Po wejściu do salonu zobaczyłam...
Stojących nad kanapą Bonnie i Mario. Podeszłam do nich i ujrzałam Fabiana z podbitym okiem, rozwaloną wargą i zakrwawionym nosem.
- Co się stało?! - krzyknęłam z przerażeniem w oczach.
- Fabiego pobili. - odpowiedziała Bonn.
- To widzę, ale dlaczego?
- To przeze mnie. - odpowiedział smutno Mario.
- Jak to przez Ciebie?!
- Mario przenosi się do Bayernu. - włączył się Fabi.
- No i co w związku z tym? - nie wiedziałam o co im chodzi.
- Jak co? Przecież Bayern to wróg numer jeden Borussi. Kibice się dowiedzieli dzisiaj z mediów i pobili Fabiego. - wyjaśniła Bonnie.
- Sprawa jest już na policji. - dodał Mario.
- Ale ja nie rozumiem dlaczego Fabi oberwał za Ciebie! - krzyknęłam na niego. - Skoro wiesz jaka jest sytuacja to nie mogłeś wybrać innego klubu?!
- To nie jest takie proste Ann. Proszę uspokój się. - Mario próbował mnie nieco ostudzić.
- Ty zadufany w sobie egoistyczny dupku! Twój brat został pobity, bo Tobie się jakiegoś Bayernu zachciało i każesz mi się uspokoić?! - wrzeszczałam wymachując rękoma.
- Ann spoko. - powiedział Fabi. - To nie jego wina, że są tacy kibice.
- Owszem jego i to on powinien oberwać, a nie Ty.
W domu Götze zadzwonił dzwonek.
- Ja pójdę otworzyć. - odezwała się Bonnie ruszając ku drzwiom.
Po chwili wróciła do salonu w towarzystwie Marco.
- Fabi co Ci się stało? - zapytał i szybko podszedł do nas.
- Ty nic nie wiesz? - zdziwił się Mario.
- Niby o czym? - zapytał Marco.
- Nie czytałeś dzisiaj gazet?
- Jakoś nie miałem czasu. A co się stało? I co to ma wspólnego z Fabim?
- To może chodźmy do mojego pokoju. - musimy pogadać.
- Ok. - odpowiedział i ruszył za Mario na piętro.
Odchodząc odwrócił się i posłał mi uśmiech, na co ja odpowiedziałam tym samym.
- To on nic nie wie? - zapytała Bonnie siadając na fotelu.
- Nie, Mario nie wiedział jak mu to powiedzieć.
- To od dawna on o tym wie? - włączyłam się do rozmowy.
- Jakoś od początku wakacji. Ale oficjalnie zostało to podane dzisiaj.
- A kto Ci to zrobił? - zmieniłam temat transferu.
- Nie znam ich. Szedłem ze siłowni i mnie zobaczyli. Na początku tylko słownie zaczepiali, ale jak ich ignorowałem to się wkurzyli. Ale policja już ich złapała.
- Chociaż tyle. A jak się czujesz? - zapytałam.
- Już dobrze. - uśmiechnął się lekko, lecz po chwili syknął z grymasem na twarzy co było spowodowane rozwaloną wargą. - Do wesela się zagoi. - dodał próbując zażartować.
Nagle usłyszeliśmy krzyk w pokoju Mario, a po chwili trzaśnięcie drzwiami i ujrzeliśmy zbiegającego na dół Marco.
~Marco~
Poszedłem za Mario po drodze spoglądając na Ann. Uśmiechnęła się do mnie, ale i tak widziałem w jej oczach, że martwi się o Fabiana. Po wejściu do pokoju Mario zamknął drzwi i usiadł na łóżku.
- Mario co jest? - zapytałem po chwili ciszy.
- Nie wiem jak Ci to powiedzieć. - mówił ze spuszczoną głową.
- Najlepiej prosto z mostu. Przecież jesteśmy przyjaciółmi i nie mamy przed sobą tajemnic.
- Właśnie dlatego, że się przyjaźnimy jest mi jeszcze gorzej.
- Mario do cholery mów co się dzieje, bo zaczynam się bać.
- To pobicie Fabiana...- urwał.
- No co z Fabianem? - nie rozumiałem do czego zmierza.
- To wszystko przeze mnie. - dokończył.
- Ty pobiłeś Fabiego?! - zapytałem zdziwiony.
