Marco ma wolny weekend. Co wy na to, aby wybrać się do naszego domku nad wodą?
- Zgódźcie się. Będzie fajnie. - włączyła się Christine i uśmiechnęła się do nas.
- W sumie to nie jest głupi pomysł. - odezwał się Fabi. - Ja jestem na tak. A wy dziewczyny? - spojrzał na nas.
- Jak Ann się zgodzi to ja też. - uśmiechnęła się Bonnie.
- No to chyba nie mam wyjścia. - odpowiedziałam pokazując jej język.
- A Ty Marco? - zapytała Christine.
- W sumie może być ciekawie. Wchodzę w to. - odpowiedział.
- No to idealnie! - krzyknął uradowany Mario.
- To wszystko? - zapytałam. - Bo jeśli tak to chciałabym wrócić do siebie i jeszcze trochę sobie pospać.
- Zgadzam się z Ann. - Marco się do mnie uśmiechnął na co ja odpowiedziałam mu tym samym.
- Tak, tak. My z Christine wszystko załatwimy, wy nie musicie się niczym przejmować.
Po słowach Mario wstałam i ruszyłam do wyjścia. Bonnie dołączyła do mnie po chwili.
- Odprowadzę Cię do domu truposzu, bo jeszcze w jakieś drzewo przywalisz. - zaśmiała się.
- Dzięki. Na Ciebie i Twoją szczerość zawsze mogę liczyć.
- Wiem. No to mów jak było? Nie chciałam pytać przy Fabianie, bo dziwnie na to reaguje.
- Mówiłam, że fajnie. Poznałam kilku zawodników i ich partnerki i bawiliśmy się świetnie. Zaraz co masz na myśli, że dziwnie reaguje?
- No wczoraj jak wyszliśmy od Ciebie to był jakby zły czy coś. Może jest zazdrosny o Ciebie. - zaśmiała się.
Spojrzałam tylko na nią nic nie odpowiadając.
- Czekaj... Czy Fabi...? - zrobiła wielkie oczy nie kończąc swojego pytania.
- Wyjaśniliśmy sobie wszystko. - odpowiedziałam jej szybko. - Bynajmniej tak mi się wydaje. - dodałam po chwili.
- Ale jak, gdzie, kiedy?! I dlaczego ja dowiaduje się dopiero teraz?! - zadawała zdziwiona pytania.
Zaczęłam opowiadać Bonnie o wyznaniu Fabiana i o naszych rozmowach.
- Teraz już rozumiesz, że nie jest mi łatwo w tej sytuacji. - zakończyłam w momencie, gdy znalazłyśmy się pod moim domem.
- Ciężka sprawa. Może mam z nim pogadać?
- Dzięki Bonnie, ale to raczej nic nie da. - odpowiedziałam, po czym pożegnałam się z nią buziakiem i ruszyłam do domu.
~Marco~
Nadszedł dzień wyjazdu. Mario dobrze to wymyślił. Może dzięki temu jeszcze bardziej zbliżę się do Ann. Już na tej imprezie odczułem, że zaczyna traktować mnie jak kogoś więcej niż przyjaciela.
Spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyłem do domu mojego przyjaciela. Stamtąd zabrałem Mario i Christine, a drugim autem pojechał Fabi z Ann i Bonnie. Po godzinie drogi i biadoleniu Mario dojechaliśmy na miejsce. Od mojej ostatniej wizyty tutaj nic się nie pozmieniało. Jezioro z pomostem i wszędzie dookoła las dodawały temu miejscu uroku.
- Pokoi wystarczy dla nas wszystkich. Proponuję iść i zanieść rzeczy i za 15 minut spotkamy się na pomoście. - powiedział Mario.
Wszyscy mu przytaknęliśmy i ruszyliśmy do środka. Zająłem pokój Mario, gdyż ten razem z Christine ulokowali się w pokoju rodziców mojego przyjaciela. Po 5 minutach dołączyłem do nich na pomoście.
- Reszty jeszcze nie ma? - zapytałem i usiadłem zanurzając nogi w wodzie.