- Nie! Jacyś kibice go pobili.
- Kibice? Dlaczego?
- Ehh... Marco przechodzę do Bayernu.
- Hahaha. - wybuchnąłem śmiechem. - Mario dobry żart, ale teraz nie pora na to.
- W przyszłym tygodniu rozpoczynam tam treningi. - mówił cicho.
- Że co?! - dopiero teraz do mnie dotarło, że Mario wcale nie żartował. - Od jak dawna wiesz? - zapytałem przez zaciśnięte zęby.
- Od początku wakacji.
- I nic mi nie powiedziałeś?! - ponownie zacząłem krzyczeć. - Dlaczego?! Sam w zeszłym sezonie namawiałeś mnie na granie w BVB, a teraz sam przechodzisz do Bayernu!
- Marco przepraszam. Dobrze wiesz, że od dawna marzyłem, żeby trenować z Guardiolą. - zaczął się tłumaczyć.
- Samo przepraszam nie wystarczy! Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi! Ale najwidoczniej się pomyliłem! - krzyknąłem i opuściłem pokój trzaskając drzwiami. Zbiegłem po schodach i wybiegłem na dwór.
Wściekły przede wszystkim na Mario kopnąłem w kosz stojący najbliżej i usiadłem na krawężniku chowając twarz w dłoniach.
- Wszystko będzie dobrze. - usłyszałem po chwili dobrze znany mi głos.
- Nic nie będzie dobrze. Mój najlepszy przyjaciel odchodzi do innego klubu, a ja dowiaduję się o tym na końcu.
- Rozumiem, że jesteś zły i masz do niego żal, ale musisz z nim pogadać. To Twój najlepszy przyjaciel.
- Ann ja już nie mam przyjaciela.
- Nie mów tak. Nerwy teraz nie są dobre w podejmowaniu decyzji. Daj sobie dzień, dwa na poukładanie tego wszystkiego.
- Nie wiem czy jest cokolwiek do układania. - odpowiedziałem i spojrzałem na nią. - Jak z Fabim?
- Już lepiej. Bonnie z nim jest. - uśmiechnęła się do mnie. - Reus ogarnij się! Wstawaj i chodź! - dodała pogodnie.
- Dokąd?
- No chodź i nie marudź. - powiedziała i pociągnęła mnie za rękę.
~Ann~
Gdy Marco wybiegł z domu postanowiłam za nim iść i z nim pogadać.
Po naszej rozmowie i tak nie był w najlepszym nastroju. Musiałam coś wymyślić, żeby mu trochę poprawić humor.
- Gdzie idziemy? - zapytał, gdy prowadziłam go w nieznanym mu kierunku.
- Może to banalne i dziecinne, ale gdy ja mam problem zawsze mi to pomaga.
- A możesz jaśniej?
- Ta dam! - wykrzyknęłam wskazując rękoma mój cel.
- Plac zabaw? - zdziwił się.
- Tak plac zabaw. Będąc tu przypominają mi się lata dzieciństwa, gdy wszystko było proste, a jedynym problemem było to, że o 20 mama kazała już wracać do domu. Zapominam choć na chwilę o tym jakie to dorosłe życie jest trudne. Miałam nadzieje, że Tobie też by to pomogło.
- To, że tu ze mną jesteś już mi bardzo pomaga. - odpowiedział.
Słysząc te słowa poczułam przyjemne ciepło w brzuchu. Ogarnij się Ann! To tylko przyjaciel! - pomyślałam. Uśmiechnęłam się tylko do niego i pociągnęłam go w stronę zjeżdżalni. Wygłupialiśmy się i śmialiśmy jakbyśmy mieli po 5 lat.
- Aa Marco wolniej! - krzyczałam śmiejąc się, gdy kręcił mnie na karuzeli.
- Co mówisz? Szybciej? - udawał, że mnie nie rozumie.
- Już, już! Koniec! Niedobrze mi się robi!
Marco zatrzymał karuzelę. Zeszłam z niej czując jak wiruje mi cały świat. Oparłam się o Marco i zaczęliśmy się kierować na huśtawki - ostatnią atrakcję naszych wygłupów.
- Dzięki. Na prawdę mi to pomogło. - powiedział, gdy huśtaliśmy się wolno.
- Mówiłam, że to pomaga. Chociaż ja tak nie szalałam nigdy. - zaśmiałam się.