- Skoro ich nie widzisz to chyba nie. - odpowiedział mi Mario.
Po chwili usłyszałem śmiechy. Odwróciłem głowę w kierunku, z którego dochodziły i zobaczyłem zmierzających do nas Fabiana, Ann i Bonnie. Nagle Fabi podniósł Ann, przerzucił ją sobie przez ramię i zaczął biec.
- Fabi! Puść mnie! Słyszysz! Postaw mnie! - krzyczała dziewczyna.
Fabian na jej nieszczęście ignorował protesty i dalej biegł w stronę wody.
- NIEE! - krzyknęła brunetka, lecz po chwili wylądowała w wodzie razem z młodym Götze.
- Bonn ona umie pływać? - zapytałem zaniepokojony.
- Spokojnie. Pływa lepiej ode mnie. - zaśmiała się.
Po chwili z wody wynurzyła się wściekła Ann, a po niej pojawił się Fabi.
- Götze debilu! Ty się dobrze czujesz?! - zaczęła na niego wrzeszczeć.
- Wyluzuj. Przecież umiesz pływać. - śmiał się.
- Nie o to chodzi patałachu! Nie planowałam kąpieli w ubraniu!
- Bo to była niezaplanowana kąpiel. - pokazał jej język na co ona ochlapała go wodą.
- Nie odzywaj się do mnie! A wy z czego się śmiejecie?! - zwróciła się do Mario i Bonnie, którzy pokładali się ze śmiechu. - Marco pomożesz mi wyjść? - zapytała i podpłynęła do mnie wyciągając ręce.
- Jasne chodź. - odpowiedziałem i pomogłem jej wyjść z wody.
- Idę się przebrać. - rzuciła ponuro posyłając Fabianowi groźne spojrzenie i ruszając w stronę domku.
- Pójdę zobaczyć co z nią. - powiedziałem gdy dziewczyna nie wracała dłuższą chwilę.
W środku odnalazłem pokój gościnny, który tymczasowo zajmowała Ann i Bonnie. Zapukałem, a gdy usłyszałem "proszę" otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
- Mogę?
- Jasne wchodź.
- Już ok? Uspokoiłaś się?
- Jestem jeszcze na niego zła.
- Przecież umiesz pływać. A ciuchy wyschną. - próbowałem jej wytłumaczyć.
- Marco nie o to chodzi. Takie zabawy czasami źle się mogą zakończyć. Fabi powinien trochę pomyśleć.
- Ann oni to jezioro znają od małego, więc Fabi wiedział, że nic nie może się wam stać.
- A co jeśli byłoby to jezioro, którego nie zna? Zresztą nie ważne. Chodź. - powiedziała łapiąc mnie za rękę i wychodząc z pokoju.
Nie powiem podobało mi się to. Ann zrobiła to nieświadomie. Gdy spojrzenia wszystkich skupiły się na nas Ann szybko puściła moją rękę i oblała się rumieńcem.
- Nadal jestem na Ciebie zła. - powiedziała do Fabiego, który chciał jej coś powiedzieć.
Chłopak zrobił tylko smutną minę i zrezygnował z dalszej przemowy.
~Ann~
Prawdę mówiąc nie byłam już zła na Fabiana, ale fajnie było patrzeć jak się stara, abym mu odpuściła. Chłopaki postanowili wieczorem zrobić ognisko, więc ja z dziewczynami zajęłyśmy się przygotowywaniem jedzenia.
- Ann moja najdroższa, najukochańsza, najsłodsza. Nie gniewaj się już na mnie.
- Ann błagam Cię odpuść mu już, bo mi się niedobrze robi od tego jego słodzenia. - powiedziała Bonnie.
- Dołączam się do błagań. Albo mu darujesz, albo ja go zabiję. - pogroziła mu nożem Christine.
- Ann! - krzyknął piskliwym głosem. - No proszę Cię! Wybacz mi! Ja nie chce jeszcze umierać! Za młody jestem.
- Ehh no dobra, dobra! Ale robię to tylko dlatego, że nie chciałabym aby dziewczyny poszły przez Ciebie do więzienia. - zaczęłam się śmiać.