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz. - powiedział i dźgnął mnie w bok.
- Ei Reus! Nie ładnie tak! - powiedziałam i ruszyłam w jego stronę, aby mu oddać.
I w taki oto sposób zaczęła się nasza wojna na łaskotki. Oczywiście Marco był silniejszy ode mnie co skutkowało tym, że wylądowaliśmy na ziemi.
- Marco proszę przestań! - zanosiłam się śmiechem.
- A co z tego będę miał?
- Nie wiem, ale coś wymyślę.
Nagle przestał mnie łaskotać i zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość.
- Marco nie... - nie dokończyłam, bo zaczął mnie całować.
Poddałam się tej chwili. To było silniejsze ode mnie. Wplotłam mu dłonie we włosy i mocniej do siebie przyciągnęłam.
- Ann... Proszę daj nam szansę...- powiedział, gdy zakończyliśmy pocałunek.
- Rozmawialiśmy już o tym. - odpowiedziałam wstając.
- Ale dlaczego? Widzę, że Ty też do mnie coś czujesz.
- To nie jest takie proste.
- Co w tym takiego skomplikowanego?
- Moje życie... To znaczy stare życie było skomplikowane.
- To znaczy?
- Ehh... W Gladbach miałam chłopaka. Układało nam się dobrze. Planowaliśmy zdać maturę iść na te same studia, zamieszkać razem itd. Ale pewnego dnia poznał nowe towarzystwo. Z czasem się okazało, że nie za ciekawe. Ciągłe imprezy, olewanie wszystkiego. Na początku mi się to podobało. Na rzecz nowych znajomych zaczęłam zaniedbywać przyjaciół. Na jednej z imprez pojawiły się narkotyki. Taylor oczywiście się zgodził, chciał być fajny. Ja odmówiłam i wtedy do mnie dotarło co to za ludzie. Prosiłam go, aby przestał się z nimi spotykać i nie brał tego świństwa. Zapewniał mnie, że to tylko raz i nigdy więcej nie spróbuje. Ale kończyło się tylko na obietnicach. Pewnego dnia byłam sama w domu. Przyszedł naćpany i zaczął się do mnie dobierać. Gdy mu się opierałam zaczął mnie bić. - przerwałam, bo gula w gardle uniemożliwiła mi dalsze mówienie. Marco w skupieniu słuchał mojej opowieści. Po chwili poczułam jak mnie przytula.
- Cii. Już dobrze. To już za Tobą. - mówił głaskając mnie po głowie
- Na szczęście moi rodzice wrócili wcześniej do domu. Skończyło się na wstrząśnieniu mózgu, załamanej ręce i poobijanej twarzy. Spędziłam w szpitalu ponad tydzień. Byłam sama. Żadna z moich przyjaciółek mnie nie odwiedziła. Gdy wróciłam do szkoły czułam spojrzenia wszystkich. To było nie do wytrzymania. Na szczęście tacie zaproponowali przeniesienie. Nie zastanawiałam się ani chwili. Chciałam się stamtąd wynieść i zapomnieć o tym. O ile da się o tym zapomnieć...- dokończyłam.
- Ann Ty się obawiasz, że potraktuję Cię jak tamten śmieć?
- Nie! - szybko zaprotestowałam. - Oczywiście, że nie. Doskonale wiem, że Ty byś tak nie postąpił. Po prostu na razie lepiej jest jak jest teraz.
- Skoro tak to ok. Ale ja się nie poddam i będę czekał, aż zmienisz zdanie. - uśmiechnął się do mnie.
- Nawet jeśli to będzie za 100 lat? - zaśmiałam się.
- Nawet i za milion. - odpowiedział.
- Cierpliwy jesteś. - powiedziałam i wstałam.
- Mówiłem Ci. - poszedł w moje ślady i również podniósł się z ziemi. - Ann? - zapytał po chwili.
- Tak? - zapytałam i spojrzałam na niego.
- Pojutrze chłopaki robią imprezę. Poszłabyś ze mną?
- Marco...
- Oczywiście jako moja przyjaciółka. - przerwał mi. - Każdy z kimś będzie. Nie chce być jako jedyny sam. Prooooszę. - złożył ręce w geście proszenia.
- Niech będzie. - dałam za wygraną. - Robię to tylko dlatego, że jesteś moim przyjacielem. Ale musisz zrobić coś w zamian. - uśmiechnęłam się do niego.