- Dobre i takie wybaczenie. - odpowiedział i dał mi buziaka w policzek.
- Dobra już, dobra idź stąd. - powiedziałam i wypchnęłam go z kuchni.
W drzwiach minął się z Marco.
- Dziewczyny mogę porwać Ann? - zapytał blondyn.
- Coś Ty znowu wymyślił? - zapytałam podejrzliwie na niego patrząc.
- Jasne już prawie kończymy to damy sobie radę z Bonnie. - odpowiedziała Christine.
- Dzięki. - uśmiechnął się do nich. - Ann chodź. - zwrócił się do mnie.
Co on znowu wymyślił - pomyślałam i wyszłam z kuchni.
- Gdzie Ty mnie prowadzisz? Mam się bać? - zapytałam.
- Zaufaj mi. - uśmiechnął się.
- No nie wiem. - pokazałam mu język.
Marco stanął za mną i zaczął zawiązywać mi oczy.
- Co Ty robisz? - zapytałam.
- Zaufaj mi. - powtórzył.
- Ehh ok. - dałam za wygraną.
Reus zaczął prowadzić mnie w niewiadomym kierunku. Po chwili zatrzymaliśmy się i Marco zdjął chustkę z moich oczu. Znajdowaliśmy się na pomoście. A widok jaki roznosił się dookoła zaparł mi dech w piersiach.
- Oo matko. Jak tu pięknie. - tyle byłam tylko w stanie powiedzieć.
Usiedliśmy na brzegu pomostu i w ciszy obserwowaliśmy zachodzące słońce. Nie potrzebowaliśmy słów. Cisza jaka panowała między nami nie była krępująca. Mogłabym tak siedzieć wiele godzin.
- Hej chodźcie już. Wszystko jest gotowe. - przyszedł po nas Mario.
- Ile tu jesteśmy? - zapytałam wybita z poczucia czasu.
- Jakieś 2 godziny. - odpowiedział mi Marco uśmiechając się.
Spędziliśmy tam aż 2 godziny?! A ja miałam wrażenie, że przed chwilą tam przyszliśmy. W towarzystwie Marco było mi tak dobrze, że nie zauważyłam jak szybko płynie czas.
- Dobra chodźmy na to ognisko, bo będą się niecierpliwić. - zaśmiałam się i wstałam.
Dołączyliśmy do reszty, która już była usadowiona dookoła ogniska. Uśmiechnęłam się do Bonnie i zajęłam miejsce obok niej. Marco zajął miejsce po przeciwnej stronie.
- Jak randka? - szepnęła do mnie.
- Żadna randka. - odpowiedziałam.
- No to jak romantyczne podziwianie zachodu słońca?
- Aa idź nie gadam z Tobą. - zaśmiałam się i wstałam zajmując miejsce obok Marco.
- Stało się coś? Pokłóciłyście się?
- Co? Nie. Po prostu gada głupoty. - zaśmiałam się i pokazałam Bonnie język. Ta wywróciła tylko oczami śmiejąc się.
- Kobiety. - podsumował Marco i zaśmiał się.
Pomimo tego, że siedziałam blisko ogniska i pomimo tego, że był jeszcze sierpień wieczory zaczynały robić się chłodniejsze. Marco zauważył, że pocieram dłońmi i natychmiast zareagował.
- Zimno Ci. Masz moją bluzę.
- Marco nie trzeba. Pójdę do domku i wezmę jakąś swoją.
- Nie marudź tylko zakładaj. Mnie i tak jest ciepło.
- Ok. Pod warunkiem, że gdy Tobie zrobi się chłodno powiesz mi o tym.
- Ok. - uśmiechnął się i pomógł mi założyć bluzę.
Była przesiąknięta perfumami blondyna. Zapach był tak przyjemny, że aż zawrócił mi w głowie. Siedząc całą paczką przy ognisku rozmawialiśmy i śmialiśmy się ze wszystkiego. Jednak ja po pewnym czasie zaczęłam czuć się zmęczona i senna. Oparłam głowę na ramieniu Marco i zamknęłam oczy. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam do krainy Morfeusza...
~Marco~
Siedzieliśmy wszyscy przy ognisku. Nagle poczułem jak Ann kładzie głowę na moim ramieniu.
- Marco ona chyba zasnęła. - powiedziała Bonnie lekką ją szturchając.
- Nie budź jej. Zaniosę ją do pokoju. - odpowiedziałem i wziąłem dziewczynę delikatnie na ręce.
Gdy dotarłem do pokoju ostrożnie położyłem ją na łóżku i przykryłem. Stałem tak chwilę obserwując ją jak śpi. Nawet wtedy wyglądała ślicznie i uroczo.
- Kocham Cię. - szepnąłem i pocałowałem ją w czoło, po czym wyszedłem z pokoju i wróciłem do reszty, gdzie spędziliśmy dalszą część wieczoru przy ognisku.
Rano obudziłem się jako pierwszy. Zszedłem do kuchni, gdzie zaparzyłem sobie świeżej kawy i udałem się do salonu.
- Dziewczyny co wy kombinujecie? - zapytałem, gdy ujrzałem Ann i Bonnie, które skradały się jak złodziejki.
- Co? Że my? Chyba coś Ci się wydaje. - odpowiedziała mi Ann i dołączyła do Bonnie, która zniknęła w kuchni.
Jakoś wam nie wierzę - pomyślałem i dołączyłem do nich.
- Chciałam Cię przeprosić za to, że wczoraj zasnęłam na Twoim ramieniu. I jeszcze podziękować, bo Bonn mi powiedziała, że przeniosłeś mnie do pokoju. - uśmiechnęła się do mnie i upiła łyk kawy.
- Żaden problem. - odpowiedziałem również się uśmiechając.
Siedzieliśmy w kuchni rozmawiając i czekając aż pozostała trójka wstanie. Jako pierwsi dołączyli do nas Christine i Mario. Za nimi wszedł Fabi. Spojrzeliśmy wszyscy na niego po czym wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem.
- Co jest? Jestem brudny czy co? - pytał nie wiedząc o co nam chodzi.
- Ja wiedziałem, że Ty normalny nie jesteś, ale żeby aż tak? - śmiał się Mario.
- O co Ci chodzi?! - zaczynał się złościć.
- Spójrz w lustro kochany. - odpowiedziała mu Bonnie.
Fabian czym prędzej wybiegł z kuchni do najbliższego lustra, a po chwili usłyszeliśmy krzyk.
- Ann! Zabiję Cię!
- Mnie, a za co? - udawała zdziwienie.
- Kto jak nie Ty mógł wpaść na pomysł wymalowania mnie kosmetykami?!
- No wiesz, ja tam nie wiem co Ty robisz, gdy jesteś sam w pokoju. Może zapomniałeś zmyć. - mówiła poważnie, lecz nie wytrzymała i zaczęła się śmiać.
- Haha. - odpowiedział z sarkazmem. - Słabo Ci wyszła ta zemsta za wczoraj, ale niech będzie. Jesteśmy kwita.
- Jesteśmy, jesteśmy zwłaszcza teraz, gdy masz już ponad 100 polubień do zdjęcia. - odpowiedziała i zaczęła się śmiać.
- Ściemniasz. Nie dodałaś go. - odpowiedział i momentalnie zbladł.
- Czyżby? - zapytała i podała mu telefon.
- Ann! Już po Tobie! Usuń to! Już! - krzyczał, a my śmialiśmy się z całej sytuacji.
- Ale to zdjęcie zdobyło taką popularność. - zrobiła smutną minę. - Zostawię je jeszcze na chwilkę. - odpowiedziała zabierając Fabiemu telefon.
Ten czerwony ze złości wiedząc, że nic nie wskóra poszedł do łazienki zmyć efekt pracy swoich przyjaciółek.
- Dobra usunę już to zdjęcie. - zaśmiała się, gdy Fabiego już nie było.
- Jak dzieci. - skwitował Mario i zaczął robić śniadanie.