- Wszystko. - zaczął się śmiać.
- Pogadasz z Mario i wszystko sobie wyjaśnicie.
- Skoro tak Ci na tym zależy. - odpowiedział obojętnie i ruszył przed siebie.
~Marco~
Obiecałem Ann, że pogadam z Mario. Sam w końcu i tak bym to zrobił, ale ona mnie zmotywowała.
- Cześć Fabi. Mario jest? - zapytałem, gdy młodszy Götze pojawił się w drzwiach.
- U siebie w pokoju. - odpowiedział przepuszczając mnie.
Skierowałem się do pokoju Mario. Zapukałem i usłyszałem ciche "proszę". Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
- Hej. Przyszedłem Cię przeprosić. - zacząłem. Mario spojrzał na mnie.
- Przeprosić? Za co? - zdziwił się.
- Za to jak się wcześniej zachowałem.
- Należało mi się. Przecież jesteśmy przyjaciółmi. Powinienem Ci o tym powiedzieć.
- Nie powinienem tak reagować. Powinniśmy spokojnie pogadać, a ja zachowałem się jak dzieciak. Rozumiem, że chcesz się rozwijać, a skoro uważasz, że w Bayernie Ci się to uda to cieszę się razem z Tobą. - wyjaśniłem.
- Już nie jesteś na mnie zły? - zapytał.
- Ja nie byłem zły tylko zaskoczony. Ponad to ktoś uświadomił mi, że przyjaźń jest ważniejsza. - zaśmiał się.
- Chyba wiem co za ktosia masz na myśli.
- Ehh Ty zawsze wszystko wiesz. - odpowiedziałem czochrając do po włosach.
- Won od włosów! - odsunął się i zrobił groźną minę. - Chodź na dół pograć w Fifę. - dodał i wyszedł z pokoju.
Ruszyłem za nim do salonu, gdzie rozpoczęliśmy grę.
________________________
Rozdział średnio mi się podoba, ale ogólną ocenę pozostawiam Wam :)
Na chwilę obecną rozdziały będą co piątek, gdyż w tygodniu mam mało czasu aby coś napisać a rozdział piszę około 2-3 dni. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie :)
U góry zrobiłam SPAM, więc byłabym Wam wdzięczna jeśli byście tam pisały swoje blogi oraz informowały mnie o nowych rozdziałach ;)
Pozdrawiam ;*
Mario przechodzi do Bayernu?! A to niespodzianka! No i jeszcze Fabian oberwał, aj... Ann konkretnie się wkurzyła na Niemca xD
OdpowiedzUsuńWidać też, że Marco i Ann dobrze się czują w swoim towarzystwie. Ach, ten pocałunek ! :D Reus nie odpuszcza i dobrze!
A więc o to chodzi z tą przeszłością głównej bohaterki... Nieźle to wymyśliłaś. Biedna Ann...
Genialny rozdział, jak zawsze :)
Czekam na następny ;**
Wierna Czytelniczka.
Naprawdę świetny rozdział szczerze nie dziwię się Marco, że tak zareagował pozdrawiam i zapraszam do siebie:
OdpowiedzUsuńvivianne-mario-lovestory.blogspot.com
http://bvbtomojamilosc.blogspot.com/
Ajj ;c Nie sądziłam że w przeszłości Ann miała tak źle ;c
OdpowiedzUsuńAle dobrze że teraz ma prawdziwych przyjaciół ;*
Szkoda tylko że Fabian musiał dostać za swojego brata ;/
Ten pocałunek *.* Widać że Reusowi zależy na Ann ;)
CZekam na kolejny ;****
Hm... co tu powiedzieć. Trochę zaskoczyło mnie to pobicie i przejście Mario do Bayernu, no ale...
OdpowiedzUsuńMarco i Ann są coraz bliżej i bardzo mnie to cieszy...
Niecierpliwie czekam na następny.
W wolnej chwili zapraszam do siebie: http://serce-nie-slugaa.blogspot.com/
Pozdrawiam :))
Cieszę się, że się pogodzili. Swoją drogą to ciekawa jestem jak teraz wygląda przyjaźń Marco i Mario w normalnym zyciu nie w opowiadaniu? Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńLinka do mojego opowiadania o Marco wrzuciłam w Spam. Mam nadzieję, że zajrzysz i skomentujesz :)