Weekend minął nam w mgnieniu oka. Ann z Fabim na szczęście się nie pozabijali i już nie robili sobie takich głupich kawałów. W niedzielę pod wieczór musieliśmy już niestety wracać do Dortmundu. Tym razem wracałem w towarzystwie Ann i Bonnie. Po dotarciu do miasta odwiozłem Bonn, a następnie Ann.
- Marco przecież od Bonn mam parę kroków. Mogłam się przejść. - zaśmiała się.
- Znudziło Ci się już moje towarzystwo? - zapytałem z udawanym smutkiem.
- No coś Ty blondyneczko. - odpowiedziała mierzwiąc moje włosy. - Po prostu nie chce robić niepotrzebnego kłopotu. - dodała uśmiechając się.
- Ale dla mnie to żaden kłopot. Jesteśmy na miejscu.
- Dziękuję Ci bardzo za podwiezienie. Świetnie się bawiłam. - powiedziała i dała mi buziaka w policzek.
- Ja również. - uśmiechnąłem się do niej. - Pomóc Ci?
- Marco. Dam sobie radę z jedną torbą. - zaczęła się śmiać. - Ale dziękuję za propozycję. - dodała i wysiadła z auta.
Przyglądałem się jej jak przechodzi na drugą stronę.
- Ann czekaj! - krzyknąłem zauważając jej telefon na siedzeniu.
- Co się stało? - zapytała i się odwróciła.
- Telefonu zapomniałaś. - odpowiedziałem i wysiadłem z auta.
- Gapa ze mnie. - zaśmiała się i ruszyła w moją stronę nie rozglądając się przy tym.
Nagle zobaczyłem auto zmierzające w naszym kierunku ze sporą szybkością.
- Ann stój! - krzyknąłem, ale było już za późno...
________________________
Zostawiam Was z 11 :)
Te blogi, które mi podajecie, a mają już sporo rozdziałów ja staram się nadrabiać, ale trochę mi to zajmuje, gdyż nie zawsze mam czas je czytać :) Ale możecie być pewne, że je skomentuje :)
Do piątku ;**
Ale fajny pomysł z tym wyjazdem do domku nad wodą! :)
OdpowiedzUsuńHaha, Fabian nieźle to wykombinował - nieplanowana kąpiel. Łaaa, ale piękny widok! Z tego Marco to jednak jest romantyk :D No i cieszę się, że Ann lubi jego towarzystwo - widać, że ich do siebie ciągnie! O jaa, Reus w końcu powiedział te dwa słowa, szkoda, że dziewczyna tego nie słyszała...
I tak pięknie zaczyna się układać, a tu końcówka przerażająca! Wszystko wskazuje na to, że Ann będzie miała wypadek... Ech, nie dobrze! Mam nadzieję, że nic poważnego jej nie będzie.
Kocham to opowiadanie ! <3 ;*
Czekam na następny rozdział.
PS: fajne zdjęcie Marco :D
Super rozdział :3
OdpowiedzUsuńAnn i Fabi hahahahahha :D
Kocham tego bloga i czekam na następny ^^
Ale z Reusa romantyk *___* Widać że tą dwójkę do siebie ciągnie ;*
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Ann się nie stanie nic poważnego ;c
Czekam na kolejny ;*
Omomom *o* Jak romantycznie ! :D
OdpowiedzUsuńBoziuu... Reus romantic boy! Kiedy Marco w końcu powie Ann co do niej czuje !?
OdpowiedzUsuńWypadzik nad jeziorko udany i to jeszcze jak..
Nie wierze, że Ann może potrącić samochód. Jeżeli Ty coś jej zrobisz to.. nie wiem, ale będzie źle!
Ja nie wytrzymam do następnego piątku! Zdecydowanie za długo!
Pozdrawiam ♥
O matko.
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tym blogu. No cudeńko. :)
Mam nadzieje że Ann nic nie jest i że w końcu będą razem.
Trzymam za nich kciuki i pozdrawiam serdecznie. Zapraszam do mnie :* :* :*
Nieeeee. Końcówka mnie przeraziła. Jestem pewna, że była Reusa ma coś z tym wspólnego !!!
OdpowiedzUsuń